Producentem recenzowanego kremu do golenia jest hiszpańska firma Lascaray S. A, właściciel marki LEA. Kilka słów na jej temat napisałem w recenzji mydła do golenia LEA Classic Crema De Afeitar.

W szale goleniowych zakupów, do supermarketowego koszyka wpadł produkt, który jest bohaterem niniejszej recenzji. Dopiero w domu zorientowałem się, że to nie jest zwyczajny krem do golenia, czyli do użycia z pędzlem, ale taki niepieniący się. W pierwszej chwili pomyślałem, że to strata, ale w końcu zdecydowałem, że jak już jest, to może warto dać mu szansę. Dla kogo jest to produkt? Dla osób, które chcą pielęgnować swoją brodę lub wąsy, precyzyjnie cyzelując linię zarostu. Wiadomo, że piana zasłania golone miejsce, a po przejeździe ostrza może być już za późno.

Opakowanie i postać

Nie będę rozwodził się nad opakowaniem. To zwyczajna, plastikowa tuba z kapslem.

Opakowanie kremu do golenia LEA Crema de Afeitar
Opakowanie kremu do golenia LEA Crema de Afeitar

Wewnątrz tuby znajduje się biały krem o konsystencji typowej dla pielęgnacyjnego kremu do twarzy. Po nieniesieniu na skórę masa staje się przejrzysta, ale nadal wyraźnie widoczna.

Dozownik kremu do golenia LEA Crema de Afeitar
Dozownik kremu do golenia LEA Crema de Afeitar

Zapach

Nie jest to zły zapach. Jest zwyczajny. Bardziej niż we wcześniej opisanym kremie go golenia z pędzlem da się w nim wyczuć cytrusy, ale to bez wątpienia ta sama kompozycja. Wcześniej określiłem ją jako mydlano-pralnianą. Tutaj użyłbym określenia mydlano-klasyczna. Z pewnością nikomu mocno nie będzie przeszkadzała.

Moja ocena zapachu to 4/10.

Skład

Ojej, jaki to długi skład. Gdy się jednak bliżej mu przyjrzymy, zauważmy iż wiele pozycji to długie nazwy wyciągów roślinnych. Nie jest więc aż tak źle.

Podstawą składu jest zemulgowana, najpewniej za pomocą stearynianu glicerolu, płynna parafina oraz mydła potasowe kwasów: palmitynowego, stearynowego, mirystynowego, oleinowego. Mamy tu również glicerynę, parafinę oraz wosk parafinowy.

W składzie znajdziemy również pantenol, substancję o działaniu łagodzącym podrażnienia.

Skład uzupełnia dodatek olejów i wyciągów roślinnych: olej arganowy, estry fitosterolowe oleju nasion modrka abisyńskiego, wyciąg z kwiatu nagietka lekarskiego i olej z nasion słonecznika.

Produkt stabilizują i konserwują: oktylododekanol (stabilizator), fenoksyetanol (konserwant) oraz kaprylan sorbitolu (emulgator, stabilizator).

Na kompozycję zapachową składają się: mieszanina substancji aromatycznycznych o nieujawnionym składzie (Parfum), cytral (zapach cytryny), cytronellol (róża i geranium), geraniol (pelargonia), limonen (skórka cytrynowa), linalol (konwalia).

Skład zgodnie z INCI: Aqua, Paraffinum Liquidum, Glyceryl Stearate SE, Octyldodecanol, Palmitic Acid, Stearic Acid, Glycerin, Paraffin, Cera Microstallina, Panthenol, Argania Spinosa Kerneloil, Crambe Abyssinica Seed Oil Phytosterol Esters, Calendula Officinalis Flower Extract, Helianthus Annuus Seed Oil, Sorbitan Caprylate, Myristic Acid, Oleic Acid, Phenoxyethanol, Potassium Hydroxide, Parfum, Citral, Citronellol, Geraniol, Limonene, Linalool.

Skład kremu do golenia LEA Crema de Afeitar (Clear Definer Shave Cream – INCI ingredients)
Skład kremu do golenia LEA Crema de Afeitar (Clear Definer Shave Cream – INCI ingredients)

Golenie

Do pierwszego golenia z użyciem recenzowanego kremu wybrałem brzytwę Puma 6/8. Z kremu nie trzeba robić piany, więc po prostu nabrałem na palec porcję i rozsmarowałem ją na twarzy. Coś za mało… Nabrałem drugi raz i tym razem odniosłem wrażenie, że warstewka jest wystarczająca. Waga wskazywała -3,5 g. Krem jest biały, ale przez cienką warstwę nieźle widać skórę, więc faktycznie bardzo precyzyjnie można wybrać miejsce do golenia – to jak rozumiem główny „selling point”. Pierwsze przejście poszło bezproblemowo. Poślizg był bardzo przyzwoity, a i do ochrony nie było się co przyczepiać. Po przejściu ostrza poślizg utrzymuje się, więc od biedy można pociągnąć w tym samym miejscu kilka razy. Wiem, że to niezgodne z oficjalnymi zaleceniami ekspertów goleniowych, ale w moim przypadku takie kilkukrotnie następujące po sobie przejścia ostrza są nieodzowne do uzyskania oczekiwanej dokładności. Gdybym tego nie robił, przejść musiałoby by być zamiast dwóch, pewnie z dziesięć. Za drugim razem naniosłem 2,5 g. Jak zwykle to przejście było łatwiejsze, pomimo że w większości miejsc goliłem się pod włos. Nawet pod nosem nie zrobiłem sobie krzywdy. Zmyłem twarz zimną wodą i dokładnie przyjrzałem się efektom. Gładkość nie budziła wątpliwości, ale to co mi się nie spodobało, to malutkie, białe zadziory na skórze policzków. Za to naprawdę rewelacyjne było nawilżenie, więc balsam po goleniu można było sobie darować. Mimo to sięgnąłem po niego ze względu na zadziory. Tak jak przypuszczałem – zniknęły. 

Drugie golenie odbyło się z użyciem Mühle R41. Tym razem na pierwsze przejście wziąłem 2,5 g, a na drugie 2 g. Również i tym razem poślizg utrzymywał się na całkowicie akceptowalnym poziomie. Ochronę oceniłam jako wręcz rewelacyjną. Mimo tego, golenie zakończyło się kilkoma drobniutkimi czerwonymi kropkami, które zniknęły po przemyciu zimną wodą. Jak na R41 to i tak całkiem dobrze.

Zarówno w przy pierwszym, jak i drugim użyciu, po 10-12 godzinach dała o sobie znać mniejsza dokładność golenia. To samo zaobserwowałem goląc się wcześniej recenzowanym kremem Burt’s Bees. Znacznie lepiej sprawował się pod tym względem krem Baxter of California.

Kilka kolejnych goleń brzytwą niczego nowego nie wzniosły do oceny golenia. 

Bez wątpienia dużą korzyścią wynikającą z użycia kremu LEA Clear Definer Shave Cream jest spora oszczędność czasu. Niby wyrobienie piany nie zajmuje wiele, ale jak się to do kupy zbierze, wychodzi dobrych kilka minut mniej.

Żeby nie było tak łatwo, postanowiłem porównać recenzowany krem do golenia z innymi podobnymi produktami. Z czeluści szafki wygrzebałem: Kings Lane Shave Cream, Portland General Store Old-fashioned Shave Jelly, Burt’s Bees Shave Cream i Ekos Mate Verde Creme de Barbear.

Na pierwszy rzut poszedł PGS – produkt z tej grupy najdroższy i zdecydowanie najlepiej pachnący. Słusznie mówią, aby nie oceniać książki po okładce. Golenie z udziałem amerykańskiego i z nazwy staromodnego luksusu było słabe. Wydajność była trochę mniejsza, bo na jedno przejście trzeba użyć minimum 3 g, ale raczej ze względu na tendencje do wysychania odrobinę więcej – 3,5-4,0 g. Poślizg był słabszy niż w LEA, a ochrona gorsza. Trzeba było się spieszyć, bo żel ma tendencje do wysychania. Zastanawiałem się nawet, czy się coś złego brzytwie nie przytrafiło. Faktem jest, że obyło się bez krwi, ale przy okazji bardzo niedokładnie. Na dodatek po goleniu na policzkach zauważyłem masę malutkich, białych zadziorów, które na szczęście zniknęły po naniesieniu balsamu po goleniu.

Drugiego dnia postanowiłem wypróbować Kings Lane Shave Cream – produkt, który kiedyś w komplecie z balsamem po goleniu i żelem pod prysznic wyhaczyłem za grosze w TKMaxx. Cena odpowiadała jakości golenia. Było jeszcze gorzej niż poprzedniego dnia – również niedokładnie, ale i przy okazji bez czerwonych pamiątek. I tym razem pojawiły się białe zadziory. Byłem prawie pewien, że brzytwę znów trzeba naostrzyć. Coś za szybko…

Trzeciego dnia przyszła kolej na Ekos. Brazylijski kosmetyk tchnął nowe życie w Pumę. Okazało się, że jednak jest ostra. Ogoliłem się świetnie – bardzo dokładnie i oczywiście bezkrwawo. Bonusem był bardzo miły, naturalny, roślinny aromat. Zadziory dały się zauważyć, ale było ich bardzo mało i oczywiście szybko zniknęły, gdy naniosłem wodę po goleniu Klar Klassik. Tym razem Iker Casillas musiał trzy razy wyjmować piłkę z bramki po pojedynku z Neymarem – za zapach, za golenie i za wrażenia po goleniu.

Testy porównawcze zamknąłem kremem Burt’s Bees. Sprawował się mniej więcej na poziomie PGS-a – też bardzo ładnie pachniał i umożliwił mi przeprowadzenie dokładnego, całkowicie bezkrwawego golenia. Po goleniu standard – skóra idealnie nawilżona, ale z malutkimi białymi zadziorami w dolnej części policzków. Burt’s Bees również oceniam o oczko wyżej niż recenzowany krem LEA. 

Po goleniu

Po goleniu skóra jest natłuszczona, ale nie tłusta. Nic się w każdym razie nie błyszczy. To co mi przeszkadzało, to te białe mikrozadziory. Miałem je po każdym goleniu kremem LEA i tylko z tego powodu sięgałem po jakiś preparat pielęgnacyjny. Zapach oczywiście się nie utrzymał i jakoś za nim nie tęskniłem. Niestety, dokładność golenia musiała być gorsza, bo wieczorem zarost był wyczuwalny mocniej niż zwykle.  

Summa sumarum wrażenia po goleniu wyceniam na 7/10. Punkty karne za zadziory, ulotny zapach i szybciej odrastający zarost po goleniu.

Dostępność i cena

Swoją sztukę kupiłem w Hiszpanii za 2,80 Euro. W Polsce produkt można nabyć w Facetarii za 18 zł. Zakładając zużycie na poziomie 4,5 g, koszt jednego golenia wynosi 1,08 zł. Oczywiście w przypadku normalnego użycia, a więc tylko do golenia części zarostu, zużycie i co za tym idzie koszt golenia, będą niższe.

Podsumowanie i ocena

Początkowo myślałem, że przypadkowy zakup LEA Crema de Afeitar (Clear Definer Shave Cream) to strata pieniędzy. Tak jednak nie jest, bo kremem tym można się naprawdę dobrze ogolić. Atutami w stosunku do tradycyjnych kremów i mydeł do golenia są możliwość precyzyjnego odcięcia golonej linii zarostu, krótszy czas golenia oraz lepszy stan skóry po goleniu. LEA wypada nieźle na tle produktów konkurencyjnych, nawet tych znacznie droższych. Zastanawiam się jednak, czy zamiast kremu LEA nie lepszym rozwiązaniem byłoby kupienie klasycznego mydła do golenia, ale dającego słabą pianę. Przypomnijmy, że mamy kilka takich niskopieniących, mydlanych antybohaterów, np. Truefitt & Hill 1805, niektóre serie Florisa czy Penhaligon’s.  Tak czy inaczej, recenzowany krem zasługuje na rekomendację. Osoby chcące utrzymać swój zarost zawsze perfekcyjnym kształcie powinny być z zakupu zadowolone.

Moja ocena: 6/10 (dobry produkt)

  • zapach (atrakcyjność, intensywność i trwałość): 4/10,
  • efektywność golenia (poślizg, zmiękczanie zarostu, dokładność itp.): 7/10,
  • odczucia po goleniu (właściwości pielęgnacyjne, zapach): 7/10,
  • cena użycia: 1,08 zł,
  • opłacalność: 4/10.

Sprawdź w rankingu mydeł i kremów do golenia, jak recenzowany produkt wypada na tle konkurencji.

Ocena ogólna nie uwzględnia opłacalności, ani nie jest średnią poszczególnych ocen cząstkowych.

Punktacja: 1 – tragiczny, 2 – słaby, 3-4 – taki sobie, 5-6 – dobry, 7-8 bardzo dobry, 9 – niemal doskonały, 10 – wybitny

Zapraszam do dyskusji. Każdy komentarz jest dla mnie nagrodą i wzbogaca recenzję. Jeśli chcesz być na bieżąco informowany o nowych wpisach, śledź mnie na Twitterze (polecam), ew. zasubskrybuj blog w WordPressie. Po opublikowaniu nowego wpisu, dostaniesz e-maila.

Pewnie zauważyłeś już reklamy. Wpływy z nich jak na razie pozwalają na pokrycie drobnego procenta kosztów. Wiem, że ogłoszenia są trochę uciążliwe, ale dzięki nim mam choć trochę wrażenia, że nie pracuję zupełnie za darmo. Jeśli zauważysz w ogłoszeniach coś ciekawego, kliknij – serwis na tym skorzysta. Jeśli korzystasz z AdBlocka, proszę dodaj geekhub do listy wyjątków. Dziękuję.

blokowanie-reklam

Dodaj komentarz