Martin de Candre — mydło legenda. Każdy kto interesuje się Tradycyjnym Goleniem (na mokro) musiał o nim słyszeć. Po prostu nie ma innej możliwości. Od dawna chciałem je przetestować i oto w końcu, dzięki uprzejmości Kolegi KFGZ z serwisu brzytwa.org, który udostępnił mi mydło do testów, mogłem zaspokoić swoją ciekawość.
Producent
Martin de Candre, a właściwie „Savonnerie artisanale Martin de Candre” mieści się w malowniczym miasteczku Fontevraud-l’Abbaye, oczywiście we Francji. Siedziba firmy nie jest zbyt imponująca.
Co ciekawe, obok firmy produkującej mydła znajduje się należące do niej muzeum „mydlarstwa”, gdzie można obejrzeć stare
reklamy, fotografie i przedmioty związane z wytwarzaniem (i użytkowaniem) mydła.
Oczywiście jest również „przyzakładowy” sklepik gdzie można nabyć produkty MdC.
Opakowanie i konsystencja
Mydło, które miałem przyjemność testować pakowane jest w szklany słoik z metalową zakrętką z charakterystycznymi etykietami na boku i pokrywce.
Z tego co widać na stronie producenta mydło jest również sprzedawane w innych opakowaniach, takich jak szklane i drewniane
tygle, oraz pucharki jako żywo przypominające te w których czasem serwuje się lody.
Samo mydło ma klasyczną „plastelinową” konsystencję, (aczkolwiek jest twardsze od podobnego w składzie „Le Pere Lucien”), dzięki temu łatwo się nabiera na pędzel i jednocześnie jest „oszczędne” w użyciu.
Zapach
Określany przez producenta jako „It is scented with lavender, rosemary and mint” przyjemny, ziołowy zapach, niezbyt mocny, osobiście skojarzył mi się bardziej z lawendą niż różą, czy miętą, ale wiadomo, że odczucia poszczególnych osób mogą się różnić.
Składniki
To chyba najmniej złożone mydło jakie można kupić za pieniądze. Ma tylko pięć składników : „Stearic Acid, Water, Coconut Acid, Potassium Hydroxide and Glycerin”, no i oczywiście w wypadku wersji zapachowej niesprecyzowany „parfum”.
Ważnym składnikiem jest czas. Mydło dojrzewa w określonych warunkach przez około pół roku, dzięki czemu nabiera niespotykanych właściwości – tak przynajmniej twierdzi producent.
Wyrabianie Piany
Piane wyrabia się bezproblemowo (ale to naprawdę bezproblemowo!). Trochę mydła na pędzel i po chwili piana jest gotowa. Mydło lubi wodę, więc jeżeli chcemy więcej piany, nie należy jej żałować. Co prawda „broda Mikołaja’ jest raczej trudna do osiągnięcia, ze względu na strukturę piany. Co widać na zdjęciu naszego kolegi z fotoafeitado.com:
Jeżeli komuś na niej zależy (brodzie Mikołaja), niech zrobi tak jak ja – wyciśnie pianę z pędzla i nałoży dłonią.
Golenie
Golenie jest łatwe i przyjemne. Zmiękczanie stoi na wysokim poziomie, podobnie jak trwałość piany. Po goleniu można wyczuć charakterystyczne „zmiękczenie” naskórka, co może jak podejrzewam, prowadzić do delikatnego przesuszenia w przypadku niektórych rodzajów cery. Jednak w moim przypadku nie zauważyłem tego efektu. W każdym razie nawilżający preparat po goleniu jest jak najbardziej wskazany.
Nie miałem akurat papierków lakmusowych, ale podejrzewam że mydło to jest bardziej zasadowe od innych i dzięki temu lepiej zmiękcza zarost.
Cena i Dostępność
Mydło szeroko dostępne w „dobrych sklepach internetowych” aczkolwiek poza Naszym Pięknym Krajem. Cena na stronie producenta to 39,50 EUR za 200 gramowy słoik (wersja „scented”).
Podsumowanie i ocena
Martin de Candre to bardzo dobre „rzemieślnicze” mydło z tradycjami, o czym świadczyć mogą chociażby liczne „naśladownictwa” jak „Le Pere Lucien” czy „Catie’s Bubbles”. Jednak to Martin de Candre było pierwsze i ciągle, jeżeli chodzi o mydła potasowe, jest w mojej ocenie najlepsze. Co prawda, wszystkich nie testowałem, więc za jakiś czas mogę zmienić zdanie.
Choć z ocen częściowych to nie wynika, recenzowane mydło jest w swojej klasie bezkonkurencyjne. Oceniam je na 9/10, ale gdybym miał doliczyć sentyment jakim go darzę, miałoby 10/10 i taką ocenę dałbym wersji bezzapachowej. Niska ocena za opłacalność oznacza, że warto to mydło wypróbować. Jednak zakup, zwłaszcza za granicą, jednej sztuki jest w mojej ocenie zbyt kosztowny, Tak jak pisałem w wątku – to mydło dla specyficznego odbiorcy i taki będzie zachwycony i cena go nie odstraszy. Wszystkim innym na początek zalecałbym nabyć próbkę, np. poprzez zakupu grupowy.
Ocena ogólna: 9/10
- zapach: 4/10,
- właściwości piany: 9/10,
- efektywność golenia: 9/10,
- właściwości pielęgnacyjne: 5/10,
- opłacalność: 3/10.
Wszystkie zdjęcia ze strony producenta (oprócz prezentacji piany).
Bardzo fajna recenzja. Szkoda, że jestem „zapachowcem”, bo już bym się za nim rozglądał. Niestety mydła słabo pachnące tracą u mnie już na wejściu.
Akurat co do zapachu, to ja się z Arturem nie zgadzam, ale wiadomo, że tu odczuć będzie tyle co użytkowników. Im dłużej tego mydła używam, tym bardziej mi się ten zapach podoba. Nie jest to oczywiście typ D. R. Harris Windsor i nie chodzi mi nawet o jakość, co o konstrukcję. Windsor ma niuanse (w tym sztuczne), a MdC jest prostszy, ale urzeka swoją naturalnością.
Moja recenzja MdC powoli dojrzewa i pewnie weekend ujrzy światło dzienne.
Cieszę się, że recenzja ukazała się na geekhubie.
Artur: Gdy czytałem tekst byłem przekonany, że mydło otrzyma ocenę ogólną 10/10 i trochę zaskoczyła mnie dziewiątka. Czy spośród mydeł, które do tej pory testowałeś są takie które oceniasz wyżej?
Karlin:
Jak pisałem wersję bezzapachową oceniam wyżej, a poza tym wyżej oceniam
Acqua di Parma Collezione Barbiere, ale to zupełnie inna klasa mydeł.
Mirek:
Ty, miłośnik złożonych „pudrowych” zapachów polubiłeś ten pachnący prowansalską wsią lawendowy aromat ? nie wierze 😉 Zapach nie jest zły, po prostu spodziewałem się czegoś „więcej” ale może wersja „fourgere” mnie zaskoczy.
Artur dziekuje za ciekawa recenzje.