Producentem recenzowanej maszynki jest założona w 1984 roku chińska firma Weida industrial co. Ltd. Weishi to marka linii produktów do golenia. Ciekawe, że na niektórych maszynkach Weishi widnieje rok założenia 1993. Może dotyczy to samej marki? Nie wiem.
Maszynki Weishi bez problemu można kupić na eBayu lub Aliexpress. Jest do wyboru kilka modeli. Gdy kiedyś interesowałem się maszynkami Weishi, wiele miało „namalowanego” na głowicy obciachowego orła i to głównie spowodowało, że sobie zakup odpuściłem. Poza tym, jakoś nie trafiały do mnie te opakowania w kształcie mydelniczki, jak z ruskich straganów. Wiem, że przecież nie golę się opakowaniem, ale w efekcie zdecydowałem się na inny sprzęt golący z Państwa Środka. Dopiero teraz, gdy maszynki Weishi pojawiły się w ofercie QShave, postanowiłem kupić jedną z nich. Nie miała orła, za to miała ładne pudełko i ciekawy kolor.
Coraz bardziej podoba mi się ten marketingowy wehikuł QShave. Wybierają ciekawe produkty, ładnie je pakują i dorabiają do tego całkiem zgrabną legendę.
Konstrukcja i wykonanie
Firma QShave już wcześniej udowodniła, że opakowanie powinno porządnie wyglądać. Niby nic wielkiego, bo to przecież zwyczajne kartonowe pudełko, ale co tu dużo gadać, wygląda dobrze i tak zapakowany produkt może być z powodzeniem komuś ofiarowany w prezencie. Wygląda na więcej niż trzydzieści złotych.
Wewnątrz opakowania znajduje się maszynka wciśnięta w wygięty kartonik, zabezpieczający ją przed niekontrolowaną podróżą po swoim domku.
Oprócz maszynki, w opakowaniu znajduje się jeszcze pędzelek do czyszczenia oraz paczuszka zawierające 5 szt. żyletek z logo QShave, będących w istocie produkowanymi w USA ostrzami Personna.
Sama maszynka jest bardzo porządnie wykonana. Nigdzie nie zauważyłem jakichkolwiek wad w wykończeniu. Kolor jest równo nałożony.
Mechanizm otwierający głowicę działa sprawnie i lekko. Moletowanie rączki jest więcej niż dobre. Tak na marginesie dodam, że chyba nigdy nie zrozumiem tego poszukiwania „solidnego chwytu” w maszynkach do golenia. Przecież goląc się unikamy przyciskania do skóry. Naprawdę wyślizgują się Wam maszynki z rąk? Najmniej ergonomiczną rączkę, z tych maszynek które używałem, miała Bevel – była cienka i gładka, ale i w jej przypadku nie czułem jakiegoś dyskomfortu podczas użytkowania. Od czasu do czasu sięgam po Mühle Sophist. Ta ma bardzo śliską rączkę wykonaną z polerowanej żywicy. Też nigdy nie wypadła mi z ręki. A wracają do Weishi – nawet osoby o „śliskich rękach” będą w pełni usatysfakcjonowane.
Patrząc na Weishi, od razu przyszło mi na myśl skojarzenie z inną moją maszynką – Gillette Aristocrat.
Skojarzenie nie jest oczywiście przypadkowe. Konstrukcja maszynka Weishi 9306 bazuje na Gillette Super Speed, która pojawiła się na rynku pod koniec lat czterdziestych. Moja Arystokratka jest z 1948 roku.
Myślę, że taka inspiracja to dobry pomysł. Produkowane aż do lat 50-tych maszynki Gillette Super Speed należały do bardzo lubianych. Goliły skutecznie i były przy tym łagodne. Nieraz zastanawiałem się, dlaczego tyle osób jest w stanie wydać na maszynkę naprawdę duże pieniądze, idące w grube setki dolarów, jeśli świetnie sprawdzają się stare konstrukcje, do nabycia w idealnym stanie za kilkadziesiąt. Czyżby istotnie lepiej goliły? Testowałem kiedyś Webera. Owszem, szybko nauczyłem się nią operować, ale używając takiej „plebejskiej” Mühle R89 osiągam bardzo podobny efekt.
To co mi przeszkadzało w wielu chińskich maszynkach, to nierówne trzymanie żyletki. Dlatego jedną z pierwszych rzeczy, którą zrobiłem po otwarciu pudełka było otwarcie skrzydełek głowicy przekręcając końcową część rączki …
…, włożenie ostrza i baczne przyjrzenie się temu jak leży.
Wyglądało na to, że mój egzemplarz (a może tak po prostu robione są wszystkie egzemplarze 9306) jest porządnie wykonany. Z obu stron ostrze było tak samo wyeksponowane. Zobaczymy jak będzie to wyglądało podczas golenia.
Przed walką trzeba było wprowadzić zawodnika na wagę. W stosunku do oryginału, różnice nie były istotne.
Dane techniczne maszynki QShave RD269 (Weishi 9306). W nawiasie podałem odpowiadające wartości dla maszynki Gillette Aristocrat ’48.
- masa – 62,7 g (69,7 g),
- długość całkowita – 87,7 mm (83 mm),
- wysokość głowicy – 10,5 mm,
- długość głowicy – 42,5 mm,
- szerokość głowicy – 25,0 mm,
- grubość rączki – 10,7 mm,
- grubość końca raczki – 11,8 mm,
- grubość rączki przy głowicy – 8 mm.
- konstrukcja – jednoczęściowa,
- materiał: mosiądz.
Golenie
Pierwsze golenia przeprowadziłem przy użyciu żyletki Feather. Bardzo ostre, japońskie ostrze potrafi wydobyć pełen potencjał ze sprzętu golącego. W roli golidła użyłem brazylijskiego kremu do golenia Palmidaya. Pianę miałem wyrobioną bardzo konkretną, z solidnymi właściwościami amortyzującymi. Pytanie, czy tej ochrony nie będzie za wiele, jak na łagodną maszynkę. Zacząłem od prawego policzka i od razu wiedziałem, że maszynka faktycznie należy do łagodnych. Jednak zdecydowanie czuć było, że ścina zarost. Wcześniej miałem do czynienia z kilkoma zbyt łagodnymi maszynkami, jak choćby Phoenix DOC i w ich przypadku efekt golenia mnie nie satysfakcjonował. Na granicy tego progu jest moja Gillette Aristocrat, ale na szczęście, za jej pomocą można się ogolić na gładko. Weishi jest oczko wyżej. Zdecydowanie wymaga wielokrotnego szurania w tym samym miejscu, ale goli dokładnie. Wcale nie trzeba jej przyciskać. Po prostu przejechać kilka razy dobrze napinając skórę. Ciekawiło mnie bardzo jak zachowa się chińska maszynka pod nosem. Przeszła tę próbę bez trudu, choć oczywiście pierwsze przejście nie jest jakimś wielkim wyzwaniem.
Po zakończeniu pierwszego przejścia przejechałem ręką po twarzy i z satysfakcją uznałem, że jest nadspodziewanie dobrze.
Ponownie nałożyłem pianę i rozpocząłem drugi przejazd. Pod włos maszynka spisywała się również bardzo dobrze. Aby zwiększyć efektywność golenia, eksponowałem zarost przejeżdżając dłonią pod włos. Wiedziałem, że policzki i szyja pójdą bez problemu. Tak też było.
Po zakończeniu golenia, przyjrzałem się dobrze skórze. No tak, jednak kilka czerwonych kropek po tym szuraniu piórkiem zostało, ale gładkość była naprawdę idealna. Co ciekawe, przyzwoita gładkość pozostała aż do wieczora.
Drugiego dnia testów zostałem przy kremie Palmidaya, ale zamiast agresywnego samuraja poprosiłem o pomoc w goleniu delikatnego, pakistańskiego Treeta Dura Sharp. Dobrą, gęstą pianę wyrobiłem ze standardowej, 1,5-gramowej porcji kremu i bezzwłocznie przystąpiłem do golenia. To była prawdziwa przyjemność. Ostrze delikatnie przemykało się po twarzy. Za delikatnie? Postanowiłem wypróbować starą, promowaną swego czasu przez firmę Gillette metodę na zmianę agresywności maszynek, których konstrukcja w zasadzie na takie zmiany nie pozwala.
Chodzi o delikatne poluzowanie rączki, o 1/16-1/4 obrotu. Właściwy stopień poluzowania trzeba wyczuć. Jeśli będzie za dużo, rączka będzie się odkręcała i agresywność golenia wzrośnie w sposób niekontrolowany. Jeśli będzie za mało, zmiana nie będzie zauważalna. Akurat testowana maszynka Weishi „chodzi” bardzo lekko, więc łatwo można przeholować. W Gillette Aristocrat ta sztuczka udaje się lepiej. Tak czy inaczej agresywność faktycznie wzrosła i nawet tam, gdzie poprzedniego dnia musiałem szurać, dziś golenie załatwiałem w trymiga. Po dwóch przejściach miałem idealnie gładką twarz, bez jakichkolwiek podrażnień, ani czerwonych kropek. I pomyśleć, że tak może golić maszynka za mniej niż 30 zł z żyletką za grosze.
Ogoliłem się maszynką Weishi jeszcze kilkukrotnie i mogłem ją tak testować w kółko, bo bardzo przypadła mi do gustu. Może wolałbym, aby była trochę bardziej agresywna, bo bawienie się z luzowaniem rączki, jest jednak pewną komplikacją. Z drugiej strony, nawet bez luzowania Weshi goli dokładnie. Fakt, że trzeba się wtedy naszurać, ale efekt w postaci idealnej gładkości jest niepodważalny.
Recenzowana maszynka to jak na swą łagodność całkiem skuteczne narzędzie golące. Jest łagodniejsza od Mühle R89. W skali, w której 10 to R41, Mühle R89 to 5, a 1 okupuje Phoenix DOC, agresywność testowanej maszynki określiłbym na 4.
Żyletki
W maszynce Weishi używałem kilku różnych żyletek. Zachowywały się one zgodnie z przewidywaniami – ostrza Fether były agresywne i najskuteczniejsze, Treet Dura Sharp były optymalne, Astry goliły dobrze, choć niepotrzebnie lekko agresywne, a przybysze z antypodów, a o brazylijskie SuperBarba mogę wypowiadać się w samych superlatywach. Mam wrażenie, że maszynka nie jest wymagająca jeśli idzie o ostrza. Zresztą, odnoszę wrażenie, że duża część osób wydziwia z żyletkami, podobnie jak z maszynkami. Pomijając te kompletnie fatalne, jak choćby BiC, wszystkie golą dobrze. Po prostu trzeba ćwiczyć technikę, a nie czekać na cud w postaci czarodziejskich ostrzy, najlepiej takich nieprodukowanych od stu lat.
Dostępność i cena
Maszynkę Qshave RD269 kupiłem na Aliexpress w sklepie QShave Store za 8 USD, czyli 27 zł.
Podsumowanie i ocena
Jak to dobrze, że za przysłowiowe grosze można kupić świetnie golącą, dobrze wykonaną i naprawdę przyzwoicie wyglądającą maszynkę do golenia. Być może dla niektórych użytkowników będzie trochę za mało agresywna. Ja też myślę, że mogłaby mieć większego pazura. Za to taka jaka jest, będzie idealnym narzędziem dla większości osób, chcących się po prostu porządnie ogolić, bez walki o gładkość idealną okupioną podrażnieniami i zacięciami. Owszem, żeby ową absolutną gładkość osiągnąć, trzeba się trochę „pomiziać”, ale za to mało prawdopodobne jest, żeby chińską kopią Gillette Super Speed zrobić sobie krzywdę.
Polecam każdemu, nie tylko adeptom tradycyjnego golenia.
Moja ocena 7/10 (bardzo dobry produkt)
- wygląd: 6/10,
- wykonanie: 7/10,
- agresywność/łagodność: 4/10,
- skuteczność (efektywność golenia): 5/10,
- komfort użycia: 8/10,
- opłacalność: 10/10
Porównaj ocenę z innymi maszynkami na żyletki zrecenzowanymi na GeekHubie.
Ocena ogólna nie uwzględnia opłacalności, ani nie jest średnią poszczególnych ocen cząstkowych.
Punktacja: 1 – tragiczny, 2 – słaby, 3-4 – taki sobie, 5-6 – dobry, 7-8 bardzo dobry, 9 – niemal doskonały, 10 – wybitny
Zapraszam do dyskusji. Każdy komentarz jest dla mnie nagrodą i wzbogaca recenzję. Jeśli chcesz być na bieżąco informowany o nowych wpisach, śledź mnie na Twitterze (polecam), ew. zasubskrybuj blog w WordPressie. Po opublikowaniu nowego wpisu, dostaniesz e-maila.
Pewnie zauważyłeś już reklamy. Wpływy z nich jak na razie pozwalają na pokrycie drobnego procenta kosztów. Wiem, że ogłoszenia są trochę uciążliwe, ale dzięki nim mam choć trochę wrażenia, że nie pracuję zupełnie za darmo. Jeśli zauważysz w ogłoszeniach coś ciekawego, kliknij – serwis na tym skorzysta. Jeśli korzystasz z AdBlocka, proszę dodaj geekhub do listy wyjątków. Dziękuję.
Po odebraniu przesyłki z Chin testowałem ten sprzęt około miesiąca. Dla mnie ta maszynka jest niezwykle łagodna (śmiało można się golić dwa razy dziennie) i zbyt mało skuteczna. Po prostu nie bardzo mogę się nią dogolić. Czasem mam wrażenie, że nawet pianę z twarzy ciężko nią zgarnąć.
Ale po przeczytaniu tej recenzji przetestowałem sugestię dotyczącą zwiększenia agresywności poprzez poluzowanie dokręcenia… i o dziwo działa 🙂 … przypomniały mi się początki TG, gdy używałem popularnej „osiemdziesiątki dziewiątki” i odkryłem metodę podkładek (ze zużytych żyletek)… też działa.
Hmmm… No to mnie zaskoczyłeś. Tak jak napisałem, też uważam tę maszynkę za łagodną, ale żeby aż tak jak Ty to odczuwasz… Ja jestem w stanie ogolić się nią na idealną gładkość. W takim razie jeszcze zapytam o żyletkę. Jakiej używasz?
Podczas miesięcznych testów użyłem czterech ostrzy: Tritona, GSB, KAI i Derby.
Jeśli chodzi o KAI, to chyba ostatnio się nie lubimy, bo po prostu „kąsają”. Aby się nie dać golę się bardzo ostrożnie. A w przypadku tej maszynki dawało to słabe golenie.
Derby i Triton w ogóle sobie nie radziły z dogoleniem. Zwłaszcza w drugim i dalszych goleniach.
Zdecydowanie najlepiej wypadała GSB. Dwa naprawdę porządne golenia. Z zadowalającą (acz nie na poziomie R41) gładkością. Ale przy trzecim już miałem wrażenie tępej żyletki. A w Rockwellu śmiało golą mnie 5-6 razy.
Teraz testuję żyletkę Qshave (do tej pory w ogóle ich nie używałem). Z pomocą twojej metody poprawy skuteczności nie jest najgorzej. Bez tego znacznie poniżej GSB.