Na temat firmy Gillette więcej napisałem przy okazji recenzji pianki do golenia tej firmy.

gillette-logo

Niedługo po rozpoczęciu sprzedaży żyletek i maszynek na żyletki, producent wpadł na pomysł sprzedaży luksusowych wersji swych produktów, za dużo bardziej luksusową niż zwykle cenę. W ten sposób w 1910 roku, na rynku pojawiły się maszynki Aristocrat, a później President i Diplomat. Początkowo głowice posiadały otwarty grzebień. W 1934 roku rozpoczęła się sprzedaż maszynek jednoczęściowych, które sześć lat później zostały wyposażone w grzebień zamknięty.

Recenzowany maszynka pochodzi z okresu powojennego i zawiera elementy z modeli sprzedawanych w latach 1946-1947 oraz 1948-1950. Oznacza to, że najprawdopodobniej została wyprodukowana w 1948 roku. Świadczy o tym konstrukcja centralnego trzpienia, który do roku 1947 miał proste ścięcie, a od roku 1948 zakończenie było stożkowe, co miało ułatwić wkładanie żyletki. Natomiast wytłoczony napis „PAT. NOS. ON PACKAGE” świadczyłby o produkcji do 1947 roku, bo od 1948 roku oznaczenie miało treść – „PAT. NOS. ON PKG.”.

Gillette-Aristocrat-wierzch

Historia maszynek Aristocrat opisana jest na Razor Archive.

Opakowanie

Przyzwyczajony do kartonowych opakowań ostatnio kupowanych maszynek, z wielką przyjemnością wziąłem w ręce etui maszynki Aristocrat III.

Etui na maszynkę Gillette Aristocrat
Etui na maszynkę Gillette Aristocrat

Etui wykonane jest z tworzywa imitującego skórę. Przypomnijmy, że w latach 40-tych skóra była tańsza niż jej plastikowa imitacja. Decydując się na wybór syntetycznego materiału, producent dbał o jego wytrzymałość na wilgoć, a nie na cięcie kosztów produkcji. Miał rację. Opakowanie do dzisiaj zachowało się w stanie niemal idealnym. Napis Gillette kiedyś najpewniej miał złoty kolor.

Maszynka Gillette Aristocrat w oryginalnym etui
Maszynka Gillette Aristocrat w oryginalnym etui

Po otwarciu etui naszym oczom ukazuje się pokryte grupym aksamitem wnętrze, z miejscem na maszynkę i opakowanie żyletek. Wieczko od środka wyłożone jest atłasem z nadrukowanym logo producenta i nazwą maszynki. Wszystko zaprojektowane i wykonane jest ze smakiem.

W moim zestawie nie ma, niestety, dyspensera z żyletkami.

Oryginalny zestaw z dyspenserem na żyletki (zdjęcie: Razor Archive)
Oryginalny zestaw z dyspenserem na żyletki (zdjęcie: Razor Archive)

 

Konstrukcja i wygląd

Gillette Aristocrat III jest konstrukcją jednoczęściową z odchylanymi skrzydełkami głowicy (TTO – twist to open) i zamkniętym grzebieniem. Wykonana z mosiądzu i pozłacana maszynka prezentuje się bardzo wytwornie i solidnie.

Maszynka na żyletki Gillette Aristocrat III z 1948 roku
Maszynka na żyletki Gillette Aristocrat III z 1948 roku

Masa Gillette Aristocrat wynosi: 69,7 g, długość całkowita to 83 mm, a rączka mierzy ok. 70 mm. Dla porównania, długość całkowita maszynki Mühle R89 Rosegold wynosi 94 mm, z czego rączka ma 87,5 mm, a masa to 67,2 g.

Maszynka Gillette Aristocrat w porównanieu z Mühle R41
Maszynka Gillette Aristocrat w porównanieu z Mühle R41

Maszynka jest więc dość mała – mniejsza i nieznacznie lżejsza niż Mühle R89/R41. Sporo krótsza jest rączka. Ja z wygodnym schwyceniem maszynki kłopotów nie miałem, ale osoby o dużych dłoniach mogą narzekać.

 

Żyletka po bokach nie chowa się całkowicie za skrzydełkami głowicy, ale boczne, wystające fragmenty jak dotąd w niczym mi nie przeszkadzały.

Głowica maszynki Gillette Aristocrat
Głowica maszynki Gillette Aristocrat

Po otwarciu skrzydełek głowicy, do maszynki można włożyć żyletkę. Wszystko spasowane jest idealnie. Żyletka lekko wchodzi na swoje miejsce, nie przesuwa się i idealnie trzyma położenie, z obu stron identycznie prezentując ostrza.

Maszynka Gillette Aristocrat po otwarciu skrzydełek głowicy
Maszynka Gillette Aristocrat po otwarciu skrzydełek głowicy

Golenie

Kupując recenzowaną maszynkę wiedziałem, że będzie łagodna. Bez żadnych więc obaw rozchyliłem skrzydełka głowicy i umieściłem na miejscu japońskie ostrze Feather. Golenie mnie nie zaskoczyło. Pomimo tego, że Feather to w końcu najostrzejsza z produkowanych żyletek, golenie mogłem zaliczyć do łagodnych. Odgłos ścinania zarostu był przytłumiony, nie to co w przypadku Webera, więc na początku nie było łatwo ustalić i utrzymać kąt natarcia. Z pomocą przyszła sama konstrukcja głowicy, która wymusza optymalne ułożenie. Miałem wrażenie, że maszynka jest mało skuteczna i zacząłem mocniej przyciskać głowicę do twarzy. Jak się później okazało, nie było to potrzebne, bo w kilku miejscach dorobiłem się dawno nie doświadczanych podrażnień. Po goleniu stwierdziłem, że golenie mimo wszystko było dokładne. Owszem, zarost odrastał szybciej niż w przypadku użycia iKona czy Mühle R41, ale zaraz po zabiegu gładkość nie budziła zastrzeżeń.

Następnego dnia, nauczony doświadczeniem, goliłem się już normalnie, tak jak to robię Mühle R89. Rączkę trzymałem delikatnie w trzech palcach, więc o zbyt mocnym dociskaniu nie mogło być mowy. Ku mojemu zdziwieniu, osiągnąłem idealną gładkość, bez jakiegokolwiek zadrapania i do ok. godziny 14. nie czułem odrastającego zarostu.

sotd-3.10.2015-crabtree-aristocrat

Gillette Aristocrat III, jeśli idzie o sposób golenia, wykazuje pewne podobieństwa do Mühle R89. Jest trochę łagodniejsza, ale przy okazji paradoksalnie skuteczniejsza.

Agresywność recenzowanej maszynki oceniam na poziomie porównywalnym do Webera – 4/10. Mühle R89 uważam za odrobinę bardziej agresywną, co szczególnie czuć podczas golenia po włos, w miejscach, gdzie zarost jest twardszy. Niestety, choć skuteczność jest bardzo dobra, wyższa niż w przypadku R89, nie osiąga poziomu Webera.

Na szczególne słowa uznania zasługuje komfort golenia. Na policzkach golenie nigdy nie było dla mnie problematyczne, jadnak pod nosem i na brodzie, operując Mühle R89, muszę zachować ostrożność. Z Aristocratem takiego kłopotu nie miałem. Już po paru dniach mogłem „obskoczyć” całe golenie bez zastanawiania się nad kątem i siłą nacisku, zachowując ekstremalny komfort zabiegu. Maszynka aż prowokuje do drogi na skróty w postaci pierwszego przejścia pod włos.

Żyletki do Gillette Aristocrat III

Do golenia maszynką Gillette Aristocrat używałem żyletek Feather, KAI, Derby, Astra i London Bridge. Wszystkie sprawowały się podobnie jak miało to miejsce w maszynce Mühle R89, ale na przykładzie tureckich Derby zauważyłem, że maszynka świetnie toleruje również łagodniejsze ostrza.

Dostępność i cena

Maszynkę można kupić na serwisach aukcyjnych lub w sklepach ze starociami, ale raczej za oceanem, niż w Polsce. Cena w dużym stopniu zależy od stanu. Nadgryzione zębem czasu egzemplarze są do nabycia za $20-30. Średnia cena maszynki w stanie zbliżonym do testowanej, wynosi minimum $50, ale zdarzają się sztuki dużo droższe. W przypadku droższych egzemplarzy, do kosztów transportu trzeba doliczyć ew. opłaty celne.

Podsumowanie i ocena

Aż nie chce się wierzyć, że wyprodukowana prawie 70 lat temu maszynka, przez tak długi czas zachowała się w doskonałej formie. Zachwyca solidność wykonania i wysokiej jakości złocenie. Niewiarygodne jest również to, że ta starowinka potrafi ogolić łagodnie i naprawdę bardzo dokładnie. Jeżeli ktoś chce mieć w swojej kolekcji zabytkową maszynkę do golenie „z duszą”, która nie tylko ładnie wyglądałaby w gablocie, ale mogłaby zapewnić świetne golenie, Aristocrat III z końca lat 40-tych i początku 50-ty jest świetnym wyborem. Polecam bez wahania.

Moja ocena 9/10 (niemal doskonały produkt)

  • wygląd: 9/10,
  • wykonanie: 10/10,
  • agresywność/łagodność: 4/10,
  • skuteczność (efektywność golenia): 7/10,
  • komfort użycia: 10/10,
  • opłacalność: 10/10.

Porównaj ocenę z innymi maszynkami na żyletki zrecenzowanymi na GeekHubie.

Ocena ogólna nie uwzględnia opłacalności, ani nie jest średnią poszczególnych ocen cząstkowych.

Punktacja: 1 – tragiczny, 2 – słaby, 3-4 – taki sobie, 5-6 – dobry, 7-8 bardzo dobry, 9 – niemal doskonały, 10 – wybitny

Zapraszam do dyskusji. Każdy komentarz jest dla mnie nagrodą i wzbogaca recenzję. Jeśli chcesz być na bieżąco informowany o nowych wpisach, śledź mnie na Twitterze (polecam), ew. zasubskrybuj blog w WordPressie. Po opublikowaniu nowego wpisu, dostaniesz e-maila.

Pewnie zauważyłeś już reklamy. Wpływy z nich jak na razie pozwalają na pokrycie drobnego procenta kosztów. Wiem, że ogłoszenia są trochę uciążliwe, ale dzięki nim mam choć trochę wrażenia, że nie pracuję zupełnie za darmo. Jeśli zauważysz w ogłoszeniach coś ciekawego, kliknij – serwis na tym skorzysta.

 

Ten post ma 6 komentarzy

  1. SP3CtRUM

    Dziękuję za recenzję tej pięknej maszynki 🙂
    W mojej opinii – stare maszynki Gillette są dużo lepiej i dokładniej wykonane niż aktualnie produkowane – świadczy też o tym stan po kilkudziesięciu latach 🙂
    Dodatkowo mają też swoją duszę 🙂
    Za 50$ bardzo chętnie bym przytulił maszynkę jak w artykule – chyba muszę dokładniej przyjrzeć się Zatoce 🙂

  2. Mirosław Florek

    No właśnie. Takie są i moje odczucia. Nie dość, że kupujemy przedmiot zabytkowy, to jeszcze naprawdę bardzo ładny i elegancki, a na dodatek w pełni funkcjonalny. Właśnie dlatego opłacalność zakupu określiłem na 10/10. Przyznam, że ja za bardzo nie przepadam za rupieciami. Wiem, że większość można ładnie odnowić, ale jakoś nie mam do tego ręki.
    Miałem w rękach krzywą maszynkę Parker. No po prostu wstyd i na dodatek to podobno powszechnie występujące problemy. A tu proszę – wszystko proste, idealnie spasowane i wykonane bez obrabiarki CNC. Taka maszynka za 300, a nawet parę złotych więcej, to bardzo opłacalny zakup.

  3. Kowjack

    Mirku dziekuje za ciekawa recenzje 🙂

    Maszynka naprawde w swietnym stanie, gratki.

  4. MaxiKing

    Piękna sztuka co tu gadać tylko pozazdrościć zostaje.

  5. Rafał Lewandowski

    Odnoszę wrażenie, że albo ta maszynka nie była wcześniej za bardzo używana albo przeszła już jakąś renowację. To aż nie możliwe aby po tylu latach maszynka była w tak dobrym stanie.
    No i masz teraz Mirku cel. Złocone pudełeczko na żyletki 😉

    1. Mirosław Florek

      Rafał, weź poprawkę na fakt, że zdjęcia robiłem iPhonem, a więc niuanse na fotkach nie są aż tak wyraźne, jak w przypadku normalnego aparatu fotograficznego. Na żywo widać, że nie jest to całkowicie nowa maszynka. Może była odnawiana, choć w to wątpię, ale wtedy ktoś musiałby ją lekko „postarzeć”. Druga rzecz to etui. Z zewnątrz jest trochę zjechane, ale wewnątrz stan jest bardzo dobry, mniej więcej taki jak maszynki. Znów i tutaj możliwe są zabiegi, w postaci wymiany samego pudełka, ale wątpię, że ktoś się tyle trudził, by zarobić w USA (!) pięćdziesiąt dolarów. Oryginalne tekturowe pudełko Gillette z kilkoma ostrzami obiecał mi już Rafał. Będzie to komplet. Zależy mi na tym wyłącznie w kontekście SOTD, bo kolekcjonerem nie jestem.

Dodaj komentarz