Recenzowany pędzel wyprodukowany został angielską firmę Kent – potęgę w świecie pędzli i szczotek. Więcej na jej temat napisałem w recenzji kremu do golenia Kent Shaving Cream.
Kent oferuje swe wyroby już 240 lat i zaopatruje między innymi brytyjski dwór królewski.
Opakowanie i wygląd
Firma Kent znana jest z wytwornych opakowań swych produktów. Niestety, nie dotyczy to najtańszych wyrobów. Recenzowany pędzel wrzucony jest w zwyczajne plastikowe pudełko.
Moja wersja pozbawiona była nadruków, ale to takie samo opakowanie. Nic nie zabezpiecza pędzla przed obijaniam się po wnętrzu.
Przyznam, że wyjąwszy pędzel z opakowania zaskoczony byłem jego mikrą posturą. Deklarowane przez producenta 23 mm w obwodzie nie przekładają się na pierwsze wrażenie.
Odpowiada za to mało rozłożysty knot. Ubogi Anglik wydaje się mniejszy nawet niż 21-milimetrowy syntetyczny HJM.
Prawdę powiedziawszy, zanim pędzel trafił w me ręce, oczami wyobraźni widziałem coś zupełnie innego.
No coż, muszę żyć z tym co mam.
Bardzo podobają mi się rączki Kenta, więc i recenzowany produkt od razu mi się spodobał. Uchwyt w kolorze kości słoniowej z firmowym nadrukiem Kent prezentuje się bardzo dobrze, choć sam plastik wygląda na dość tani. To raczej inna liga niż Mühle Classic.
Zupełnie nie rozumiem nadruku ISS001. Czyżby produkt przygotowany był dla kosmonautów
Włosie jest zupełnie inne niż w Plissoftach. Końcówki włosów też są delikatne, ale nie do przesady. Poza tym, wyraźnie daje o sobie znać sprężystość. Gdy próbujemy rozłożyć pędzel na twarzy, czuć wyraźny opór i dopiero po jego przekroczeniu knot się rozkłada. Robi to jakby nieliniowo. W przypadku pędzli z włosia borsuka, rozkładanie się jest proporcjonalne do siły nacisku.
Wydaje się, że włosie Kenta jest znacznie grubsze niż Plissoft, przez co knot jest mniej upakowany.
Oto liczby dla pędzla Kent Infinity (w nawiasie podane wartość dla 24-milimetrowego Maggarda i Mühle Sophist)
- rozmiar według klasyfikacji producenta: 23 mm (24, L – 23 mm),
- długość włosia: 51 mm (58, 57 mm),
- średnica knota u podstawy: 23 mm (25, 23 mm),
- średnica knota (główki pędzla) w najszerszym miejscu po kilku użyciach i wyschnięciu: 40 mm (58, 65 mm),
- wysokość rączki: 40 mm (57, 47 mm),
- szerokość rączki w najszerszym miejscu: 36 (40, 35 mm),
- szerokość rączki w najwęższym miejscu: 21 mm (23 mm),
- masa: 49,5 g (83,4, 120,0 g),
- włosie: syntetyczne, typu „Silvertex”,
- materiał rączki: żywica syntetyczna (żywica syntetyczna, róg naturalny z metalową, chromowaną podstawą),
- ilość magazynowanej wody: 8,5 g (21, 22 g)
Do jakości wykonania pędzla nie mam najmniejszych zastrzeżeń. Włosie jest solidnie osadzone i bardzo trwałe. Nie zauważyłem, aby z knota wypadł jakikolwiek włosek. Rączka jest ładnie wykończona.
Użytkowanie
Lubię pędzle duże i mopowate, dlatego Kent nie miał u mnie łatwego życia, bo jego charakterystyka jest dokładnie odwrotna. Jest raczej mały i sprężysty. Na szczęście nie kłuje. Zobaczymy jak to będzie wyglądało w praniu.
Przygodę z ubogim Anglikiem zacząłem od mydła D. R. Harris Windsor. Z mydła korzystałem tradycyjnie, ładując pędzel krążkiem znajdującym się w stalowym tyglu. Gdy poczułem, że pędzel zaczyna się kleić do mydła, uznałem że już dość nabrałem i rozpocząłem wyrabianie na twarzy. Piana powstawała znacznie wolniej, niż w przypadku Maggarda, mniej więcej tak, jakbym korzystał z naturalnego borsuka. Parę razy musiałem dodawać wody mocząc końcówki włosia, bo jednorazowo Kent nie ma zbyt dużej pojemności. Efekt końcowy nie był najgorszy, ale zabrakło mi piany na trzecie przejście i musiałem jej trochę dorobić.
Drugi raz postanowiłem wyrobić pianę tak jak to robię zwykle testując mydła, a więc odważając próbkę i rozsmarowując ją na twarzy. Znów oczywiście sięgnąłem po D. R. Harrisa. Wiem, że w przypadku tego mydła wystarcza porcja 0,6 g. Jednak i tym razem piany było za mało. Jakoś doczołgałem się do trzeciego przejścia, ale o brodzie Świętego Mikołaja mowy być nie mogło. Nie za bardzo byłem zadowolony.
Kolejne próby przeprowadziłem z mydłem Mitchell’s Wool Fat oraz z kremem Crebtree & Evelyn West Indian Lime. Wnioski są takie, że piana z Kenta powstaje wolniej niż z Plissofta, jest jej mniej i jest gorszej jakości. Można oczywiście przedłużyć wyrabianie i poprawić jej parametry, ale ja do takich zabiegów cierpliwości nie mam. Na dodatek ten angielski pędzel trochę chlapie na początku wyrabiania piany. Może nie jest takim bałaganiarzem na Vulfix VS1, ale i tak trzeba na niego uważać.
Jest jednak pole, na którym Kent Infinity błyszczy. Chodzi o nawilżenie i podniesienie zarostu pod nosem W przypadku wszystkich dotychczas używanych przeze mnie futrzaków, pod samym nosem musiałem wsmarowywać pianę palcem chcąc dobrze przygotować zarost do golenia. NIe jest to potrzebne w przypadku Kenta. Sprężysty, zwarty snopek idealnie sięga do każdego zakątka pod nosem. Ogólnie angielskim mikrusem operuje się bardzo sprawnie. Dzięki dużej sprężystości pędzel ładnie zaczepia zarost, lekko unosząc go przed goleniem. To duża zaleta.
Niestety, co bym z Kentem nie robił, nie umiałem się do niego przyzwyczaić. Bardzo irytowała mnie jego mała zdolność do magazynowania piany. Osobiście używałbym go wyłącznie wyrabiając pianę w miseczce, bo na twarzy ten pędzel po prostu się nie sprawdza. Szkoda, bo sama charakterystyka włosia nie jest zła i jestem przekonany, że wielu osobom może przypaść do gustu.
Cena i dostępność
Recenzowany pędzel od niedawna można kupić w Polsce. W ofercie Dzik i Borsuk jest za jedyne 59 zł. To bardzo dobra cena zważywszy, że na brytyjskim Amazonie trzeba za niego zapłacić 10 funtów oraz doliczyć do tego koszt spedycji, a i tak jest to lepsza oferta niż większość tych, które dotychczas widziałem.
Podsumowanie i ocena
Kent Infinity to pędzel dla osób wyrabiających pianę w miseczce. W przypadku takiego użycia zaprezentuje się od jak najlepszej strony – wyrobi przyzwoitą pianę i bardzo dokładnie nałoży ją na twarz, zapewniając przyjemny masaż i efektywnie przygotowując zarost do golenia. W przypadku wyrabiania na twarzy jest gorzej. Pędzel ma niewielką zdolność do magazynowania piany, dlatego z trudem wystarcza jej na trzy przejścia – nawet wtedy gdy jakimś cudem da się jej wyrobić wystarczającą ilość.
Mimo tych wszystkich zastrzeżeń Kent Infinity może się spodobać osobom, którym nie pasuje miękkie włosie typu Plissoft, a chcą korzystać z zalet syntetyka
Moja ocena ogólna: 6/10 (dobry)
- wygląd: 6/10,
- wykonanie: 7/10,
- sztywność/sprężystość włosia (backbone): 10/10,
- delikatność włosia: 8/10,
- zdolność do magazynowania piany: 3/10,
- zdolność do magazynowania wody: 2/10 (8,5 g),
- łatwość wyrabiania piany: 6/10,
- włosie: syntetyczne, Silvertex
- cena: 59 zł
- opłacalność: 7/10.
Wszystkie testowane pędzle do golenia można zobaczyć w zestawieniu na osobnej stronie.
Ocena ogólna nie uwzględnia opłacalności, ani nie jest średnią poszczególnych ocen.
Punktacja: 1 – tragiczny, 2 – słaby, 3-4 – taki sobie, 5-6 – dobry, 7-8 bardzo dobry, 9 – niemal doskonały, 10 – wybitny
Zapraszam do dyskusji. Każdy komentarz jest dla mnie nagrodą i wzbogaca recenzję. Jeśli chcesz być na bieżąco informowany o nowych wpisach, śledź mnie na Twitterze (polecam), ew. zasubskrybuj blog w WordPressie. Po opublikowaniu nowego wpisu, dostaniesz e-maila.
Pewnie zauważyłeś już reklamy. Wpływy z nich jak na razie pozwalają na pokrycie drobnego procenta kosztów. Wiem, że ogłoszenia są trochę uciążliwe, ale dzięki nim mam choć trochę wrażenia, że nie pracuję zupełnie za darmo. Jeśli zauważysz w ogłoszeniach coś ciekawego, kliknij – serwis na tym skorzysta. Jeśli korzystasz z AdBlocka, proszę dodaj geekhub do listy wyjątków. Dziękuję.