Na próżno u producenta mydła Strop Shoppe doszukiwać się wieloletnich tradycji. Siedziba firmy mieści się w stutysięcznym, amerykańskim mieście Norman w Oklahomie. Zakład został założony w 2012 roku przez panią Kali McLennan, absolwentkę Wydziału Biochemii Uniwersytetu Oklahoma. Pani McLennan zakładając firmę uznała, że mydło do golenia nie musi zawierać stu składników, ale powinno być zdrowe dla skóry, zrobione z najwyższej jakości surowców i wykonane z dbałością o precyzję technologii produkcji oraz jakość gotowych wyrobów. Najwyraźniej pomysł udało jej się z sukcesem wdrożyć w życie, bo już teraz, po trzech latach działalności, mydła Strop Shoppe zdobywają uznanie klientów i dystrybuowane są w wielu miejscach w Ameryce i Europie.
Jako że jestem wielbicielem filmu Casablanca, nie mogłem oprzeć się opisowi mydła Black Tie na stronie producenta. Według niego, inspiracją dla komponowanego zapachu byli Humphrey Bogart i Frank Sinatra. Kompozycja miała oddawać ich niezaprzeczalną klasę i pewność siebie. Tyle marketingowej poezji. Ciekawi jesteście jak wygląda konfrontacja z rzeczywistością?
Opakowanie i postać
Mydło pakowane jest w zwyczajny, plastikowy słoik, na który naklejona jest w amatorski sposób zaprojektowana i wykonana naklejka. Z pewnością nie jest to opakowanie, które z dumą można ustawić na blacie w łazience. W środku słoika znajduje się 140 ml twardego kremu, o konsystencji zbliżonej do Celli czy Arturro Barbiere. Dość miękka masa pozwala na pozbycie się banalnego słoika poprzez upakowanie mydła do porządnego tygla.
Skład
Rzut oka na skład i od razu wiemy, że zapewnienia pani McLennan o sposobie doboru składników, to nie czcze przechwałki: kwas stearynowy, olej palmowy, łój wołowy, gliceryna, olej rycynowy, olej kokosowy, masło kakaowe, masło shea, kompozycja zapachowa. Do zmydlenia tłuszczu użyto wodorotlenków potasu i sodu.
Testowałem wersję specjalną (Special Edition), w której oryginalna receptura została wzbogacona o masło shea i masło kokosowe, dodawane do mydła już po zakończeniu procesu produkcji. Oba tłuszcze mają zapewnić odpowiednie nawilżenie, zmiękczenie i wygładzenie skóry.
Zapach
Po otwarciu słoika oczarowani jesteśmy subtelnym i eleganckim zapachem, który na szczęście nie ma nic wspólnego z ciężkimi, kolońskimi nutami. Jak podaje producent, w kompozycji wykorzystano aromaty pieprzu, skóry i piżma, które podkreślają drzewne nuty paczuli i świeżość cytrusów. Od razu uprzedzam zwolenników zdecydowanie pachnących mydeł, że raczej będą zawiedzeni. Zapach utrzymuje się na skórze jeszcze po goleniu. Wcale mnie nie dziwi, że właśnie Black Tie to bestseller firmy Strop Shoppe.
Wyrabianie piany
Producent podaje, że mydło wymaga użycia większej ilości wody niż zwykle, a ładowanie pędzla powinno trwać 20 sekund. Mając na uwadze te informacje, zabrałem się za nabijanie pędzla mydłem, dodawszy na koniec odrobiny wody i zacząłem wyrabiać pianę na zwilżonej twarzy. Zgodnie z opiniami, które znałem z innych recenzji, szybko powstała wzorowa piana. Aby ją opisać, muszę się odwołać do oklepanych określeń. Otrzymałem miniaturę treściwego cumulusa – kremowego, połyskliwego i gęstego, ale zachowującego optymalną dawkę delikatności. Uwaga, konkurenci! Właśnie tak ma być! Nie chcę czytać skomplikowanych instrukcji wyrabiania piany. Nie chcę słyszeć o namaczaniu mydła, czy ścieraniu go na tarce do tygla!
Golenie
Zaskoczenia nie było. Wysokiej jakości piana zapewniła świetną jakość golenia. Wszystko jest tu najwyższej klasy. Poślizg na poziomie Lebelle Soaps, utrzymujący się jeszcze przez jakiś czas po ściągnięciu piany ostrzem. Ten rewelacyjny poślizg szczególnie doceniałem podczas golenia brzytwą i tak jak w przypadku mydła Lebelle, mogłem bezkarnie dokonywać powtórnych przejść już po zgarnięciu ochronnej puszystej pierzynki. Piana jest trwała. W żadnym wypadku nie zauważyłem, aby podczas długiego golenia brzytwą miała wysychać. Dzięki swej treściwości, wygładza i amortyzuje jazdę ostrza po skórze. Jak zwykle mam kłopot z oceną zmiękczania zarostu, dlatego uznajmy, że jest po prostu właściwe.
Właściwości pielęgnacyjne
Nie bez kozery na opakowaniu testowanego przeze mnie mydła widnieje dopisek „Special Edition”. Widać, że efekt pielęgnacyjny, za który najpewniej odpowiada masło shea, jest ponadprzeciętny. Dla mnie nie jest to specjalnie istotne, ale osoby nie używające kremu do twarzy powinny być zadowolone.
Cena i dostępność
Niestety, producent nie zadbał o dystrybucję mydła Strop Shoppe w Polsce. Można je kupić w słoweńskim sklepie wysyłkowym TVBShaving za 20.00€ lub w brytyjskim ShavingStation za £17,99. W USA cena jest oczywiście niższa i wynosi $20.
Podsumowanie
Kali McLennan pokazała, że stworzenie bardzo dobrego mydła wcale nie wymaga zastosowania wielu składników. Wszystkie istotne parametry – łatwość wyrabiania i trwałość piany, poślizg oraz właściwości pielęgnacyjne – są najwyższej klasy. Na koniec łyżka dziegciu, czyli cena. Mydło jest dość drogie. Co prawda otrzymujemy w zamian pięknie pachnący, dopracowany produkt, jednak w tej klasie cenowej konkurencja jest silna. Mimo to, polecam. Parafrazując słowa Ricka Blaine: Strop Shoppe, I think this is the beginning of a beautiful friendship.
Moja ocena: 9/10
- zapach: 8/10,
- łatwość wyrabiania piany: 10/10,
- trwałość piany: 10/10,
- poślizg: 10/10,
- właściwości pielęgnacyjne: 9/10
- cena: 7/10