Producentem recenzowanego mydła do golenia jest rodzinny rzemieślniczy zakład Wriggly Tin Naturals, wdrażający w życie koncepcję produkcji od surowców, będących wynikiem własnej hodowli do finalnego kosmetyku.
Farma ulokowana jest w Republice Południowej Afryki, w Dolinie Magaliesburg, a więc w miejscu uznawanym za kolebkę ludzkości. Przy okazji polecam lekturę świetnej książki Adama Rutheforda „Krótka historia wszystkich ludzi, którzy kiedykolwiek żyli. Opowieści zapisane w naszych genach”.
Zakład produkuje szeroki asortyment naturalnych kosmetyków – od mydła toaletowego, poprzez różnego rodzaju balsamy i kremy pielęgnacyjne, kosmetyki do kąpieli, aż na szczególnie interesujących nas golidłach skończywszy. Pełna oferta dostępna jest na firmowej witrynie internetowej. Produkcja odbywa się w małych partiach, z dbałością wysoką jakość i świeżość surowców, wykorzystując wysokiej jakości naturalne oleje i masła roślinne oraz naturalne olejki eteryczne.
No cóż, narażę się niektórym czytelnikom geekhuba, ale jednak nie omieszkam wspomnieć o deklaracji firmy Wriggly Tin Naturals, że ich produkty nadają się dla wegetarian, a proces produkcyjny obywa się bez testów z udziałem zwierząt (cruelty-free). Od siebie dodam, że najpewniej kozy też z przyjemnością oddają mleko.
Opakowanie i postać
Testowane przeze mnie mydło do golenia miało postać uzupełnienia (refill), zapakowanego w papier z naklejoną, kolorową etykietą. Z daleka nie wygląda to na opakowanie mydła do golenia, a raczej na kozi ser pleśniowy. Opakowanie jest proste, ale jako „refill” podoba mi się.
Konsystencja mydła jest niejednorodna i nie odnoszę tego li tylko barwy. Masa zawiera w sobie twarde, drapiące grudki. Gdybym tego mydła używał w sposób zwyczajny, czyli ładując pędzel w tyglu, nie miałoby to dla mnie większego znaczenia, ale rozsmarowując porcję na twarzy można się podrapać.
Skład
Skład mydła jest oryginalny, ale prosty. Etykieta nie przedstawia dokładnie listy składników. Nie jest napisane, którego z ługów, czy może obu użyto do zmydlenia kwasów tłuszczowych. Skontaktowałem się z producentem w celu uzyskania pominiętej informacji i okazało się, że przyjęto rozwiązanie typowe, a więc recepturę z udziałem wodorotlenku potasu i sodu. Unikalnym składnikiem jest kozie mleko, które nie tylko dostarcza kwasów tłuszczowych do procesu zmydlania, ale zawiera wiele substancji o działaniu pielęgnacyjnym. Podstawę składu stanowią zmydlone wodorotlenkami potasu i sodu kwas stearynowy, olej awokado, olej rycynowy, olej kokosowy, masło Shea oraz oczywiście tłuszcze zawarte w kozim mleku.
Poślizg poprawia dodatek glinki bentonitowej.
Za zapach odpowiada mieszanina naturalnych olejków eterycznych.
Receptura nie zawiera substancji konserwujących i stabilizujących.
Skład zgodnie z INCI: Raw Goat’s Milk, Saponified Vegetable Oils (Avocado Oil, Hemp Oil, Castor Oil, Coconut Oil, Shea Butter), Stearic Acid (derived from coconuts), Bentonite Clay, Essential Oils
Zapach
No cóż, z przykrością muszę stwierdzić, że zapach w mojej, testowej porcji mydła był symboliczny. Wiele osób powiedziałoby, że go nie ma. Ja coś tam przyjemnego czuję, ale powiadam, daleko, daleko w tle. Porównując choćby z przedmiotem niedawnej dyskusji o sile zapachu mydeł do golenia, czyli z Klar Sandelholz Rasierseife, aromat niemieckiego golidła to prawdziwy mocarz. Jestem pewnie,, że jak odpakowywałem zawiniątko po to by zrobić dla siebie próbkę do testowania, zapach był mocniejszy. Nie minęło jednak na tyle dużo czasu, aby okresem przechowywania usprawiedliwić ulotnienie się aromatu. W końcu mydło przechowywałem w torebce foliowej, w ciemnej szafce.
Po raz kolejny zwrócę uwagę na problem aromatyzowania mydeł do golenia. Wiem, że nie jest to proste. Wiem również, że kwestia ta staje się problemem nie do przejścia w przypadku użycia naturalnych olejków eterycznych z jednoczesnym brakiem w składzie substancji konserwujących i stabilizujących. Przypominam, że wiele mydlarni przestało istnieć właśnie z powodu rachitycznego zapachu swoich produktów. Spójrzcie na firmy, nawet te małe, rzemieślnicze mydlarnie, które odnoszą sukcesy. Dały sobie spokój z marzeniem o całkowicie naturalnym mydle i stosują aromaty syntetyczne. Może warto pójść w tę stronę, zostawiając produkty bezzapachowe jako opcję.
Moja ocena zapachu to 4/10.
Wyrabianie piany
Do wyrabianie piany użyłem prawie wszystkich swoich pędzli, włącznie z niemal zapomnianym już, wykonanym z naturalnego włosia silvertip badger Mühle Sophist. Poza tym, używałem samych syntetyków.
Rozpoznanie południowoafrykańskiego przybysza zacząłem od 26-milimetrowego Yaqi Tuxedo. Jak to zwykle robię, gdy dysponuję próbką mydła, uformowałem z niego piramidkę i wtarłem w skórę twarzy porcję 1 g. Wystarczyła chwila, by na twarzy spoczęły kłęby wilgotnej, mięsistej piany. W tym przypadku w zawody mogłoby stanąć jedynie kilka golideł – oczywiście Mydlana Chata, Los Angeles Shaving Soap, Martin de Candre i paru innych pianowych mistrzów. Dodam, że pod tym względem, popularni liderzy rankingu, czyli Saponificio Varesino i Klar, odrobinę ustępują pola.
Stosując mydło Wriggly Tin nie trzeba się starać, by osiągnąć wymarzony efekt. Nawet zbyt duża ilość wody na początku kręcenia nie jest w stanie nic popsuć.
Moja ocena piany to 10/10
Golenie
Testując recenzowane mydło używałem stałego zestawu sprzętu testowego, a więc Mühle R41 i R89 oraz kilku brzytw. W każdym przypadku golenia były bardzo dobre. Nawet gdy sięgnąłem po agresora (R41) nie miałem problemu z brakiem ochrony. Znam mydła spisujące się pod tym względem lepiej, mam tu choćby na myśli produkty Los Angeles Shaving Soap, ale to co daje nam południowoafrykańskie golidło i tak w pełni mnie satysfakcjonowało. Ciekaw byłem jak sprawdzi się bentonit jako polepszacz poślizgu. Okazało się, że i na tym polu nie ma problemu, pod warunkiem dużego nawodnienia piany, bądź zwilżania ostrza podczas golenia. Raz, gdy zrobiłem pianę bardziej zagęszczoną i użyłem do golenia klinowatej brzytwy Wade & Butcher, ostrze zbyt mocno kleiło się do skóry. Plusem koziego mydła Wriggly Tin jest to, że nawadnianie piany nie rujnuje ochrony. Podczas golenia nie czułem szczypania ani żadnego innego dyskomfortu. Niestety, nie czułem też zapachu.
Ogólnie golenie oceniam na 8/10,
Po goleniu
Jeszcze zanim przystąpiłem do testów podejrzewałem, że najmocniejszą stroną tego mydła będą odczucia po goleniu. Faktycznie stan skóry jest bardzo dobry. Czuć lekkie nawilżenie, choć również da się zauważyć naprężenie, najpewniej spowodowane wysuszeniem skóry w sezonie grzewczym. Za ten jedwabisty połysk ma południowoafrykańskie mydło u mnie duży plus. Niestety, kompletnie brak zapachu. Szkoda, bo nawet delikatny aromat Bay Rum przyjąłbym z przyjemnością.
Moja ocena to 7/10
Dostępność i cena
Produkty Wriggly Tin Naturals nie są dostępne w Polsce. W sklepie internetowym producenta za krążek o masie 110 g trzeba zapłacić 75 Randów, czyli 21 złotych. Zakładając zużycie na poziomie 1 g, koszt golenia wynosi 0,19 zł. Recenzowane mydło można też kupić w dobrze nam znanej firmie River Valley Trading. Tam jest nawet taniej, bo 65 Randów.
Podsumowanie i ocena
Chyba nie jestem najlepszym adresatem recenzowanego mydła do golenia, bo wstyd się przyznać, ale jakoś nie mam parcia na wyroby naturalne. Czemu? Co cóż, nie mam uczuleń, problemów skórnych, więc czemu miałbym je kupować. Mimo to doceniam trud włożony w wytworzenie Wriggly Tin Spicy Bay Rum Goat Milk Shaving Soap. To produkt o świetnych właściwościach użytkowych – rewelacyjnie się pieni, daje bardzo dobry poślizg i mocną ochronę, a na koniec zostawia goloną skórę wypielęgnowaną i gładką. Niestety, gdzieś się zgubił ważny dla mnie zapach.
Gdyby udało się sprowadzić recenzowane mydło do Polski, do bezwzględnie warto się z nim zapoznać. To ciekawy i nietuzinkowy wyrób. Jak nadarzy się okazja zapoznam się z pozostałymi „smakami”. Może aromat będzie mocniejszy.
Moja ocena: 6/10 (dobry produkt)
- zapach (atrakcyjność, intensywność i trwałość): 4/10,
- właściwości piany (łatwość wyrabiania, trwałość i inne właściwości piany): 10/10,
- efektywność golenia (poślizg, zmiękczanie zarostu, dokładność itp.): 8/10,
- odczucia po goleniu (właściwości pielęgnacyjne, zapach): 7/10,
- cena użycia: 0,19 zł (bez kosztów wysyłki),
- opłacalność: 7/10 (bez kosztów wysyłki).
Wszystkie recenzje balsamów po goleniu zamieszczone są w jednym miejscu w serwisie geekhub.pl.
Ocena ogólna nie uwzględnia opłacalności, ani nie jest średnią poszczególnych ocen.
Punktacja: 1 – tragiczny, 2 – słaby, 3-4 – taki sobie, 5-6 – dobry, 7-8 bardzo dobry, 9 – niemal doskonały, 10 – wybitny
Zapraszam do dyskusji. Każdy komentarz jest dla mnie nagrodą i wzbogaca recenzję. Jeśli chcesz być na bieżąco informowany o nowych wpisach, śledź mnie na Twitterze (polecam), ew. zasubskrybuj blog w WordPressie. Po opublikowaniu nowego wpisu, dostaniesz e-maila.
Pewnie zauważyłeś już reklamy. Wpływy z nich jak na razie pozwalają na pokrycie drobnego procenta kosztów. Wiem, że ogłoszenia są trochę uciążliwe, ale dzięki nim mam choć trochę wrażenia, że nie pracuję zupełnie za darmo. Jeśli zauważysz w ogłoszeniach coś ciekawego, kliknij – serwis na tym skorzysta. Jeśli korzystasz z AdBlocka, proszę dodaj geekhub do listy wyjątków. Dziękuję.
Podzielam zdanie z recenzji, jednak ja zapach oceniam kapkę wyżej, mi się podoba, mimo że jest bardzo delikatny.
Co do innych „smaków” jak uda się wszystko co ustaliłem z kolegami z RPA to mydła raczej do mnie przylecą 😉