Posiadaczem maszynki do golenia Merkur 43c stałem się całkowicie przypadkowo. Wygrałem ją w konkursie organizowanym na jednym z forum poświęconym tradycyjnemu goleniu (TG).
Ponieważ od jakiegoś czasu hobby to bardzo mnie wciągnęło i mogę się pochwalić pewnym doświadczeniem w tej dziedzinie, bardzo byłem ciekaw wrażeń jakie wywoła ten konkretny model z którym nigdy wcześniej nie miałem do czynienia. Ba, nawet o nim nie słyszałem.
Do momentu poznania Merkur 43c w moich zbiorach maszynek na żyletki pojawiło się wiele popularnych modeli znanych producentów. Przygodę z TG rozpocząłem jak chyba większość nowicjuszy – od maszynki Edwin Jagger DE86. Później były Merkur 37c Slant, Muhle R41, iKon SB, iKon Shavecraft, kilka modeli Gillette, nasz rodzimy LUX Nierdzewny, itd., itd., … aż poznałem maszynkę Merkur Progress, która na długi czas stała się moim podstawowym i ulubionym przyrządem do golenia, chociaż nie pozbawionym wad, głównie w obszarze urody. Mając w pamięci jak dobrze mi się współpracuje z Progressem, z niecierpliwością wypatrywałem przesyłki z głównym bohaterem tego tekstu.
Pierwszym wrażeniem jakie mi towarzyszyło w kontakcie z Merkur 43c było: Wow, ale piękna! Drugim: Wow, ale ciężka!
Zacznę od wagi. To prawda, jest to najcięższa maszynka jaką kiedykolwiek trzymałem w dłoniach. Według informacji zaczerpniętych z internetu waży ona 148 g, co w zestawieniu z popularnymi maszynkami Muhle/Edwin Jagger (64-79 g w zależności od modelu), czy nawet iKon z rączką Bulldog (104 g) plasuje „czterdziestkę trójkę” w kategorii superciężkiej.
Że jest naprawdę ciężka może świadczyć stwierdzenie mojej żony – Będziesz się nią golił, zamiast chodzić na siłownię? Ta waga nie dawała mi spokoju i napawała pewnymi obawami jak faktycznie czymś co waży tyle, co solidne narzędzie serwisowe można się skutecznie i bezpiecznie golić bez obawy o zakwasy w rękach. A jednak można i to doskonale, a to za sprawą fantastycznego wyważenia całej maszynki i rączki o świetnie dobranym rozmiarze. Mimo braku moletowania, trzyma się ją wyjątkowo pewnie i absolutnie nie należy mieć obaw o ślizganie się dłoni nawet na mokrej od mydła powierzchni. Dodatkowo na sukces tej maszynki mocno pracuje jej głowica, która pomimo małej agresywności w stosunku do Muhle R41 i zbliżonej do R89, zaskakuje skutecznością i dokładnością golenia nawet w miejscach, które często sprawiają kłopoty.
Wisienką na torcie jest świetna tolerancja maszynki na różne żyletki. Testowałem w niej już cały wachlarz żyletek od łagodnych Triton R3, przez sztandarowe Astra, po zadziorne Feather. Każda dobra i bezproblemowa. Wkładam do niej dowolną żyletkę, a maszynka dosłownie sunie po skórze twarzy, bez jednego szarpnięcia pozbawiając ją zarostu. Jak to możliwe? Sam nie wiem. Ta maszynka łączy w sobie uwielbianą przeze mnie funkcjonalność i skuteczność Merkur Progress, z urodą Muhle R41 i solidnością stalowego iKona.
Jak dla mnie jest genialna. Genialna i nie boję się tego powtórzyć. OK, jest genialna jak Merkur Progress, ale dodatkowo jeszcze bardzo ładna.
Wygląd całej maszynki absolutnie nie budzi moich najmniejszych zastrzeżeń. Prezentuje się ona fantastycznie i wykonana jest z dbałością o szczegóły. Zarówno kształt, jak i pokrycie galwaniczne całkowicie zadowala moje poczucie estetyki. Oczywiście to ocena subiektywna i komuś innemu może bardziej odpowiadać wygląd maszynek Mühle, czy Edwinn Jagger, które są powszechnie stawiane za wzór piękna i dokładności wykonania. I tu jedna moja osobista uwaga. Ponieważ rączka Merkur 43c nie jest wykonana ze stopu metali, jak to ma miejsce w przypadku dwóch wcześniej wspomnianych producentów, trzymając ją w dłoni mam większe wrażenie solidności i trwałości Merkura.
Do tego dochodzi łatwość wymiany samej żyletki. Ponieważ jest to maszynka „dwuczęściowa” robi się to sprawniej w stosunku do maszynek „trzyczęściowych” za sprawą pokrętła w dolnej części rękojeści. Teraz muszę to napisać. Merkur, na litość Boską, dlaczego tego typu metalowego pokrętła z ładnym grawerowanym logo nie zastosowałeś w Progressie?!!!.
Podsumowując
Merkur 43c jest obecnie moją ulubioną i podstawową maszynką do codziennego golenia. Z pewnym żalem muszę stwierdzić, że zdetronizowała nie tylko piękną i kąśliwą Muhle R41, funkcjonalnego Edwin Jaggera ED86, ale nawet mój ulubiony „szwajcarski scyzoryk”, czyli Merkur Progress. Na placu boju ostał się jej iKon Shavecraft, który jest moją maszynką podróżną za sprawą mniejszej wagi, większej łagodności, co się przydaje podczas golenia w „trudnych i nieznanych” warunkach i co najważniejsze jest ze stali nierdzewnej, czyli mam nadzieję jest odporniejszy na uszkodzenia.
W domu niepodzielnie i dumnie króluje Merkur 43c. Urodziwy władca mojej łazienki w wadze superciężkiej. Czy nim zostanie na zawsze, czy jednak jest maszynka na świecie, która będzie od niego ładniejsza, wygodniejsza i funkcjonalniejsza? Czas pokaże.
Moja ocena: ?
- wygląd: ?/10,
- wykonanie: ?/10,
- agresywność/łagodność: 5/10,
- skuteczność (efektywność golenia): 8/10,
- komfort użycia: 10/10,
- opłacalność: ?/10.
@Rafifafi swietna recenzja, dziekuje. Nabralem ochoty na ta maszynke .
Przyznać muszę, że maszyneria robi wrażenie. Myślałem, że to standardowa trzyczęściówka z odkręcanym dekielkiem i podstawą głowicy, a tu niespodzianka. Całokształt prezentuje się świetnie.
Rafał – świetna recenzja 🙂
Maszynka zaiste prezentuje się świetnie – i dołączę się do Twojego wołania a propos pokrętła w Progressie – Merkurze – czemuż, ach czemuż!!!
Waga to rzeczywiście kategoria superciężka – opisywane niekiedy jako klucze francuskie – Vision i Futur są od niej zauważalnie lżejsze (125 i 122 gramy odpowiednio według mojego pomiaru).
Kurcze a tak sie „czaiłem” na ta maszynkę… no cóż kto nie ma szczęścia w konkursach ten ma szczęście (w czym innym:))
IMHO to najpiekniejsza MNZ nie tylko merkura ale i „w ogóle”:)
pozdrawiam
a
O! Artur!!! Witam serdecznie! 🙂
A jeśli idzie o Twoje „szczęście” w konkursach, to kto może mieć większe? W końcu to Ty wygrałeś krzyżówkowy konkurs Facetarii.
Ładne maszynki robi też Plisson/Joris.
Witaj 🙂
no tak, żle się wyraziłem 🙂 – nie mam szczęścia w losowaniach (wszystkich :))
konkursy gdzie coś ode mnie zależy czasami wygrywam 🙂
A tę maszynke i tak sobie kupię, ale dopiero jak nie będę w stanie utrzymać brzytwy 😉
pozdrawiam
a
Ten zestaw Plisson’a jest przepiękny i bym go już pewnie kupił, gdyby nie obawa, że to zbyt agresywna maszynka dla mnie 🙁
miałem już nic nie nabywać…miałem.