Założona w 1870 roku, przez Williama Penhaligona firma, to kolejna legenda brytyjskiej branży kosmetycznej.

Penhaligon's logo
Penhaligon’s logo

Na londyńskiej ulicy, gdzie mieścił się barber shop pana Penhaligona, nie było łatwo. Przetrwali tylko najlepsi – oferujący najbardziej oryginalne zapachy, szczególnie dbający o klientów. O bogatą klientelę wiktoriańskiego Londynu zabiegało przecież mnóstwo firm. Firma jest wierna tradycji, wykorzystując w swych produktach rzadkie, trudne do zdobycia składniki.

Barberhop Penhaligon's
Barberhop Penhaligon’s

Obecnie oferowane są 34 linie zapachowe. Mydła dostępne są w trzech aromatach: Bayolea, Sartorial i Blenheim Bouquet.

Opakowanie i postać

Produkt można kupić w drewnianym tyglu lub jako 100-gramowy wkład. Mydło jest bardzo twarde i w żadnym wypadku nie daje się formować na zimno.

Opakowanie mydła do golenia Penhaligon's
Opakowanie mydła do golenia Penhaligon’s

Skład

Testowane przeze mnie mydło to produkt po reformulacji, w wyniku której z listy składników zniknął łój. Obecna receptura do złudzenia przypomina skład innego testowanego wcześniej przeze mnie legendarnego produktu – mydła Truefitt&Hill 1805. No cóż, nie wróży to najlepiej.

Podstawą składu są palmitynian sodu, stearynian potasu, sól sodowa oleju kokosowego, stearynian sodu, woda i sól potasowa oleju kokosowego.

Producent zdecydował się na wzbogacenie produktu wyciągiem z mąkli tarninowej (Evernia prunastri).
Substancje pomocnicze to: gliceryna, chlorek sodu, EDTA (konserwant), glukonian sodu (konserwant) i sól tetrasodowa kwasu etidronowego (konserwant).

Za zapach odpowiada kompozycja zapachowa (Parfum), alpha isomethyl ionone, linalol (aromat cytrusowy), cytronelol (aromat cytrusowy), kumaryna (zapach trawy), Aldehyd amylocynamonowy (zapach jaśminu), geraniol (zapach pelargonii), eugenol (zapach goździków), limonen (aromat cytrusowy) i benzoesan benzylu.

Zieloną barwę dają: biel tytanowa, CI77492 (tlenek żelaza) i CI77007 (ultramaryna).

Skład zgodnie z INCI: Sodium palmate, potassium stearate, sodium cocoate, sodium stearate, aqua (water), potassium cocoate, glycerin, parfum(frgrance), titanium dioxide, sodium chloride, tetrasodium edta, sodium gluconate, tetrasodium etidronate, alpha isomethyl ionone, linalool, citronellol, coumarin, amyl cinnamal, evernia prunasti (oakmoss) extract, geraniol, eugenol, limonene, benzyl benzoate, CI77492 (yellow iron oxide), CI77007 (ultramarine).

Dla porównania skład mydła Truefitt&Hill 1805: Sodium Palmate, Potassium Stearate, Sodium Cocoate, Sodium Stearate, Aqua, Potassium Cocoate, Glycerin, Parfum, Paraffinum Liquidum, Tetrasodium Edta, Sodium Chloride, Isopropyl Myristate, Butylphenyl Methylpropional, Limonene, Linalool, Tetrasodium Etidronate, Hydroxyisohexyl-3 Cyclohexene Carboxaldehyde, Bht, Benzyl Salicylate, Eugenol, Ci 77891.

Wyrabianie piany

Po odebraniu przesyłki z mydłem, nie czekałem długo na okazję do wypróbowania angielskiej legendy. Krążek umieściłem w stalowym tyglu i wilgotnym pędzlem rozpocząłem proces ładowania. Szło jak zwykle i po 20-30 sekundach poczułem efekt klejenia się pędzla do mydła. Dla mnie to znak, że czas przenieść proces wyrabiania piany na twarz. Jednak już po krótkim masowaniu twarzy pędzlem piana zaczęła znikać. Co za czort? – pomyślałem. Próbuję budować pianę na lewym policzku, a piana znika z prawego. Ratuję sytuację z prawej strony, a na lewej widzę jakieś nędzne rezultaty niedawnych wysiłków. Co więcej, kolejna iteracja powodowała dalsze pogorszenie sytuacji. Następnego dnia przystąpiłem do drugiej bitwy. Oręż przygotowałem staranie – mocząc pędzel dłużej niż zwykle. Na wszelki wypadek powierzchnię mydła zwilżyłem wodą i zostawiłem na kilkanaście minut. Strzepnąłem pędzel i rozpocząłem dłuższe niż zwykle ładowanie. Gdy zacząłem czuć, że ilość mydła na borsuczej sierści jest już wystarczająca, postanowiłem kręć jeszcze przez 20 sekund. Zadowolony z siebie przystąpiłem do wyrabiania piany. Niestety, przebieg walki był taki sam jak w dniu poprzednim. Syzyfowa praca – piana zanikała w oczach. Po kilku tygodniach powróciłem do testowania. Nic się nie zmieniło. Co bym nie robił, mydło zachowało swą żelazną konsekwencję i skutecznie mnie upokarzało.

Golenie

Chcąc nie chcąc przystąpiłem do golenia. Tutaj zaskoczenie – pomimo żałośnie wątłej piany, udało mi się osiągnąć idealną gładkość bez jakiegokolwiek zadrapania. Poślizg był naprawdę rewelacyjny. Działo się tak za każdym razem. Oczywiście trzeba było bardzo uważać, bo szamponowa piana prawie nie daje amortyzacji, a więc i ochrony skóry przed zapędami ostrza. Brak piany powoduje również, że mydło znacznie szybciej wysycha, więc proces golenia należy przeprowadzać sprawnie. Zmiękczanie zarostu nie jest nadzwyczajne – jest po prostu dobre.

Po goleniu

Zważywszy na wcześniejsze kłopoty, po goleniu przeżyłem kolejne zaskoczenie. Penhaligon’s pozostawia skórę w bardzo dobrej kondycji. Od biedy można sobie darować naniesienie balsamu. Na dodatek, jeszcze przez dłuższy czas czułem piękny, wytworny aromat.

Cena i dostępność

Wygląda na to, że produkt nie jest już dostępne w tradycyjnym kanale sprzedaży. Na stronie producenta można kupić jedynie mydło o aromacie Blenheim Bouquet w cenie £20, czyli 116 zł. Taką wartość przyjmuję do dalszych obliczeń. Co prawda, znalazłem ofertę w polskim sklepie internetowych na mydło Penhaligon’s English Fern za 50 zł, ale z zasady takich jednorazowych okazji nie traktuję jako normalny sposób pozyskania produktu. Z tego samego powodu, nie uwzględnię również ceny za jaką mydło można było nabyć w sieci TK Maxx. Zważywszy, że na standardowe, trójprzejściowe golenie zużywałem 0,8 g mydła, cena jednego zabiegu wynosi 0,93 zł.

Podsumowanie i ocena

W zasadzie mógłbym bez zmian skopiować podsumowanie z recenzji mydła Truefitt&Hill 1805. Podobnie jak w przypadku Truefitt&Hill, mydło zostało poddane zmianie receptury (znienawidzone słowo: reformulacja), w efekcie czego produkt stał się co najwyżej przeciętny. Dziwne, że tak szanowany, angielski producent luksusowych kosmetyków pozwolił sobie na wpuszczenie do obrotu czegoś takiego. Cóż z tego, że mydło pięknie pachnie i zapewnie rewelacyjny poślizg oraz nadzwyczaj dobre właściwości pielęgnacyjne. Co z tego, że w efekcie otrzymujemy dokładne, gładkie golenie, bez zacięć i zadrapań, jeśli podczas całego zabiegu trzeba walczyć o utrzymanie piany. Owszem, gdyby Penhaligon’s pienił się choćby przeciętnie, na poziomie Proraso, zasługiwałby spokojnie na 9 punktów. Gdyby… Niestety, piany nie ma i amortyzacja, a więc ochrona jaką daje mydło jest bardzo mizerna. Dla mnie to dyskwalifikacja produktu. W żadnym wypadku nie polecam – nawet za superokazyjną cenę.

Moja ocena: 4/10 (taki sobie produkt)

  • zapach: 9/10,
  • efektywność golenia: 6/10,
  • właściwości pielęgnacyjne: 8/10,
  • opłacalność: 1/10.

Ocena ogólna nie uwzględnia opłacalności, ani nie jest średnią poszczególnych ocen.

Punktacja: 1 – tragiczny, 2 – słaby, 3-4 – taki sobie, 5-6 – dobry, 7-8 bardzo dobry, 9 – niemal doskonały, 10 – wybitny

Dodaj komentarz