Firma Boellis powstała w 1924 roku jako salon fryzjerski, założony w luksusowym centrum Neapolu przez Antonio Boellis.
Firmę prowadziły kolejne pokolenia rodziny Boellis – Peppino, a później Antonio i Michael, którzy zarządzają firmą obecnie. Choć salon fryzjerski Boellis zasłynął w Neapolu z doskonałej jakości strzyżenia, wzorem angielskich barber shopów, do oferty dodano własne kompozycje zapachowe. Najwyraźniej któryś z panów Boellis miał nosa, bo linia „Panama 1924” uznana została w 2005 roku za najlepsze włoskie perfumy.
Salon Boellis mieści się w Neapolu pod adresem Via Vetriera Chiaia 9 (+39 081 417231).
Opakowanie i postać
Mydło zwraca uwagę opakowaniem. Jest rzeczywiście wyjątkowe.
To gustowny, ceramiczny tygiel z minimalistyczną grafiką. Kwintesencja włoskiego smaku. Miło mieć taki przedmiot na blacie w łazience. Mydła zapakowane są dodatkowo w eleganckie, granatowe pudełko.
Tygiel widziałem na żywo i robi faktycznie dobre wrażenie. Moja próbka nie przyszła tak opakowana. Cóż za przeoczenie! Mydło dostałem w postaci dwóch, odciętych z większego bloku, dających się ugniatać kostek.
Skład
Podstawą składu mydła stanowią zmydlone zasadą potasową: kwas stearynowy, kwas palmitynowy, łój i olej kokosowy.
Skład uzupełniają: węglan potasu (najpewniej jako regulator kwasowości) i sól tetrasodowa kwasu wersenowego, której zadaniem jest konserwacja mydła oraz uodpornienie go na wypadek stosowania zbyt twardej wody.
Zapach zapewnia nieokreślona przez producenta kompozycja zapachowa.
Skład sgodnie z INCI: Aqua, stearic acid, palmitic acid, tallow, cocos nucifera, potassium hydroxide, potassium carbonate, tetrasodium edta, parfum.
Skład jak widać jest bardzo prosty, a żaden składnik nie wzbudza jakichkolwiek podejrzeń odnośnie niekorzystnego działania podczas golenia.
Zapach
Pierwsze wrażenie po rozpakowaniu mydła nie było najlepsze. Paczkę otrzymałem w ciepły dzień. Była rozgrzana i mydło pachniało perfumowanym … mydłem. Dopiero gdy temperatura wróciła do normy, można było wyczuć słodki, bardzo elegancki zapach. Jednak jest to zapach bardzo, ale to bardzo słaby. Co do jednego jestem pewien – zwolennicy intensywnych, kolońskich aromatów będą zawiedzeni. Mydło które znajduje się w moim posiadaniu nie pachnie migdałami. Być może znajdują się w kompozycji, ale z pewnością nie na pierwszym planie. Dla mnie te słodkie nuty to raczej wanilia niż wspominane często przez użytkowników migdały. Oprócz nich wyczuć można delikatne aromaty kwiatowe. Opisywanych w różnych recenzjach, tytoniu i skóry również w moim mydle nie wyczuwam.
Spotkałem się z porównaniem kompozycji Boellis Panama 1924 do Jean Paul Gaultier Le Male i muszę przyznać (choć sam na to nie wpadłem), że to trafne podobieństwo, z tą różnicą, że Le Male jest dla mnie trochę męczący, a Boellis Panama 1924 odbieram wyłącznie pozytywnie.
Po tygodniu przechowywania mydła w stalowym tyglu zakrytym wieczkiem, zapach był już bardzo słabo wyczuwalny. Na nic się zdało polewanie mydła ciepłą wodą przed goleniem. Co prawda próbka w tyglu miała masę jedynie 10 g, ale inne mydła które w taki sam sposób przechowuję, zapach jednak zatrzymują. Gdyby ocenić sam zapach, przyznałbym 10 punktów, jednak po uwzględnieniu siły i trwałości, nawet 6 punktów daję awansem.
Wyrabianie piany
Ponieważ jak już wspomniałem, nie zakupiłem mydła w oryginalnym tyglu, zmuszony byłem skorzystać ze stalowego tygla Thiers Issard, który zwykle używam do testowania mydła otrzymanego w próbkach. Nalałem doń odrobinę ciepłej wody, odczekałem minutę, po czym mydlinami posmarowałem twarz i przystąpiłem do ładowania pędzla Mühle Silvertip Badger ∅23 mm. Nie było to skomplikowane. Ba, trzeba wręcz uważać, by nie używać zbyt mokrego pędzla, bo piana szybko zacznie wypływać z tygla. Gdy wyczułem, że nabrałem odpowiednią ilość „towaru”, zacząłem wyrabiać pianę na twarzy. Za pierwszym razem powstało dość dużo, bardzo przyzwoitej piany. Za każdym następnym razem piana była absolutnie idealna – kremowa, aksamitna i ciągnąca się. Nie ma mowy o jej zanikaniu. Jest bardzo stabilna. Jedyna możliwa ocena właściwości piany to 10/10.
Golenie
Aby mieć dobre odniesienie do innych mydeł, do golenia jak zwykle zastosowałem Mühle Sophist z głowicą R89 i świeżą żyletkę Feather. Golenie przebiegło na bardzo wysokim poziomie. Poślizg był bardzo dobry, ale spotkałem już lepszy. Amortyzacja taka jak trzeba – nie za mocna, aby efektem golenia mogła być idealnie gładka skóra, ale nie za słaba, by uniknąć zacięć w przypadku golenia niedoskonałości. Tak było za pierwszym razem.
Na szczęście zauważyłem, że efektywność golenia ulega poprawie, gdy doda się troszkę większej ilości wody. W następnych goleniach z efektu byłem jeszcze bardziej zadowolony – poprawił się poślizg, a amortyzacja nadal była przyzwoita. Zarost zmiękczany był bardzo dobrze. Ogólnie efektywność golenia oceniam na najwyższym możliwym poziomie – 10/10.
Po goleniu
Po goleniu spotkało mnie rozczarowanie, bo po pierwsze zapach jest bardzo, ale to bardzo słabo wyczuwalny, a na dodatek skóra nie była w idealnej kondycji. Owszem, żadnych podrażnień nie zauważyłem, ale nawilżenie mogłoby być przynajmniej zauważalne. Tym bardziej byłem zdziwiony, że w wielu czytanych przeze mnie recenzjach, właściwości pielęgnacyjne mydła Boellis były raczej chwalone. Chcąc nie chcąc, resztki eleganckiego zapachu musiałem zabić nakładając balsam po goleniu. Ogólnie odczucia po goleniu nie mogę ocenić wyżej niż na 6/10.
Cena i dostępność
Mydło można kupić w wielu sklepach internetowych, na stronie producenta oraz w szczególności w moim ulubionym TVB Shaving w cenie 37.00€ za 250-gramowy blok lub absurdalne 80€ za 125-gramowe mydło w ceramicznym tyglu. Panowie Boellis! Poważnie?! Naprawdę uważacie, że ceramiczna miska (wygląda na fajans) z pokrywką warta jest 50€? Taniej chyba Rosenthal wychodzi, a to w końcu też całkiem niezła firma.
Gdyby mydła było tyle ile podaje producent, przy założeniu, że na jedno golenie zużywa się 0,6 g, cena zabiegu wyniosłaby 0,37 zł. Jednak zgodnie z wieloma informacjami, 250-gramowa kostka ma masę nie większą niż 170 g. W takiej sytuacji, cena jednego zabiegu wynosi 0,55 zł, czyli tyle ile w przypadku innych luksusowych mydeł do golenia.
Podsumowanie i ocena
Gdyby oceniać same podstawowe właściwości mydła – łatwość wyrabiania piany oraz poślizg, amortyzację i zmiękczanie zarostu podczas golenia, mydło Boellis Panama 1924 byłoby wysoko w rankingu. Najwyższa nota – 10/10 jest w mojej ocenie bezdyskusyjna. Jeśli jednak uwzględnię słaby i bardzo nietrwały zapach oraz przeciętne właściwości pielęgnacyjne, ocena powyżej 8/10 byłaby niesprawiedliwa względem kosmetyków takich jak np. mydło D. R. Harris czy krem do golenia Geo. F. Tramper. Zresztą, w obecnym stanie, praktycznie bezzapachowe mydło nawet na 8 punktów nie zasługuje. Zakładam jednak, że produkt w dużym kawałku znacznie lepiej będzie opierało się atakom zęba czasu. Co by jednak nie mówić, zwolennicy delikatnie perfumowanych mydeł mimo wszystko powinni być zadowoleni, bo zważywszy na swe wybitne właściwości „goleniowe”, mydło nie jest bardzo drogie. Ja jednak, jako zwolennik zdecydowanych zapachów, mydła Boellis Panama 1924 z całą pewnością nie kupię.
Moja ocena: 8/10 (bardzo dobry produkt)
- zapach (atrakcyjność, intensywność i trwałość): 6/10,
- właściwości piany (łatwość wyrabiania, trwałość i inne właściwości piany): 10/10,
- efektywność golenia (poślizg, zmiękczanie zarostu, dokładność itp.): 10/10,
- właściwości pielęgnacyjne: 6/10,
- opłacalność: 6/10.
Ocena ogólna nie uwzględnia opłacalności, ani nie jest średnią poszczególnych ocen.
Punktacja: 1 – tragiczny, 2 – słaby, 3-4 – taki sobie, 5-6 – dobry, 7-8 bardzo dobry, 9 – niemal doskonały, 10 – wybitny
Zapraszam do dyskusji. Każdy komentarz jest dla mnie nagrodą. chcesz być na bieżąco informowany o nowych wpisach, śledź mnie na Twitterze (polecam), ew. zasubskrybuj blog w WordPressie. Po opublikowaniu nowego wpisu, dostaniesz e-maila.
Dzięki Mirku za przybliżenie tego produktu. Na samym początku czytania recenzji wpadłem w lekką euforię – JPG Le Male jeszcze kilka lat temu stale gościł u mnie na półce i bardzo miło wspominam te czasy. Niestety dość szybki kubeł wody na głowę – zapach mydła nietrwały 🙁
Szkoda, wielka szkoda, bo chyba bym zrobił wyjątek w blokadzie na zakupy nowych kosmetyków (dopóki nie zużyje albo nie rozdam tego co mam ). Ciekawe jak produkt w tygielku (który też mi bardzo podpasował wizualnie) – czy zapach też po dłuższym czasie wyparowuje.
Wącham to mydło i nie chce mi się wierzyć, że pachnie jak pachnie. Zastanawiam się czy mydło nie przeleżało na magazynie lub w sklepie na tyle długo, że straciło zapach. Pod względem zapachu od Saponificio Varesino Manna di Sicilia dzieli je przepaść.
Super, że pojawiła się ta recenzja, bo strasznie miałem ochotę na ten produkt, a zwłaszcza tygiel. Teraz mi trochę przeszło 🙂
Ludwiku Dorn i psie Sabo, nie idź tą drogą! To mydło Rafał, przynajmniej w naszym (Tomek i ja) wydaniu, nie jest warte tych pieniędzy. Ba, dla mnie nie jest warte połowy tej kasy. Taki Martin de Candre kosztuje dwa razy tyle, zapach nie do końca mi pasuje, a mimo to uważam, że wart jest kupienia. Klientem na to mydło jest np. Artur (Arturro).
Próbka przeleżała u mnie dość długo. Ale od soboty jest w użyciu. A moje odczucia nieco odbiegają od opisanych w recenzji.
Zapachu nie czuję absolutnie żadnego… może poza klasycznym aromatem szarego mydła. To dla mnie ogromna wada mydła.
Wydajność jest kosmiczna. Po pięciu goleniach z nieco ponad 5 gramów pozostaje 2,7!
Piana bardzo przyjemna, choć odrobinę za lekka (naprawdę odrobinę). Ale dzięki temu nie zapycha maszynki.
Nawilżanie moim zdaniem świetne. Bodaj od czasów I Coloniali nie używałem tak dobrego w tym zakresie mydła.
Ech… gdyby nie ten brak zapachu…
PS. Mirku, dzięki za próbkę.