O firmie Wickham parę słów można przeczytać w recenzji mydła do golenia Russian Leather.
Angielska mydlarnia oferuje sporo kompozycji zapachowych, z których większość zostało na geekhubie opisanych:
- Classic 24,
- Club Cola,
- Russian Leather,
- Citrus Musk,
- Parma Violet,
- Scottish Heather,
- Frankincense,
- Irish Fern,
- Magnum i
- Cashmere (recenzja w drodze).
W niniejszej recenzji wrócę do kompozycji Classic 24. Wrócę z dwóch powodów. Po pierwsze, obok Russian Leather to najlepszy w mojej ocenie zapach Wickhama. Po drugie, w recenzji mydła napisałem, że nie mam na co dzień styczności z perfumami stanowiącymi źródło inspiracji dla Classic 24. Sytuacja uległa zmianie i od pewnego czasu Creed Aventus dumnie rozkłada skrzydła w mojej łazience.
Produkt ma identyczne właściwości jak wcześniej recenzowany balsam Magnum. W tej recenzji skupię się na opisaniu zapachu.
Opakowanie i postać
Nie za bardzo podobają mi się opakowania produktów Wickhama. Już się nawet zastanawiałem, czy to może czepialstwo z mojej strony, bo w końcu to zwyczajny, oszczędny design. Na szczęście wpadła w moje ręce tuba balsamu Mühle (recenzja na dniach) i okazuje się, że oszczędny design, bazujący na białym kolorze może być ładny i elegancki. Po prostu autorem projektu musi być zawodowy projektant, a nie ślusarz, nic nie ujmując ślusarzom.
Nie mam zastrzeżeń do funkcjonalności opakowania. Tuba spełnia swoją rolę jak należy i umożliwia w miarę precyzyjne dozowanie produktu. Dlaczego w miarę precyzyjne i dlaczego jest to istotne? Aplikowanie właściwej ilości preparatu o tyle ma znaczenie, że w przypadku nałożenia zbyt dużej ilości preparatu, składniki nie wchłoną się i będziemy mieli do czynienia z nieprzyjemnie lepiącą się skórą. Niektóre pompki aplikują balsam małymi dawkami i wystarczy policzyć naciśnięcia. Tutaj należy na palcu ocenić ilość. Preparat ma konsystencję żelu, więc się nie rozlewa i bez strat można zaaplikować stosowną ilość.
Zapach
Aromat balsamu Wickham 1912 Classic 24 jest bez wątpienia bardzo przyjemny. Nie jest jednak mocny, tak jak kilka używanych wcześniej przeze mnie. Hiszpański Floïd pachnie zdecydowanie intensywniej, nie mówiąc już o Lanvin L’Homme Sport. Tak samo polskie wody po goleniu, Wars, Brutal czy Consul, to aromaty wielokrotnie silniejsze.
Aby ocenić podobieństwa w aromatach obu produktów – balsamu Wickham i wody Creed Aventus, przeprowadziłem próbę nadgarstkową. Creed psiknąłem raz, a balsamu naniosłem sporo – aż 0,5 g. Miałem nadzieję, że dzięki tak dużej ilości będę mógł lepiej zbadać różnice i podobieństwa. Niestety, aromat Creeda i tak był wielokrotnie silniejszy. W zasadzie nie było co porównywać, bo nawet gdy wąchałem balsam, czułem z oddali dolatujący zapach Creeda. Następnego dnia naniosłem balsam na twarz i na nadgarstek, ale wstrzymałem się z naniesieniem Creeda. Faktycznie podobieństwo do oryginału jest zauważalne, jednak jest to według mnie dalekie podobieństwo. Zdaję sobie sprawę z tego, że balsam nie może pachnieć identycznie jak woda perfumowana, ale w przypadku wszystkich kompletów jakie posiadałem, wiedziałem że to ta sama kompozycja. Creed Aventus i Wickham Classic 24 to nie komplet.
Zaraz po nieniesieniu, gdy balsam jest jeszcze mokry, daje o sobie znać jakiś kwaśny składnik kompozycji. Po wyschnięciu możemy się już cieszyć właściwym zapachem, którego intensywność jest bardzo umiarkowana. Mniej jest tu owoców niż w oryginale i ogólnie aromat jest mniej złożony. Ale i tak pachnie. Poza Aventusem mógłbym go zestawić choćby z moim ulubionym Abercrombie & Fitch Fierce. Też gładko się wpasuje.
Trwałość zapachu nie jest oszałamiająca. Po trzech godzinach od aplikacji aromat jest ledwo wyczuwalny, ale jednak jest.
Moja ocena to 9/10. Przed przyznaniem najwyższej noty powstrzymała mnie niezadawalająca intensywność aromatu.
Skład
Jeden rzut oka na skład i jestem pewien, że będzie dobrze. Jak na balsam po goleniu, skład jest bardzo prosty.
Sok z liści aloesu na drugim miejscu, zaraz za wodą, świadczy o silnych właściwościach kojących, choć napawa obawą, czy aby skóra po naniesieniu preparatu nie będzie się kleiła. Kolejny istotny składnik to gliceryna. Na szczęście mamy tu również emolient – glikol kaprylowy. Listę substancji aktywnych zamyka alantoina (działanie przeciwzapalne, łagodzące).
Za zapach odpowiada mieszanina substancji aromatycznych o nieujawnionym składzie (Parfum).
Preparat stabilizują i konserwują: karbomer (zagęstnik), wersenian trójsodowy (konserwant, stabilizator), kwas cytrynowy, sorbinian potasu (konserwant), benzoesan sodu (konserwant), fenoksyetanol (konserwant),
Do pełni szczęścia brakuje tylko pantenolu, a poza tym wszystko super. Nie przeszkadzają mi konserwanty. Te, które tutaj są użyte nie są takie złe, a dzięki nim mamy gwarancję, że preparat długo zachowa swe właściwości.
Skład zgodnie z INCI: Aqua, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Glycerine, Fragrance, Carbomer, Caprylyl Glycol, Tetrasodium EDTA, Citric Acid, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, Phenoxyethanol, Alantoin.
Właściwości
Gęsty żel dobrze nanosi się na skórę. Wystarczało mi 0,8 g, by pokryć preparatem całą goloną powierzchnię twarzy. Po naniesieniu preparatu czuć delikatne pieczenie, które błyskawicznie znika. Pieczeniu towarzyszy lepienie się skóry spowodowane najpewniej sporą zawartością aloesu, ale i owe lepienie odchodzi w niepamięć w ciągu 20-30 sekund. Po minucie skóra jest sucha i jedwabiście błyszcząca – dokładnie taka, jak powinna być.
Gdyby za oknem nastały silne mrozy, zamiast żelu Wickhama użyłbym czegoś z większą zawartością tłustych emolientów, ale nawet gdy kaloryfery grzeją mocno, angielski balsam sprawuje się wyśmienicie. Kilkukrotnie miałem okazję wypróbować działanie kojące. Również i do skuteczności tych właściwości nie mam zastrzeżeń. To oczywiście zasługa aloesu, który sam chętnie stosuję we własnych kosmetykach.
Recenzowany balsam właściwościami przypominał mi Skin Food Geo. F. Trumpera. To taki fajny, minimalistyczny, ale skuteczny w działaniu preparat.
Dostępność i cena
Balsam można kupić w firmie Dzik i Borsuk, której oferta dostępna jest na Allegro. Opakowanie o pojemności 50 ml kosztuje 49 zł. Zakładając zużycie na poziomie 0,8 ml, koszt jednorazowej aplikacji wynosi 0,78 zł.
Podsumowanie i ocena
Balsam po goleniu Wickham 1912 Classic 24 oferuje świetne właściwości pielęgnacyjne – skutecznie, na wiele godzin nawilża skórę i łagodzi podrażnienia. Jest taki w sam raz – nie jest zbyt tłusty, ale i nie za suchy, dzięki czemu może być stosowany zarówno latem, jak i w chłodniejsze dni. Na dodatek mamy świetny, nowoczesny, choć niezbyt intensywny zapach, wzorowany na eleganckim Creed Aventus.
Przed rozpoczęciem testowania balsamu Wickhama w tym konkretnym zapachu, byłem niemal pewien, że będę miał kolejny wybitny produkt w zestawieniu. Niestety tak nie jest ze względu na mniejszą od oczekiwanej intensywność aromatu.
Pewnym minusem jest nie najniższa cena. Mimo tego uważam, że produkt wart jest wypróbowania, właśnie aromatyzowany kompozycją Classic 24.
Ocena ogólna: 9/10 (niemal doskonały produkt)
- wygląd flakonu: 5/10,
- atrakcyjność zapachu: 9/10
- trwałość zapachu: 6/10
- działanie antyseptyczne: 4/10
- działanie łagodzące i tonizujące: 9/10
- działanie nawilżające: 8/10
- działanie natłuszczające: 5/10
- opłacalność: 6/10
- cena użycia: 0,78 zł
Wszystkie recenzje balsamów po goleniu zamieszczone są w jednym miejscu w serwisie geekhub.pl.
Ocena ogólna nie uwzględnia opłacalności, ani nie jest średnią poszczególnych ocen.
Punktacja: 1 – tragiczny, 2 – słaby, 3-4 – taki sobie, 5-6 – dobry, 7-8 bardzo dobry, 9 – niemal doskonały, 10 – wybitny
Zapraszam do dyskusji. Każdy komentarz jest dla mnie nagrodą i wzbogaca recenzję. Jeśli chcesz być na bieżąco informowany o nowych wpisach, śledź mnie na Twitterze (polecam), ew. zasubskrybuj blog w WordPressie. Po opublikowaniu nowego wpisu, dostaniesz e-maila.
Pewnie zauważyłeś już reklamy. Wpływy z nich jak na razie pozwalają na pokrycie drobnego procenta kosztów. Wiem, że ogłoszenia są trochę uciążliwe, ale dzięki nim mam choć trochę wrażenia, że nie pracuję zupełnie za darmo. Jeśli zauważysz w ogłoszeniach coś ciekawego, kliknij – serwis na tym skorzysta. Jeśli korzystasz z AdBlocka, proszę dodaj geekhub do listy wyjątków. Dziękuję.
Pytanie do autora recenzji: czy używanie mydła do golenia o określonym i trwałym zapachu, jak np. Wickham 1912 Russian Leather „wymaga” użycia kosmetyku po goleniu o tym samym zapachu? Jeśli przed goleniem zastosuję mydło Wickham 1912, a po goleniu np. balsam Yves Sain Laurent L’Homme… atut zapachowy mydła straci rację bytu, hmm?
Pytanie to dotyczy używania kosmetyku po goleniu w ogóle – czy każdy taki kosmetyk musi być „zgodny” z zapachem mydła lub innego kosmetyku używanego przed goleniem?
Intensywność i trwałość nawet tych najmocniejszych zapachowo mydeł do golenia jest na tyle mała, że w mojej ocenie nie ma obawy, żeby kompozycja golidła zbytnio się rozpychała w zestawie z dowolną wodą toaletową. Mam tu na myśli czas po aplikacji typu 0,5-1 h. Zaraz po goleniu faktycznie możemy czuć oba aromaty. Są co prawda kremy do golenia, które przytłaczają i są w mojej ocenie zbyt napastliwe. Przykładem jest choćby nasz poczciwy Wars. Reasumując, mydłami i kremami raczej bym się nie przejmował. Pytanie, czy w takiej sytuacji nie szkoda marnować dobrego zapachu mydła na rzecz perfum. Dla mnie przyjemnością jest zapach mydła podczas golenia, więc wystarczy mi tylko to. Między innymi z tego powodu małą składową mojej oceny ogólnej jest „post shave feeling”. Faktem jest, że czasem, gdy mogę popracować w domu i nie wychodzę do biura, wodę toaletową stosuję 3-4 godziny po goleniu – gdy dawno już zniknie zapach mydła oraz wody lub balsamu po goleniu. Dzieje się tak głównie wtedy, gdy akurat użyję jakiegoś swojego ulubieńca, np. Truefitt & Hill 1805, Floris Elite, Crabtree & Evelyn (kilka), D. R. Harris Windsor.
Gorzej może być w przypadku preparatu po goleniu. Niektóre faktycznie są mocne i trwałe. Już pomijam Warsa czy Brutala, nie mówiąc o Consulu. Nawet te bardziej cywilizowane, jak w moim przypadku Lanvin L’Homme Sport After Shave, czy Myrsol Don Miguel 1919 mocno i długo dają o sobie znać – nawet 4-5 godzin. W tym przypadku dobieram coś w podobnym stylu. Do Wickham 1912 Russian Leather to prawdę mówiąc nie mam za wiele perfum, bo gustuję raczej w drzewnych i słodkich kompozycjach, ew latem w świeżych. Z tych co by mi konweniowały, mógłbym użyć Geo. F. Trumper Spanish Leather lub zielonego Jaguara. Mógłbym warunkowo, bo oba zostały zbanowane przez żonę i muszę wykorzystywać okresy jej nieobecności.
Osobnym tematem jest celowe mieszanie zapachów. Możesz o tym poczytać na perfuforum: http://www.perfuforum.pl/viewtopic.php?f=46&t=2681