Długo czekałem na możliwość wypróbowania Acqua di Parma Colezzione Barbiere Crema Soffice da Penello – legendarnego włoskiego kremu do golenia, przez wielu pasjonatów uważanego za najlepszy produkowany produkt tego typu, walczący o palmę pierwszeństwa z XPEC-iem, St. James of London oraz już na Geekhubie recenzowanymi Santa Maria Novella i Martin de Candre.
Mało brakowało, a już rok temu, gdy odwiedziłem dużą perfumerię w Bolzano, miałbym go u siebie. Jednak po zapoznaniu się z licznymi perfumami z kolekcji Acqua di Parma, jakoś odeszła mi ochota na dokonanie zakupu. Można powiedzieć, że biedny krem oberwał rykoszetem. Zapachy jakoś nie przypadły mi do gustu.
Przez ostatnie kilka miesięcy od czasu do czasu zaglądałem do różnych sklepów, ale nie mogłem znaleźć oferty poniżej 250 zł za 125 g słoik. Taniej można było kupić krem w tubce, ale bardzo zależało mi na pięknym, szklanym słoiku. W końcu udało się. Mam u siebie krem do golenia Acqua di Parma.
Pierwsza rzecz, jaka zwraca uwagę, to piękne, dopracowane w każdym calu opakowanie. Wszystkie golidła, które miałem dotychczas w łazience, mogą się schować, łącznie z uroczym szklanym opakowaniem kremu Crabtree & Evelyn Sandalwood.
Solidna, wykonana z grubego kartonu tuba kryje w sobie szklany słoik zamknięty metalową zakrętką, ulotkę zawierającą instrukcję użytkowania produktu i opis pozostałych kosmetyków rodziny.
Sam krem jest biały i dość gęsty, ale trochę rzadszy niż miękkie mydła do golenia.
Zapach
Już rok temu, gdy pierwszy raz miałem do czynienia „na sucho” z zapachem kremu do golenia Acqua di Parma, zwróciła moją uwagę mała intensywność aromatu. Z reguły wolę wyraziste zapachy, jednak delikatna woń Acqua di Parma ma w sobie to coś, co tak podobało mi się w o wiele mniej wyrafinowanym, ale też bardzo przyjemnym Lebelle Soaps Barbiere Italiano. Tego czegoś nie umiałem odnaleźć w Boellis Panama 1924.
Kompozycja użyta w opisywanym kremie bazuje na słynnym zapachu „Colonia”. Aromat wody toaletowej jest oczywiście wiele bogatszy i nie będę go tutaj opisywał. Krem pachnie świeżo, delikatnie cytrusowo z ledwie wyczuwalnymi kwiatami, ziołami i cieplejszym podbiciem. Fajny, miły zapach, ale powtórzę – wolałbym aby był bardziej intensywny.
Mając wreszcie oryginalny krem Acqua di Parma, mogę porównać jego zapach do kopii, czyli RazoRock XXX. To zupełnie inne światy. Nie mam wrażenia, aby gdzieś był wspólny mianownik. To jak porównywanie dobrego, fachowo wykonanego bimbru z koniakiem. RazoRock XXX wali po nozdrzach niezłym, ale ostrym aromatem. Acqua di Parma jest zwiewną mgiełką. Wiem, że poprzednia wersja opisywanego kremu pachniała mocniej, więc może to do niego przyrównywana była amerykańska kopia.
Naz razie zapach oceniam na 8/10. Byłaby dziesiątka, gdyby aromat był bardziej intensywny. Zwolennicy delikatnych aromatów przyznają najwyższą notę. Nie ma co do tego wątpliwości.
Wyrabianie piany i golenie
Do golenia użyłem pędzla Mühle Sophist Silvertip Badger ∅23 mm, ale zamiast maszynki z niemieckiego kompletu, sięgnąłem po Gillette Aristocrat. Kolejna zmiana to żyletka. Zrezygnowałem z agresywnego Feathera na rzecz łagodniejszej Treet Dura Sharp.
Odważyłem 1 g kremu i puściłem w ruch pędzel. Zgodnie z przewidywaniami piana zaczęła szybko powstawać, a jej jakość nie była zaskoczeniem. Jednak żeby były jej jakieś duże ilości, to nie powiem. Wystarczyło na trzy przejścia, ale drugie i trzecie były raczej oszczędne. Podczas wyrabiania piany zapach kremu jest dobrze wyczuwalny i naprawdę bardzo przyjemny. Trochę przeszkadzał mi aromat Brutala, obecny na pędzlu jeszcze z poprzedniego dnia.
Jakie mogło być golenia z użyciem takiego kremu? Wiem, że będzie to nudne, ale muszę napisać to samo – bardzo dobre. Wszystko było takie jak trzeba – świetny poślizg, doskonała ochrona, fajny ale zwiewny zapach. Golenie było przyjemnością. To co mi trochę przeszkadzało, to lekki chłodzący efekt mentolu. Wrażenie nie było mocne, więc pominę w ocenie. Wolałbym, aby go nie było. Może latem efekt jest przyjemny.
Poślizgu nie ma co nawet szerzej omawiać – po prostu optimum. Co do ochrony, to w zestawieniu z łagodną maszynką była nawet za mocna. Podczas golenia zacząłem nawet żałować, że nie sięgnąłem po mój sprawdzony zestaw – Mühle Sophist (R89) z japońskim Featherem.
Nie pytajcie o ewentualne podrażnienia i zacięcia. Nie mogły się pojawić.
Potwierdzam swoje wcześniejsze spostrzeżenia odnośnie zapachu – mógłby być bardziej intensywny. Czuję niedosyt.
Ogólnie zarówno pianę jak i golenie oceniam na 10/10. Nie ma się do czego przyczepić, to najwyższa półka.
Po goleniu
Krem Acqua di Parma znany jest też z rewelacyjnych wrażeń po goleniu. Ależ byłem ich ciekaw! Oczywiście po goleniu nie zastosowałem jakiegokolwiek preparatu po goleniu. Mimo to skóra była w doskonałej kondycji. Tutaj również nie mam zastrzeżeń, ale wolałbym, aby pojawiła się na skórze warstwa emolientów. Za pierwszym razem jej nie zauważyłem.
Odczucia po goleniu oceniam na 8/10. Punkty odejmuję za zbyt mało odczuwalny (jak na moje oczekiwania) efekt pielęgnacyjny i ulotny zapach.
* * *
Osławiony włoski krem do golenia Acqua di Parma Collezione Barbiere niczym mnie nie zaskoczył – ani negatywnie, ani, niestety, pozytywnie. Jest tak dobry, jak przypuszczałem, ale nie jest lepszy. To w każdym calu luksusowy kosmetyk – dyskretnie, nienatarczywe uczestniczący w zabiegu golenia. Nie przepycha się na pierwszy plan, jak na przykład Wars, a pozostaje w tle, jak profesjonalny kamerdyner.
Czy warto go kupić? Na to pytanie odpowiem po dłuższym użytkowaniu. W tej chwili nie wiem. Szczerze!
Mam w domu próbkę (dzięki kowjack!) i za jakiś czas wypróbuję.
Potwierdzam – zapach jest bardzo delikatny.
I tak sobie myślę, że patrząc na ostatnio testowane produkty – nie wiem co za wrażenia ten krem mógłby zapewnić aby na dłużej zagościć u mnie na półce.
Przy minimalnym koszcie – 2 zł za golenie oraz eleganckim, ale niezbyt intensywnym zapachu – nie widzę najmniejszego powodu aby uszczuplać mój portfel by wzbogacić półkę w łazience o Acqua di Parma.
Chociaż z drugiej strony, sprawdziłem już mnóstwo (a Ty „mnóstwiej” :)) produktów, które tworzą ścisk w okolicach podium.
Gdybym miał wybrać już produkt na resztę życia (chociaż wolałbym tego nie robić) – nie patrzyłbym już na łatwość wyrabiania piany, poślizg, amortyzację czy też wrażenia po goleniu. Pula z której bym wybierał ma te właściwości na bardzo wysokim lub najwyższym poziomie.
Wtedy do głosu dochodzą, te mniej istotne, przynajmniej na pierwszy rzut oka, cechy. Zapach – wiadomo – ale tu też powoli robi się tłok. Później to już m.in. opakowanie produktu czy nawet konsystencja. I chyba w tym należy upatrywać „sukcesu” recenzowanego produktu.
Spróbować – spróbuję 🙂
Dyskutujemy na temat produktu luksusowego. Można zauważyć prawidłowość, która nie dotyczy wyłącznie golideł, że między najtańszymi produktami, a tymi trochę droższymi, można zaobserwować duże różnice we właściwościach użytkowych. Im bardziej zmierzamy w stronę dóbr luksusowych, tym te różnice są mniejsze. Między produktami drogimi, a bardzo drogimi trudniej już o jednoznaczną oceną różnic. Oczywiście nie wszystkie grupy towarów identycznie stosują się do tej reguły, ale co do prawidłowości chyba wszyscy się zgodzą.
Dwa przykłady – wino i narty.
Między winem za 10 zł a 30 zł różnica jest kolosalna, ale między tym za 30 zł a 90 znacznie mniejsza. Jeśli porównać bardzo przyzwoite wino za 100 zł z drogim, za powiedzmy 300, czasem może się zdarzyć, że to tańsze zostanie ocenione lepiej. Pomijam produkty, których cena jest po prostu wywalona w powietrze. Kolejna kwestia to wyrobienie. Koneser wychwyci więcej niuansów. To jasne.
Testowałem naprawdę wiele nart. „Na co dzień” jeżdżę na Fischerach Worldcup SC. Różnica między między supermarketowymi nartami za 400 zł, a takimi Fischerami za 1500 zł (Race SC, czy coś w tym stylu) jest bezdyskusyjna. Ale te „midrangowe” narty są nieznacznie „gorsze” od twardych, porządnych Worldcupów. Tutaj też potrzebna jest odpowiednia technika jazdy, żeby docenić różnice. Może się zdarzyć (i zdarza się), że słabszy narciarz będzie preferował tańsze, miękkie narty.
W luksusowych kosmetykach do golenia też tak jest. W obrębie półki luksusowej (powyżej 0,80 zł/golenie) różnice są bardzo dyskusyjne. W większości mamy do czynienia z bardzo dopracowanymi produktami. Czy warto zapłacić 2 zł za golenie? Jak się nad tym zastanawiasz, to pewnie w Twoim przypadku nie warto. 🙂
Gratuluje Mirku swietnego kremu. Acqua di Parma jest dla mnie „numero Uno” Bardzo lubie ten krem i zagwarantowane miejsce na stale w mojej lazience. Musze sie z Toba zgodzic odnosnie zapachu, jest delikatny. Zaobserwowalem ze czesc drozszych kosmetykow jest kompononowana w taki wlasnie sposob, ze zapach ma byc dodatkiem dopelniajacym a nie dominujacym 🙂
No właśnie – w części kosmetyków zapach jest dodatkiem. Czy dotyczy to jedynie kosmetyków luksusowych? Chyba raczej nie.
Inna istotna sprawa to oczekiwania względem kosmetyków. Każdy ma przecież swój optymalny profil właściwości. Dla mnie aromat ma wielkie znaczenie. Nie chcę jednak, aby wzorem kremu do golenia Wars, przepełniał całą łazienkę, nasycał aromatem pędzel na dobre kilka dni i był obecny na skórze przez 8 godzin. W tej chwili skłaniam się do opinii, że zapach AdP mógłby być jednak bardziej intensywny. Mimo wszystko.
Dzięki za recenzję. Zainteresował mnie wspomniany w pierwszym zdaniu St. James of London, którego cena jest znacznie bardziej przystępna, a jakość podobno bardzo wysoka.
Kupujemy na spółkę?
Mirku, czy będziesz na warszawskim spotkaniu 19/03?
Jeśli tak, to czy mógłbyś wziąć ze sobą AdC, chciałbym się zapoznać choćby z zapachem 🙂
Cześć! Miło Cię tu wiedzieć.
Będę 19.03. Wezmę ze sobą AdP i parę innych fantów.
Ten słoik na fotkach wygląda tak, że krem chciałbym mieć bez względu na jego właściwości.
Mirku proponuję abyś sprawdził efekt pielęgnacyjny w przypadku gdy na jedno golenie użyjesz więcej produktu. Jest duża szansa na to, że będzie lepiej.
A ja i tak uważam że to najlepsze włoskie mydło (bo to mydło jest a nie krem);)
Poza tym c’mon – mydło to nie perfumy żeby pachniało na cała łazienkę jeszcze pół godziny po goleniu :)Jak zapach się podoba – można sie „doprawic” AS-em a jak mało to dodać EDT i do wieczora nosić ten zapach na sobie 🙂
pozdrawiam
a
Mydło nie krem? Ej! Nie znam włoskiego, ale wydaje mi się, że producent kwalifikuje to chyba jako krem. Czy się mylę? W sumie to raczej wszystkie kremy w większości składają się z mydeł. Jeśli przyjąć konsystencję jako wyznacznik, to Acqua di Parma Crema jest raczej kremem. Spór semantyczny… 🙂
Tak jak pisałem wyżej, każdy ma inne kryteria, ale ja za technicznie świetne mydło z symbolicznym zapachem mogę zapłacić najwyżej 0,20 zł za golenie. Reszta to zapach. Ale na szczęście Acqua di Parma jednak pachnie. Wiesz… Teraz używam lawendowego Speicka Men – 4€ za tubkę 75 ml. Nie mam wrażenia, żeby ten krem był gorszy od Acqua di Parma. Cenowo wychodzi 6 razy taniej.
Myślę, że Acqua di Parma jest dla ludzi, dla których wydatek 60€ na dwa miesiące nie ma najmniejszego znaczenia. Więc po co mają kupować krem za 4€, jak mogą kupić w pięknym opakowaniu i z porządnym logo.
Tak , na opakowaniu pisze krem, ale doprawdy nie wiem dlaczego 😉
Masz racje, sporo się płaci za opakowanie i markę, ale omawialiśmy to juz przy Martin de Candre – niektóre rzeczy muszą byc drogie, inaczej nikt ich nie kupi 😉
Nb.opakowanie to tez mistrzostwo swiata: szklany słoik w plastikowym (i pewnie jeszcze specjalny kartonik)samo odpakowywanie podnosi emocje 🙂
pozdrawiam
a
Mirku, przepraszam, nie do konca trafione porownanie. Podobnie mozna wytlumaczyc klientowi Lexusa, BMW czy Mercedesa ze samochodem 6 razy tanszym tez dojedzie do celu, w niewiele gorszych warunkach 😉 Wydaje mi sie, ze chodzi tez o „FUN’ z uzywania produktow ktore sprawiaja nam przyjemnosc. Dla mnie taki „Fun” zapewnia ACP, zapewnia mi tez duzo tanszy Phoenix-Amber (serdecznie dziekuje za probke) oraz kilka innych kremow i mydelek. Wody Colonskie Acqa di Parma nie grzesza moca zapachu, ale majac do wyboru YSL Kouros, Hoopa lub AcP Colonia bez wachania wybiore Acqa di Parma 🙂 Pomimo ze YSL i Hoop to prawdziwe mocarze jesli chodzi o zapach 🙂
NIezbyt precyzyjnie się wyraziłem.
To, że między produktami z niektórych grup produktów występują niewielkie różnice funkcjonalne, nie znaczy, że nie mają znaczenia. We wcześniejszym przykładzie wskazałem nawet na narty różniące się dwukrotnie ceną (Worldcup SC i Race SC), ale znacznie mniej we właściwościach użytkowych. Owszem są bardzo podobne, wręcz prawie takie same, ale dla mnie istotne było właśnie to „prawie”. Dokładnie to samo jest z wymienionymi przez Ciebie markami samochodów. Byłbym hipokrytą, gdybym się z tym nie zgodził.
W wymianie racji z Arturem zwróciłem uwagę, że DLA MNIE właśnie zapach jest tym „czymś” co wyróżnia AdP od kosztującego wielokrotnie mniej Speicka. Oburzyłem się również na „mydło to nie perfumy”. Otóż dla mnie mydło ma pachnieć i ma to być aromat tak wyszukany jak w perfumach. To nad czym się zastanawiam, to jedynie to, czy zapach podoba mi się bardziej niż np. w Los Angeles Bespoke #1, czy dajmy na to Florisie London. Zgadzam się również, że moc to nie wszystko, ale nie lubię, gdy muszę się w aromat wwąchiwać, jak ma to miejsce w AdP.