Nie do końca jestem pewien, czy przedmiot recenzji faktycznie tak się nazywa, czy może to jednak wyrób bez nazwy, nobilitowany marką dystrybutora. W każdym razie na Aliexpress, gdzie szawetkę nabyłem, marka Zlime jak najbardziej widnieje w opisie. Żeby było trudniej, na etui nadrukowana jest nazwa RenRen. 

Opakowanie

Nie będę się w tej sekcji recenzji rozpisywał, bo szawetka zapakowana jest jedynie w foliowy woreczek. Skromnie. Na szczęście mamy jeszcze etui wykonane z syntetycznej imitacji skóry.

Szawetka Zlime Shavette w etui
Szawetka Zlime Shavette w etui

Niestety etui jest wyjątkowo marnej jakości. Paseczek, który trzymał zamknięte etui z jednej strony szybko stracił kontakt z macierzą. Naprawiłem to Kropelką i jakoś się trzyma. 

Konstrukcja i wykonanie

Pomijając etui, szawetka wykonana jest całkiem przyzwoicie. Elementy są w miarę dobrze spasowane. Widać drobne niedociągnięcia, ale żadne z nich nie wpływa na walory użytkowe.

Szawetka Zlime
Szawetka Zlime

Szczególnie dobre wrażenie robią okładki wykonane z jednego kawałka naturalnego, polerowanego drewna. Wewnętrza strona okładek nie jest wykończona równie dobrze jak zewnętrzna, ale bez kłopotu można to samemu naprawić korzystając z drobnoziarnistego papieru ściernego. 

Szawetka Zlime - wykonanie
Szawetka Zlime – wykonanie

Ponieważ okładki wykonane są jednego kawałka drewna, elementy szawetki trzymane za pomocą jednej śruby z nakrętką torx. Nie znam się na tej „metalowej” terminologii, więc jeśli wyrażam się nieprawidłowo, proszę o uwagi.

Szawetka Zlime - śruba torx
Szawetka Zlime – śruba torx

Wykonane ze stali nierdzewnej elementy metalowe są prawidłowo wykończone.

Szawetka Zlime
Szawetka Zlime

Dwa wypusty określające pozycję żyletki nie są wybite w idealnie dobranej odległości, bo powinny leżeć ułamek milimetra bliżej siebie, ale i tak żyletka trzyma się dobrze na miejscu.

Szawetka Zlime
Szawetka Zlime

Masa szawetki wynosi 48,7 g i jest niemal identyczna, jak w często używanej przeze mnie brzytwie Puma 6/8 (49,8 g).

Zupełnie inna jest oczywiście długość ostrza. W przypadku szawetki to 36 mm, natomiast otrze Pumy to aż 72 mm. Ostrza Feather Professional Blade, które stosowane są w szawetkach Artist Club mają 50 mm długości, czyli coś pośrodku.

Szawetka Zlime – zestawienie z Pumą 6/8.
Szawetka Zlime – zestawienie z Pumą 6/8.

Przygotowanie ostrza do zamontowania wbrew pozorem nie jest wcale banalne. Łamię żyletki w miarę często, bo właśnie tak je utylizuję, dzieląc je na drobne 8 kawałków. Jednak gdy złamałem na próbę, używanego już Feathera, okazało się, że krawędź jest lekko zagięta, co utrudniało pewne trzymanie ostrza. Przygotowując żyletkę do właściwego golenia skorzystałem więc z nożyczek. Poszło szybko i sprawnie. Krawędź była na płasko odcięta, więc żyletka weszła bez problemu na swoje miejsce.

Golenie

Byłem przygotowany na najgorsze, więc do wyrobienia piany użyłem kremu Acqua di Parma. Od pierwszego pociągnięcia ostrza pilnowałem minimalnej możliwej siły nacisku. Pamiętajmy, że krawędź tnąca żyletki jest dwa razy krótsza od krawędzi tnącej brzytwy, więc siła nacisku do której przyzwyczaiłem się goląc brzytwą, jest zdecydowanie za duża dla szawetki. Być może z powodu tej wielkiej ostrożności, ostrze ślizgało się po skórze świetnie. 

Tak na marginesie muszę wspomnieć, że Acqua di Parma to bardzo dobre golidło. Poślizg i ochrona są po prostu optymalne. Naprawdę nic to nie trzeba poprawiać – jest tak jak ma być. Jedynie ten zapach… Co z tego, że jest bardzo ładny, jeśli o wiele, ale to wiele za słaby. Na szczęście bardziej daje o sobie znać po podgrzaniu na skórze. 

Wróćmy jednak do meritum. Golenie zaplanowałem klasycznie, czyli na dwa przejścia. Pierwsze przejście odbyło się z włosem. Niby jest to oczywiste, ale goląc się brzytwą, wiele miejsc od razu golę pod włos lub w poprzek. W przypadku golenia szawetką, nie chciałem kusić losu. Na policzkach i co dziwne na szyi, obyło się bez niespodzianek. W jednym miejscu zobaczyłem malutki czerwony ślad, ale od razu wiedziałem, że to drobiazg. Wiadomo, że kłopot mogą sprawić okolice ust, bo włosy są tam najgrubsze. Mimo tego, okolice podbródka poszły nadspodziewanie gładko. Nie zaliczyłem dosłownie żadnego, najdrobniejszego krwawienia. Wąs też poszedł bardzo dobrze, choć tutaj jedno malutkie krwawienie już się pojawiło. Drugie przejście na policzkach i szyi poszło, podobnie jak pierwsze – idealnie. No może z wyjątkiem maluteńkiej, czerwonej kropki na szyi. Schody pojawiły się tam gdzie powinny, czyli pod nosem. Z prawej ogoliłem się bez szwanku, ale z lewej pojawiły się ze trzy drobne krwawienia. Zobaczymy czy znikną po przemyciu zimną wodą. Przemyłem twarz lodowatą wodą z kranu i przed lustrem oceniłem straty. Szyja i policzki – w zasadzie idealnie. W zasadzie, bo w kilku miejscach zauważyłem delikatne zaczerwienienia – oznaka podrażnień. Pod nosem jednak było trochę gorzej, bo trzy czerwone kropki nie zniknęły pod wpływem zimnej wody. Przy takim ostrzejszym goleniu preparat pielęgnacyjny jest nieodzowny. Wybór padł na alkoholową wodę La Toja. Chlapnąłem się solidnie i zdziwiony byłem umiarkowanym szczypaniem. Spodziewałem się zdecydowanie ostrzejszej reakcji. Widocznie nie było tak źle. Do krwawień wróciłem po kwadransie. Zmyłem strupki wodą i golenie mogłem uznać za zakończone. Not bad!

Drugiego dnia zdecydowałem się na mój mydlano-żyletkowy dream team, czyli Klar Klassik i Treet Dura Sharp. Mydło wyrobiłem pędzlem Mühle Silvertip Fibres 35K256. Nie zdecydowałem się na Plissofta, bo chciałem, aby zarost był lekko nastroszony. Plissoft zdecydowanie przegrywa pod tym względem z niemieckim syntetykiem. Piana z Klara wiadomo jak jest – idealna. Tak samo zapach – piękny, świetnie wyczuwalny zarówno podczas wyrabiania piany, jak i w czasie golenia. Drugiego dnia jakoś pewniej trzymało mi się szawetkę. Ruchy ostrza były zdecydowane i chyba szybsze. Dużo lepiej pracowało pakistańskie ostrze niż japońskie z poprzedniego dnia. Nie było takie agresywne, a zarost usuwało jak należy. Policzki i szyja poszły idealnie. Na brodzie i na okolicach pod nosem musiałem skupić się bardziej, ale i tak czułem, że będzie dobrze. Po pierwszym przejściu nie zauważyłem żadnych czerwonych śladów. Drugie przejście też poszło gładko, oczywiście dokładając starań, by nie zrobić sobie krzywdy pod nosem. Przejrzałem się jeszcze w lustrze i jednak dwie czerwone kropki zauważyłem. Na szczęście po zimnej wodzie zniknęły one bezpowrotnie. Podrażnień nie zauważyłem, ale na wszelki wypadek zastosowałem balsam po goleniu, czyli mój nowy nabytek w postaci Gucci Guilty Absolute.

Trzeciego dnia testów w szawetce pozostała połówka żyletki z poprzedniego dnia, czyli Treet Dura Sharp. Pakistańskie ostrze wytrzymuje u mnie spokojnie sześć dni, więc nie obawiałem się odczuwalnej utraty ostrości. Jakiego by tu użyć mydła?… Może coś, do czego dawno nie zaglądałem? Zdecydowałem się na Henri et Victoria Cognac & Cuban Cigars. Świetna jakość bazy mydlanej łączy się z naprawdę wspaniałym zapachem. Pędzel został taki jak poprzedniego dnia, a więc Mühle 35K256 Silvertip Fibres – mój pędzlowy Święty Graal. Żyletka faktycznie trzymała ostrość i nie napotykała na niepotrzebny opór zarostu. I tym razem policzki i szyja poszły błyskawicznie i bez szwanku. W moim przypadku okolic ust to prawdziwe golenie. Reszta to jedynie podgalanie. Mój brzytwiany idol – Anthony Esposito „Stallion” (i paru innych goleniowych uzurpatorów) nie goli się, a jedynie podgala. Robi to z wdziękiem, ale to nie golenie. Sorry, Anthony. No ale wróćmy do naszego golenia. Broda poszła łatwo, oczywiście bez skuchy. Po prawdzie, to jej fragmenty od razu zrobiłem pod włos. Goląc wąs nie próbowałem cyrkowych wyczynów, więc delikatnie przejechałem z włosem – delikatnie, ale dokładnie. I znów żadnych czerwonych pamiątek. Brawo. Drugie przejście, pod włos, przeszło bez kłopotów, podobnie jak pierwsze. W wielu miejscach ostrze nie napotykało na opór i po prostu jechało na śliskiej warstwie zapewnionej przez kanadyjskie mydło. Przed lustrem oceniłem ewentualne straty. Nic! Null! Skóra bez podrażnień. Słowem, nuda. Z półki zgarnąłem hiszpańskiego Floïda i się nim zdrowo ochlapałem. Prawie nie było pieczenia, a za to doświadczyłem miłego chłodzenia. Skóra błyskawicznie osiągnęła pożądany przeze mnie stan. Niezły jest ten Floïdzik. 🙂

Każdego wieczora, a więc 12 godzin po goleniu oceniałem jego jakość. Najdłuższy efekt osiągam goląc się R41. Zaraz później plasuje się brzytwa ex aequo z szawetką. Tak, tak szawetka goli naprawdę dokładnie. R89 wypada ciut gorzej, ale różnica jest na tyle mała, że można ją zaniedbać.   

Dostępność i cena

Szawetkę kupiłem za pośrednictwem platformy Aliexpress za $7,06, czyli 25 zł wraz z przesyłką. Do kompletu potrzebne są jeszcze żyletki. Wydaje mi się, że zużywają się trochę szybciej, niż założone do maszynki. Treety, które zwykle używałem 6 razy, w szawetce dobrze pracują dwa razy na każdą połówkę. Zakładając cenę 3,20 za 10 szt. pakistańskich żyletek, cena rocznej eksploatacji szawetki to niecałe 30 zł.

Podsumowanie i ocena

Jestem mocno zdziwiony tym, jak podobnie goli się brzytwą i szawetką. Dlaczego zdziwiony? Bo naczytałem się, że to dwa różne światy. Tymczasem okazało się, że już przy trzecim goleniu pewnie operowałem szawetką i ogoliłem się w zasadzie równie dobrze jak brzytwą. Nie wiem co by było, gdybym naukę zaczął od szawetki i dopiero potem spróbował brzytwy. Tak czy inaczej, szawetka jako instrument golący sprawuje się bardzo dobrze i spokojnie mogę ją polecić każdemu. Osoby nie liczące się zanadto z groszem, mogą rozważyć zakup szawetki Feather Artist Club, pracujących na dłuższych, 50-milimetrowych ostrzach. Dla mnie ze względu na cenę ostrza wynoszącą ok. 2,5 zł, takie rozwiązanie jet kompletnie nieracjonalne. 

Moja ocena 7/10 (bardzo dobry produkt)

  • wygląd: 7/10,
  • wykonanie: 6/10,
  • agresywność/łagodność: 6/10,
  • skuteczność (efektywność golenia): 9/10,
  • komfort użycia: 6/10,
  • opłacalność: 10/10

Ocena ogólna nie uwzględnia opłacalności, ani nie jest średnią poszczególnych ocen cząstkowych.

Punktacja: 1 – tragiczny, 2 – słaby, 3-4 – taki sobie, 5-6 – dobry, 7-8 bardzo dobry, 9 – niemal doskonały, 10 – wybitny

Zapraszam do dyskusji. Każdy komentarz jest dla mnie nagrodą i wzbogaca recenzję. Jeśli chcesz być na bieżąco informowany o nowych wpisach, śledź mnie na Twitterze (polecam), ew. zasubskrybuj blog w WordPressie. Po opublikowaniu nowego wpisu, dostaniesz e-maila.

Pewnie zauważyłeś już reklamy. Wpływy z nich jak na razie pozwalają na pokrycie drobnego procenta kosztów. Wiem, że ogłoszenia są trochę uciążliwe, ale dzięki nim mam choć trochę wrażenia, że nie pracuję zupełnie za darmo. Jeśli zauważysz w ogłoszeniach coś ciekawego, kliknij – serwis na tym skorzysta. Jeśli korzystasz z AdBlocka, proszę dodaj geekhub do listy wyjątków. Dziękuję.

blokowanie-reklam

 

Ten post ma jeden komentarz

  1. Emil

    Super recenzja, chyba się skuszę na ten zakup w tak zawrotnej cenie.

    Co do śrubek, tak to jest Torx 😉

Dodaj komentarz