Producentem recenzowanego mydła do golenia Le Père Lucien Rose de Pushkar jest mydlarz-rzemieślnik, pan Cyril Lelégard. Więcej na jego temat napisałem w recenzji innego jego produktu – Le Père Lucien Le Savon du Barbier.
Po opublikowaniu recenzji klasycznej wersji mydła z pracowni Le Père Lucien, skontaktował się ze mną kolega mraurek (serdecznie koledze dziękuję!) i zaoferował możliwość przetestowania limitowanej linii różanej. Pomimo, że próbka nie była mała, w końcu się wyczerpała. Na szczęście, uzupełniłem ją dostawą bezpośrednio od producenta. Czemu cały tygiel był niezbędny? Czytaj dalej.
Opakowanie i postać
Mydło konfekcjonowane jest w solidne, porządnie wykonane stalowe puszki. Na wieczku naklejona jest wodoodporna naklejka z fajnie zaprojektowaną grafiką i wszystkimi potrzebnymi informacjami. Wracając do stalowego tygla zaznaczam, że nie mamy do czynienia ze stalowe i chromowanymi ew. malowanymi opakowaniami. Producent wykorzystał opakowanie wykonane ze stali nierdzewnej.
W odróżnieniu od klasycznej wersji mydła, w którym tygiel również wykonany był ze stali nierdzewnej, tutaj stal jest starannie wypolerowana, a opakowanie wygląda jak milion dolarów. Niestety, jak to zwykle, idealnie nie jest. Tygiel jest mały i nie najlepiej nadaje się do ładowania mydła wprost z niego. Za to na półce w łazience, mydło różane Le Père Lucien nie ma sobie równych.
Różane mydło nie ma jednorodnej konsystencji. Większa część masy do miękki kremu. Jednak znajdują się w nim spore grudki dość twardego mydła. Mimo wszystko różane mydło jest bardziej miękkie niż wersja klasyczna. Swoją drogą zastanawiam się, czemu producent nie zdecydował się na zmielenie masy w celu otrzymania jednolitej konsystencji.
Skład
Twórca, pan Cyril Lelégard udowodnił, że mydło o genialnych właściwościach wcale nie musi mieć skomplikowanego składu. Duża część listy składników to substancja odpowiadające za zapach. Podstawa masy mydlanej to jedynie stearynian potasu i mydło potasowe oleju kokosowego. Koniec!
Skład poza wodą uzupełniają niezmydlone kwasy tłuszczowe z oleju kokosowego i gliceryna.
Tak, to nie pomyłka. Pomijając aromat, swoje rewelacyjne właściwości produkt zawdzięcza czterem składnikom.
Świetny zapach tworzą: styraks (żywica balsamiczna), olejek kamforowy, olejek z drzewa różanego, olejek różany z róży damasceńskiej, olejek z pomarańczy gorzkiej (Neroli), oraz trzy olejki eteryczne otrzymywane z surowców naturalnych: geraniol, citronelol i linalol.
Skład zgodnie z INCI: Ingredients: Potassium stearate, Potassium cocoate, Aqua, Coconut fatty acid, Glycerin, Styrax benzoe, Cinnamomum camphora, Aniba rosaeodora, Rosa damascene, Nerol, Geraniol, Citronnellol, Linalol.
Zapach
Znając skład mydła, zacząłem doszukiwać się w jego aromacie zapachu styraksu, olejku kamforowego, neroli i aromatów cytrusowych. Nic z tego! Ja tych dodatkowych linii zapachowych nie wyczuwam. Dla mnie interpretacja różanego zapachu autorstwa Le Père Lucien, to delikatny, naturalny zapach róży. Aby lepiej ocenić kompozycję, postanowiłem zestawić ją z zapachem dwóch innych kremów do golenia – Taylor of Old Bond Street i Truefitt & Hill. Angielskie interpretacje są naprawdę bardzo dobre, może trochę bardziej owocowe? Sprawiają przy tym wrażenie mniej intensywnych. Francuska kompozycja dopiero na tle swej odwiecznej konkurencji zza Kanału La Manche, pokazała swoje bogactwo. Dopiero wtedy wyczułem jej orientalne akcenty. Czy jest lepsza? Wydaje mi się, że tak. Na drugim miejscu wskazałbym Taylor of Old Bond Street. Podkreślam jednak, że różnice nie są bardzo duże i Trufitt & Hill też pachnie bardzo dobrze. Miejmy jednak w pamięci, że zapach angielskich produktów zbudowany jest na bazie syntetycznych substancji aromatycznych, a dziele Le Père Lucien spory wkład ma matka Natura. Za zapach wystawiam ocenę 9/10. Dlaczego nie 10/10, jeśli jest tak dobry? No cóż, pomimo że to zapach złożony, mimo wszystko to jednak kompozycja zdominowana przez różę. Najwyższą ocenę rezerwuję dla kosmetyków, w których zapach to intrygująca, wielowątkowa historia.
Wyrabianie piany
Wyrabianiem piany z mydła Le Père Lucien jest dziecinne proste. Ważne, żeby nie przeholować z ilością wody. Produkt ma inną konsystencję i zachowuje się inaczej niż wersja klasyczna. Ponieważ dokładnie chciałem sprawdzić wydajność, mydło używałem jak typowy krem, a więc nabierałem porcję na łyżeczkę do kremów i rozsmarowywałem na twarzy. Porcja 1-gramowa z nawiązką wystarcza na porządne, trójprzejściowe golenie. PIana ma absolutnie wzorową konsystencję. Nie ma mowy o widocznych pęcherzykach powietrza. Po niezbyt długim wyrabianiu otrzymujemy błyszczącą, kremową, pięknie pachnącą pianę, która jest przy okazji wzorowo trwała. Nie mam do niej żadnych zastrzeżeń – 10/10.
Golenie
Już kończąc wyrabianie piany wiedziałem, że golenie będzie bajką. Nie pomyliłem się. Na początku poślizg. Tutaj było bardzo dobrze, ale nie wybitnie. Na szczęście poślizg nie znikał po zgarnięciu piany. Amortyzacja za to była na najwyższym poziomie. Zauważyłem, że jeśli piana zawiera więcej wody, dodatkowo spada poślizg. Wybór charakterystyki piany zależy oczywiście od osobistych preferencji, ale mi najlepiej służy zagęszczona piana z tego mydła.
Wróćmy jednak do golenia z prawidłowo wyrobioną gęstą pianą. W takim przypadku nie ma mowy o uszkodzeniu powierzchni skóry, choć nowiutkie japońskie ostrza z zaciekłością myśliwców Zero nacierają na pozycje bronione przez znane ze swej odwagi i nieustępliwości siły francuskie. Tym razem o rejteradzie nie było mowy! Golenie zakończyło się bez najdrobniejszej ranki. Bez wątpienia przyczyniło się do tego rewelacyjne zmiękczanie zarostu, które doskonale znałem z wersji klasycznej Le Père Lucien. Francuskie mydło idealnie łączy ze sobą wszystko to, co potrzebne do dokładnego i komfortowego golenia – przyzwoity poślizg, świetną ochronę i rewelacyjne zmiękczanie zarostu. Ocena może być tylko jedna – 10/10.
Po goleniu
Spodziewałem się rewelacyjnych właściwości po goleniu i trochę się zawiodłem. Owszem, było bardzo dobrze, ale do poziomu liderów w tej dziedzinie – Mitchell´s Wool Fat, Fix-Model, I Coloniali, Soap Commander i Mystic Water – jednak trochę brakuje. Po goleniu skóra zachowuje sprężystość i nie nosi oznak wysuszenia. Jednak i tutaj pan Cyril miał dla nas niespodziankę. Po goleniu skóra przez dość długi czas zachowała wspaniały zapach. Tym razem aromat róży nie był wiodący. Wyraźnie dały o sobie znać aromaty orientalne. Stawia to francuski produkt zdecydowanie w czołówce zestawienia pod względem, może nie pielęgnacyjnym, ale ogólnie w „odczuciu po goleniu”. Z przyjemnością oceniam mydło Le Père Lucien na 8/10.
Dostępność i cena
Le Père Lucien nie jest dostępne w Polsce. Coraz bardziej ta sytuacja mnie dziwi. Rozumiem, że nasi rodzimi sprzedawcy mogą bać się handlować produktami amerykańskich rzemieślników. Jednak jedna z ciekawszych firm w tej branży na rynku europejskim nie może być pomijana. Halo! Facetario, TradycyjneGolenie, MenSpace, WildWestShaving! Co zamierzacie z tym zrobić? Naprawdę musimy kupować te wspaniałe produkty aż w Słowenii?
No właśnie. Produkt można kupić bezpośrednio u producenta, lub w wielokrotnie sprawdzonym i solidnym słoweńskim TVBShaving, w cenie: 21€ za puszkę zawierającą 98 g produktu. Zakładając, że na jedno golenie potrzeba 1 grama mydła, cena standardowego, trójprzejściowego zabiegu wynosi 0,90 zł. Nie jest to mało, ale pamiętajmy, że ten luksusowy produkt bazujący na naturalnych składnikach, dostajemy w tyglu wykonanym ze stali nierdzewnej. Producent nie oferuje mydła o zapachu różanym jako wkład. Gdyby tak było, produkt kosztowałby ok. 17€. W takiej sytuacji, wydaje mi się, że i tak raczej warto byłoby dopłacić 4€ i mieć wyjątkowy produkt w wyjątkowym opakowaniu.
Podsumowanie i ocena
Le Père Lucien Rose de Pushkar Savon du barbier to jeden z najlepszych testowanych przeze mnie produktów tego typu. Nie tylko wspaniale pachnie, ale zapewnia dokładne golenie z zachowaniem trudnego do przebicia komfortu zarówno w czasie trwania zabiegu, jak i po jego zakończeniu. Ze względu na luksusowe opakowanie, cena wyrobu nie jest najniższa, ale mimo to uważam, że jest usprawiedliwiona. Warto mieć w pamięci, że produkt traktowany jest jako wersja limitowana, więc jego dostępność może być ograniczona. Póki jest, zdecydowanie namawiam do dokonania zakupu.
Moja ocena: 10/10 (wybitny produkt)
- zapach (atrakcyjność, intensywność i trwałość): 9/10,
- właściwości piany (łatwość wyrabiania, trwałość i inne właściwości piany): 10/10,
- efektywność golenia (poślizg, zmiękczanie zarostu, dokładność itp.): 10/10,
- właściwości pielęgnacyjne: 8/10,
- opłacalność: 5/10.
Ocena ogólna nie uwzględnia opłacalności, ani nie jest średnią poszczególnych ocen.
Punktacja: 1 – tragiczny, 2 – słaby, 3-4 – taki sobie, 5-6 – dobry, 7-8 bardzo dobry, 9 – niemal doskonały, 10 – wybitny
Zapraszam do dyskusji. Każdy komentarz jest dla mnie nagrodą. chcesz być na bieżąco informowany o nowych wpisach, śledź mnie na Twitterze (polecam), ew. zasubskrybuj blog w WordPressie. Po opublikowaniu nowego wpisu, dostaniesz e-maila.
Dziekuje za swietna recenzje, jak zawsze zreszta 🙂 Dzieki uprzejmosci tego samego kolegi, mialem mozliwosc sprobowania tego fajnego mydelka. Moge jedynie potwierdzic to, co zostalo juz tutaj napisane. Bardzo przyjemny zapach, pozostale wlasciwosci na bardzo dobrym poziomie. Troszke zaluje ze moje zapasy nie pozwalaja mi na kupno nowego kremu, mialbym duza ochote sprobowac Lavender-Vetiver.
Dzięki Twojej Mirku i Cyrila uprzejmości i wielkoduszności 🙂 też jestem posiadaczem puszki tegoż mydła.
Tygielek faktycznie jest lotów najwyższych. Klasa sama w sobie. Jako opakowanie mydłokremu sprawdza się idealnie. Jako tygielek do ładowania pędzla – w ogóle. Puszeczka jest dość mała i upakowana po brzegi. Rozwiązanie z zaczerpnięciem kawałka mydła i nałożenia na twarz lub do miseczki jest tu wskazane z dwóch powodów.
Pierwszy, to wymieniony powyżej. Drugi – to mydło nie najlepiej znosi wodę pozostawioną w puszeczce. Wilgotne mydło zamknięte w puszce po goleniu ma tendencję do szarzenia i rozwarstwiania się. Moje po kilku goleniach straciło tą śnieżną biel jaką widać na zdjęciach w recenzji. Teraz już tego mydła nie moczę. W pamięci mam nadal inne mydło tej firmy, które rozmiękło całkowicie, tworząc kaszę w wodnistej zawiesinie. Na szczęście po całkowitym wysuszeniu wróciło do normy i dało się zużyć do końca.
Zapach. Ja tu czuję wyłącznie różę. Ale nie taka jaka kupuje się w kwiaciarni. Jest to zapach kwiatów róży krzewiastej, jak sadzona jest w ogrodach. Zapach jest identyczny. Porównywałem 😉
Co do właściwości to wypada mi tylko potwierdzić co zostało napisane.
Jest to produkt premium z łyżką dziegciu ukrytą wewnątrz. Chodzi mi tu o niejednolitą konsystencję skłonną do rozmiękania.
Tak jak widziałeś, Lewy, czułem się w obowiązku, aby zamieścić w recenzji informacje o Twoich przygodach z tym mydłem. Zaznaczam jednak, że u mnie też ten produkt jest w rotacji i najmniejszych kłopotów z nim nie miałem. Nic nie zmieniło koloru ani nie rozwarstwiło się. Inna sprawa, że ja trzymam Lucjana w drewnianym tyglu.
O niejednorodnej konsystencji też wspomniałem, ale dla mnie to w żadnym wypadku nie jest problem. Tak uroda. Zgadza się – też się nad tym zastanawiałem, czemu producent tak to zostawił.
Gdyby tylko to mydło miało odrobinkę lepszy poślizg, uważałbym go za idealne. A tak… Jest po prostu wybitne. 🙂
No dobrze… Jeszcze mógłby mieć bardziej złożony zapach. Tutaj odniosę się do Twojego komentarza. Otóż bez innego różanego mydła do porównania, Le Pere Lucien Rose de Pushkar pachnie różami. To fakt. Jednak jeśli otworzysz trzy różane tygle, masz możliwość porównania zapachów. Pushkar na tym tle wypada bardzo dobrze. Zapach jest zauważalnie bardziej naturalny. Osobna kwestia do zmiana charakterystyki aromatu wraz z upływam czasu. Czuć wtedy to co Cyril zakamuflował. Spróbuj kiedyś wstrzymać się z użyciem wody po goleniu i odczekaj z pół godziny.
Ja to normalnie mam jakiegoś pecha z tymi mydłami. Chodzi mi tu wyłącznie o wyroby LPL. Używane były przez wiele osób, a zszarzało i rozmiękło wyłącznie mi. Nie sądzę abym robił coś nie tak, bo z innymi mydłami nie mam żadnych przygód.
Nie zmienia to faktu, że bardzo lubię i cenię wyroby monsieur le Cyril i uważam jego mydła za jedne z lepszych jakie miałem okazję używać.
Moze diabel tkwi w szczegolach.W zwiazku z moja duza rogacja kremow i mydel, kremy nabieram lyzeczka do mojego dodatkowego tygielka w wielkosci a kilka golen. Kremy w orginalnych tygielkach nie maja zadnego kontaktu z woda i jak na razie nie zaobserwowalem zadnych zmian.
No i nie wytrzymałem. Po dzisiejszym goleniu z użyciem tegoż mydła, gdy w miseczce pełnej piany znalazłem grudki twardego niewyrobionego mydła, podjąłem kroki radykalne.
Przełożyłem całą zawartość puszeczki do szklanego naczynia i dobre 10min przecierałem je drobnym, deserowym widelczykiem. Po tym zabiegu mydło nabrało na powrót śnieżnobiałej barwy oraz jednorodnej puszystej konsystencji. I co panie Cyrilu? Można?
Ewidentnie jakiś technologiczny problem ma p. Cyril. Może powinien kupić sobie taki kuchenny mikser planetarny jak u Dr. K na zdjęciu z warsztatu https://geekhub.pl/?p=18
Tak teraz wygląda: