Formalnie rzecz biorąc, firma Beiersdorf, producent kosmetyków marki Nivea, założona została w połowie XIX wieku przez Carla Paula Beiersdorfa. W 1890 r. zadłużone, zatrudniające 11 pracowników laboratorium przejął Oskar Troplowitz – urodzony na Opolszczyźnie, młody farmaceuta żydowskiego pochodzenia.
Na początku XX wieku, przedsiębiorca wpadł na pomysł, by na bazie wynalezionego przez dr Isaaca Lifschütza syntetycznego emulgatora – alkoholu lanolinowego, stworzyć trwałą emulsję, będącej połączeniem wody i mineralnego oleju – parafiny. Emulsja ta mogłaby pełnić rolę kremu pielęgnacyjnego. Pomysł poparł dermatolog – prof. Paul Gerson. Tak oto, w 1911 roku, powstał najpopularniejszy na świecie krem pielęgnacyjny.
Firma rozwijała się bardzo dynamicznie. Już w 1925 produkty Beiersdorf pojawiły się w Polsce i były dystrybuowane przez firmę Pebeco (skrót od nazwy P. Beiersdorf & Co).
W 1929 roku w Poznaniu uruchomiona została fabryka wyrobów Beiersdorfa, która szybko stała się jednym z największych zakładów w koncernie. Kosmetyki NIVEA były w okresie międzywojennym bardzo popularne w Polsce, o czym wiele razy opowiadał mi dziadek.
Podczas wojny, wiele niemieckich fabryk zostało zniszczonych, ale w fabryka w Poznaniu przetrwała niemal całą zawieruchę. Niestety, budynki fabryki zniszczyły wojska radzieckie. Znacjonalizowane w 1946 roku zakłady, w 1951 roku przyjęły nazwę Fabryka Kosmetyków Lechia Przedsiębiorstwo Państwowe w Poznaniu. Ciekawe, bo własnością zakładów były też prawa do marki NIVEA. Dlatego właśnie produkowane w PRL-u kremu nosiły nazwę NIVEA, tak samo jak wyroby niemieckiego koncernu Beiersdorf.
Po odzyskaniu niepodległości w 1989 roku, poznańskie zakłady zostały objęte Programem Powszechnej Prywatyzacji, w wyniku czego firma z powrotem znalazła się w rękach koncernu Beiersdorf. Zmiany własnościowe zakończyły się 2006 roku, kiedy to niemiecka firma stała się 100% właścicielem, a poznańskie zakłady zmieniły nazwę na NIVEA Polska Sp. z o. o.
Obecnie NIVEA Polska wytwarza produkty pielęgnacyjne marki Eucerin, artykuły pielęgnacyjne Nivea Visage, Nivea Body, Nivea Baby i Nivea for Men. Więcej informacji na temat firmy NIVEA Polska i pełnej oferty produktowej można znaleźć na jej witrynie internetowej.
Opakowanie
Nawilżający balsam NIVEA Men sprzedawany jest w solidnym szklanym flakonie wykonanym w mlecznego szkła. Projekt kartonowego pudełka, w które zapakowany jest kosmetyk podporządkowany jest funkcji informacyjnej.
Zanim wpadłem na pomysł napisania niniejszej recenzji, nieco zmodyfikowałem wygląd flakonu, bo raziło mnie nagromadzenie niepotrzebnych w mojej ocenie napisów.
Choć dozowanie produktu ograniczone jest jedynie średnicą szyjki flakonu, dzięki stosunkowo gęstej konsystencji, aplikacja oczekiwanej ilości produktu jest łatwe.
Skład
Skład balsamu Nivea Men nie jest skomplikowany. Poza wodą największy udział ma w nim skażony alkohol i gliceryna, czyli klasyka.
Skład uzupełnia fosforan diskrobiowy (zagęstnik), ester kwasów tłuszczowych oleju kokosowego i alkoholu etyloheksylowego (emolient), wyciąg z liści aloesu, pantenol (działanie łagodzące), octan tokoferylu (antyoksydant i naturalny konserwant), polidimetylosiloksan (emolient, działanie pomocnicze), fosforan tri-oksyetylenowanego alkoholu cetylowego (emulgator), karbomer (zagęstnik).
Zapach zapewnia kompozycja substancji zapachowych (Parfum) oraz limonen i linalol.
Skład jest klasyczny. Z jednej strony mamy antyseptyczne działanie alkoholu etylowego, a z drugiej strony pielęgnacyjne i łagodzące działanie emolientów, wyciągu z liści aloesu i pantenolu.
Skład zgodnie z INCI: Aqua, Alcohol Denat., Glycerin, Distarch Phosphate, Ethylhexyl Cocoate, Parfum, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Panthenol, Tocopheryl Acetate, Dimethicone, Triceteareth-4 Phosphate, Sodium Carbomer, Limonene, Linalool.
Zapach
Zapach pielęgnacyjnych produktów Nivea znają chyba wszyscy. Nawet w wersji „Nivea Men” przypisałbym go do unisexów bez wyrazu. Z jednej strony jest znany, ale gdybym miał określić jakąś cechę charakterystyczną, nie umiałbym. Zupełnie jak na scenie z Misia – „Znasz go? W życiu! Pierwszy raz. Z twarzy podobny jest zupełnie do nikogo.”
http://www.youtube.com/watch?v=KsRIWga3FIA
Czasem zastanawiam się, czy to nie lepsze podejście w przypadku tańszych kosmetyków. W końcu mamy wodę toaletową, która pachnie dobrze i trwale. Zapach Nivea nie walczy o dominację z jakimkolwiek innym aromatem. Pole oddaje bez walki – walkowerem. Zapach oceniam na 4/10.
Właściwości
Muszę przyznać, że podoba mi się takie podejście do receptury, polegające na stworzeniu preparatu dwa w jednym. Recenzowany balsam próbuje zaspokoić dwie potrzeby – z jednej strony przeprowadzić dezynfekcję, a z drugiej strony nawilżyć i natłuścić skórę po goleniu. Po aplikacji preparatu czuć lekkie szczypanie, ale chwilę później efekt ten zanika. Balsam jest dość lekki, więc szybko się wchłania i nie zostawia po sobie tłustej skóry. Właściwości nawilżające i natłuszczające są zauważalne, jednak oczywiście dużo skromniejsze niż gdybym nałożył krem do twarzy. Tak samo umiarkowane są właściwości antyseptyczne, bo stężenie alkoholu etylowego nie jest duże. Skład nie jest bogaty, ale cieszę się, że znalazło się miejsce dla wyciągu z aloesu i pantenolu. Ogólnie jest to całkiem fajny, podstawowy produkt.
Dostępność i cena
Produkt można kupić w niemal wszystkich polskich drogeriach. 100-mililitrowy flakon kosztuje 29 zł, czyli 0,29 zł/ml. Nie jest to okazyjna cena, jak na tak prosty produkt. Na szczęście preparat można kupić nawet za 10 zł w ramach organizowanych w różnych sklepach promocji.
Podsumowanie i ocena
Kupując balsam po goleniu za 30 zł, nie spodziewałem się, rewelacyjnych właściwości. Oczekiwałem, że produkt będzie odkażał skórę po goleniu i delikatnie ją nawilżał. Nie oczekiwałem też atrakcyjnego zapachu. Chciałem jedynie, żeby zapach nie odstręczał. Wszystkie moje oczekiwania zostały spełnione. To pielęgnacyjne „all-in-one” robi dokładnie to, co ma robić. Bardzo dobrze sprawdza się do jednoetapowej pielęgnacji skóry po goleniu w cieplejsze dni, gdy powietrze nie jest wysuszone działającym ogrzewaniem. Jedyne zastrzeżenie dotyczy ceny produktu. W mojej ocenie, nie jest on wart aż 30 zł. Dlatego jeśli miałbym polecić zakup, raczej doradzałbym wypatrywanie jednej z wielu promocji.
Ocena ogólna: 5 (dobry produkt)
- wygląd flakonu i pudełka: 6
- atrakcyjność zapachu: 4
- trwałość zapachu: 3
- działanie antyseptyczne: 6
- działanie łagodzące: 6
- działanie nawilżające: 8
- działanie natłuszczające: 3
- opłacalność: 5
Niniejsza recenzja, to dopiero trzecie opracowanie tego typu w serwisie geekhub.pl. Zarówno sposób oceniania, jak i kategorie będą jeszcze ewoluowały. Wszystkie recenzje płynów po goleniu będą pokazywały się w jednym miejscu w serwisie.
Ocena ogólna nie uwzględnia opłacalności, ani nie jest średnią poszczególnych ocen.
Punktacja: 1 – tragiczny, 2 – słaby, 3-4 – taki sobie, 5-6 – dobry, 7-8 bardzo dobry, 9 – niemal doskonały, 10 – wybitny
Zapraszam do dyskusji. Każdy komentarz jest dla mnie nagrodą. chcesz być na bieżąco informowany o nowych wpisach, śledź mnie na Twitterze (polecam), ew. zasubskrybuj blog w WordPressie. Po opublikowaniu nowego wpisu, dostaniesz e-maila.
Zużyłem dwie butelki tego balsamu w czasach golenia maszynką elektryczną. Zgadzam się z większością Twoich ocen. Nijaki zapach (nie znaczy, że zły), niewystarczające właściwości nawilżające, słabe odkażające, stosunkowo wysoka cena. Do tego dorzuciłbym niezbyt przyjemną, w moim odczuciu zbyt rzadką konsystencję.
Przyznam jednak, że ocena końcowa, jaka wynika z tych składowych to raczej mocne trzy punkty, tudzież bardzo naciągane cztery.
Tych balsamów, to ja się jeszcze uczę. To jest moja druga, albo trzecia butelka tego produktu i ogólnie jestem z niego zadowolony. Gdybym miał komuś jednym słowem powiedzieć, czy to jest dobry produkt, to bym powiedział, że właśnie „dobry”. Czy taki sobie (czyli 3-4)? Hmmm… No nie wiem, czy to nie byłoby krzywdzące. Nie wiem. Będę te oceny weryfikował, tak jak to robiłem (i robię) z mydłami do golenia. Na razie proszę o wyrozumiałość. 🙂 Mam kilka bardzo dobrych balsamów, ale czy one są w efekcie końcowym takie powalające na kolana, to nie powiedziałbym. Jeden z nich ma rewelacyjny zapach. To faktycznie jest różnica. W każdym razie, kilka recenzji powoli czeka na swoją chwilę. Teraz żałuję, że nie opisywałem tych wszystkich dziesiątek Biothermów, Vichy, L’Oreal, Clarinsów, które przewinęły się przez moje ręce. Byłoby teraz jak znalazł… 🙂 Tak trochę bezrefleksyjnie tego wszystkiego używałem. Ale kto to wiedział, że się przyda.
A teraz konkretnie do Twojego zarzutu odnośnie konsystencji. Powiem Ci szczerze, że taka konsystencja rzadkiej śmietany mi odpowiada. Dobrze się to nakłada. Jak zwykle, sprawa indywidualnych odczuć.