Producentem recenzowanego produktu jest włoska firma milmil76, o której parę słów napisałem w recenzji popularnego w Polsce kremu do golenia Figaro.
Opakowanie
Pianka Figaro dostępna jest w postaci dużej, 400-mililitrowej puszki, zakrytej kopułą mlecznego kapturka. Bardzo podoba mi się użyta kolorystyka. Niestety, kopułę ciężko się ściąga, a jeśli ręce są mokre, jest to wręcz niemożliwe.
Dozownik jest duży i nie ma najmniejszego problemu z odpowiednim odmierzeniem porcji piany.
Zapach
Słodki aromat pianki Figaro zdecydowanie wyróżnia się wśród podobnych produktów, z którymi miałem dotąd do czynienia. Podobnie pachnie żółta pianka Proraso, ale w Figaro kompozycja jest w mojej ocenie lepsza. Gdyby były tu jeszcze jakieś dodatki żywiczno-kadzidlane… Ach… Pomarzyć można. Nawet teraz zapach jest bardzo dobry. Oceniam go na 8/10.
Skład
Podstawą składu pianki są zmydlone trietanolaminą kwas stearynowy i kwas palmitynowy. Niestety, producent zdecydował się na użycie polepszacza piany w postaci SLS (surfaktant o kontrowersyjnym działaniu), który jest również składnikiem niemal każdego szamponu.
Skład uzupełniają: gliceryna i olej arganowy.
Pianę produkuje i wypycha z puszki mieszanina węglowodorów: butan, propan i izobutan.
Zapach zapewnie mieszanina substancji aromatycznych o nieujawnionym składzie.
Lista substancji pomocniczych nie jest długa. Wśród nich znajdziemy: Laureth-23 (surfaktant, solubilizator), metyloparaben (konserwant), metakrzemian sodu (bufor, regulator lepkości),
Olej arganowy otrzymywany z nasion uprawianej w północno–zachodnim Maroku arganii żelaznej (Argania spinosa) znajduje szerokie zastosowanie nie tylko jako olej jadalny, ale również w przemyśle kosmetycznym. Olej arganowy natłuszcza, odżywia i uelastycznia skórę. Jest składnikiem wielu kremów i odżywek do włosów.
Skład zgodnie z INCI: Aqua, Stearic Acid, Triethanolamine, Palmitic Acid, Glycerin, Laureth-23, Butane, Propane, Isobutane, Parfum, Sodium Lauryl Sulphate, Methylparaben, Sodium Silicate, Argania Spinosa Kernel Oil.
Golenie
Podczas pierwszego golenia użyłem maszynki Mühle Sophist z głowicą R89, do której założyłem wykonaną ze stali węglowej żyletkę Treet Dura Sharp.
Na goloną skórę naniosłem nadzwyczaj gęstą pianę. Co tu dużo gadać, nie udało mi się takiej ukręcić z żadnego kremu ani mydła do golenia. Po aplikacji daje o sobie znać piękny, słodki zapach.
Od czasu do czasu używam pianek do golenia, więc nie zdziwił mnie stosunkowo słaby poślizg, jaki wyczułem już podczas pierwszego przejazdu żyletki po skórze. Nie przejmowałem się tym wcale, bo i tak nie czułem żyletki. Zarost ścinany był aż miło – świetna maszynka, świetna żyletka i świetna piana. Pierwsze przejście z włosem, a zaraz po nim drugie – pod włos załatwiły golenie. Nie było to może najdokładniejsze golenie, ale stan skóry, komfort, a przede wszystkim czas zabiegu odpowiadały mi w zupełności.
Do drugiego golenia sięgnąłem po sędziwą ślicznotkę – Gillette Aristocrat. Nie ukrywam, że doprowadziłem do mezaliansu, bo szlachcianka musiała podjąć współpracę z pakistańskim pariasem – Treet Dura Sharp. Również i tym razem golenie było wyjątkowo komfortowe. Ależ ta maszynka jest łagodna! Dwa przejścia zapewniły mi akceptowalną gładkość i po prostu genialny stan skóry po goleniu.
Za trzecim razem postanowiłem pójść na ostro. Dwa golenia na pakistańskiej żyletce nie robią wrażenia, więc bez obaw do rączki Mühle Sophist dokręciłem głowicę R41 z założonym ostrzem Treet Dura Sharp. Tym razem nie liczyłem na łagodne golenie. Zaskoczony byłem wysoką kulturą pracy całego zestawu. Na marginesie muszę zauważyć, że agresywną głowicę R41 lepiej ujarzmia się za pomocą dłuższej, cięższej rączki Sophist. Z oryginalną rączką Rosegold już tak łatwo nie jest. Wystarczyły dwa przejścia, aby osiągnąć niemal idealną gładkość. Po trzech przejściach nie miałbym się do czego przyczepić, ale dzięki ograniczeniu liczby przejść, skóra była w idealnym stanie – żadnych czerwonych kropek, podrażnień czy zadziorów.
Reasumując mogę stwierdzić, że choć pianka Figaro zapewnia przeciętny poślizg – nawet w zestawieniu z innymi piankami, chroni skórę podczas golenia w sposób wybitny. W przypadku użycia łagodnych maszynek lub nożyków wieloostrzowych, może to skutkować mniejszą dokładnością golenia, ale równocześnie doskonałym stanem skóry po goleniu. Efektywność golenia oceniam na 8/10.
Po goleniu
Pianka Figaro z olejem arganowym wedle producenta cechuje się właściwościami nawilżającymi i odżywczymi. Aby to stwierdzić, powstrzymałem się z naniesieniem balsamu po goleniu. Dzięki temu mogłem jeszcze trochę cieszyć się mało intensywnym, ale za to bardzo przyjemnym zapachem. Nie odniosłem wrażenia, aby skóra była jakoś szczególnie nawilżona, ale przyznam, że jak na piankę, stan był zdecydowanie ponadprzeciętny. Naskórek lekko połyskuje i sprawia wrażenia wypielęgnowanego.
Wrażenia po goleniu oceniam na 7/10.
Cena i dostępność
Nigdzie w sklepach stacjonarnych pianki Figaro jeszcze nie widziałem. Można ją za to bez problemu kupić w sklepach internetowych. Ja dokonałem zakupu w Facetarii, gdzie za 400 ml puszkę zapłaciłem 9 zł. To rewelacyjna cena! Zakładając wydajność na poziomie 2,5 g, cena jednego dwuprzejściowego golenia wynosi jedynie 0,11 zł. To najniższa cena wśród dotąd testowanych przeze mnie pianek do golenia.
Podsumowanie i ocena
Rzadko się zdarza, aby tani produkt był równocześnie bardzo dobry. Pianka Figaro właśnie taka jest – rewelacyjnie (jak na piankę!) pachnie, zapewnia świetne warunki golenia i solidnie pielęgnuje skórę po zakończeniu zabiegu. Jeśli ktoś goli się używając pianki, zdecydowanie polecam zamówić zapas czterech puszek, tak aby oszczędzić na kosztach przesyłki. Produkt lepszy niż te dostępne w sklepach stacjonarnych.
Moja ocena (my overall score): 8/10 (bardzo dobry produkt, very good product)
- zapach (scent): 8/10,
- poślizg (glide): 6/10,
- amortyzacja (cushion): 10/10,
- zmiękczanie zarostu (beard softening): 8/10,
- efektywność golenia (effectiveness): 8/10,
- właściwości pielęgnacyjne (care properties): 7/10,
- opłacalność (value): 10/10.
Punktacja: 1 – tragiczny, 2 – słaby, 3-4 – taki sobie, 5-6 – dobry, 7-8 bardzo dobry, 9 – niemal doskonały, 10 – wybitny
Ocena ogólna nie uwzględnia opłacalności, ani nie jest średnią poszczególnych ocen.
Oceny odnoszą się do innych pianek oraz żeli do golenia i nie można ich wprost odnieść do punktacji mydeł i kremów do golenia. Dla przykładu bardzo dobry, na poziomie 8/10, poślizg pianek i żeli przekłada się na ok. 5/10 w rankingu mydeł i kremów. Z kolei przeciętną (5/10) amortyzację w piankach można porównać do wybitnej (9-10/10) w mydłach i kremach.
Scoring: 1 – unsatisfactory, 2 – weak, 3-4 – satisfactory, 5-16 – good, 7-8 – very good, 9 – almost perfect, 10 – outstanding
Overall score does not include value nor is an average of individual ratings.
Scores refer to other foams and gels and can not be directly applied to the scores of soaps and shaving creams. For example, very good glide (8/10) in foams and gels translates into approx. 5/10 score in the ranking of soaps and creams. On the other hand, average (5/10) cushioning in foams, can be compared to the outstanding (9-10) in soaps and creams.
Zapraszam do dyskusji. Każdy komentarz jest dla mnie nagrodą. chcesz być na bieżąco informowany o nowych wpisach, śledź mnie na Twitterze (polecam), ew. zasubskrybuj blog w WordPressie. Po opublikowaniu nowego wpisu, dostaniesz e-maila.
Mirku, jak wyliczyłeś koszt golenia? Czy 2,5 grama to ca. 5 ml?
A sama recenzja naprawdę świetna. Sam miałbym ochotę spróbować, więc myślę, że wielu powinna zachęcić.
Dwa przejścia.
Jasne
I jeszcze jedno… Jak ktoś używa kremu lub mydła do golenia, to pianki raczej startu nie mają. Te recenzje piszę dla ludzi, którzy ponad piankę nie wyjdą i tak jak ja przez całe lata kupują produkty marketowe. Chciałem sprawdzić, czy między poszczególnymi piankami oraz żelami są różnice. Dodatkowo ciekaw byłem, jak sprawdzają się te produkty w goleniu maszynką na żyletki.
Wczoraj próbowałem popełnić samobójstwo przy użyciu Masla do golenia i kremu bezpędzlowego, te 2 specyfiki również wg mnie były przeznaczone do wieloostrzówek. Jednak dzięki tej recenzji może na jakieś orodziny/święta/inne dla szwagra figaro sprezentuję, bo na chwilę obecną używa chyba Gillette.
No nie wiem, Mirku, czy rzeczywiście takie te pianki muszą być z góry skazane na niepowodzenie w zderzeniu z mydłem lub kremem.
Oczywiście pomijam tu aspekt „zakręcenia na punkcie TG”, które dotyczy marginalnej grupki ortodoksów. Czytając niniejszą recenzję produktu budżetowego (bardzo budżetowego) wydaje mi się, że jeśli swe badania pianek rozszerzysz do poziomu przynajmniej zbliżonego do skali mydeł/kremów, to kilka perełek możesz znaleźć.
PS. Czy planujesz może testy jednorazówek lub nożyków do maszynek systemowych?
Zgadzam się, że pianki na totalną porażkę skazane nie są. To co można zaważyć, to istotnie gorszy poślizg i tu przewaga mydeł i kremów jest wyraźna. Lepiej spisują się niektóre żele. W szczególności droższe żele Gillette to naprawdę dobre produkty.
Kłopot polega również i na tym, że prowadzenie takich testów naprawdę dużo kosztuje. Oczywiście nie jednostkowo, tylko w masie. Kupujesz taką piankę, używasz cztery-pięć razy i staje się niepotrzebna. Żeby miało to sens, trzeba byłoby umieścić w rankingu ze 100 pianek i żeli. 100 x 10 = 1000 zł. Sporo. Raczej ciężko to sprzedać. Jak dotąd, większość takich rzeczy po prostu rozdawałem. Nie, żeby nie było mnie na takie wydatki stać, ale mam z tym kłopot mentalny. Nie lubię marnotrawstwa. Poza tym hobby mam kilka i walczą one o dominację w budżecie.
Kolejna sprawa do czas. W jednym czasie można testować tylko jedną rzecz. Nie mogę przy okazji wrzucić na warsztat np. innej żyletki, bo tracę porównywalność. Czasem próbuję to jakoś obejść, ale zawsze mam z tym problem. Staram się, aby zmienna była tylko jedna, a nie dwie, trzy. Porządnie, metodycznie staram się przerobić mydła i kremy do golenia. Inne produkty priorytetu nie mają.
Nożyki testowałem i nawet mam notatki z wynikami…. od ponad roku. 🙂 Tak jak w poprzednim punkcie, trochę szkoda mi na to czasu. Nie mogę na raz „robić” wszystkiego. Wszystko znaczy w tym przypadku nic.
Dużo jest ciekawych rzeczy, których używam na codzień, mam na ich temat jakąś opinię i o których mógłbym coś napisać – różne pielęgnacyjne, szampony, kosmetyki zapachowe itp. Wszystko to zabiera dużo czasu i pieniędzy. 🙂
W pełni Ciebie rozumiem. Ilość nie zawsze musi przejść w jakość. Ale z drugiej strony kompleksowość tego typu porównań jest ich ogromną zaletą.
Uważam, że w zakresie mydeł ową kompleksowość masz już na wysokim poziomie. A w zakresie pianek jest bardzo ubogo. Nie mówię, że od razu trzeba odwracać relacje, ale może przynajmniej częściowo warto by je zachwiać? No ale tu znowu trzeba by sobie odpowiedzieć na pytanie o stopień elitarności bloga.
Co do kosztów również nie polemizuję. Zdaję sobie z tego sprawę. Ale cóż? Tego typu – przepraszam za wyrażenie – fanaberie po prostu kosztują 🙂 Póki – jak sam twierdzisz – Cię stać, zrzutki nie organizujemy 😉 … ale zawsze można pomyśleć o zakupach grupowych… tylko czy znajdziemy tylu chętnych na pianki?
A jeśli masz zapiski na temat nożyków, to może zanim nadejdzie czas ich dokładnych recenzji warto byś pokusił się o jakiś artykuł zbiorczy porównujący je?