Na temat firmy Italian Barber, która jest właścicielem marki RazoRock napisałem parę słów w recenzji recenzji mydła do golenia RazoRock XXX Shaving Soap.
Warto rzucić okiem na dwie pozostałe recenzje produktów RazoRock – RazoRock Don Marco Shaving Soap i RazoRock Bee’s Knees Beeswax Shaving Soap.
Właściciel marki niechętnie informuje klientów u kogo kontraktuje poszczególne produkty. Wygląda na to, że recenzowane mydło wytwarzane jest dokładnie w tym samym zakładzie, w którym produkowane są mydła Santa Maria Novella – niewątpliwa inspiracja recenzowanego mydła – RazoRock Santa Maria del Fiore. Co ciekawe, recenzując oryginał, zilustrowałem wpis zdjęciem, jakie wykonałem w wewnątrz katedry Santa Maria del Fiore. Tym razem zaprezentuję zdjęcie wykonane przed katedrą.
Swoją drogą, ciekawe co było inspiracją do elementu logo RazoRock… Czyżby kopuła katedry Santa Maria del Fiore?
Opakowanie i postać
Recenzowany produkt dostarczany jest w innych opakowaniach niż te, do których przyzwyczaił nas producent. Tym razem są to szklane słoiki zakręcane metalową zakrętką. Skojarzenie z mydłami Martin de Candre jest oczywiste.
Nauczony doświadczeniem z innymi produktami RazoRock, pierwsze co chciałbym zrobić po rozpakowaniu mydła, to sprawdzenie za jaką ilość tym razem zapłaciłem. Dysponując próbką nie mogłem, niestety tego uczynić. Od czego są koledzy… Jeden z forumowiczów Badger & Blade jest podobnie dociekliwy jak ja. Z jego pomiarów wynika, że w słoiku o deklarowanej pojemności 250 ml jest tylko 178,2 g mydła. Kolega nie zmierzył objętości, ale mogę się założyć, że jest sporo mniej niż 250 ml. Włoska robota…
Mydło ma konsystencję gęstego kremu – bardzo podobną do oryginału.
Zapach
Nie za bardzo przypadła mi do gustu kompozycja zapachowa inspiracji testowanego mydła do golenia, a więc Santa Maria Novella. Eukaliptus i kamfora? Nie, dziękuję. Gdy pierwszy raz powąchałem krem Santa Maria del Fiore, od razu przypomniał mi się oryginał, ale nawet bez golenia uznałem, że wcale nie jest tak źle. Gdy jednak zacząłem wyrabiać pianę, moje zaskoczenie było coraz większe. To jest inny zapach! Zdecydowanie da się tu wyczuć delikatny tytoń. Kompozycja otwiera się i staje się niezwykle przyjemna. Na plan dalszy schodzi kamfora i eukaliptus. Kompletnie mi nie przeszkadzają. Mam nawet wrażenie, że te dwie, niezbyt przyjemne nuty, przestają fałszować, a zaczynają czysto grać pod batutą florenckiego dyrygenta. Uwodzicielski, słodkawy zapach towarzyszy nam podczas całego golenia i daje o sobie znać jeszcze do godziny po goleniu. Nie jest mocny, ale wystarczający, aby można było się nim cieszyć.
Producent opisując zapach nazywa go Tobacco Toscano Colonia, w oczywisty sposób nawiązując do Acqua Di Colonia Tabacco Toscano – cenionej ($135) wody kolońskiej produkowanej przez Santa Maria Novella.
Co więcej, Joseph Abbatangelo (Joe), właściciel Italian Barber, odnosząc się do kompozycji wody po goleniu RazoRock Santa Maria del Fiore ($15) twierdzi, że to dokładnie TEN zapach, a nie jego kopia.
Za zapach przyznaję 9/10. Gdyby aromat był mocniejszy (oczywiście z pominięciem kamfory i eukaliptusa), dałbym pełną dziesiątkę.
Skład
Zaraz po pierwszym goleniu postanowiłem porównać skład amerykańskiego przebierańca do oryginału, czyli kremu do golenia Santa Maria Novella, a chwilę później do RazoRock Don Marco. Wszystkie trzy receptury są do siebie podobne, bo bazują na zmydlonych wodorotlenkiem potasu i sodu: kwasie stearynowym oraz oleju kokosowym. Tu różnic nie ma.
Wśród substancji uzupełniających skład różnice już są wyraźne. Recenzowany produkt zawiera wyłącznie lanolinę. Don Marco zawiera z kolei węglan sodu, jako substancję o działaniu pomocniczym. Skład kremu Santa Maria Novella uzupełnia dodatek gliceryny, mieszaniny alkoholu cetylowego i stearylowego (emolient, zagęstnik), hydroksyetyloceluloza (zagęstnik) i allantoina.
Zarówno w produkcie RazoRock, jak i Santa Maria Novella aromatyzowane są mieszaniną substancji zapachowych, olejkiem eukaliptusowym, kamforą i mentolem.
Skład godnie z INCI: Stearic Acid, Aqua (Water/Eau), Cocos Nucifera (Coconut) Oil, Potassium Hydroxide, Sodium Hydroxide, Fragrance(Parfum), Eucalyptus Globolus Oil, Menthol, Camphor, Lanolin.
Skład RazoRock Don Marco: Stearic Acid, Aqua, Cocos Nucifera (Coconut) Oil, Potassium Hydroxide, Sodium Hydroxide, Fragrance (Parfum), Sodium Carbonate, Citral, Limonene, Linalool.
Skład Santa Maria Novella: Aqua, Stearic Acid, Cocos Nucifera Oil, Potassium Hydroxide, Glycerin, Cetearyl Alcohol, Sodium Hydroxide, Hydroxyethylcellulose, Eucalyptus Globullus Leaf Oil, Parfum (Fragrance), Pentaerythrityl Tetra-di-t-butyl Hydroxyhydrocinnamate, Camphor, Menthol, Allantoin.
Wyrabianie piany
Nie widzę jakichkolwiek różnic podczas wyrabiania piany w stosunku ocenianego wcześniej kremu Santa Maria Novella. Podczas przygotowywania recenzji posługiwałem się pędzlem Mühle Sophist Silvertip Badger Brush ∅23 mm, a odmierzoną porcję mydła rozsmarowywałem na twarzy tak jak bym to czynił z kremem.
Podobieństwo do wyrabiania piany z kremu Santa Maria Novella jest pełne. Wystarczy chwila pracy, aby otrzymać naprawdę idealną konsystencję – gęstą, kremową, wilgotną, ciągnącą się i trwałą. Nie ma co się na jej temat rozpisywać – pełne 10/10.
Golenie
Do pierwszego golenia użyłem brzytwy Charlex 8/8, wecowanej na genialnym, grubym pasie RL. Miałem w pamięci ograniczoną ochronę, jaką zapewniały inne, wcześniej testowane produkty RazoRock, więc starałem się, aby przeciągnięcia ostrza po skórze były delikatne. Ze zdziwieniem zauważyłem, że nie było to potrzebne. Ochrona była po prostu wyśmienita, tak samo jak i poślizg. Po trzech przejściach miałem idealnie gładką skórę i jedną, czerwoną kropkę pod nosem, która zniknęła po przemyciu zimną wodą.
Kolejne golenia odbyły się z udziałem mojej maszynki testowej – Mühle Sophist (R89) z założoną pakistańską, węglową żyletką Treet Dura Sharp. Przypuszczałem, że będzie rewelacyjnie i nie zawiodłem się. Wszystko było takie jak należy – prawidłowo przygotowany zarost, dobra maszynka, ostra i łagodna zarazem żyletka, oraz golidło zapewniające perfekcyjny poślizg i właściwą ochronę. Za każdym razem zaliczałem idealne golenie, bez jakiegokolwiek podrażnienia. Poślizg jest tak dobry, że miałem spore trudności z naciąganiem skóry podczas golenia.
Co tu dużo gadać – 10/10.
Po goleniu
Ochlapanie twarzy zimną wodą nie jest traumatycznym przeżyciem, jakie miało miejsce podczas testowania kremu do golenia Kent. Mentol w mydle RazoRock Santa Maria del Fiore jest wyczuwalny, ale zupełnie nie przeszkadza. Jasne, że wolałbym, aby go nie było.
Skóra sprawia wrażenie wypielęgnowanej – jest delikatnie nawilżona, ale nie w tak spektakularny sposób, jakiego można doświadczyć po użyciu mydła Mitchell’s Wool Fat. Dobrze, że zapach jest dość trwały i delikatny, przyjemny aromat towarzyszy nam przynajmniej godzinę po goleniu.
Odczucia go goleniu oceniam na 9/10.
Dostępność i cena
Nie znalazłem recenzowanego mydła w żadnym europejskim sklepie. Owszem, produktu RazoRock są gdzieniegdzie dostępne, ale żaden sklep nie wystawia linii Santa Maria del Fiore. Chętnym pozostaje złożenie zamówienia w jednym z amerykańskich sklepów. Cena detaliczna wszędzie jest taka sama – $19,99. Niestety, szklany słoik dużo waży, więc cena transportu w wielu miejscach jest zbliżona do ceny samego produktu. Trochę taniej przesyłka kosztuje w sklepie Phoenix Artisan Accoutrements. Przy zamówieniu na 3 szt. koszt jednego opakowania wraz z przesyłką wynosi $35,67, czyli 133,14 zł. Obliczając koszt golenia, muszę uwzględnić typową dla firmy RazoRock skłonność do oszukiwania klientów. W słoiku, który zawiera nominalnie 250 ml produktu jest zwykle ok. 180 g. Zakładając zużycie na poziomie 1 g, koszt jednego golenia wynosi 0,74 zł.
Podsumowanie i ocena
Niezwykle mnie ten produkt zaskoczył. Wiem, że mydła do golenia RazoRock reprezentują solidny poziom, ale nie spodziewałem się, że recenzowany produkt będzie lepszy niż szlachetnie urodzony oryginał. Mydło do golenia RazoRock Santa Maria del Fiore jest świetne w każdym calu – świetnie pachnie, w krótkim czasie daje doskonałą pianę, zapewnia optymalne warunki golenia, a na koniec zostawia zadbaną i pachnącą skórę. Szkoda tylko, że ze względu na ciężkie opakowanie i brak polskiego (ostatecznie europejskiego) dystrybutora, jest takie u nas drogie. Mimo to polecam zakup.
Ocena ogólna: 10/10 (wybitny produkt)
- zapach (atrakcyjność, intensywność i trwałość): 9/10,
- właściwości piany (łatwość wyrabiania, trwałość i inne właściwości piany): 10/10,
- efektywność golenia (poślizg, zmiękczanie zarostu, dokładność itp.): 10/10,
- odczucia po goleniu (właściwości pielęgnacyjne, zapach): 9/10,
- opłacalność: 5/10.
Sprawdź w rankingu mydeł i kremów do golenia, jak recenzowany produkt wypada na tle konkurencji.
Ocena ogólna nie uwzględnia opłacalności, ani nie jest średnią poszczególnych ocen cząstkowych.
Punktacja: 1 – tragiczny, 2 – słaby, 3-4 – taki sobie, 5-6 – dobry, 7-8 bardzo dobry, 9 – niemal doskonały, 10 – wybitny
Zapraszam do dyskusji. Każdy komentarz jest dla mnie nagrodą i wzbogaca recenzję. Jeśli chcesz być na bieżąco informowany o nowych wpisach, śledź mnie na Twitterze (polecam), ew. zasubskrybuj blog w WordPressie. Po opublikowaniu nowego wpisu, dostaniesz e-maila.
Pewnie zauważyłeś już reklamy. Wpływy z nich jak na razie pozwalają na pokrycie drobnego procenta kosztów. Wiem, że ogłoszenia są trochę uciążliwe, ale dzięki nim mam choć trochę wrażenia, że nie pracuję zupełnie za darmo. Jeśli zauważysz w ogłoszeniach coś ciekawego, kliknij – serwis na tym skorzysta.
A ja właśnie przed chwilą goliłem się tym mydłem. Próbkę otrzymałem od Przemka (zennhorst). Dziękuję.
Niestety moje wrażenia po pierwszym goleniu nie są tak pozytywne, jak Twoje, Mirku. Zapach zapowiadał się dobrze, ale jak zacząłem kręcić pianę stracił nieco, zarówno na atrakcyjności, jak i intensywności. Szkoda.
Pianę chyba za bardzo rozwodniłem (mokry pędzel i miska). Powstało jej bardzo dużo, ale była zbyt lekka. Próbki zostanie na jeszcze jedno golenie. Będę oszczędniejszy w zakresie wody.
Za to po goleniu jest świetnie. Skóra mimo użycia alkoholowego AS jest bardzo przyjemna w dotyku, jak po użyciu kremu z wysokiej półki.
Wiele czynników może mieć wpływ na Twoją opinię. Stawiam jednak na sposób wyrabiania piany. Ja wyrabiałem na twarzy, na początku dobrze strzepniętym pędzlem. Wody dodawałem sukcesywnie. W ten sposób trudno zrobić coś źle.
A zapach?… U mnie na początku był gorszy, a pózniej się poprawił. 🙂
Jak będę kiedyś w USA, to sobie ten słoik kupię.
Cieszę się, że mydło przypadło do gustu. Mamy podobne wrażenia zapachowe i goleniowe.
Również cieszy mnie, że próbki docierają po ludziach bo inaczej ciężko o dostępność tego produktu.
Mam natomiast wrażenie, że 1g to za dużo na jedno golenie. Często zdarza się mi po nabraniu 1/3 łyżeczki mydła do kubeczka, golę się i po 3ch przejściach, po płukaniu kubka zostaje mi połowa „nieubitego” mydła, która starcza mi na kolejne golenie.
Muszę zważyć dokładnie ale po objętości z jakiej wychodzą mi krocie piany na trzy przejścia wydaje mi się, że będzie to bliżej 0.5g.
Dziękuję za próbkę!
1 gram to za dużo? Z każdego recenzowanego produktu staram się uzyskać podobną ilość piany, aby zużycie było porównywalne. Z tego co wiem, zadowalam się raczej małą ilością. Znam parę osób, które nabierają dużo więcej. Kolega Archi „łyka” przynajmniej dwa razy tyle co ja. W przypadku niektórych twardych, potrójnie mielonych mydeł, uzyskuję wydajność 0,6 g. Z miękkiego u mnie to raczej niemożliwe. Your Mileage May Vary. Tym niemniej zważ. Ciekaw jestem co wyjdzie.
mimo wszystko nuta kamfory jest dla mnie zbyt męcząca,
trochę mi się kojarzy z maścią kamforową z dzieciństwa, którą moi rodzice stosowali na wszelkiego rodzaju przeziębienia,
krem bardzo przyzwoity, chociaż ze względu na olejki kamforowe w składzie raczej nie dla mnie 🙂
zennhorst