Taylor of Old Bond Street jest jednym z najbardziej cenionych brytyjskich producentów kosmetyków dla mężczyzn i koncentruje się szczególnie na asortymencie związanym z goleniem.

Sklep Taylor of Old Bond Street
Sklep Taylor of Old Bond Street

Zdobycie renomy trwało latami. W 1854 roku, przy ulicy Bond Street, położonej w centrum West Endu, Jeremiah Taylor otworzył podwoje swojego pierwszego salonu fryzjerskiego. Firma szybko zyskała uznanie klientów wiktoriańskiej Anglii. Sidney, syn Jeremiaha, przejął biznes po ojcu i otworzył kolejny salon, na prestiżowej, wszystkim nam znanej ulicy Jermyn Street. Pomimo dynamicznego wzrostu, przedsiębiorstwo do dnia dzisiejszego zachowało rodzinny charakter.

Asortyment pędzli w sklepie Taylor of Old Bond Street
Asortyment pędzli w sklepie Taylor of Old Bond Street

W portfolio firmy Taylor of Old Bond Street znajduje się obecnie szeroka gama produktów pielęgnacyjnych i zapachowych, począwszy od akcesoriów i kosmetyków do golenia, poprzez produkty do pielęgnacji włosów i zarostu, na preparatach po goleniu i wodach kolońskich kończąc. Główne linie zapachowe to Mr Taylors, Jermyn Street, St James, Eton College, Sandalwood, Lavender, Rose, Limon & Lime, Avocado i Almond.

Opakowanie i postać

Produkt pakowany jest w duże, plastikowe, zakręcane słoiki. Ze względu na wielkość, opakowanie jest wygodne – łatwo się odkręca i łatwo nabrać z niego porcję mydła. Co prawda w przypadku kremu nie ma to tak dużego znaczenia jak podczas nabierania twardego mydła, bo i tak odpowiednią porcję mydła precyzyjnie można dobrać palcem. Beżowe słoiki nie są tak urodziwe jak np. w przypadku podobnych produktów od Truefitt&Hill. Krem jest różowego koloru i jest bardzo miękki, mniej zwarty niż np. serek Philadelphia. Taka konsystencja jak dla mnie jest mało praktyczna, bo w zasadzie uniemożliwia precyzyjne dozowanie kremu pędzlem, dlatego chcąc nie chcąc, nabierałem krem palcem.

Słoik z kremem Taylor of Old Bond Street
Słoik z kremem Taylor of Old Bond Street

Zapach

Aromat kremu Taylor of Old Bond Street to bez wątpienia jego mocna strona, pomimo że opiera się na syntetycznych składnikach. Zapach jest bardzo przyjemny, zdecydowany, ale nie przytłaczający. Po zabiegu pachnie jeszcze cała łazienka, a i na skórze delikatne różane wspomnienie utrzymuje się przez jakiś czas.

Skład

Jak to zwykle bywa w przypadku kremów, główny składnikiem jest woda. Podstawą składu są zmydlone zasadami potasową i sodową kwas stearynowy, kwas mirystynowy oraz kwasy tłuszczowe z oleju kokosowego. Skład uzupełniają gliceryna, trietanoloamina (regulator kwasowości), oraz dwa konserwanty, zastępujące znane z kremu Geo. F. Trumper’s parabeny: metylchloroizotiazolinon i metyloizotiazolinon. Różowy kolor pochodzi o barwnika CI 17200, zwanego również Red 33. Substancje użyte do nadania produktowi aromatu zawierają citronelolol, geraniol, alkohol cynamylowy, linalol, cytral i limonen. Jak widać, ładny zapach kremu nie pochodzi od aromatu olejku różanego, ale bazuje na kompozycji syntetycznej.

Skład kremu Taylor of Old Bond Street Rose Shaving Cream
Skład kremu Taylor of Old Bond Street Rose Shaving Cream

Jeśli chodzi o konserwanty, zdajmy sobie sprawę, że muszą być zawarte w każdym produkcie, przeznaczonym do długiego przechowywania w magazynie, a później wielomiesięcznego użycia. Konserwanty to mniejsze zło od mnożących się w słoiku drobnoustrojów i grzybów. Mieszanina metylchloroizotiazolinon i metyloizotiazolinon (podobnie jak parabeny) są powszechnie stosowane w produktach kosmetycznych, zostały bardzo dobrze przebadane i zostały dopuszczone jako składnik na terenie Unii Europejskiej. Więcej można przeczytać w dedykowanym temu dokumencie. Dla leniwych – wnioski znajdują się na stronie 36. Po lekturze materiałów porównujących szkodliwe działanie parabenów i metyloizotiazolinonu, wcale nie jestem taki pewien, czy wolałbym w swoich kosmetykach widzieć ten drugi związek.

Wyrabianie piany

Proces wyrabiania piany przebiega bardzo sprawnie i raczej nikt nie powinien być zawiedziony. Jak to zwykle bywa, w misce piany powstaje więcej niż na twarzy, ale i tak trudno byłoby narzekać. Po odważeniu 1,5-gramowej porcji rozpocząłem wyrabianie pędzlem Mühle Sophist Silvertip Badger. Osiągnięcie świetnej, kremowej struktury zajęło mi minutę. Piana jest dość tłusta i w żadnym wypadku nie zaobserwowałem tendencji do wysychania, ani tym bardziej zanikania.

Porcja kremu Taylor of Old Bond Street Rose Shaving Cream
Porcja kremu Taylor of Old Bond Street Rose Shaving Cream

Ze względu na konsystencję kremu, należy raczej uważać, aby nie nabrać na pędzel zbyt dużo produktu. Porcja 1,5-2,0 g (wielkość sporego migdała) jest wystarczająca do wyrobienia właściwej ilości dobrej piany. Sprawdzałem różne ilości i porcja 1,5 g dla mnie jest rozsądnym minimum, ale optymalna dawka jest odrobinę większa – raczej między 1.8 a 2,0 g.

Piana ustępuje tej wzorowej, ukręconej z mydła Martin de Candre, ale różnica nie jest bardzo duża. W takim przypadku ocena 9/10 wydaje się być sprawiedliwa.

Golenie

Tutaj też o rozczarowaniu nie może być mowy. Bardzo dobra piana dobrze zmiękcza zarost i zapewnia świetne warunki do golenia. Ostrze ładnie sunie po skórze, a wszelkie zbyt gwałtowne poczynania, amortyzowane są w stopniu perfekcyjnym. Poślizg zapewniony jest na najwyższym poziomie. Bez najmniejszego problemu można pozwalać sobie na poprawki już po zgarnięciu piany. Trudno mi ocenić precyzyjnie, ale mam wrażenie, że poślizg jest jednak odrobinę słabszy niż u liderów tego parametru – Mitchell’s Wool Fat, Lebelle Soaps, czy Floris London. Tak, czy inaczej, w efekcie otrzymujemy bardzo komfortowy i przy tym skuteczny zabieg golenia.

Wyrabianie piany z kremu Taylor of Old Bond Street Rose Shaving Cream
Wyrabianie piany z kremu Taylor of Old Bond Street Rose Shaving Cream

Po goleniu

Najwyraźniej producenci uznali, że proces golenia powinien być zakończony nałożeniem balsamu po goleniu, bo właściwości pielęgnacyjne kremu Taylor of Old Bond Street, delikatnie to ujmując, nie są rewelacyjne. Krem nie tylko nie nawilża skóry, ale ma lekkie tendencje do wysuszania. Skóra po goleniu jest lekko napięta i wysuszona, ale nie aż tak, aby szeleściła. Pomimo, że dla mnie nie ma to wielkiego znaczenia, w produkcie tej klasy co Taylor of Old Bond Street uznaję to jednak za wadę. Muszę oddać sprawiedliwość, że aplikacja kremu, natychmiast przywraca jedwabistą gładkość powierzchni skóry. Krem jest delikatny i w żadnym wypadku nie podrażnia ani nie alergizuje.

Cena

Produkt dostępny jest w Polsce. W internetowym sklepie Tradycyjne Golenie 150-gramowy tygiel można kupić za 48,95 zł. Niby nie jest to dużo, ale pamiętajmy, że to nie twarde mydło i zawartość opakowania znika w oczach. Zakładając zużycie na poziomie 1,5 grama, otrzymujemy cenę jednego golenia w wysokości 0,49 zł. Przeciętnie opakowanie powinno wystarczyć na ok. trzy miesiące.

Podsumowanie i ocena

Różany krem Taylor of Old Bond Street to bez wątpienia produkt najwyższej klasy. W łatwy sposób zapewnia komfortowe warunki golenia nawet mniej wprawnym użytkownikom. Największymi zaletami tego produktu są dla mnie prosty, ale bardzo przyjemny zapach i świetny poślizg. Trochę szkoda, że przy okazji nie otrzymujemy równie dobrych właściwości pielęgnacyjnych. Cena jest wysoka w stosunku do tego co w zamian otrzymujemy, ale tak to już jest z angielskimi kremami do golenia – są dość drogie. W sumie warto zaznaczyć, że recenzowany krem i tak kosztuje najmniej spośród innych, angielskich, luksusowych kremów do golenia. Zakup polecam każdemu. Ten produkt wart jest wypróbowania.

Moja ocena: 9/10 (niemal doskonały produkt)

  • zapach: 8/10,
  • właściwości piany (proces wyrabiania, konsystencja): 9/10,
  • trwałość piany: 10/10,
  • efektywność golenia (poślizg, zmiękczanie zarostu, dokładność itp.): 9/10,
  • odczucia po goleniu (właściwości pielęgnacyjne, zapach): 6/10
  • opłacalność: 5/10

Ocena ogólna nie uwzględnia opłacalności, ani nie jest średnią poszczególnych ocen.

Zobacz jak produkt wypada na tle innych mydeł i kremów do golenia.

Punktacja: 0 – tragiczny, 1-2 – słaby, 3-4 – taki sobie, 5-6 – dobry, 7-8 bardzo dobry, 9 – niemal doskonały, 10 – wybitny

Ten post ma 6 komentarzy

  1. Archi

    I ja jestem w posiadaniu tego kremu ale niestety zamiast kremu w tyglu kupiłem w tubce z racji cięcia kosztów do mojego testu i zastanawiam się czy nie zrobiłem błędu czytając Twoją recenzję.

    Po pierwsze skład jest minimalnie zmieniony. Pomiędzy „Sodium Hydroxide”, a „Parfum” u mnie widnieje jeszcze „Benzyl Alcohol”. Na zagranicznych forach wiele osób upatruje w tym składniku wysuszania skóry co by się zgadzało z Twoimi Mirku odczuciami po goleniu jak również moimi.

    Konsystencja w porównaniu do kremu T&H lub Vulfix jest dość rzadka, co pewnie przełoży się na wydajność tego kremu w porównaniu do konkurentów.

    Rzeczą, która spędza mi sen z powiek 😉 jest natomiast zapach. W swojej recenzji napisałeś: „Zapach jest bardzo przyjemny, zdecydowany, ale nie przytłaczający. Po zabiegu pachnie jeszcze cała łazienka, a i na skórze delikatne różane wspomnienie utrzymuje się przez jakiś czas.” Ja u siebie czegoś takiego niestety nie wyczuwam ale podobnie jest z chwalonym kremem T&H. Kontaktowałem się już nawet z właścicielem sklepu, gdzie kupowałem oba kremy i zaproponowałem mu mały test bo nie zamierzam kupować wersji w tyglu tylko po to żeby sprawdzić zapach obu tych kremów. A wracając do sedna to w moim przypadku ten zapach jest bardzo delikatny. Nie ma mowy o efekcie jak w mydłach Jabonmana czy też zielonym proraso gdzie pachnie cała łazienka. Tutaj zapach róży w pianie jest ledwie wyczuwalny i na prawdę bardzo ciężko coś dobrego o nim napisać.

    Piana wychodzi fajna, golenie całkiem przyjemne ale po goleniu skóra jest bardzo mocno wysuszona. Gdyby zapach był przyjemny i dość wyrazisty to mógłbym się nawet pokusić, aby kilka razy się tym kremem jeszcze ogolić. W tym wypadku pewnie zrobię to jeszcze raz i odstawię go w jakiś kąt szafki lub wróci do sklepu na testy jakości.

  2. Mirosław Florek

    Archi, odnośnie zapachu… Teraz już bym tak nie napisał, że różami pachnie cała łazienka. Był to jeden z pierwszych testowanych różanych kremów do golenia. Między aromatem TOBS a Eufrosem jest przepaść. Mydło Manuela jest klasą samą dla siebie, co znajduje odzwierciedlenie w cenie. O tym też pamiętajmy. Pierwszy raz o różanym TOBS-ie usłyszałem od Rafała (Rafifafiego), który z kolei usłyszał o nim od Stośka. Co prawda ocena Stośka ewoluowała, ale nadal ocenia(ł) ten aromat wysoko (7,5). Parę razy ostatnio do tego kremu sięgnąłem i jak dla mnie, zapach zdecydowanie jest przyjemny. To co mi się nie podoba, to wyczuwalna sztuczność. Kiedyś miałem okazję pomagać babci w nakładaniu jakiejś farby, czy preparatu do trwałej ondulacji. Nie pamiętam dokładnie, ale dla zabicia woni amoniaku producent użył bardzo podobnej kompozycji różanej. Ile razy używam TOBS-a, tyle razy mam przed oczami babcię z tym wynalazkiem L’Oreala. Mimo to zapach mi się podoba, a łazienka (może nie cała, ale jednak 🙂 ) po nim pachnie, co potwierdza żona. 🙂 Trudno mi powiedzieć, czy w tubce jest inny produkt. Ja mam w tyglu, ale mistrzostwo świata to to nie jest i raczej bym na Twoim miejscu tego produktu nie kupował, Archi. Jesteś popsuty tym Jabonmanem. W poniedziałek wyślę Ci różę z puszki i bułgarską różę. W przypadku tego ostatniego kremu zapach w mojej ocenie jest słabszy niż w TOBS-ie.

    1. Archi

      Czy ja wiem, że jestem zepsuty Jabonmanem. Po prostu czegoś innego się spodziewałem po tym kremie. Wygląda, że TOBS zmienił recepturę swojego kremu lub też robi dwie różne wersje (choć szczerze to nie chce mi się w to wierzyć) i jedna ląduje w tubkach, a druga ładowana jest do puszek. Dlatego też planuję odesłać krem do sklepu i poprosić sprzedawcę aby sprawdził jak wygląda i pachnie krem w tyglu oraz w tubie.

      Bardzo podobnie wygląda sprawa w przypadku kremu T&H. Jest on dobrze oceniany przez kolegów na forum, a ja się na nim mocno zawiodłem. Jest w nim znacznie więcej tej chemii niż w recenzowanym kremie. Zapach kwiatowy choć bardzo przyjemny jest wyczuwalny zaledwie przez kilka pierwszych sekund po wyciśnięciu z tubki, a potem do głosu dochodzi ten chemiczny koszmarek. Zresztą T&H to całkiem inna bajka i być może doczeka się jakiejś osobnej recenzji.

      A wracając do TOBS to jeśli ktoś nie lubi intensywnych kwiatowych nut w kosmetykach dla mężczyzn to znajdzie w tym kremie coś dla siebie. Całkiem znośny różany zapach, łatwe wyrabianie oraz dobry poślizg i jedynie to wysuszanie skóry może odstraszać od zakupu, bo za tę cenę można kupić kilka znacznie lepszych produktów.

      1. Mirosław Florek

        Zapomniałem Ci, Archi, napisać o jednym kosmetyku, który z racji Twoich związków z Reichem, powinien się znaleźć w zestawieniu. Chodzi mi o różany Klar Kabinett. Nie pamiętam gdzie o tym słuchałem, czy czytałem, ale to ponoć świetna różana, pudrowa kompozycja. Podobno nieźle zapach został skopiowany przez Soap Commander w mydle „Love”.

        Zdjęcie z Badger&Blade (Floid_Maniac)

  3. Piotr

    Witaj Mirku. Link z mydła Cella prowadzi do Taylor of Old Bond St. Chciałem wypróbować mydło Cella i ciekaw jestem Twojej opinii o nim. Pozdrawiam.

    1. Mirosław Florek

      Cześć!!!
      Dziękuję za informację o pomyłce. Już poprawiłem. Gdyby ta sytuacja się powtórzyła, a ja nie zdążyłbym poprawić linku, artykuł zawsze możesz znaleźć poprzez wyszukiwarkę na górze strony. Działa całkiem nieźle.

      Jeśli idzie o mydło Cella, to przyznam, że od bardzo dawna go nie używałem, a na dodatek, gdy pisałem recenzję, znałem niewiele produktów, więc moje doświadczenie było bardzo małe. Kluczem do oceny tego produktu jest akceptacja zapachu. To typowy włoski „barber”, a więc aromat migdałowy. Ja to lubię, choć oczywiście nie oceniam takiej „kompozycji” jakoś szczególnie wysoko. Z tego co pamiętam, pianę kręciło się bardzo dobrą, treściwą, ale gdy była pozostawiona na dłużej, miała tendencje do wysychania. Golenie było zawsze na bardzo przyzwoitym poziomie. Cella ogólnie jest mydłem przez wielu ludzi wymieniana w grupie „must try”. Przyłączam się do tych głosów. Znam jednak również opinie całkowicie odmienne. Nie wszyscy się tym produktem zachwycają. W mojej ocenie, przy okazji większych zakupów w Facetarii, warto wydać te 20 zł, pobawić się trochę, a resztę oddać koledze.

Dodaj komentarz