Na kolejne golenie zdecydowałem się pójść do łódzkiego salonu Brush Barber Shop, ulokowanego w bardzo modnym ostatnio „OFF Piotrkowska”. Przyzwyczaiłem się już, że na golenie nie można się umówić  z biegu, tak jak było to możliwe we Włoszech, Wielkiej Brytanii, a nawet na nowojorskim Manhattanie. Pierwszy odpowiadający mi termin mógł być umówiony z około tygodniowym wyprzedzeniem. W efekcie zgodziłem się stawić w poniedziałek o 10:00.

Brush-Barber-logo

Cóż to takiego to OFF Piotrkowska? To miejsce wykorzystujące teren dawnej fabryki bawełny Franciszka Ramischa, tworzące alternatywę dla głównego konsumenckiego nurtu – zarówno w sensie fizycznym, jak i mentalnym.

OFF Piotrkowska w Łodzi
OFF Piotrkowska w Łodzi

OFF Piotrkowska bezpośrednio sąsiaduje z ulicą Piotrkowską – głównym łódzkim deptakiem. Projekt stworzony przez dewelopera i zarządcę nieruchomościami, firmę OPG Orange Property Group, umożliwił otwarcie w jednym miejscu pracowni projektantów mody, klubów muzycznych, restauracji, przestrzeni wystawienniczych, klubokawiarni i różnorodnych zakładów usługowych.

OFF Piotrkowska w Łodzi
OFF Piotrkowska w Łodzi

OFF Piotrkowska ma swój klimat i tętni życiem do późnych godzin nocnych. To świetne miejsce na klimatyczny barber shop.

Witryna zakładu Brush Barber Shop dobrze komponuje się z sąsiednimi knajpkami. Witryna oznaczona jest szyldem i znanym dobrze słupkiem barberskim w amerykańskiej wersji kolorystycznej.

Wejście do Brush Barber Shop na OFF Piotrkowska w Łodzi
Wejście do Brush Barber Shop na OFF Piotrkowska w Łodzi

Wnętrze

Wnętrze zakładu jest bardzo przestronne i sprawia świetne wrażenie. Widać, że ktoś kto tworzył to miejsce, włożył weń swe serce.

Wnętrze zakładu fryzjerskiego Brush Barber Shop w Łodzi
Wnętrze zakładu fryzjerskiego Brush Barber Shop w Łodzi

Byłem umówiony na 10:00, a więc na godzinę otwarcia zakładu. Przyszedłem dziesięć minut wcześniej, ale i tak drzwi były otwarte. Wszedłem. Zaraz przy wejściu po prawej stronie zauważyłem kontuar recepcji z dwoma komputerami. Nie były to żadne przypadkowe blaszaki, ale porządny sprzęt, z których jeden ozdobiony był logiem z nadgryzionym jabłkiem. Już na dzień dobry mnie kupili – pomyślałem. Zaraz zaproponowano mi kawę. Podziękowałem za nią, bo chciałem zrobić kilka zdjęć, korzystając z okazji, że nie było jeszcze klientów.

Po prawej stronie przy wejściu stała witryna z kosmetykami wystawionymi do sprzedaży. Na ścianie na wprost wejścia znajdowały się trzy stanowiska fryzjerskie.

Wnętrze zakładu fryzjerskiego Brush Barber Shop w Łodzi
Wnętrze zakładu fryzjerskiego Brush Barber Shop w Łodzi

Po lewej stronie, w głębi ulokowane było stanowisko mycia włosów.

Stanowisko mycia włosów w zakładzie fryzjerskim Brush Barber Shopie w Łodzi
Stanowisko mycia włosów w zakładzie fryzjerskim Brush Barber Shopie w Łodzi

Dalej, bliżej okna, stała pikowana kanapa, na której mogą spocząć osoby oczekujące na swą kolej.

Wnętrze zakładu fryzjerskiego Brush Barber Shop w Łodzi
Wnętrze zakładu fryzjerskiego Brush Barber Shop w Łodzi

Na środku, w towarzystwie czerwonego Ducati, zauważyłem jeszcze dwa stanowiska fryzjerskie. Przy oknie stał automat do gry oraz wieszaki z ubraniami oferowanymi do sprzedaży.

Super klimat. Wspaniale urządzone miejsce, w którym samo przebywane jest przyjemnością.

Wnętrze zakładu fryzjerskiego Brush Barber Shop w Łodzi
Wnętrze zakładu fryzjerskiego Brush Barber Shop w Łodzi

Usługa

Wreszcie podszedł do mnie fryzjer – przystojny, schludnie ubrany, dobrze ogolony i ostrzyżony młody człowiek z krótkim wąsem. Przedstawił się jako Mikołaj i zakomunikował, że będzie mnie dzisiaj golił. Nie musiałem wyjaśniać o jaką usługę chodzi. Zaprosił mnie na fotel i gdy już usiadłem, rozłożył go do pozycji niemal leżącej, po czym założył mi pelerynkę.

Wnętrze zakładu fryzjerskiego Brush Barber Shop w Łodzi
Wnętrze zakładu fryzjerskiego Brush Barber Shop w Łodzi

Czym golimy? – zadał pytanie, oferując do wyboru trzy żyletki – Feather, Voskhod i Derby. Feather! – krzyknąłem bez wahania. Wybrane przeze mnie ostrze umieścił w szawetce i zaczął bacznie przyglądać się mojej twarzy, analizując stan skóry i zarostu. Ja ze swej strony zwróciłem uwagę, na ciągle widoczne zacięcie, jakiego dorobiłem się tydzień wcześniej w salonie „u Brzytwy”. Fryzjer stwierdził, że skóra jest w dobrym stanie, a zarost mam twardy, jednak spotkał się już z twardszymi.

Gdy już oględziny dobiegły końca, pan Mikołaj sięgnął po krem przed goleniem Proraso i nasmarował nim goloną skórę, po czym nałożył okład z dobrze rozgrzanego, wilgotnego ręcznika. Zaznaczam wyraźnie – ręcznik był wilgotny, a nie mokry, tak jak miało to miejsce w salonie Rostowskiego. W międzyczasie zacząłem pana Mikołaja wypytywać o jego przygodę związaną z goleniem tradycyjnym. Okazało się, że to pasjonat, dobrze znający forum Badger & Blade. Sam goli się slantem Merkura, a żyletki testował korzystając ze sklepu internetowego Try A Blade. Dowiedziałem się jeszcze, że lubi golić się rosyjskimi Rapirami. Po kilku minutach fryzjer zdjął okład, wysmarował twarz jakimś olejkiem i nałożył świeży, ciepły kompres. Pan Mikołaj kilka razy zmieniał ręczniki, ale tak mi było dobrze, że zachowałem się nieprofesjonalnie, że przestałem się wszystkim tym czynnościom przyglądać. Przyszła kolej na pianę. Pan Mikołaj dał mi do wyboru kilka golideł, w tym D. R. Harris Marlborough oraz Cellę. Wybrałem oczywiście D. R. Harrisa. Fryzjer pokiwał głową ze zrozumieniem i rzucił uwagę, że osobiście preferuje jednak Cellę, ale oczywiście uszanował mój wybór. Następnie sięgnął po pędzel Edwin Jagger Super Badger Brush ∅22 mm, dokładnie taki, jaki sam w domu posiadam, nałożył porcję kremu i strzepniętym pędzlem rozpoczął wyrabianie piany. Gdybym sam to robił, ruchy pędzla byłyby bardziej energiczne, a wody dodałbym więcej, jednak również procedura stosowana przez pana Mikołaja dała całkiem zadowalający efekt. W sumie przygotowanie do golenia trwało dobry kwadrans.

W końcu przyszedł czas na golenie. Pan Mikołaj wziął w rękę szawetkę i niezwykle delikatnymi ruchami z włosem zaczął pozbawiać mnie zbędnego zarostu. Gdy zauważył, że piana w jednym miejscu lekko podeschła, dodatkowo ją nawilżył i dalej golił. Pierwsze przejście poszło bardzo sprawnie. Zanim jednak doszło do drugiego, zapytał mnie, czy na drugie przejście może wyrobić Cellę. Dodał, że lepiej się z tym mydłem dogaduje. Oczywiście zgodziłem się. Fryzjer szybko nabił pędzel mydłem i zaczął wyrabiać pianę na twarzy. Faktycznie piana była lepsza niż za pierwszym razem. Ja za to delektowałem się przyjemnym, migdałowym aromatem. Pan Mikołaj sięgnął po szawetkę i zaczął golić w poprzek, kierunku wzrostu włosa. Również i to przejście szło sprawnie, ale miałem wrażenie, że ruchy ostrza są zbyt delikatne i golenie nie będzie efektywne. No cóż, zobaczymy. Golenie miało się ku końcowi. Po zakończeniu drugiego przejścia fryzjer palcami ocenił efekt swojej pracy i w kilku miejscach zdecydował się na poprawki.

Przyszła kolej na zabiegi kończące golenie. Pan Mikołaj zrobił okład z dobrze schłodzonego, wilgotnego ręcznika i poprosił mnie, abym wybrał płyn po goleniu. Zdecydowałem się na bursztynowego Floïda. Po zdjęciu kompresu, fryzjer nałożył płyn po goleniu. Dziwne, bo tym razem zapach przypadł mi do gustu. Przed zdjęciem pelerynki pan Mikołaj zapytał mnie jeszcze, czy życzę sobie podgolenie szyi. Podziękowałem i tym samym zakończyła się usługa golenia.

Zszedłem z fotela, przejechałem dłonią po twarzy i wstępna ocena była całkiem zadowalająca. Gdzieniegdzie golenie mogłoby być dokładniejsze, ale ogólnie efekt był społecznie akceptowalny. Spojrzałem w lustro i nie zauważyłem jakichkolwiek czerwonych pamiątek. Skóra była w doskonałym stanie – wypielęgnowana i pachnąca. Bez problemu mogę iść między ludzi – pomyślałem. Fryzjer zadał obowiązkowe pytanie – „I jak?”. „Idealnie” – odpowiedziałem, choć wiedziałem, że golenie mogłoby być dokładniejsze. Bardziej chodziło mi o ogólne odczucia związane z goleniem. Wręczyłem napiwek i podziękowałem za usługę. Następnie poszedłem zapłacić. Należność wynosiła 60 zł. Mając w pamięci doświadczenia z poprzednich wizyt goleniowych, zdziwiłem się otrzymawszy paragon fiskalny. Zadowolony wyszedłem z zakładu. Spojrzałem na zegarek. Wizyta trwała 45 minut.

Umiejętności fryzjera oceniam w miarę wysoko – dysponuje niezbędną techniką i prawidłowo dobiera sprzęt oraz kosmetyki. Wyraźnie widać, że usługa golenia brzytwą nie jest zbyt często wykonywana w Brush Barber Shopie. Gdyby pan Mikołaj miał większe doświadczenie, nie miałby obaw przed śmielszymi pociągnięciami ostrza. Jestem jednak pewien, że z każdym tygodniem golenie w Brush Barber Shop będzie wykonywana coraz lepiej.

Gdy już wsiadłem do samochodu, zacząłem jeszcze raz dokładnie lustrować efekt poczynań pana Mikołaja. Potwierdziły się wcześniejsze spostrzeżenia – nie miałem zacięć, czerwonych kropek ani podrażnień. W kilku miejscach, na szyi, pod linią szczęki i pod nosem wyczuwałem mniej dokładnie ogoloną skórę, ale w miejscach dla mnie najważniejszych – na podbródku i na policzkach golenie było całkowicie akceptowalne. To co nie budziło najmniejszych wątpliwości, to wyraźnie bardziej niż zwykle wypielęgnowana, sprężysta skóra.

Ceny

Ceny w salonie fryzjerskim Brush Barber Shop są stosunkowo wysokie, a jak na zakład ulokowany w Łodzi, nawet bardzo wysokie.

  • strzyżenie głowy – 50 zł,
  • strzyżenie głowy maszynką z cieniowaniem – 40 zł,
  • strzyżenie głowy maszynką na jedną długość – 15 zł,
  • strzyżenie brody – 35-45 zł,
  • golenie brzytwą brody – 60 zł,
  • golenie brzytwą głowy 60 zł.

W zakres usługi golenia twarzy brzytwą na żyletki wchodzą zabiegi przygotowawcze do golenia, samo golenie i pielęgnację po goleniu.

Podsumowanie i ocena

Wizytę w zakładzie fryzjerskim „Brush Barber Shop” zaliczam do udanych. To wspaniale, klimatyczne miejsce, gdzie nie tylko wnętrze zostało urządzone z klasą, ale mam wrażenie, że przede wszystkim mają ją pracujący tam ludzie. Po zabiegu czułem się wypielęgnowany, pachnący i zadbany. Może dokładność golenia mogłaby być lepsza, ale i tak zostałem wystarczająco dokładnie ogolony, żeby jak co dzień zająć się swoimi sprawami. Do Brush Barber Shopu z całą pewnością wrócę, ale na razie celem ostrzyżenia się. Miejsce warte polecenia.

Moja ocena 6/10

  • lokalizacja – 8/10
  • wystrój wnętrza – 9/10
  • użyte kosmetyki i sprzęt – 8/10
  • efekt golenia – 4/10
  • opłacalność – 5/10 (cena golenia 60 zł)

Warto sprawdzić jak wyglądały pozostałe moje golenia w salonach fryzjerskich.

Ten post ma 3 komentarzy

  1. SP3CtRUM

    Oooo, no i jednak można!
    Wnętrze – rewelacja – moje klimaty. Chociaż nie jest to typowe wnętrze Londyńskiego Barber Shopu ale jednak i ten styl w pełni wpisuje się w moje postrzeganie takich lokali.
    Do Łodzi daleko nie mam, przy kolejnych odwiedzinach nie omieszkam się zawitać w progi Brush Barber Shopu. No i oczywiście do Pani Zofii po kolejny pędzelek do kolekcji.
    Dzięki Mirku za recenzję!

    1. Mirosław Florek

      Rafał, tylko pamiętaj, że tak jak dokładność golenia w Brush Barber Shopie może odpowiadać osobie, która na co dzień goli się elektrykiem, użytkownicy maszynek na żyletki lub brzytw raczej nie będą w pełni usatysfakcjonowani. Mimo wszystko uważam, że warto tam wpaść nawet na golenie, a na strzyżenie, to już z całą pewnością.

  2. Metal

    Mirek,
    Lokal wygląda fajnie. Cieszę się, że w końcu udało Ci się w miarę ogolić. Myślę, że warto wybrać się tam za rok – golarz nabierze większego doświadczenia, pewnej ręki. Jak z czystością, higieną, dezynfekcją: miejsca, pędzla, ręczników, szawetki? Cena morduje, to zwykłe golenie a nie zabieg u kosmetyczki! Jakie kosmetyki do golenia i jakich firm sprzedają i w jakich cenach?

Dodaj komentarz