Producentem recenzowanego kremu do golenia jest wielka, ale wciąż dynamicznie rozwijająca się, założona w 1969 roku brazylijska firma Natura, obecna poza Brazylią na rynkach państw Ameryki Południowej i we Francji.

natura-logo

W Brazylii przedsiębiorstwo zatrudnia aż 5200 osób, a jego obroty sięgają 3 mld. dolarów USA. Model sprzedaży opiera się na sieci konsultantów, znanych w Polsce choćby z firm Avon czy Oriflame. Dla Natury pracuje sieć licząca 1,5 mln. konsultantek i konsultantów. Firma postawiła na produkcję i sprzedaż kosmetyków bazujących na składnikach naturalnych.

Ze zrozumiałych względów, w Brazylii nie ma stacjonarnych sklepów Natury. Wyjątkiem są lotniska, gdzie w małych butikach można zaopatrzyć się w te egzotyczne kosmetyki.

Gamę dostępnych produktów można zobaczyć we francuskim, internetowym sklepie. Niestety, nie ma możliwości zamówienia ich do Polski.

Z pełną ofertą zapoznać się można na brazylijskiej witrynie internetowej.

Opakowanie i postać

Krem konfekcjonowany jest w plastikowe tuby, umieszczone w tekturowych pudełkach. Oczywiście, tak jak się należało spodziewać po firmie zwracającej uwagę na ekologię, tektura jest wykonana z makulatury. Poza tym opakowanie niczym specjalnym się nie wyróżnia.

Opakowanie kremu do golenia Natura Ekos Mate Verde Creme de Barbear
Opakowanie kremu do golenia Natura Ekos Mate Verde Creme de Barbear

Krem przypominający raczej żel jest bardzo rzadki, nawet lekko wodnisty i można go wycisnąć po przekręceniu dozownika.

Tuba kremu do golenia Natura Ekos Mate Verde Creme de Barbear
Tuba kremu do golenia Natura Ekos Mate Verde Creme de Barbear

Na wewnętrznej stronie pudełka producent przedstawił swą ekologiczną „legendę”.

natura-ekos-mate-verde-shaving-cream-inside-box

Skład

Na miejscu firmy o nazwie „Natura” nie byłbym zbyt dumny ze składu recenzowanego kremu do golenia. Ani to”natura”, ani „eko”. Ale pozytywne jest to, że skład bardzo przypomina receptur zwyczajnych kremów do golenia. Pomimo tego, że krem zalicza się do „brushless”, mam nadzieję, że będzie się normalnie pienił.

Podstawą składu są zmydlone trietanolaminą kwas palmitynowy, kwas mirystynowy i kwas stearynowy.

Skład uzupełniają: gliceryna (humektant), hydroksyetyloceluloza (zagęstnik), sorbitol (nawilża, zmiękcza i wygładza skórę), laurynian sorbitanu oksyetylenowany 80 molami tlenku etylenu (PEG-80 Sorbitan Laurate, emulgator), hydroksypropyloceluloza (zagęstnik), celuloza, krzemionki (wypełniacz), chlorek magnezu,

Produkt konserwowany i stabilizowany jest za pomocą octanu sodu (bufor), butylohydroksytoluenu (przeciwutleniacz), azotanu magnezu (konserwant), metylochloroizotiazolinonu (konserwant), metyloizotiazolinon (MIT, konserwant).

Na kompozycję zapachową, poza mieszaniną substancji aromatycznych (Parfum), składają się aldehyd heksylocynamonowy (zapach jaśminu) i limonen (skórka cytrynowa).

Bardzo mnie dziwi to, że skład nie uwzględnia żadnych wyciągów roślinnych, z których znane są kosmetyki firmy Natura.

Skład zgodnie z INCI: Aqua, Palmitic Acid, Triethanolamine, Glycerin, Myristic Acid, Hydroxyethylcellulose, Stearic Acid, Parfum, Sorbitol, PEG-80 Sorbitan Laurate, Hydroxypropylcellulose, Sodium Acetate, BHT, Cellulose, Magnesium Nitrate, Methylchlorisothiazolinone, Silica, Magnesium Chloride, Methylisothiazolinone, Hexyl Cinnamal, Limonene.

Skład (INCI ingredients) kremu do golenia Natura Ekos Mate Verde Creme de Barbear
Skład (INCI ingredients) kremu do golenia Natura Ekos Mate Verde Creme de Barbear

Zapach

Kompozycja z pozoru generyczna, ale już po chwili pokazuje, że nie jest to supermarketowa sztampa. Coś jak zielony balsam Nivea. Wyczuwalna kumaryna, nuty owocowe, kwiatowe i cytrusowe. Zapach nie jest intensywny, ale przyjemny.

Kompozycja Mate Verde nawiązuje do aromatu zielonej mate, a więc suszu ostrokrzewu paragwajskiego nie poddanego procesowi produkcji charakterystycznemu dla Yerba Mate.

Moja ocena to 6/10.

Świeże liście mate verde (zdjęcie Natura Brazil)
Świeże liście mate verde (zdjęcie Natura Brazil)

Wyrabianie piany

Krem nazwałbym raczej żelem. Nawet nie próbowałem ze standardową ilością 1,5 g. Odmierzyłem 2,5 g i zamiast poprzestać na pozostawieniu kremu na skórze, do pracy zaprzągłem niezwykle efektywnie wykonującego swą pracę 24-milimetrowego, syntetycznego Maggarda. Trochę trzeba było się napracować, ale efekt był całkiem niezły. Piany co prawda nie powstało dużo, ale miała kremową, stosunkowo rzadką konsystencję – coś jak piana z I Coloniali. Piana co prawda nie zachwycała obfitością, ale była bardzo trwała. Nie było mowy o zanikaniu. Krem nadaje się raczej na golenie z dwoma przejściami. Pierwsza porcja wyrobiona zostaje na twarzy, a drugą uzyskujemy wyciskając pędzel.

Spróbowałem również ukręcić pianę za pomocą małego, 22-milimetrowego borsuka Edwin Jagger. Tym razem wyzwanie było całkiem trudne, ale w końcu cel osiągnąłem. Wyrobiłem mokrą pianę, konsystencji nie do końca ubitej śmietany.

Mimo wszystko pianę oceniam na 5/10 – wolę to, niż obfitą, szamponową lekkość.

Golenie

Do golenia użyłem Mühle Sophist R89 z żyletką Feather Hi Stainless. Ponieważ piany nie było bardzo dużo, zdecydowałem się na golenie w dwóch przejściach. Musiałem tak je rozplanować, aby uzyskać niepodważalną gładkość. Wbrew pozorom, dwa przejścia, jeśli założy się taki właśnie cel, wcale nie muszą być łagodniejsze niż trzy. Juz pierwsze przeciągnięcie ostrza po skórze pokazało, że testowany produkt nie jest mistrzem poślizgu. Golenie jednak przebiegało całkiem sprawnie i zakończyło się całkowicie bezkrwawo. Nie zauważyłem również jakiegokolwiek podrażnienia, choć odrobinę irytowało mnie kilka białych, jakby zadziorów. Na szczęście i one zniknęły po nałożeniu balsamu po goleniu.

Następnego dnia sięgnąłem po znaną z łagodnej natury, wiekową, amerykańską damę – Gillette Aristocrat. Tutaj niespodzianki nie było – komfortowe, choć niespecjalne dokładne golenie, to znak rozpoznawczy mojej staruszki.

Prawdziwym testem było rendez-vous z agresywną Niemką – Mühle Sophist. Zaskoczyła mnie całkiem akceptowalna ochrona. Nie ukrywam, że solidnie przyłożyłem się do pilnowania kąta natarcia ostrza i siły nacisku. W zamian dostałem dokładne i bezkrwawe golenie. No, no…

natura-ekos-mate-verde-shaving-cream-scenka1

W sumie golenie oceniam na 6/10.

Po goleniu

Nie tego spodziewałem się po kremie do golenia „Natura”. Marka znana jest z bardzo dobrych kosmetyków pielęgnacyjnych, a testowany specyfik niczym nie zachwyca. Skóra jest lekko wysuszona i bezpośrednio po goleniu nawet lekko szeleści. Później sytuacja ulega poprawie, ale nadal szału nie ma. Na otarcie łez dostajemy stosunkowo trwały zapach. To niewątpliwy atut Natury.

Ogólnie wrażenia po goleniu oceniam na 5/10. Punkt dodałem za przyjemny i trwały zapach.

Dostępność i cena

Produkt oczywiście nie jest dostępny w Polsce. W Brazylii 100-gramową tubę można go kupić za 30 B$ (reali brazylijskich), czyli 36 zł. Do tego należy doliczyć wysokie koszty transportu. Zakładając zużycie na poziomie 2,5 g i koszt zakupu produktu w Brazylii, nawet bez doliczania wysyłki, koszt jednego golenia wynosi 0,9 zł.

Podsumowanie i ocena

Krem do golenia Natura Ekos Mate Verde Creme de Barbear to tylko egzotyczna ciekawostka. Nie oferuje żadnych ciekawych właściwości użytkowych, a kosztuje tyle ile najlepsze kremy szanowanych producentów. Nie polecam. To strata pieniędzy.

Moja ocena: 5/10 (dobry produkt)

  • zapach (atrakcyjność, intensywność i trwałość): 6/10,
  • właściwości piany (łatwość wyrabiania, trwałość i inne właściwości piany): 5/10,
  • efektywność golenia (poślizg, zmiękczanie zarostu, dokładność itp.): 6/10,
  • odczucia po goleniu (właściwości pielęgnacyjne, zapach): 5/10,
  • opłacalność: 1/10.

Sprawdź w rankingu mydeł i kremów do golenia, jak recenzowany produkt wypada na tle konkurencji.

Ocena ogólna nie uwzględnia opłacalności, ani nie jest średnią poszczególnych ocen cząstkowych.

Punktacja: 1 – tragiczny, 2 – słaby, 3-4 – taki sobie, 5-6 – dobry, 7-8 bardzo dobry, 9 – niemal doskonały, 10 – wybitny

Zapraszam do dyskusji. Każdy komentarz jest dla mnie nagrodą i wzbogaca recenzję. Jeśli chcesz być na bieżąco informowany o nowych wpisach, śledź mnie na Twitterze (polecam), ew. zasubskrybuj blog w WordPressie. Po opublikowaniu nowego wpisu, dostaniesz e-maila.

Dodaj komentarz