Już słyszę głosy oburzenia, że za kosmetykami Bentley nic nie stoi poza chęcią dorobienia na znanej samochodowej marce. Po części jest to prawda, ale zanim po raz drugi będziecie protestowali, przejdźcie się do perfumerii i powąchajcie Bentley Intense. Prawda, że pachnie dobrze?
Firma Bentley znana jest z produkcji luksusowych samochodów. Przedsiębiorstwo powstało w Anglii, w 1919 roku i 1931 zostało przejęte przez Rolls-Royce. Śmieszne, że gdy w 1998 roku Rolls-Royce’a przejmował Volkswagen, kupił wszystko z wyjątkiem prawa do marki… zgadza się… Rolls-Royce. Tak więc obecnie cała technologia produkcji luksusowych samochodów jest własnością koncernu Volkswagen, ale prawa do marki Rolls-Royce licencjonuje BMW.
Właściciel marki, firma Volkswagen, postanowiła wzorem innych firm samochodowych, wykorzystać markę Bentley do stworzenia i wypromowania kosmetyków pod własnym szyldem. Pomysł na stworzenie kosmetyków Bentley jest stosunkowo młody i opierał się na współpracy ze sławą perfumiarstwa – panią Nathalie Larson. Pierwsza kompozycja, Bentley for Men, trafiła na rynek w 2013 roku. Później pojawiły się jeszcze Lalique for Bentley Crystal Edition, Bentley Intense for Men, Bentley For Men Absolute, Bentley For Men Azzure, Infinite Eau de Toilette i Infinite Intense.
Opakowanie
Balsam po goleniu Bentley for Men nie zachwyca opakowaniem. To plastikowa, srebrzysta tuba z czarnym zamknięciem. Mimo tego, produkt nie prezentuje się źle.
Balsam ma typową konsystencję, czyli jest dość rzadki i bardzo łatwo można go dozować.
Skład
Lista składników wody balsamu po goleniu Bentley for Men jest dość długa, a skład nie opiera się na dużej zawartości alkoholu etylowego.
Na liście zaraz za wodą znajdujemy mieszaninę substancji zapachowych (Parfum). Świadczy to o tym, że balsam jest bardzo aromatyczny, co w pełni potwierdzam. Dojdźmy do końca z aromatami. Mamy tu jeszcze MDP, alpha-isomethyl ionone (zapach fiołkowo-roślinno-drzewny), aldehyd heksylocynamonowy (zapach jaśminu), benzoesan benzylu, linalol (konwalia), alkohol cynamonowy (hiacynt), limonen (skórka cytrynowa), aldehyd cynamonowy (cynamon), cytronellol (róża i geranium), eugenol (goździki), geraniol (pelargonia).
Wróćmy do substancji aktywnych. Listę otwiera uwodorniony poliizobuten (emolient, substytut oleju mineralnego), a później mamy: adypinian dietyloheksylu (emolient), Stearyl Heptanoate (emolient), uwodorniony polidecen (emolient), glikol kaprylowy (humektant), kaprylan stearylu (emolient), uwodorniona lecytyna (wygładza skórę, emulgator).
Listę substancji pomocniczych tworzą: karbomer (zagęstnik), wodorotlenek sodu (regulator kwasowości),
Produkt konserwują: heksanodiol, EDTA, sorbinian potasu, fenoksyetanol i benzoesan sodu.
Lista substancji aktywnych sprowadza się niemal wyłącznie do emolientów i choć jest ona długa, a każdy z nich ma trochę inne właściwości, od takich składników nie można spodziewać się leczniczego wpływu na skórę.
Skład zgodnie z INCI: Aqua (Water), Parfum (Fragrance), Hydrogenated Polyisobutene, Diethylhexyl Adipate, Carbomer, Stearyl Heptanoate, Hydrogenated Polydecene, 1,2-Hexanediol, Capryl Glycol, Stearyl Caprylate, EDTA. Methyl Diisopropyl Propionamide, Sodium Hydroxide, Alpha-Isomethyl Ionone, Potassium Sorbate, Hydrogenated Lecithin, Phenoxyethanol, Hexyl Cinnamal, Benzyl Benzoate, Linalool, Cinnamyl Alcohol, Sodium Benzoate, Limonene, Cinnamal, Citronellol, Eugenol, Geraniol.
Zapach
Przechodzimy do clou programu, którym w przypadku tego produktu jest według mnie zapach. Kompozycję stworzyła sława perfumiarstwa – pani Nathalie Lorson, znana między innymi z Lalique Encre Noire, Trussardi Inside for men oraz damskiego Guerlain Black Opium for Women. Tak na marginesie dodam, że wąchając Black Opium, zastanawiałem się, czemu ten zapach tak mi się podoba. Teraz już wiem – to również dzieło Nathalie Lorson.
Opisując zapach zacznę od tego co pojawia się na końcu – skóra, nuty drzewne i słodka paczula. Wcześniej bardzo dobrze wyczuwalny jest pieprz i cynamon, a także coś jak delikatna mięta. Zapach jest absolutnie rewelacyjny.
Tę orientalno-korzenną kompozycję producent opisał oczywiście znacznie pełniej. W linii głowy wskazał czarny pieprz, bergamotkę i korzennik (bay leaf, Pimenta Racemosa). W linii serca znajdują się: szałwia, cynamon, rum i nuty drzewne. Podstawę tworzą: skóra, benzoina, cedr i paczula.
Kompozycji Bentley for Men pani Lorson nadała głębię, tworząc Bentley Intense. Według mnie, zapach jest jeszcze lepszy. Niby niewiele się zmieniło. Głowa pozostała taka sama. W linii serca pojawiło się afrykańskie geranium, a w podstawie kadzidłowiec. Już pierwsza kompozycja była świetna, ale wersja Intense jest po prostu boska. Zapach jest dość trwały, choć nie tak, jak np. Dior Homme. Woda perfumowana Bentley Intense wystarcza na 6-7 godzin.
Kompozycja zapachowa balsamu Bentley For Men jest głęboka i ciepła, przez co dużo lepiej nadaje się na jesień i zimę, ew. na letnie, wieczorne imprezy.
Ogólnie zapach balsamu oceniam na 10/10 punktów. Tak właśnie zapach balsamu prezentuje się na tle innych preparatów po goleniu. Woda perfumowana w wersji Intense to 9/10, ale tym razem zestawiam ją z innymi wodami toaletowymi, kolońskimi i perfumowanymi. Dlaczego kompozycji Bentley Intense nie oceniłem na 10/10? No cóż… nie jest tak wybitna, jak np. niektóre marki Creed, Tom Ford czy Amouage.
Właściwości
Po nałożeniu balsamu, odczuwa się jakieś dziwne uczucie. Ni to chłodzenie, ni to szczypanie… Sam nie wiem… Uczucie jest intensywne, ale nie jest nieprzyjemne. Wiadomo, że coś się dzieje.
Działanie nawilżające nie jest mocne, więc preparat najlepiej sprawdza się w cieplejsze, bardziej wilgotne dni. Zimą najlepiej uzupełnić go delikatnie natłuszczającym i neutralnym zapachowo (!) kremem.
Nie zauważyłem, by preparat miał silne działanie kojące. W przypadku aplikacji na podrażnioną skórę, nie odnoszę wrażenia, aby podrażnienia ustępowały szybciej, niż bez obecności balsamu. Za to odczuwalne jest działanie tonizujące.
Balsam wchłania się błyskawicznie, pozostawiając nawilżoną, jedwabistą w dotyku skórę. Nie ma jednak uczucia tłustości – zupełnie inaczej niż w przypadku balsamu Penhaligon’s.
Przebojem jest jednak zapach, który po goleniu daje o sobie znać pełną mocą. Skóra przez 3-4 godziny naprawdę świetnie pachnie. Miałem wiele perfumowanych balsamów po goleniu i atrakcyjność oraz intensywność aromatu Bentley jest najwyższych lotów.
Optymalna dla mnie porcja to 1,2-1,5 g, ale od biedy można poradzić sobie nawet z jednym gramem, bo preparat bardzo łatwo się rozprowadza.
Dostępność i cena
Produkt można kupić niekiedy w stacjonarnych drogeriach, jednak w takim przypadku cena jest bardzo wysoka, bo wynosi aż 190 zł. W sklepach internetowych 100-mililitrowa tuba to wydatek od 60 do 140 zł. Do obliczenia opłacalności biorę niższą, dyskontową cenę – 100 zł.
Podsumowanie i ocena
Balsam po goleniu Bentley For Men to drogi, luksusowy kosmetyk, którego główną zaletą jest rewelacyjny zapach. Podstawowe właściwości, takie jak działanie antyseptyczne, nawilżające, natłuszczające, tonizujące można zapewnić kupując dużo tańszy preparat. Zadaję sobie jednak pytanie, czy chciałbym w związku z tym zamienić mojego Bentleya, na lepiej działającego Clarinsa o przyjemnym, choć nijakim zapachu. Odpowiedź brzmi – nie. Bentley Intense to obecnie najczęściej używana przeze mnie woda perfumowana i możliwość aplikacji preparatu, nadającego bardzo podobny zapach skórze mojej twarzy, jest dla mnie istotną wartością.
Ocena ogólna: 8/10 (bardzo dobry produkt)
- wygląd flakonu i pudełka: 10/10
- typ zapachu: orientalno-korzenny
- atrakcyjność zapachu: 10/10
- trwałość zapachu: 8/10
- działanie antyseptyczne: 3/10
- działanie łagodzące i tonizujące: 5/10
- działanie nawilżające: 8/10
- działanie natłuszczające: 6/10
- opłacalność: 4/10
- cena użycia: 1 zł
Wszystkie recenzje płynów po goleniu zamieszczone są w jednym miejscu w serwisie geekhub.pl.
Ocena ogólna nie uwzględnia opłacalności, ani nie jest średnią poszczególnych ocen.
Punktacja: 1 – tragiczny, 2 – słaby, 3-4 – taki sobie, 5-6 – dobry, 7-8 bardzo dobry, 9 – niemal doskonały, 10 – wybitny
Zapraszam do dyskusji. Każdy komentarz jest dla mnie nagrodą. chcesz być na bieżąco informowany o nowych wpisach, śledź mnie na Twitterze (polecam), ew. zasubskrybuj blog w WordPressie. Po opublikowaniu nowego wpisu, dostaniesz e-maila.
Dzięki za ciekawą recenzję 🙂
Fajnie, że pojawiają się opisy kosmetyków innych niż mydła i kremy do golenia.
Zapach na pewno sprawdzę i być może zagości na mojej półce (raczej EdT niż balsam) – opis jest mocno zachęcający.
Jak będziesz w perfumerii, sprawdź też Bentley Infinite Intense http://www.fragrantica.com/perfume/Bentley/Infinite-Intense-29805.html
To też dzieło p. Lorson. Sam nie wiem, który jest lepszy.
Tego typu produktów zasadniczo nie używam, więc i po ten konkretny nie sięgnę, ale przyznam, że kusi mnie choćby przetestowanie strony zapachowej.
Pod wpływem Mirka, jakiś czas temu zdecydowałem się kupić prezentowaną na zdjęciu niniejszej recenzji wodę Intense EDP. Było warto.
A klasycznego AS chyba w tej linii zapachowej nie ma?
Przy okazji wyślę Ci próbkę.
À propos Bentleya i dzieł p. Lorson. Jak Ci się ten zapach podoba, to będąc w perfumerii wypróbuj jej o wiele bardziej znaną i kultową kompozycję – Lalique Encre Noir. Zupełnie inny zapach. Mnie się mniej podoba niż Bentley, ale też jest świetny i oczywiście mam go. 🙂 Generalnie zapachy Lalique są tanie i dobre – zupełnie jak kiszona kapusta. Co prawda zapach przeszedł reformulację (są wersje 79% i 78%) i nowsza wersja podobno jest gorsza, ale to szczegóły dla koneserów.
Dziś miałem okazję powąchać Lalique Encre Noire. Tak naprawdę to nadal mam okazję to robić, bo od około 8 godzin niewiele stracił na intensywności. Silnie wetiwerowy.
Bentley Intense bardziej mi podchodzi, ale jest bardziej „bezpieczny”. Chyba na Encre Noire też się skuszę.
Lalique Encre Noir ma w sobie coś. Nie od razu mi się podobał, ale z czasem zyskuje na atrakcyjności. Z tych klimatów spróbuj jeszcze Balmain Carbone http://www.fragrantica.com/perfume/Pierre-Balmain/Carbone-de-Balmain-10460.html
OK. W takim razie z Encre Noire się wstrzymam do czasu kolejnej wizyty w Douglasie i przetestowania powyższego.
Mirku, bardzo cenna sugestia. Z pewnością sprawdzę temat. Dzięki.
Dziekuje za fajna recenzje.Bentley Infinite Intense wachalem i bardzo mi sie spodobal, wskoczyl na moja liste zakupow 🙂
Balsam bardzo dobrze i dość intensywnie pachnie. Przeważnie unikałem takich zapachów na rzecz bardziej świeżych kompozycji. Sam nie wiem dlaczego, bo Bentley przypadł mi do gustu.
Co do samych właściwości balsamu. Jest on raczej 'cienki’. Skład to praktycznie sam 'zapach’, zagęstniki, emolienty i inne środki, które nie nawilżają tylko pośrednio poprzez zabezpieczenie przez utratę wody ze skóry. Dla mnie produkt niewystarczający. Dla osób z normalną skórą będzie w sam raz. Używam, głównie ze względu na świetny zapach, na wcześniej nałożony balsam
Muhle Organic.
Dziękuję Mirku za próbkę! Dzięki niej poznałem bardzo ciekawy zapach, który na pewno sprawdzę w roli EDT, jednak ze względu na swoje słabe właściwości nawilżające na pewno go nie kupię.
W zasadzie Twoja ocena pokrywa się z moimi odczuciam, z tym zastrzeżeniem, że inaczej położyłbym w ocenie akcenty. Zdecydowanie nie zgadzam się z opinią, że Bentley to sam zapach. To lekki, nawilżający preparat o nowoczesnym składzie, z dziwnym, ale bardzo fajnym działaniem chłodzącym. To kosmetyk w mojej ocenie świetny.
Działanie nawilżające dowolnego kosmetyku nawilżającego nie polega na pompowaniu wody w skórę, tylko na pokryciu jej właśnie emolientem, utrudniającym utratę wody. Rodzajów substancji typu emolient jest wiele. Każda z nich ma swoją specyfikę. Ogólnie jestem przeciwnikiem zbyt mocnego zatykania skóry. Pozwalam sobie na to co najwyżej zimą. Wiosną i jesienią bywa już różnie, a latem niemal wyłącznie nakładam preparaty lekkie. Z tym że, ja mam skórę normalną, z lekkimi tendencjami do przesuszania zimą.
I tutaj jedna uwaga. Miejcie baczenie na preparaty sprawiające wrażenie nawilżających, których skład oparty jest na glicerynie, a więc humektancie, a nie emoliencie. One nie tylko nie nawilżają, ale wręcz wysuszają. Tyle tylko, że zaraz po naniesieniu skóra jest miękka i elastyczna. Jeśli glicerynie nie towarzyszy jakiś prawdziwy emolient, może być w efekcie słabo, chyba że traktujemy takim specyfikę skórę przetłuszczającą się.
Gdy Bentleya używam latem, oczekiwany efekt nawilżający utrzymuje się na mojej skórze cały dzień. „Na mojej skórze” nie oznacza, że na każdej skórze działanie będzie identyczne.
Zapomniałem odnieść się do tych dziwnych odczuciach chłodzenia. Pierwsze moje wrażenie to 'ale szczypie’. Chwilę później było 'nie, to chyba jednak chłodzi’. Sprawdzam skład – brak alkoholu i mentolu. Co jest grane myślę. Wtedy przypomniałem sobie, że pisałeś o dziwnym uczuciu po nałożeniu. Przyznam, że byłem zaskoczony, ale uczucie nie jest jakieś odrzucające.
Po użyciu balsamu Bentley pod koniec dnia w pracy skórę mam już lekko suchą na policzkach i zaczynam odczuwać dyskomfort lekkiego ściągania. Po Muhle Organic czegoś takiego nie mam.
Ogólnie dobry produkt dla skóry normalnej. Ja musiał bym się wspomagać czymś jeszcze, a to już dwa wydatki.
Jeszcze raz dziękuję Mirku za możliwość przetestowania balsamu.
Zapach to dla mnie mieszanka wanilii, cynamonu, rumu, kawy. Zapach, konsystencja, kolor przypomina mi trochę jogurt kawowy. Zapach kojarzy mi się też z karmelowym mlekiem w tubce. Na pewno jest inny niż stosowane dotąd przeze mnie balsamy. Bardzo ciekawy, ładny. Zaraz po aplikacji czuć przez chwilę chłodzenie. Zapach jak na balsam trwały. Właściwości łagodzące, nawilżające i pielęgnacyjne na zwykłym poziomie.
Mirku
W recenzji wspomniałeś o balsamie Clarins. Jak widisz jego właściwości regenerujące, kojące podrażnienia, nawilżające? Szukam czegoś bardzo dobrego pod kątem tych właściwości i w sumie ciężko coś znaleźć. Zacząłem używać szawetki i zapewne ze względu na złą technikę musze ratować się balsamem, ewentualnie kremem jednak poszukuję czegoś z ponadprzeciętnymi właściwościami kojącymi podrażnienia.
Dodam że niedawno w moje ręce wpadła próbka balsamu Dr. Ireny i w sumie daje, radę jest powiedzmy prawie idealnie, ale może cś lepszego mamy na rynku. Zapach nie ma tu znaczenia, no może aby nie pachniało Warsem 🙂
Właściwości Clarinsa nie potwierdzę precyzyjnie, bo już dawno tego kosmetyku nie używałem. Musiałbym ponownie go kupić i poużywać teraz. Miałbym jakieś porównanie. W każdym razie kiedyś byłem zadowolony.
Osobiście jakiegoś silnego parcia na zakup środków łagodzących podrażnienia nie mam, bo podrażnienia odeszły w zapomnienie. Owszem, czasem coś się zdarza, ale stosuję wtedy jakiś „zwyczajny” preparat i jest git. Ostatnio np. z uporem maniaka próbowałem ogolić się brzytwą tępą jak szpadelek (dzięki, @Lewy! 😉) i wtedy faktycznie musiałem sięgnąć po coś lepszego. Akurat miałem świeże nabytki – balsam organiczny Mühle i organiczne serum regeneracyjne Mühle. Serum spisało się świetnie. Co prawda to preparat w większości ziołowy, a ja wolałbym, aby zawierał pantenol i alantoinę, ale jak działa, to trzeba się cieszyć. Oba preparaty są niestety dość drogie – 30 ml serum kosztuje 80 zł, a 100 ml balsamu prawie stówkę. Pewnie wiesz, że lubię i mam zaufanie do firmy Mühle.
Z tańszych środków polecam Alantan Plus. Tuba zawierająca 35 g kremu kosztuje 6 zł. Zawiera alantoinę i pantenol i kilka emolientów, w tym parafinę (niestety). Kolejnym specyfikiem, który wiele osób poleca (ale tak jak wyżej, musiałbym dłużej poużywać, żeby się wypowiedzieć) jest Cetaphil – krem i balsam.
Cetaphil używałem osobiście jakiś czas temu. Jest dobry i sotosunkowo atrakcyjny cenowo,ale moim zdaniem nie aż tak jak bym tego sobie życzył – już specyfik który opisałem z próbki dr. Ireny jest moim zdaniem lepszy – dobry jest też EJ balsam z aloesem i w sumie czegoś podobnego szukam. Najlepszy moim zdaniem chociaz to dość kontroweryjne jest Sudocrem – na moją cerę idealny ale niestety pozostawia tłusty film więc jest świetny na noc, na dzień odpada.
( dodam dla osób cierpiących na liczne podrażnienia że bardzo dobry jest termentiol – specyfik na odparzenia stosowany u dzieci – działa rewelacyjnie jednak jest brązowy więc stosować na noc i dobrze wcierać)
Z Sudocremem bywam na bieżąco, ale nie używam go do twarzy. Wręcz odwrotnie. 😉 No i nie na swojej skórze. Faktycznie bardzo dobry, choć może wysuszyć.
Jeśli nie odstrasza Cię cena tego Edwin Jaggera, zamów sobie próbkę (może mają w Facetarii), tego organicznego serum i balsamu Mühle. Według mnie są niezłe, a skład mają znacznie lepszy niż EJ. Tyle tylko, że cena jest wysoka. No cóż. Zresztą pewnie wiesz, że EJ i Mühle wspólnie zamawiają wiele kosmetyków.