Producentem recenzowanego kremu do golenia jest amerykańska, rzemieślnicza wytwórnia kosmetyków Portland General Store, o której parę słów napisałem w recenzji mydła do golenia o zapachu Whiskey.

logo

Wcześniej recenzowałem już produkty do golenia, których działanie nie było oparte o wytwarzaną pianę. Całkiem niezłe były kremy Baxter of California oraz Burt’s Bees Natural Shave Cream, a naprawdę świetnie spisywał się Portland General Store Racer Shave Cream. Wiem już, że do golenia nie ma co podchodzić fundamentalnie, piana to nie warunek konieczny dobrego, komfortowego golenia.

Firma Portland General Store reklamuje swój wyrób jako inspirowany klimatem letnich lasów, otoczonych chłodnymi jeziorami stanu Maine. Wedle niego, ten superluksusowy żel do golenia gwarantuje komfortowe i bardzo dokładne golenie. Czy tak faktycznie jest? Sprawdźmy.

Opakowanie i postać

Krem zapakowany jest w mały, plastikowy, zakręcany słoik. Etykieta jest porządnie zaprojektowana, a nadruki rodzaju receptury (No. 6) i objętości (60 ml) mają udawać ręcznie dopisane wartości. Fajny pomysł, podkreślający niskoseryjny charakter produkcji. Opakowanie jest estetyczne i zgrabne.

Opakowanie żelu do golenia Portland General Store Alpine Shave Jelly
Opakowanie żelu do golenia Portland General Store Alpine Shave Jelly

Żel jest dość rzadki i ma konsystencję przypominającą typowy żel do włosów. Łatwo rozsmarowuje się go na twarzy.

Konsystencja żelu do golenia Portland General Store Alpine Shave Jelly
Konsystencja żelu do golenia Portland General Store Alpine Shave Jelly

Skład

Rozpieszczony składem wcześniej recenzowanego kremu do golenia Portland General Store Racer, spodziewałem się że i żel będzie posiadał 100-procentowo naturalny skład. Skład nadal jest naturalny, ale widać, że producent miał problem z trwałością preparatu i musiał go jakoś zakonserwować.

Skład oparty jest o sok z aloesu, uzupełniony:

  • olej z Perły Prerii (Limnanthes alba),
  • wyciąg z czarnych jagód,
  • wyciąg z trzciny cukrowej,
  • wyciąg z klonu cukrowego,
  • wyciąg z owocu pomarańczy,
  • wyciąg z owocu cytryny,
  • wyciąg z żurawiny,
  • wyciąg z oczaru wirginijskiego.

Przyszła kolej na kilka substancji o działaniu pomocniczym i konserwującym – fenoksyetanol (konserwant), gliceryna, karbomer (zagęstnik), trietanoloamina (TEA, emulgator, surfaktant, regulator kwasowości), wersenian czterosodowy (sekwestrant), kwas cytrynowy.

Kompozycję zapachową zapewnia mieszanina naturalnych olejków eterycznych o nieujawnionym składzie.

Skład zgodnie z INCI: Organic Aloe Juice, Meadowfoam Seed, Organic Bilberry Extract, Organic Sugar Cane Extract, Organic Sugar Maple Extract, Organic Orange Fruit Extract, Organic Lemon Extract, Organic Cranberry Extract, Essential Oils, Phenoxyethanol, Witch Hazel, Kosher Vegetable Glycerin, Carbomer, TEA, Tetrasodium EDTA, Citric Acid.

Kwitnąca Perła Prerii (Limnanthes alba, zdjęcie Wend Wax Works)
Kwitnąca Perła Prerii (Limnanthes alba, zdjęcie Wend Wax Works)

Zapach

Poetycki opis kompozycji zapachowej, jaki zafundował nam producent, nijak się ma do moich odczuć. Zapach jest bardzo delikatny, ale dobrze wyczuwalny. Czuję nuty żywiczne, czuję zioła, czuję delikatną miętę i cytrusy, ale żeby był tam las i jeziora?… Hmm… W takim razie rozdzielczość mojego zmysłu powonienia nie jest odpowiednio dobrana do ambicji twórcy kompozycji zapachowej. Moja ocena to 6/10.

Golenie

Do golenia użyłem maszynki Mühle R89 z rączką Rosegold i żyletką Feather oraz znanej z nieokiełznanej agresji Mühle R41 Rosegold.

Testy zacząłem od R41. Jeśli mam już tej maszynki używać, to lubię gdy żyletka jest najostrzejsza. Posmarowałem żelem skórę twarzy i po chwili rozpocząłem golenie. Poślizg był jakiś dziwny – niby bardzo dobry, jednak inny, bardziej tępy, w stosunku do tego znanego z mydła do golenia. Żyletka jednak niemal nie była wyczuwalna, więc pierwsze przejście zakończyłem błyskawicznie. Znów nabrałem porcję żelu. Okazało się, że wyszło tyle samo co przy pierwszym – 3 g. Drugi przejazd ostrza niczego nowego nie odkrył – bardzo dobry poślizg i rewelacyjna ochrona. No właśnie – ochrona była aż za dobra. O zacięciu nie mogło być mowy, ale dokładność golenia pozostawiała trochę do życzenia. Pewnie gdybym zdecydował się na trzecie przejście, byłoby lepiej, jednak nawet po dwóch z użyciem normalnego mydła do golenia efekty są bardziej satysfakcjonujące.

Kolejne dni to już zadanie dla R89. Nauczony doświadczeniem, postanowiłem trochę bardziej dociskać maszynkę, aby uzyskać większą skuteczność golenia. Faktycznie dokładność była lepsza, a skóra na tym nie cierpiała. Ciekawa sprawa, bo zacząłem odnosić wrażenie, że ten żel ma jakaś substancję znieczulającą skórę podczas golenia. Naprawdę nie czułem przesuwającego się ostrza. Przy każdym przejściu musiałem się jednak uwijać, bo żel ma tendencje do wysychania. Płukanie maszynki co jakiś czas dodawało niezbędną ilość wody.

PGS Alpine Shave Jelly - scenka

Delikatnie odczuwalne jest działanie mentolu, ale podobnie jak w przypadku kremu Acqua di Parma, tyle jest tego zimna ile trzeba. Jak dla mnie, mógłbym zupełnie z tego zrezygnować.

Goląc się z użyciem żelu Portland General Store ani razu nie zaliczyłem zacięcia. To akurat nie jest niezwykłe. Natomiast fakt, że ten dziwny produkt nie dopuścił do powstania jakiegokolwiek zadrapania, czy też podrażnienia, jest dla mnie całkiem zaskakujący.

Jest jednak coś, co mi w tym produkcie przeszkadza – jakaś tępota ślizgu i być może z tym związany brak precyzji golenia. To coś nie pozwala mi przyznać oceny za golenie powyżej 5/10.

Po goleniu

Jak zwykle po goleniu nie stosowałem przeznaczonego do tego preparatu. Na szczęście nie był on potrzebny. Skóra i tak jest nawilżona i w miarę gładka. Efekt pielęgnacyjny nie jest jednak spektakularny, jak miało to miejsce w przypadku kremu do golenia PGS Racer. Co więcej, miły, odświeżający zapach jest bardzo mało wyczuwalny.

Moja ocena to 7/10.

Dostępność i cena

W USA, w sklepie producenta krem PGS Alpine o pojemności 120 ml kosztuje $16. W Europie, w sklepie Woodberg w tej chwili recenzowanego produktu nie ma, ale patrząc na relacje cenowe, kosztowałby 16€, czyli 69 zł. Zakładając zużycie na poziomie 6 g dla dwuprzejściowego zabiegu, otrzymujemy cenę golenia w wysokości 3,45 zł. Nieźle, prawda?

Podsumowanie i ocena

Trudno mi powiedzieć kto mógłby ten krem kupić. Pewnie ktoś by się znalazł, kto chciałby przetestować tę ciekawostką, jednak do normalnego, codziennego użycia można znaleźć masę dużo lepszych produktów i na dodatek wielokrotnie tańszych. Dobre wrażenie sprawia oryginalny, w dużym stopniu organiczny skład, jednak same właściwości nie powalają na kolana.

Ocena ogólna: 6/10 (dobry produkt)

  • zapach (atrakcyjność, intensywność i trwałość): 6/10,
  • efektywność golenia (poślizg, zmiękczanie zarostu, dokładność itp.): 5/10,
  • odczucia po goleniu (właściwości pielęgnacyjne, zapach): 7/10,
  • opłacalność: 1/10.

Ocena ogólna nie uwzględnia opłacalności, ani nie jest średnią poszczególnych ocen cząstkowych.

Punktacja: 1 – tragiczny, 2 – słaby, 3-4 – taki sobie, 5-6 – dobry, 7-8 bardzo dobry, 9 – niemal doskonały, 10 – wybitny

Zapraszam do dyskusji. Każdy komentarz jest dla mnie nagrodą i wzbogaca recenzję. Jeśli chcesz być na bieżąco informowany o nowych wpisach, śledź mnie na Twitterze (polecam), ew. zasubskrybuj blog w WordPressie. Po opublikowaniu nowego wpisu, dostaniesz e-maila.

Pewnie zauważyłeś już reklamy. Wpływy z nich jak na razie pozwalają na pokrycie drobnego procenta kosztów. Wiem, że ogłoszenia są trochę uciążliwe, ale dzięki nim mam choć trochę wrażenia, że nie pracuję zupełnie za darmo. Jeśli zauważysz w ogłoszeniach coś ciekawego, kliknij – serwis na tym skorzysta.

Ten post ma jeden komentarz

  1. Emil

    WOW, golenie prawie w cenie kremu Brutal.

    Nigdy nie lubiłem takich bez pędzlowych specyfików, raczej nie polubię.

Dodaj komentarz