Producentem recenzowanego kremu do golenia jest firma założona w 1916 roku w Parmie, na północy Włoch, w regionie Emilia-Romania.
Mała pracownia perfumiarska produkowała zapachy, które były odpowiedzią na dominujące na rynku, oryginalne wody kolońskie. Włoskie kompozycja „Colonia” była lżejsza, bardziej wyrafinowana i szybko odniosła sukces, zyskując uznanie bogatych, europejskich klientów. Firma spoczęła na laurach i aż do lat 50-tych odcinała kupony za swą kompozycję. Z biegiem lat Colonia coraz bardziej traciła na atrakcyjności.
Być może firma przestałaby istnieć, gdyby w 1993 roku nie została przejęta przez trzech przedsiębiorców – Diego Della Valle (Tod’s), Luca Di Montezemolo (Ferrari) i Paolo Borgomanero (La Perla). Pracownia zwiększyła sprzedaż, a po pewnym czasie, we współpracy ze znanymi perfumiarzami, wprowadziła na rynek nowe kompozycje, między innymi Mandorlo di Sicilia (1999), Colonia Assoluta (2003), Colonia Intensa (2007), Colonia Essenza (2010), Colonia Oud (2012), Colonia Leather (2014), Colonia Ambra (2015), Colonia Club (2015). Nie zapomniano o kobietach, które doczekały się Iris Nobile (2004), Profumo (2008), Magnolia Nobile (2009), Gelsomino Nobile (2011), Iris Nobile Sublime (2012), Acque Nobili (2013), Rosa Nobile (2014).
W 2001 roku udziały w Acqa di Parma zostały kupione przez potentata na rynku produktów luksusowych – LVMH. Może więcej powie pełna nazwa – LVMH Moët Hennessy Louis Vuitton SE. Do LVMH należą takie marki kosmetyków jak Christian Dior, Guerlain, Givenchy, Kenzo, Loewe, Fendi, Marc Jacobs Beauty. Przedsiębiorstwo posiada również kilka sieci sklepów, w tym znaną w Polsce Sephorę.
* * *
Długo czekałem na możliwość wypróbowania Acqua di Parma Colezzione Barbiere Crema Soffice da Penello – legendarnego włoskiego kosmetyku, przez wielu pasjonatów uważanego za najlepszy produkowany krem do golenia, walczący o palmę pierwszeństwa z XPEC-iem, St. James of London oraz już na Geekhubie recenzowanymi Santa Maria Novella i Martin de Candre.
Mało brakowało, a już rok temu, gdy odwiedziłem dużą perfumerię w Bolzano, miałbym go u siebie. Jednak po zapoznaniu się z licznymi perfumami z kolekcji Acqua di Parma, jakoś odeszła mi ochota na dokonanie zakupu. Można powiedzieć, że biedny krem oberwał rykoszetem. Zapachy jakoś nie przypadły mi do gustu. Trąciły myszką.
Przez ostatnie kilka miesięcy od czasu do czasu zaglądałem do różnych sklepów, ale nie mogłem znaleźć oferty poniżej 250 zł za 125 g słoik. Trochę taniej można było kupić krem w tubce, ale bardzo zależało mi na pięknym opakowaniu. W końcu udało się. Mam u siebie krem do golenia Acqua di Parma. Tutaj istotna uwaga. Recenzowany krem, to najnowsza edycja, istotnie różniąca się recepturą i zapachem od wcześniej dostępnej wersji.
Opakowanie i postać
Opakowanie kremu do golenia Acqua di Parma to prawdziwe cacko. Solidna, wykonana z grubego kartonu tuba oklejona jest brązowym papierem. Żółty spód tuby doskonale kontrastuje z dominującym brązem reszty opakowania.
Po zdjęciu górnej części tuby wreszcie możemy zobaczyć solidny, wykonany z porządnego plastiku, zakręcany metalową zakrętką słoik z podwójnymi ściankami.
W opakowaniu znajdziemy również ulotkę zawierającą instrukcję użytkowania produktu i opis pozostałych kosmetyków rodziny.
Sam krem jest biały i dość gęsty – trochę bardziej zwarty niż typowe kremy do golenia, ale rzadszy niż typowe, miękkie mydła do golenia.
Całość jest perfekcyjnie zaprojektowana, emanuje dobrym smakiem, elegancją i luksusem. Nie jest to luksus pretensjonalny i nowobogacki. Owszem, wielu oskarży włoskiego producenta o zbędny przepych, a może nawet przerost formy nad treścią, jednak dla mnie wszystko jest jak najbardziej pożądane. Krem zajął honorowe miejsce na blacie w łazienki, zaraz obok słoika z sandałowym kremem Crabtree & Evelyn oraz tygli z mydłami Floris London i Crabtree & Evelyn.
Skład
Jak się należało spodziewać, również krem do golenia Acqua di Parma ma za sobą liczne zmiany receptury, związane również ze zmianą producenta. W ostatniej recepturze istotnej modyfikacji poddany został aromat – zmniejszono jego intensywność i złagodzono charakter. Nowa receptura jest o wiele bardziej klarowna w porównaniu z poprzednim składem.
Podstawą składu są zmydlone wodorotlenkiem potasu i sodu kwas stearynowy, olej kokosowy, kwas mirystynowy i olej z olejowca gwinejskiego.
Skład uzupełniają: gliceryna, kwas cytrynowy (regulator kwasowości), krzemian sodu, mentol, olej z pestek granatowca właściwego i hialuronian sodu (działanie nawilżające).
Za zapach odpowiada mieszanina substancji aromatycznych (Parfum) oraz limonen (skórka cytrynowa), olejek ze skórki cytrynowej i ekstrakt z liści bazylii.
Produkt konserwują: butylohydroksytoluen (BHT, przeciwutleniacz), benzoesan sodu (konserwant), sorbinian potasu (konserwant), witamina E (antyoksydant).
Skład jak widać jest stosunkowo bogaty, jednak bez nadmiernego przepychu. Z racji obecności wielu ekstraktów naturalnych, producent zdecydował się na użycie delikatnych konserwantów i w mojej ocenie była to dobra decyzja. Mógłbym mieć inne zdanie, gdybym był uczuleniowcem. Na szczęście nie jestem, więc w moim przypadku konserwanty gwarantują, że przez czas korzystania z produktu będzie on zachowywał pożądane właściwości.
Skład zgodnie z INCI: Stearic Acid, Aqua (Water), Potassium Hydroxide, Glycerin, Cocos Nucifera (Coconut) Oil, Myristic Acid, Elaeis Guineensis (Palm) Oil, Sodium Hydroxide, Citric Acid, Sodium Silicate, Parfum (Fragrance), Menthol, Punica Granatum Seed Oil, Sodium Hyaluronate, Limonene, Citrus Limon (Lemon) Peel Oil, Ocimum Basilicum (Basil) Leaf Extract, BHT, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Tocopherol.
Stary skład zgodnie z INCI: Water, Stearic Acid, Cocos Nucifera (Coconut) Oil, Potassium Hydroxide, Glycerin, Myristic Acid, Fragrance, Propylene Glycol, PEG-150 Distearate, Limonene, Hydroxycitronellal, Menthyl Lactate, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Triticum Vulgare (Wheat) Germ Oil, Linalool, Hydrolzyed Wheat Protein, Malva Sylvestris (Mallow) Extract, Melissa Officinalis Leaf Extract, Tetrasodium EDTA, Citral, Benzyl Salicylate, Eugenol, Coumarin, Hydroxyisohexyl 3-Cyclohexene Carboxaldehyde, Geraniol, Hedera Helix (Ivy) Extract, Mentha Aquatica Leaf Extract, Vitis Vinifera (Grape) Leaf Extract, Amyl Cinnamal.
Zapach
Już rok temu, gdy pierwszy raz miałem do czynienia „na sucho” z zapachem kremu do golenia Acqua di Parma, zwróciła moją uwagę mała intensywność aromatu. Z reguły wolę wyraziste zapachy, jednak delikatna woń Acqua di Parma ma w sobie to coś, co tak podobało mi się w o wiele mniej wyrafinowanym, ale też bardzo przyjemnym Lebelle Soaps Barbiere Italiano. Tego czegoś nie umiałem odnaleźć w Boellis Panama 1924.
Kompozycja użyta w opisywanym kremie bazuje na słynnym zapachu „Colonia”. Aromat wody toaletowej jest oczywiście wiele bogatszy i nie będę go tutaj opisywał. Krem pachnie świeżo, delikatnie cytrusowo, z ledwie wyczuwalnymi kwiatami, ziołami i cieplejszym podbiciem. Fajny, miły zapach, ale powtórzę – wolałbym aby był zdecydowanie bardziej intensywny.
Mając wreszcie oryginalny krem Acqua di Parma, mogę porównać jego zapach do kopii, czyli RazoRock XXX. To zupełnie inne światy. Nie mam wrażenia, aby gdzieś był wspólny mianownik. To jak porównywanie dobrego, fachowo wykonanego bimbru z koniakiem. RazoRock XXX wali po nozdrzach całkiem niezłym, ale jednak mocnym aromatem. Acqua di Parma jest zwiewną mgiełką. Poprzednia wersja opisywanego kremu pachniała mocniej, więc może to do niego przyrównywana była amerykańsko-włoska kopia.
Z golenia na golenie, coraz bardziej podoba mi się zapach, ale mimo wszystko za każdym razem czuję niedosyt oraz frustrację. Naprawdę nie można było uczynić aromat mocniejszym? Efekt uboczny jest taki, że po kilku latach wątpliwości, w końcu zdecydowałem się na kupienie wody toaletowej Acqua di Parma, najpewniej w wersji Assoluta, choć i teraz zastanawiam się, czy pozostając w lekkiej, cytrusowej aurze, nie lepiej pójść w Toma Forda Neroli Portofino.
Zapach oceniam na 8/10. Tylko! Byłaby dziesiątka, gdyby aromat był bardziej intensywny. Zwolennicy delikatnych aromatów przyznają najwyższą notę. Nie mam co do tego wątpliwości.
Wyrabianie piany
Długo przed kupieniem kremu do golenia Acqua di Parma słyszałem wielokrotnie o niespotykanej wydajności tego produktu. Przyjąłem to więc za pewnik i do pierwszego golenia odmierzyłem 1-gramową porcję, po czym rozpocząłem kręcenie piany przy użyciu pędzla Mühle Sophist Silvertip Badger ∅23 mm. Zgodnie z przewidywaniami piana zaczęła szybko powstawać, a jej jakość nie była zaskoczeniem. Jednak żeby były jej jakieś duże ilości, to nie powiem. Wystarczyło na trzy przejścia, ale drugie i trzecie były już bardzo oszczędne.
Kolejnego dnia poszedłem na całość i użyłem znacznie większej, 1,7-gramowej porcji. Tym razem piany było już sporo, jednak o nadmiarze nie było mowy. Ilość wystarczyła na trzy obfite w pianę golenia, bez efektu brody Świętego Mikołaja. Inna sprawa, że na siłę nie próbowałem piany napompować powietrzem poprzez mocniejsze nawodnienie i kontynuowanie napowietrzania.
Sprawdziłem również porcję 1,5 gramową, ale tym razem postanowiłem oszukać system i sztucznie wytworzyć większe ilości piany. Doprowadziłem konsystencję do stanu o krok od cieknącej, ale nadal zwartej. Nabiłem dużo powietrza. Krem przyjął to wszystko z godnością, jednak efekt golenia był marny, tym bardziej, że posługiwałem się maszynką Mühle R41.
Dopiero gdy „na bogato” nabrałem 2 gramy, mogłem ukręcić wystarczająco dużo luksusowej piany, by przeprowadzić komfortowe golenie, jakości odpowiadającej klasie włoskiego kremu. Taką właśnie ilość użyję do skalkulowania ceny za golenia. Co prawda można ogolić się bez problemu wykorzystując jedynie 1,5 g produktu, ale nie jest to akceptowalna dla mnie jakość.
PIana jest ukręcona z kremu Acqua di Parma może być perfekcyjna – kremowa, ciągnąca się, odpowiednio nawilżająca. Nie ma problemów z jej trwałością. Moja ocena to 10/10, jednak tylko wtedy, gdy używamy sporej ilości kremu.
Golenie
Za pierwszym razem zamiast po maszynkę z kompletu Mühle Sophist, sięgnąłem po Gillette Aristocrat. Kolejna zmiana to żyletka. Zrezygnowałem z agresywnego Feathera na rzecz łagodniejszej Treet Dura Sharp. Jakie mogło być golenia z użyciem takiego kremu? Oczywiście bardzo dobre. Wszystko było takie jak trzeba – świetny poślizg, doskonała ochrona, fajny ale zwiewny zapach. Golenie było przyjemnością. To co mi trochę przeszkadzało, to lekki chłodzący efekt mentolu. Wrażenie nie było mocne, więc pominę je w ocenie. Wolałbym, aby go nie było. Może latem efekt jest przyjemny. Poślizgu nie ma co nawet szerzej omawiać – po prostu optimum. Co do ochrony, to w zestawieniu z łagodną maszynką była nawet za mocna. Podczas golenia zacząłem nawet żałować, że nie sięgnąłem po mój sprawdzony zestaw – Mühle Sophist (R89) z japońskim Featherem. Podrażnienia i zacięcia nie mogły się pojawić.
Testy w kolejnych dniach kontynuowałem z działem maszynki Mühle Sophist (R89) z żyletką Feather. Dla mnie to zestaw idealny. Agresywna żyletka daje maszynce niezbędnego pazura, zaś sama głowica to dla mnie synonim komfortu i przewidywalności. Jedyny minus tego niemiecko-japońskiego duetu, to konieczność „nastroszania” zarostu przy finalny przejściu, celem idealnego dogolenia niektórych trudniejszym obszarów.
Testy nie byłyby kompletne bez udziału niemieckiego agresora, czyli Mühle R41. Tutaj również krem zdał egzamin – włoskie golidło zapewnia bardzo dobrą ochronę.
Na koniec sprawdziłem również jak krem Acqua di Parma spisuje się podczas golenia przy użyciu brzytwy. Również i tym razem nie ryzykowałem małą ilością produktu. Znów nałożyłem 2 g. Golenie było zaskakująco dobre – ochrona stała na wysokim poziomie, a poślizg nie dość tego, że był świetny, to pozostawał nawet po zgarnięciu piany.
Co tu dużo gadać, bez względu na to jakiego narzędzia użyje się do golenia, krem jednoznacznie pokazuje, że jest produktem najwyższej klasy – nie mam co do tego najmniejszej wątpliwości. Jedynie czuję niedosyt aromatu. Golenie z bardziej intensywnym zapachem byłoby przyjemniejsze. Zadałem sobie jednak inne pytanie – czy to najlepszy produkt do golenia jakiego używałem? Tu również nie mam wątpliwości – absolutnie nie. Technicznie podobne właściwości ma wiele kremów do golenia renomowanych producentów. Nie będę dzielił włosa na czworo i zastanawiał się, czy może są odrobinę lepsze, czy ćwierć punktu gorsze – to naprawdę nie ma dla mnie większego znaczenia. Przy tak małych różnicach we właściwościach, kluczem do finalnej oceny jest zapach, a tutaj Acqua di Parma ze względu na małą intensywność, nie powala mnie na kolana. Żeby nie wchodzić w długie wyliczanie stwierdzam szczerze, że na bezludną wyspę wziąłbym ze sobą raczej krem Truefitt & Hill 1805 niż Acqua di Parma.
Golenie i tak oceniam na 10/10.
Po goleniu
Krem Acqua di Parma słynie z rewelacyjnych wrażeń po goleniu.
Oczywiście po goleniu nie stosowałem jakichkolwiek kosmetyków. Mimo to skóra była w doskonałej kondycji. Tutaj również nie mam zastrzeżeń, ale wolałbym, aby pojawiła się na skórze warstwa emolientów. Myślę, że taka charakterystyka kremu nie jest przypadkowa. Osoba, którą stać na kupno kremu do golenia Acqua di Parma, z całą pewnością wie, że zabieg golenia powinien być zakończony nałożeniem kosmetyków pielęgnacyjnych – to one nawilżają skórę i dostarczają o wiele bardziej intensywny aromat.
Odczucia po goleniu oceniam na 8/10. Punkty odejmuję za zbyt mało odczuwalny zapach. Odpuszczam umiarkowane nawilżenie.
Dostępność i cena
Nie widziałem kremu do golenia Acqua di Parma w jakimkolwiek polskim sklepie stacjonarnym. Za to w Europie Zachodniej, a szczególnie we Włoszech, można go dostać w wielu perfumeriach. Przez polskie sklepy internetowe przelatuje niczym meteor – raz jest, ale częściej nie jest dostępny. Na szczęście do dystrybucji zaczęła się przymierzać firma eFiori, w której sklepie słoik zawierający 125 ml kremu będzie można kupić za mniej więcej 230 zł. Zakładając zużycie na poziomie 2,0 g, cena jednego golenia wynosi 3,68 zł. W ten sposób wszystkie testowane dotąd przeze mnie golidła zostały daleko w tyle. Przypomnę tylko, Santa Maria Novella Crema da Barba – 2,05 zł, Eufros Premium Rosa Bourbon Shaving Soap – 1,60 zł, Meissner Tremonia Moroccan Rhassoul Shaving Paste – 1,46 zł.
Podsumowanie i ocena
Cieszę się, że w końcu kupiłem i przetestowałem krem do golenia Acqua di Parma Collezione Barbiere. Osławiony włoski krem do golenia Acqua di Parma Collezione Barbiere niczym mnie nie zaskoczył – ani negatywnie, ani, niestety, pozytywnie. Jest tak dobry, jak przypuszczałem, ale nie jest lepszy. To w każdym calu luksusowy kosmetyk – dyskretnie, nienatarczywe uczestniczący w zabiegu golenia. Nie przepycha się na pierwszy plan, jak na przykład Wars, a pozostaje w tle, jak profesjonalny kamerdyner. Nie mam wątpliwości, że to produkt najwyższej klasy – technicznie doskonały. Jeśli jednak chodzi o zapach, czyli tę cechę, która mogłaby usprawiedliwić ekstremalnie wysoki koszt zakupu, muszę przyznać, że nie oceniam go wysoko. Owszem, jest bardzo ładny, ale żeby zasługiwał na 10 punków, musiałby być znacznie bardziej intensywny. Najmocniejszą stroną recenzowanego kosmetyku jest opakowanie. Czy sprawia ono, że kupiłbym ten krem ponownie? Oczywiście, że nie. W mojej ocenie, równie dobrze można ogolić się 6-8 razy taniej. Piszę te słowa jako osoba racjonalizująca swoje zakupy, próbująca ocenić opłacalność. Krem do golenia Acqua di Parma nie należy do produktów wybieranych ze względu na opłacalność. Nie kupuje się w ten sposób pióra Mont Blanc, czekoladek Leonidas, ani zegarka Patek Philippe. Dla klientów tych luksusowych dóbr, wydatek 230 zł raz na dwa miesiące nie ma większego znaczenia, tak samo jak nie zwracają uwagę na zużycie paliwa w ich samochodzie z widlastą ósemką. Tylko takim osobom zakupienie kremu Acqua di Parma mógłbym z czystym sumieniem polecić. Wszystkim innym, jeżdżącym do pracy czerwonym dieslem, proponuję zebrać się w kilka osób i samemu wypróbować ten kosmetyk – nie będzie bolało w kieszeni, a ciekawość zostanie zaspokojona.
P. S. Pierwsze wrażenia po użyciu kremu do golenia Acqua di Parma opisałem osobno. Pod wpisem dodano kilka komentarzy.
Ocena ogólna: 9/10 (niemal doskonały produkt)
- zapach (atrakcyjność, intensywność i trwałość): 8/10,
- właściwości piany (łatwość wyrabiania, trwałość i inne właściwości piany): 10/10,
- efektywność golenia (poślizg, zmiękczanie zarostu, dokładność itp.): 10/10,
- odczucia po goleniu (właściwości pielęgnacyjne, zapach): 8/10,
- opłacalność: 2/10.
Sprawdź w rankingu mydeł i kremów do golenia, jak recenzowany produkt wypada na tle konkurencji.
Ocena ogólna nie uwzględnia opłacalności, ani nie jest średnią poszczególnych ocen cząstkowych.
Punktacja: 1 – tragiczny, 2 – słaby, 3-4 – taki sobie, 5-6 – dobry, 7-8 bardzo dobry, 9 – niemal doskonały, 10 – wybitny
Zapraszam do dyskusji. Każdy komentarz jest dla mnie nagrodą i wzbogaca recenzję. Jeśli chcesz być na bieżąco informowany o nowych wpisach, śledź mnie na Twitterze (polecam), ew. zasubskrybuj blog w WordPressie. Po opublikowaniu nowego wpisu, dostaniesz e-maila.
Pewnie zauważyłeś już reklamy. Wpływy z nich jak na razie pozwalają na pokrycie drobnego procenta kosztów. Wiem, że ogłoszenia są trochę uciążliwe, ale dzięki nim mam choć trochę wrażenia, że nie pracuję zupełnie za darmo. Jeśli zauważysz w ogłoszeniach coś ciekawego, kliknij – serwis na tym skorzysta.
,,Walczący o palmę pierwszeństwa z SPEC-iem, St. James of London oraz już na Geekhubie recenzowanymi Santa Maria Novella i Martin de Candre”. Nie zapominałbym o takich graczach jak Antica Barbieria Colla Almond Oil czy Occams-które mam nadzieję w końcu wypróbować. I oczywiście sprawdzone Geo. F. Trumper, Truefitt & Hill, czy nawet Simpsons i Vulfix. Które uważam za bardzo dobre. Piszę tylko o kremach.