Producentem recenzowanego kremu do golenia jest ceniona, niemiecka firma Mühle, często pojawiająca się w recenzjach ukazujących się na Geekhub. Szerzej opisałem ją przy okazji recenzowania zestawu Mühle Sophist.

muehle-logo

Krem do golenia Mühle Organic Rasiercrem jest członkiem rodziny kosmetyków Mühle Organic. Niedawno ukazały się recenzje balsam po goleniu i serum regenerującego.

Opakowanie i postać

Eleganckie, starannie dobrane wzornictwo to znak rozpoznawczy Mühle. Minimalistyczny, czysty projekt opakowania recenzowanego kremu podkreśla jego naturalny charakter, zachowując przy tym profesjonalny styl. Zdecydowanie wolę taki pomysł niż pretensjonalny słoik z ręcznie wypisaną etykietą na papierze makulaturowym. Mamy XXI wiek, a nie XIX.

Opakowanie kremu do golenia Mühle Organic Rasiercreme (Shaving Cream)
Opakowanie kremu do golenia Mühle Organic Rasiercreme (Shaving Cream, grafika poglądowa)

Otwór w tubie zamyka zakręcany korek z kapslem. Średnica otworu dobrana jest odpowiednio do konsystencji kremu. 

Opakowanie kremu do golenia Mühle Organic Rasiercreme (Shaving Cream, grafika poglądowa)
Opakowanie kremu do golenia Mühle Organic Rasiercreme (Shaving Cream, grafika poglądowa)

Zapach

Producent najwyraźniej uznał, że produkty organiczne nie mogą pachnieć mocno, więc konsekwentnie, wszyscy członkowie linii „Organic” mają bardzo delikatny, naturalny i przyjemny aromat. Wiem, że są zwolennicy takich kompozycji. Niestety, ja do nich nie należę. Zgadzam się, że zapach recenzowanego  kremu jest totalnie nieinwazyjny i co ważne, ale wcale nie oczywiste, jest łatwo wyczuwalny. Niechby był taki, ale dajcie go 5 razy więcej.

Moja ocena to 4/10. Gdyby zapach był mocniejszy, dałbym pewnie z 8 alby 9, bo naprawdę to dobra kompozycja.   

Skład

Już na pierwszy rzut oka widać, że mamy do czynienia z recepturą bardzo podobnej do tej, którą poznaliśmy we wcześniej recenzowanym sandałowym kremie Edwin Jagger. Baza wygląda na identyczną, ale jak na wersję „Organic” przystało, w kremie Mühle mamy jeszcze olej arganowy.

Nie wiem ile prawdy jest w tej legendzie o cudownych właściwościach kosmetycznych oleju arganowego. Ja nie umiem tego potwierdzić. Przy okazji niedawnej wizyty w Maroko przyglądałem się jak wygląda produkcja tego cudownego kosmetyku. 

Produkcja oleju arganowego (As Sawajra, Maroko)
Produkcja oleju arganowego (As Sawajra, Maroko)

Podstawą składu są zmydlone ługiem potasowym i sodowym: kwas stearynowy, kwas palmitynowy, olej kokosowy i kwas mirystynowy.

Skład uzupełniają: gliceryna, wosk pszczeli, palmitynian cetylu, laurynian potasu, krzemian sodu, tiosiarczan sodu.

Organiczny akcent to wcześniej już wspomniany olej arganowy.

Za zapach odpowiadają: kompozycja zapachowa (Parfum) oraz cytral (zapach cytryny), limonen (skórka cytrynowa) i linalol (konwalia).

Skład zgodnie z INCI: Aqua (Water), Potassium Stearate, Potassium Palmitate, Potassium Cocoate, Glycerin, Sodium Stearate, Sodium Palmitate, Sodium Cocoate, Potassium Myristate, Cetyl Palmitate, Argania Spinosa (Argan) Kernel Oil*, Parfum (Fragrance)**, Potassium Laurate, Sodium Myristate, Sodium Silicate, Sodium Thiosulfate, Citral**, Limonene**, Linalool**

*Ingredients from biologically regulated cultivation **natural essential oils

Dla przypomnienia skład kremu Edwin Jagger Sandalwood Shaving Cream: Aqua (Water), Potassium Stearate, Potassium Palmitate, Potassium Cocoate, Glycerin, Sodium Stearate, Sodium Palmitate, Sodium Cocoate, Cera Alba (Beeswax), Potassium Myristate, Cetyl Palmitate, Santalum Album (Sandalwood) Oil, Parfum (Fragrance), Potassium Laurate, Sodium Myristate, Sodium Sylicate, Sodium Thiosulfate, Hexyl Cinnamal

Wyrabianie piany

Używałem już wcześniej kremów do golenia Mühle/Edwin Jagger i zawsze byłem zadowolony z piany, jaką z ich udziałem dawało się uzyskać. Może nie miała aż tak dobrej konsystencji, jak choćby Los Angeles Shaving Soap, jednak i tak zawsze byłem z niej zadowolony. Nie inaczej jest z organicznej wersji kremu do golenia. Prawdę powiedziawszy, rzadko się zdarza, aby krem do golenia miał problemy ze zbudowaniem przyzwoitej piany. Wyzwaniem jest stworzenie czegoś na kształt lawy, bo właśnie kremy potrafią iść w stronę objętości zamiast, jakości. Mühle Organic Rasiercreme takich tendencji nie ma. Można spokojnie dolać większą ilość wody nie ryzykując napowietrzeniem struktury. Zamiast tego otrzymujemy coraz rzadszy, niemal lejący się krem. 

Odnoszę wrażenie, że modyfikacja formuły w stosunku do „nieorganiczych” braci pozytywnie wpłynęła na jakość piany.

Wyrabiając pianę zadowalałem się 1,5 g kremu

Moja ocena to 9/10.

Golenie

Ponieważ dysponowałem jedynie próbkami kremu, nie mogłem sobie pozwolić na rozrzutność. Na pierwsze golenie poszła więc maszynka, która miała sprawdzić ochronę w niemieckim golidle. Do agresora Mühle R41 zapakowałem nowiutkiego Feathera, tworząc w efekcie zestaw, który zwykle pozostawia na skórze jakieś pamiątki. Zadziwiająco gęstą pianę, wyrobioną syntetykiem również ze stajni Mühle pokryłem dokładnie goloną powierzchnię i przystąpiłem do golenia. Już pierwszy przejazd pokazał, że będzie bardzo dobrze. Fakt, że golenie w miejscu, gdzie niektórzy hodują pekaesy nie jest specjalną sztuką, ale już tam można wysnuć pierwsze wnioski odnośnie ochrony. Na skórze nie czułem ostrza. Następnie przeniosłem się na prawą cześć szyi i znów była rewelacja. Póżniej lewy pekaes i lewa część szyi itd. Dopiero goląc się pod nosem zacząłem uważać, bo jeśli cokolwiek się stanie, to tylko tam. Ale nic złego się nie przydarzyło. Zobaczymy co będzie po drugim i ostatnim przejściu. Znów nałożyłem pianę. Miałem jej za dużo, bo zawsze wyrabiam ilość jak na trzy przejścia. Tak samo jak podczas pierwszego, cała twarz z wyjątkiem miejsc przy kącikach ust oraz pod nosem poszła szybko i bezproblemowo. Byłem zachwycony poślizgiem i wyjątkowo przyzwoitą ochroną. No proszę…, krem od Mühle, a tak się dobrze sprawuje. Pod nosem goliłem z uwagą, pilnując właściwego kąta natarcia i starając się, aby ostrzem nie uderzać o skórę, a delikatnie je przykładać. W efekcie nie tylko osiągnąłem idealną gładkość, ale nie zaliczyłem żadnego krwawienia. Tak przynajmniej mi się wydawało. Po przemyciu zimną wodą nadal nie było widać żadnej czerwonej kropki, ale w końcu dwa drobniutkie śladu się pojawiły. Przemyłem drugi raz i zniknęły, ale jednak wcześniej były, tyle że ich nie zauwazyłem. Poza tym skóra była w stanie wręcz idealnym – gładka i delikatnie nawilżona.

Kolejne dwa golenia odbyły się z udziałem brzytwy Gold Dollar 209. Tak jak się spodziewałem, krem sprawował się bardzo dobrze i golenia należały do przyjemności. Nie tylko były dokładne, ale nie wywołały żadnych podrażnień ani, oczywiście, zacięć. Tylko ten brakujący zapach… No to mogliby koledzy z Mühle trochę podkręcić.

Krótką przygodę z organicznym kremem do golenia od Mühle zakończyłem maszynką Mühle R41. Chciałem jeszcze sprawdzić ochronę, bo do końca nie byłem przekonany, czy naprawdę jest tak dobra, jak oceniłem ją podczas pierwszego golenia. Próbka w drugim opakowaniu miała się ku końcowi, więc dołożyłem z trzeciego, żeby korzystać z pełnej, 1,5-gramowej porcji. Pianę wyrobiłem gęstą i rozrzedziłem ją mocno pod koniec wodą. Golenie było po prostu świetne. Zakusy ostrego, japońskiego ostrza doskonale były kontrolowane przez ochronną warstewkę kremu. Na policzku miałem malutką rankę, będącą pamiątką po wczorajszej zabawie z synem. Jednak nawet i na niej żyletka nie pokazała pazurów. Na koniec nie miałem nawet najdrobniejszej czerwonej kropki. To sytuacja absolutnie wyjątkowa, gdy golę się Mühle R41 i Featherem. Poza tym, co by tu nie mówić, ale gładkość, jaką można osiągnąć za pomocą tego agresywnego duetu jest spektakularna. Wiadomo, że gładkości są różne i nawet wtedy, gdy twarz jest dokładnie ogolona, możemy stopniować efekt. Żadną inną maszynką na żyletki, a nawet brzytwą nie udaje mi się uzyskać tego, co mogę osiągnąć R41.

Tak samo jak w przypadku piany, również i właściwości „goleniowe” organiczny krem ma chyba lepsze niż standardowe kremy do golenia Mühle.

Moja ocena to 10/10. 

Po goleniu

Mocno zaskoczył mnie swoimi właściwościami „goleniowymi” organiczny krem Mühle. Tak samo i odczucia po goleniu miałem bardzo dobre, a byłyby jeszcze lepsze, gdyby nie ten brak zapachu. No niestety, aromat który i tak jest słaby podczas wyrabiania piany i prawie całkowicie znika przy goleniu, po zabiegu w zasadzie nie jest wyczuwalny. Faktem jest, że odczucie nawilżonej, wypielęgnowanej twarzy nie jest tak silne jak w przypadku genialnego Mitchell’s Wool Fat. Mimo tego krem sprawuje się zdecydowanie ponadprzeciętnie. W takiej sytuacji moja ocena to 8/10.

Dostępność i cena

Produkty firmy Mühle są łatwo do kupienia w Polsce. Można je również kupić w Amazonie.de, choć trzeba zwracać uwagę na koszty przesyłki, bo sprzedaż nie jest zwykle realizowana przez Amazona, więc nie możemy się cieszyć z bezpłatnej spedycji. Kupując w Facetarii, za tubę o pojemności 75 ml zapłacimy 57 zł. Zakładając zużycie na poziomie 1,5 g oraz gęstość kremu 1 g/ml, koszt jednego golenia wynosi 1,14 zł. 

Podsumowanie i ocena

Po raz kolejny musze zacząć od zastrzeżenia, że nie jestem najwłaściwszą osobą do testowania kosmetyków organicznych. Raz, że nie jestem przekonany do tego typu produktów, a dwa, że nie mam uczuleń ani podrażnień podczas korzystania ze zwykłych kosmetyków. No i co najgorsze, lubię mocno perfumowane kremy i mydła do golenia i właśnie zapach decyduje o końcowej ocenie. Mamy więc problem, bo Mühle Organic Rasiercreme ma bardzo delikatny, ulotny, choć przyznam, przyjemny zapach. Do pozostałych właściwości produktu nie mam za to żadnych zastrzeżeń, bo są niemal idealne – zaczynając od kremowej piany, poprzez świetny, ciągnący się poślizg i genialną ochronę, na wspaniałych właściwościach pielęgnacyjnych skończywszy. Tylko ten zapach… Szkoda.  

I pomyśleć, że Mühle Organic Rasiercreme oceniłem niżej niż 38 razy tańszy pakistański krem Chemcos Jolly.

W tej sytuacji nie mogę rekomendować zakup recenzowanego kosmetyku. Bez najmniejszego problemu znaleźć można krem czy mydło do golenia, które zachowując „zdrowy” skład oferują podobne właściwości podstawowe, a przy okazji atrakcyjny zapach i znacznie niższą cenę.   

Moja ocena: 7/10 (bardzo dobry produkt)

  • zapach (atrakcyjność, intensywność i trwałość): 4/10,
  • właściwości piany (łatwość wyrabiania, trwałość i inne właściwości piany): 9/10,
  • efektywność golenia (poślizg, zmiękczanie zarostu, dokładność itp.): 10/10,
  • odczucia po goleniu (właściwości pielęgnacyjne, zapach): 8/10,
  • cena użycia: 1,14 zł,
  • opłacalność: 2/10.

Wszystkie recenzje balsamów po goleniu zamieszczone są w jednym miejscu w serwisie geekhub.pl.

Ocena ogólna nie uwzględnia opłacalności, ani nie jest średnią poszczególnych ocen.

Punktacja: 1 – tragiczny, 2 – słaby, 3-4 – taki sobie, 5-6 – dobry, 7-8 bardzo dobry, 9 – niemal doskonały, 10 – wybitny

Zapraszam do dyskusji. Każdy komentarz jest dla mnie nagrodą i wzbogaca recenzję. Jeśli chcesz być na bieżąco informowany o nowych wpisach, śledź mnie na Twitterze (polecam), ew. zasubskrybuj blog w WordPressie. Po opublikowaniu nowego wpisu, dostaniesz e-maila.

Pewnie zauważyłeś już reklamy. Wpływy z nich jak na razie pozwalają na pokrycie drobnego procenta kosztów. Wiem, że ogłoszenia są trochę uciążliwe, ale dzięki nim mam choć trochę wrażenia, że nie pracuję zupełnie za darmo. Jeśli zauważysz w ogłoszeniach coś ciekawego, kliknij – serwis na tym skorzysta. Jeśli korzystasz z AdBlocka, proszę dodaj geekhub do listy wyjątków. Dziękuję.

blokowanie-reklam

Dodaj komentarz