O amerykańskiej mydlarni The Sudsy Soapery napisałem parę słów w recenzji mydła do golenia o zapachu miętowym.
Opakowanie i postać
Jaka szkoda, że nie dysponuję oryginalnym opakowaniem. Ładny, prześwitujący na czerwono słoik świetnie wyglądałby na blacie mojej łazienki. Podoba mi się również stylizowana na „organiczną” naklejka na czarnej zakrętce. Brawa dla producenta.
Duże opakowanie kryje w sobie 156 g beżowo-szarej miękkiej i kleistej masy mydlanej. Zdecydowanie nie jest to konsystencja kremu, ale i tak nadaje się do rozsmarowywania mydła na twarzy.
Zapach
Zapach po otwarciu opakowania bardzo mnie rozczarował. Po nazwie „Sandalwood Myrrh” oczekiwałem zdecydowanie więcej. A tu… coś tam faktycznie jest. Raczej miętowa mirra niż sandałowiec. Na szczęście sytuacja zmienia się podczas użycia mydła. Kompozycja pokazuje swoje drugie oblicze, ale i ono nie daje szczytowych doznań olfaktorycznych. Miętowa mirra zamienia się w bardziej balsamiczną. Na próżno jednak szukać sandałowca. Jeśli jest, to głęboko się przed moim nosem ukrywa. Mam wrażenie, że olejek sandałowca ciężko znosi zapakowanie go w dowolny kosmetyk. Bardzo szybko w takim przypadku zapach słabnie. Nie znaczy to, że kompozycje zapachowe oparte na aromacie sandałowca nie występują. Mam jednak wrażenie, że te najlepsze wydania charakterystycznego aromatu zbudowane są na bazie syntetycznych składników lub przynajmniej nimi wzmocnione. Tak czy inaczej kompozycji „Sandalwood Myrrh” do moich liderów sandałowych aromatów – The Art of Shaving Sandalwood Shaving Soap, Crabtree & Evelyn Indian Sandalwood Shaving Cream, Truefitt & Hill Sandalwood Shaving Cream, D. R. Harris Sandalwood Shaving Soap, a nawet mocno syntetycznego Taylor of Old Bond Street Sandalwood Shaving Cream – droga jest nieskończenie daleka.
Na szczęście trzeciego dnia mydło wreszcie otworzyło swój bukiet, demonstrując również wyraźnie aromat sandałowca. Nie była to intensywna woń, ale możliwa do jednoznacznej identyfikacji.
Jestem w kropce chcąc przyznać ocenę za zapach. Niby aromat jest lepszy niż wcześniej recenzowany miętowy „Twice Mint”, ale na 7 za bardzo nie zasługuje ze względu na małą intensywność. A niech tam! Daję te 7/10.
Wyrabianie piany
Przystępując do testów Sudsy Soapery Sandalwood Myrrh Shaving Soap nie wiedziałem kto jest producentem tego produktu. Jednak gdy tylko zacząłem wyrabiać pianę byłem już prawie pewien, że ta szaro-brunatna maź, która tak szybko zamienia się w kłęby nawilżającej, aksamitnej piany to Sudsy. Aż tak dobrze nie spisuje się wiele produktów. Na myśl przychodzi mi Los Angeles Shaving Soap, Eufros, Wickham i może kilka innych. W każdym razie, mamy do czynienia z jednym z lepszych mydeł w tej klasie.
Moja ocena to 10/10
Golenie
Pierwsze golenie, w którym użyłem brzytwy Wade & Butcher było po prostu bajką. Idealny poślizg i idealna dla brzytwy ochrona stały u podstaw dokładnego i łagodnego zarazem golenia. Trochę brakowało mi mocniejszego zapachu mydła, bo sam aromat, jako bardzo ciekawy, aż się prosił by umilał zabieg.
Do drugiego golenia użyłem Mühle R41 z nową żyletką Feather, a pianę wyrobiłem mocno rozwodnioną. Chyba przeholowałem z ilością wody, bo ochrona spadła poniżej progu komfortu współpracy z niemieckim agresorem. Tak, potwierdzam. To agresor. W efekcie dorobiłem się dwóch czerwonych kropek, z których jedna nie zniknęła po przemyciu zimną wodą.
Trzeci dzień nie zapowiadał żadnych nieprzyjemnych niespodzianek, a jednak jedną przyniósł. Tak to zwykle u mnie jest, że na aktualne golenie duży wpływ ma stan skóry pozostawiony po zabiegu dnia poprzedniego. Pomimo, że użyłem brzytwy Wade & Butcher wykazującej nad wyraz dużo łagodności, ostrze nie zachowało się jak zwykle i w efekcie na brodzie oraz pod nosem zaliczyłem dwie spore, czerwone kropki. Na plus należy zaliczyć aromat, który wreszcie ładnie się otworzył. Tym razem poza mirrą czułem wyraźnie olejek sandałowy. Nieraz już się zdarzało, że w niektórych mydłach z zapachem trzeba się oswoić, by móc się w pełni nimi cieszyć.
Mydłem Sudsy Soapery Sandalwood Myrrh wykonałem jeszcze dwa golenia brzytwą. Tym razem był to Gold Dollar 209. Oba zabiegi zaliczyłem do bardzo przyjemnych. Choć chińska brzytwa jest bardziej agresywna niż Wade & Butcher, dobrze wyrobiona piana świetnie łagodziła ślizgi ostrza.
Moja ocena to 10/10
Po goleniu
Podobnie jak w przypadku Twice Mint, właściwości pielęgnacyjne recenzowanego mydła oceniam bardzo wysoko. Co prawda, na skórze nie pozostaje emolientowa warstwa, ale jej kondycja szybko wraca do stanu sprzed golenia. Szkoda, że aromat jest tak słaby, przez co odczucia po goleniu nie są w pełni satysfakcjonujące.
Moja ocena to 8/10
Dostępność i cena
Recenzowane mydło nie jest dostępne w Polsce. W USA, np. w sklepie Maggard Razors, można je kupić za $14,95. Łączny koszt paczki zawierającej 3 szt. wynosi $51.85, co przekłada się na koszt jednego opakowanie w Polsce w wysokości 63 zł. Zakładając zużycie na poziomie 1 g, koszt golenia wynosi 0,40 zł
Podsumowanie i ocena
Pomimo, że nie jest to moja ulubiona sandałowa kompozycja zapachowa, solidny dodatek mirry nadaje jej lekko mistyczny charakter. Od strony technicznej, recenzowane mydło nie budzi najmniejszych zastrzeżeń. Błyskawicznie produkuje wielkie ilości, idealnej, nawilżającej piany, zapewnia doskonały poślizg i solidną ochronę, a na koniec zostawia skórę w bardzo dobrej kondycji. Mimo tych wszystkich pozytywów, ze względu na zbyt delikatny zapach, sandałowe mydło Sudsy na „9” w ocenie ogólnej nie zasługuje. Jednak „8” odpowiada bardzo dobremu produktowi, który dostajemy za całkowicie akceptowalną cenę, pomimo konieczności prywatnego importu mydła z USA. Zakup wart rozważenia.
Moja ocena: 8/10 (bardzo dobry)
- zapach (atrakcyjność, intensywność i trwałość): 7/10,
- właściwości piany (łatwość wyrabiania, trwałość i inne właściwości piany): 10/10,
- efektywność golenia (poślizg, zmiękczanie zarostu, dokładność itp.): 10/10,
- odczucia po goleniu (właściwości pielęgnacyjne, zapach): 8/10,
- cena użycia: 0,40 zł,
- opłacalność: 7/10.
Sprawdź w rankingu mydeł i kremów do golenia, jak recenzowany produkt wypada na tle konkurencji.
Ocena ogólna nie uwzględnia opłacalności, ani nie jest średnią poszczególnych ocen cząstkowych.
Punktacja: 1 – tragiczny, 2 – słaby, 3-4 – taki sobie, 5-6 – dobry, 7-8 bardzo dobry, 9 – niemal doskonały, 10 – wybitny
Zapraszam do dyskusji. Każdy komentarz jest dla mnie nagrodą i wzbogaca recenzję. Jeśli chcesz być na bieżąco informowany o nowych wpisach, śledź mnie na Twitterze (polecam), ew. zasubskrybuj blog w WordPressie. Po opublikowaniu nowego wpisu, dostaniesz e-maila.
Pewnie zauważyłeś już reklamy. Wpływy z nich jak na razie pozwalają na pokrycie drobnego procenta kosztów. Wiem, że ogłoszenia są trochę uciążliwe, ale dzięki nim mam choć trochę wrażenia, że nie pracuję zupełnie za darmo. Jeśli zauważysz w ogłoszeniach coś ciekawego, kliknij – serwis na tym skorzysta. Jeśli korzystasz z AdBlocka, proszę dodaj geekhub do listy wyjątków. Dziękuję.
Słoik mogę Ci oddać, nie ma żadnego problemu poza tym że nie jest pełny ;(
Co do kremu, również uważam że jest świetny, jednak wg mnie to najsłabszy zapach ze wszystkich SS.