Producentem kremu do golenia I Coloniali Mango jest włoski holding kosmetyczny Perfume Holding, właściciel takich marek jak Ferrari, Scuderia Ferrari, Liu-Jo, Bikkembergs, La Perla, Iceberg, Sergio Tacchini, Grigioperla, English Garden, Morris i Atkinsons.
Linia I Coloniali wprowadzona została na rynek w 1993 roku przez znaną brytyjską firmę Atkinsons, której początek działalności sięga aż 1799 roku. Widoczne na firmowym znaku niedźwiedzie są pamiątką po produkowanym na początku działalności specyfików na bazie niedźwiedziego sadła. Po długim okresie prosperity, w drugiej połowie XX wieku przedsiębiorstwo radziło sobie gorzej i w końcu firma zaczęła zmieniać właścicieli, chcących kupić sobie w ten sposób szlachectwo.
Najpierw przejęta została przez Lever Faberge – włoski oddział Unilever, następnie w 2002 roku markę kupiła niemiecka firma Wella Cosmopolitan Cosmetics, a pięć lat później, w 2007 roku, koncern Procter & Gamble. Tułaczka zakończyła się w 2008 roku, przejęciem przez Morris Profumi, firmę będącą własnością Perfume Holding.
I Coloniali to marka warta uwagi. Ma w swojej ofercie szeroką gamę kosmetyków dla kobiet i mężczyzn. To produkty dopracowane, a wiele z nich ma na dodatek świetny zapach.
W Polsce kosmetyki I Coloniali dostępne są stacjonarnie np. w sieci Douglas, a ich wyłącznym dystrybutorem w Polsce jest firma Kadaco.
To już drugie podejście do recenzji mydła do golenia I Coloniali. Pierwsza, trochę mniej życzliwa wersja dostępna jest również w serwisie geekhub. W stosunku do opisywanej tam wersji trochę zmieniła się receptura, a co za tym idzie również właściwości.
Opakowanie i postać
Swoją sztukę kremu I Coloniali dostałem w ładnym, ciężkim terakotowym tyglu. Krążek o masie 100 g zabezpieczony jest przed wyschnięciem przyklejoną do krawędzi misy grubą aluminiową folią.
Niby taka prosta forma, a ile daje przyjemności, gdy się na nią spojrzy w łazience przed goleniem. Naczynie z zewnątrz jest matowe, a tylko środek został pokryty szkliwem. Takie rozwiązanie bezwzględnie jest bardzo estetyczne, ale zewnętrzną powłoką trudniej przez to utrzymać w absolutnej czystości. Wystarczy, że kapnie na nią odrobina piany, aby została plama.
Tygiel umieszczony jest w porządnym, tekturowym pudełku. Wszystko robi naprawdę świetne wrażenie.
Niestety, jedna rzecz nie została przez producenta przemyślana. Chodzi mi o dwa papierowe paski, które naklejone są na wieczko i misę tygla, uniemożliwiając ich przypadkowe otwarcie w transporcie.
Po ich odklejeniu zostają brzydkie ślady, odbierające opakowaniu sporą część uroku. Pozbycie się ich jest prawdziwym wyzwaniem. Nie da się tego zrobić samym detergentem, ani nawet alkoholem. W końcu sięgnąłem po WD-40, a następnie umieściłem tygiel w piekarniku ustawionym na najwyższą temperaturę. Na początku było trochę dymu, ale po kilkunastu minutach proces wypalania ustabilizował się. Gdy wyciągałem wypiek z piekarnika, żona tylko przewróciła oczami, dając do zrozumienia, że już nic jej nie zaskoczy. Na szczęście oczekiwany efekt osiągnąłem.
Po otwarciu opakowania naszym oczom ukazuje się dziwna, łososiowo-różowa masa. Produkt jest bardzo twardy, zdecydowanie nie przypomina żadnego, najtwardszego nawet kremu. Patrząc na konsystencję, to typowe twarde mydło i tak będę je nazywał w recenzji. Być może in statu nascendi był to krem, ale do rąk klienta trafia twardy krążek o konsystencji potrójnie mielonego mydła. Oczywiście wyjąłem je z tygla i zważyłem. Było go 99 g. Co prawda producent zadeklarował na opakowaniu jedynie objętość – 100 ml, ale wygląda na to, że produktu nie żałował.
Polski dystrybutor „ozdabia” pudełko naklejką z informacjami o produkcie w języku polskim.
Zapach
Gdy pierwszy raz miałem do czynienia z kremem I Coloniali, zapach nie powalił mnie na kolana. Może próbka była trochę zwietrzała, a może z moim nosem było coś nie tak. W każdym razie ocena 6 punktów, którą wtedy przyznałem, była wysoce niesprawiedliwa, oceniając produkt, który obecnie znalazł się w moim posiadaniu. To bardzo dziwny zapach. Może faktyczne są tu jakieś tropikalne owoce, ale czy zaraz mango? Chyba jednak nie. Za to są nuty pudrowe, coś miło duszącego w tle. Czuję również delikatną, jakby miętową nutę, którą uwielbiam w Bentley Extreme. Nie dość tego, że zapach jest bardzo dobry, to na dodatek stosunkowo intensywny, trwały i bardzo oryginalny.
Może pełnej dziesiątki mydło I Coloniali ode mnie nie dostanie, ale 9/10 to ocena w pełni zasłużona.
Skład
Podstawą składu mydła są zmydlone ługiem potasowym i sodowym kwas stearynowy, olej kokosowy, kwas mirystynowy oraz kwas izostearynowy. Zastosowanie kwasu mirystynowego charakterystyczne jest dla kremów i pianek do golenia ze względu na właściwości emulgujące.
Skład uzupełnia gliceryna, olej z pestek mango i mentol.
Produkt konserwowany jest za pomocą kwasu bornego, glikolu propylenowego (humektant, wiążę wodę, wspomaga konserwowanie) i wersenian czterosodowy (sekwestrant).
Na kompozycję zapachową oprócz mieszaniny substancji aromatycznych (Parfum) składają się: salicylan benzylu (kwiatowy, balsamiczny), limonen (skórka cytrynowa), izoeugenol (goździki), eugenol (goździki), alkohol benzylowy (jaśmin), linalol (konwalia) i geraniol (pelargonia).
Ładna łososiowa barwa to zasługa dodatku barwników syntetycznych: żółcień chinolinowa (Cl 47005), czerwień allura (Cl 16035, Red 40), błękit brylantowy (CI 42090).
Skład zgodnie z INCI: Stearic Acid, Aqua (Water), Cocos Nucifera (Coconut) Oil, Myristic Acid, Glycerin, Potassium Hydroxide, Isostearic Acid, Sodium Hydroxide, Parfum (Fragrance), Mangifera Indica (Mango) Seed Oil, Boric Acid, Menthol, Propylene Glycol, Benzyl Salicylate, Tetrasodium EDTA, Cl 47005 (yellow 10), Cl 16035 (red 40), Limonene, Isoeugenol, Eugenol, Benzyl Alcohol, Linalool, Cl 42090 (blue 1), Geraniol.
Wyrabianie piany
Podczas testów używałem kilku różnych pędzli – syntetycznych „angel hair” Maggarda ∅24 mm i Stirlinga ∅22 mm oraz borsuka Mühle Sophist Silvertip Bardger Brush ∅23 mm. Najlepiej oczywiście sprawował się Maggard. Drugie miejsce, mimo wszystko, zajął chiński mikrus firmowany przez Stirlinga.
Gdy po raz pierwszy, ponad rok temu testowałem mydło I Coloniali, miałem pewien niedosyt związany z ilością powstającej piany. Teraz muszę to zdementować. Popełniłem wtedy błąd polegający na nabieraniu zbyt małej ilości produktu. Ilość jakiej wtedy używałem, czyli 0,6 g, jest zdecydowanie za mała. Teraz uważam, że minimalna ilość, jaką można się ogolić w pełni komfortowo, to 0,8 g, a tak jak to zwykle bywa, nawet 1 czy 1,2 g nie będą niepotrzebną rozrzutnością. Ta większa, 1-gramowa porcja sprawdza się dobrze z włosiem borsuka. Syntetyk bez najmniejszego problemu poradzi sobie z 0,8 g mydła.
Czym by pianę nie kręcić, będzie idealnie kremowa i wspaniale nawilżająca. To wzór dla innych producentów. Nie udało mi się jej zbytnio napowietrzyć, tak jak zwykle łatwo to osiągnąć zbyt długo wyrabiając pianę z dodatkiem sporej ilości wody. Tutaj ten efekt nie występuje. Co by z włoskim mydłem nie robić, efekt zawsze uzyskiwałem taki sam. Trudno nawet zepsuć pianę za dużą ilością wody. Jakość piany z mydła I Coloniali to ścisła czołówka wśród testowanych przeze mnie dotąd preparatów.
Jeśli ktoś ma problem z wyrobieniem piany z mydła I Coloniali, proponuję przekonać się do jego możliwości w prosty sposób. Należy odciąć mały, powiedzmy 5-gramowy fragment. Mogą to być również okruchy z krążka. Następnie należy dodać odrobinę (!) wody i palcami uformować w piramidkę i zostawić na jeden dzień w zamkniętym słoiczku, aby cała masa mydła dokładnie została lekko zmiękczona. Następnie na wadze „jubilerskiej”, którą na Allegro można nabyć za 20 zł, należy złapać tarę z umieszonym na niej kawałkiem mydła. Wcieranie mydła w skórę twarzy nie zajmie dużo czasu, ale warto co chwilę kłaść kawałek mydła z powrotem na wadze, aby się nie wyłączyła i nie zapomniała w ten sposób „punktu 0”. Gdy już na wyświetlaczu zobaczymy -1,2 g, możemy zabrać się za wyrabianie piany. Zaręczam, że można to uczynić nawet nogą. (po raz kolejny dziękuję Pleasure za tę frazę).
Przyznaję pełne 10/10, ale zaznaczam, że trzeba pamiętać o nabieraniu odpowiedniej ilości produktu. Jeśli się o tym zapomni, piany będzie za mało.
Golenie
Nie zdażyło mi się jeszcze, aby perfekcyjna, kremowa piana nie zapewniła przynajmniej bardzo dobrego golenia. Do pierwszego golenia użyłem nietypowej dla siebie konfiguracji – maszynki Mühle R41 Rosegold z zamontowaną węglową żyletką Treet Dura Sharp. Nie jest to dla mnie idealna konfiguracja, ale i tak ogoliłem się bardzo dobrze. Poślizg nie był może wybitny, za to ochrona stała na najwyższym poziomie.
Do normalnych testów sięgnąłem po Mühle Sophist (R89) z żyletką Feather. W tym układzie nie mogłem mieć jakichkolwiek zastrzeżeń. Umiarkowany poślizg w ogóle mi nie przeszkadzał, bo w sukurs przychodziła mu doskonała amortyzacja. Zarost ścinany był tak łatwo, jakbym cofnął się do wieku licealnego. W efekcie nie tylko golenie było gładkie, ale i absolutnie bezkrwawe.
Prawdziwa próba jak zwykle odbywa się w towarzystwie Mühle R41 z wkręconym, japońskim ostrzem Feather – narzędzia przeze mnie nielubianego i dającego się we znaki mojej skórze. Dlatego właśnie w tych warunkach najlepiej oceniam właściwości techniczne golidła. W tym przypadku również było naprawdę bardzo dobrze, a wnioski wyciągnąłem podobne jak wcześniej – przyzwoity poślizg i doskonała ochrona. Czerwonych kropek co prawda nie uniknąłem, ale za to mogłem się cieszyć gładkością nie budzącą jakichkolwiek wątpliwości.
I Coloniali ma w sobie mentol – nie wiem co prawda po co. Na szczęście producent zlitował się i dodał go z umiarem. Dzięki temu podczas golenia chłodzenie co prawda jest wyczuwalne, ale w zasadzie mi nie przeszkadza.
Golenie z kremem I Coloniali oceniam na 9/10. Punkt odejmuję za kulejący poślizg.
Po goleniu
Kolejny obszar w którym włoski krem daje popis swoich możliwości, to odczucia po goleniu. Nie chodzi mi o sam efekt pielęgnacyjny, bo ten choć bardzo dobry, nie wzbija się na absolutny szczyt, ale o całościowe odczucia. Te są naprawdę w pełni satysfakcjonujące. Skóra po goleniu pięknie pachnie, jest gładka i wypielęgnowana. Nie jest to jednak pielęgnacja wybitna. Warstwa emolientów mogłaby być grubsza. Może dobrze zrobiłby dodatek lanoliny? A z drugiej strony, może należałoby po prostu nałożyć jakiś preparat pielęgnacyjny.
Jedyna cecha, która troszeczkę (naprawdę mało) mi nie odpowiada, to chłodzący efekt wywołany przez mentol. Jeśli używa się ciepłej wody po goleniu, to chłodzenie nie jest wyczuwalne. Efekt jest jednak całkiem wyraźny, gdy zmywa się twarz zimną wodą, a robię to codziennie, by zamknąć pory w skórze. Odczucie nie jest mocne i można z nim żyć. Gdybym mógł się tego chłodzenia pozbyć, zrobiłbym to bez chwili wahania.
W sumie odczucia po goleniu oceniam na 9/10. Jest prawie idealne.
Dostępność i cena
Produkty I Coloniali dostępne są stacjonarnie w sieci perfumerii Douglas oraz w wielu sklepach internetowych. Mydło w tyglu można kupić za około 100 zł, a 100-gramowy wkład za 50-60 zł. Czasem produkt można dostać w promocji i wtedy zestaw z tyglem kosztuje ok. 60 zł. W takiej cenie nie kupić go to prawdziwy grzech. W sklepach internetowych wkład można dostać za ok. 40 zł. Przyjmując wydajność na poziomie 0,8 g, jedno golenie kosztuje 0,32 zł
Podsumowanie i ocena
Krem (a w zasadzie mydło do golenia) I Coloniali Mango to produkt najwyższej klasy – o pięknym, oryginalnym zapachu, umożliwiający wyrobienie wzorowej piany, zapewniający świetne warunki do golenia i trudne do pobicia odczucia po jego zakończeniu. To produkt bezwzględnie wart kupienia, nie tylko ze względu na piękny, unikalny w formie tygiel. Polecam.
Moja ocena: 9/10 (niemal doskonały produkt)
- zapach (atrakcyjność, intensywność i trwałość): 9/10,
- właściwości piany (łatwość wyrabiania, trwałość i inne właściwości piany): 10/10,
- efektywność golenia (poślizg, zmiękczanie zarostu, dokładność itp.): 9/10,
- odczucia po goleniu (właściwości pielęgnacyjne, zapach): 9/10,
- opłacalność: 9/10.
Sprawdź w rankingu mydeł i kremów do golenia, jak recenzowany produkt wypada na tle konkurencji.
Ocena ogólna nie uwzględnia opłacalności, ani nie jest średnią poszczególnych ocen cząstkowych.
Punktacja: 1 – tragiczny, 2 – słaby, 3-4 – taki sobie, 5-6 – dobry, 7-8 bardzo dobry, 9 – niemal doskonały, 10 – wybitny
Zapraszam do dyskusji. Każdy komentarz jest dla mnie nagrodą i wzbogaca recenzję. Jeśli chcesz być na bieżąco informowany o nowych wpisach, śledź mnie na Twitterze (polecam), ew. zasubskrybuj blog w WordPressie. Po opublikowaniu nowego wpisu, dostaniesz e-maila.
Hmmm… trochę się pogubiłem. Ogólnie wiedziałem, że to mydło sprzedawane jest w 2 różnych opakowaniach. To 'nowe’ można kupić w Polsce a to 'stare’ głównie widziałem na zagranicznych forach i sklepach (connaughtshaving.com). Co z tego wynika? To są dwie różne wersje?
To „nowe” jest obecnie w Douglasie. Myślę, że te stare mogą już być niedostępne.
Wersje różnią się recepturą
Piękny come back.
Dosyć dawno testowałem ten produkt. Zapach mnie uwiódł, piana załamała.
Może za jakiś czas trzeba będzie wrócić do nowej wersji?
A ja dalej się zastanawiam skąd mieliście tą 'starą’ wersję, skoro w Polsce można kupić tylko tą 'nową’. W Douglasie, allegro, merlin.pl już od dawna widziałem tylko te 'nowe’ mydła. 🙁
„Stare” I Coloniali dostałem od Kowjacka i jeszcze od kogoś. Nie pamiętam, które posłużyło do przygotowania recenzji, ale miało produkcję z 2014. Wedle mojej wiedzy, wszystkie dystrybuowane w Polsce mydła I Coloniali pochodzą z tego samego źródła.
Jedno z tych mydeł które bardzo lubi wodę, jedno z moich ulubionych, recenzja i ocena pokrywa się z moim wyobrażeniem o nim.
Wczoraj kupiłem wkład i jest ewidentnie miękki 🙂
A mógłbyś go w miarę dokładnie zważyć? Oczywiście bez opakowania.
97g
Mięciutkie jak plastelina, można formować w dowolnym tygielku, w przypadku wkładu opis jako shaving cream nawet pasuje 🙂
Dzięki, Tomek, za informację. Czyli Twój krążek ważył nawet o 2 g mniej niż mój. W takim razie mała jest szansa, że z mojego trochę wody odparowało. Ponieważ jest to wyrób profesjonalny, sądzę że masa dozowana w procesie produkcji była bardzo podobna. Dlatego przypuszczam, że twardość nie zależy od ubytku wody z krążka w tyglu. Zresztą mała byłaby na to szansa, bo ten ceramiczny tygiel jest w środku szkliwiony, a wierzch zabezpieczony jest przyklejoną folią aluminiową.
Dziwne to bardzo, bo nie chce mi się wierzyć, że refill i „krem” w tyglu to dwie różne rzeczy.
A skład się zgadza? Jest taki sam jak ten z recenzji?
Dzisiaj bylem w Douglas, podobno marka iColoniali jest wycofywana z tych drogerii ;(
Rozmawiałem z firmą Kadaco (a w zasadzie z siostrzaną spółką Selcos) i dowiedziałem się, że Douglas nadal sprzedaje wyroby I Coloniali. Notabene, robi to na polskim rynku na zasadach wyłączności. Dostępne w sklepach internetowch kosmetyki I Coloniali to tzw. szary import.
Osoba zajmująca się marketingiem w Selcos jest w tej chwili na urlopie, ale jak tylko wróci spróbuję się z nią skontaktować i dowiedzieć więcej.
No to zrobili mnie w jajo w Złotych ;D
Dzięki
Nekoniecznie. Może to moja pani rozmówczyni o tym nie wiedziała.
Rozmawiałem z dystrybutorem. Marka I Coloniali cały czas jest dystrybuowana przez Douglas. Wydaje się, że informacja, którą uzyskał Emil jest jednak zmyłką.
Zapomniałem odpisać, podobno iColoniali będzie w warszawie dostępne tylko w Arkadii, zobaczę po urlopie jak to się ma do innych drogerii.
Mirek jak zawsze podchodzi do tematu poważnie i profesjonalnie 🙂
Już wyrzuciłem opakowanie a mydło powędrowało do tygielka.
Zastanawiam się, czy nie ma wpływu na to, że wkład jest w folii, może wkładany jeszcze wilgotny i bardziej podatny na różne temperatury w transporcie czy magazynowaniu.
Mirku może jak już nawiązałeś kontakt z przedstawicielem Kadaco to jego zapytasz o te różnice w twardości?
Zapytam za dwa tygodnie. Dopiero wtedy wraca właściwa pani.
Dzień dobry, Panie Mirosławie.
Na wstępie pragnę poinformować, że nie będzie to komentarz do powyższej recenzji kremu I Coloniali, ale prośba o poradę dotyczącą kremów i mydeł do golenia w ogóle. Zacznę od tego, że swoją przygodę z tradycyjnym goleniem rozpocząłem niespełna pół roku temu. Zaopatrzyłem się wówczas w polecaną wszędzie maszynkę Muhle R89 i kilka produktów do golenia – m.in. mydło Proraso w bialym tyglu, mydło Barbus w niebieskim tyglu i biały krem Nivea. Na początku miałem drobne problemy z podrażnieniami po goleniu, ale kiedy już okiełznałem maszynkę, golenie stało się dla mnie prawdziwą przyjemnością. A teraz przejdę do meritum. Otóż żaden z wymienionych przeze mnie produktów do golenia (mydła i krem) nie spełnil moich oczekiwań odnośnie zapachu. Mydło Proraso pachnie nieźle, ale zbyt kwiatowo, mydło Barbus z kolei ma dobre właściwości, ale ten wybitnie ziołowy zapach zupelnie mi nie odpowiada. Krem Nivea okazał się najlepszy z tych produktów, ponieważ łączy w sobie niezły zapach z bardzo dobrymi właściwościami. Czego zatem szukam? Chciałbym znaleźć krem lub mydło o dobrych właściwościach (zależy mi zwłaszcza na dobrym poślizgu)i jednocześnie intensywnym, nieco kolońskim aromacie, ale we współczesnym wydaniu (cytrusy, zioła, mech, paproć itp.. Podoba mi się zapach wody toaletowej Calvin Klein Eternity i szukam czegoś w tym klimacie. Jednym słowem – wspólczesny koloński aromat, dobrze wyczuwalny podczas rozrabiania piany i golenia. Po goleniu nie musi pachnieć, bo i tak używam balsamu. Cena kremu lub mydła odgrywa jakąś rolę, ale nie wiodącą, ponieważ i tak golę się co dwa dni.
Mam jeszcze pytanie dotyczące kremów o zapachu drewna sandalowego. Jakiś czas temu zaopatrzyłem się w próbkę kremu sandałowego Edwin Jagger, ale niestety okazało się, że zapach jest prawie niewyczuwalny. Czy to norma w przypadku kremów o tym konkretnym aromacie? Jeśli nie, to czy mógłby mi Pan polecić jakiś krem o intensywnym zapachu sandałowca (czy np. krem Crabtree Evelyn będzie dobrym wyborem?).
Pozdrawiam serdecznie,
Grzegorz
Zdecydowane polecam przekopanie się przez recenzje w kolejności od najlepiej ocenianego mydła/kremu. Sam też nad odpowiedzią się zastanowię, ale w tej chwili nie mam na to wystarczająco dużo czasu. Może napiszę coś jutro. Polecam rownież odwiedzić brzytwa.org.
Eternity też kiedyś kupowałem, ale… mój Boże… było to w połowie lat 90-tych.
Fajne klasyczne zapachy mają mydła D. R. Harris. Tak jak napisałem wyżej – przemyślę jeszcze.
Dziękuję za szybką odpowiedź. Pana recenzje już dawno przejrzałem i na ich podstawie wybrałem kilku faworytów: DR Harris Windsor (krem), Truefitt Hill 1805 (krem), Crabtree Evelyn Sandalwood (krem) lub Acqua di Parma Collezione Barbiere Shaving Cream (co ciekawe, znalazłem tester za 136 złotych: http://testery-perfum.pl/acqua-di-parma/collezione-barbiere/46008.html) Teraz musze jedynie dokonać wyboru. Jeśli przyjdzie Panu do głowy jakiś pomysł na inny krem lub mydło o zapachu kolońskim, to proszę napisać.
Pozdrawiam,
Grzegorz
Ale kremy z zasady są drogie. Raczej polecałbym jakieś mydło. Pomyślę. Acqua di Parma to w mojej ocenie niezbyt dobry pomysł. Ekstremalna cena, raczej mało adekwatna do wartości.
A może mydło Crabtree & Evelyn West Indian Lime albo krem w słoiku St. James of London Black Pepper and Lime? Który z tych produktów pachnie intensywniej?
Trochę pomyślałem na temat tych kremów i mydeł i wpadłem na pewien pomysł. Otoż domyślam się, że ma Pan w domu zapas tego typu produktów. Jako że nie chcę kupować w ciemno drogich mydeł, bo nie wiadomo, czy trafię z zapachem i właściwościami, to może istnieje szansa, że odrąbie Pan po kawałku z posiadanych przez siebie produktów i prześle mi pocztą? Oczywiście zaplaciłbym za taką przesyłkę tyle, ile by Pan sobie zażyczyl. To byłaby dla mnie najlepsza opcja, bo mógłbym poznać wiele różnych wyrobów bez zbędnego przepłacania. Jeśli wyrazi Pan zgodę (na co bardzo liczę), to proszę podać listę posiadanych przez siebie mydeł i kremów, a ja dokonam wyboru tych, które chciałbym wypróbować. Proszę też podać cenę za zestaw próbek i numer konta.
Pozdrawiam,
Grzegorz
Kolego załóż zapytanie na forum brzytwy, na pewno kilka osób Cię poratuje. Jeżeli jesteś z warszawy to warto wpaść na spotkanie, wtedy można wyjść załadowanym po sam sufit.
Z mydeł sandałowych zobacz Haslingera, może przypadnie Ci do gustu, zwłaszcza że nie jest super drogi.
Z mydeł do 40zł polecę Ci: iColoniali, Musgo i Kent. Tylko to nie są za bardzo kolońskie zapachy.
Nie zajmuję się sprzedażą próbek. Czasem daję je w prezencie, ale wymaga to zdecydowanie dłuższego stażu znajomości. 🙂
Nie jestem najlepszą osobą do doradzania w kwestii kompozycji kolońskich, bo takich zapachów raczej unikam. Jeszcze raz zachęcam do przedyskutowania tej sprawy na brzytwie. Znajdziesz tam wielu prawdziwych znawców.
Zapachy to sprawa bardzo subiektywna. Raczej nie da się znaleźć swojego ulubionego, jedynie na podstawie opisu. Pewnie, że można zmniejszyć szansę pomyłki, ale i tak na końcu mamy indywidualną ocenę. Proponuję kupić kilka produktów i powymieniać się na brzytwie. Takie to hobby.
1) Crabtree & Evelyn West Indian Lime i St. James of London Black Pepper and Lime to zupełnie inne klimaty. Mocniej i lepiej pachnie St. James of London. Oba kosztują dużo.
2) Z tych powszechnie dostępnych, w miarę niedrogich kremów z kolońskim charakterem, polecam sandałowego Taylor of Old Bond Street. Zapach mocny, trochę koloński i niestety odrobinę „chemiczny”. Dobre są D. R. Harris Windsor i Arlington, ale miałem do czynienia jedynie z mydłami. Kolońskie aromaty to również np. Truefitt & Hill Grafton, a nawet Trafalgar. T&H 1805 to zapach zupełnie nie koloński. Ciekawy jest również Alvarez Gomez Barberia Crema de Afeitar.
Grzegorz,
Po pierwsze! Gdybyś jakimś cudem znalazł mydło odzwierciedlające zapach CK Eternity, to krzycz głośno. Zapach klasyczny, mający miliony zwolenników oraz miliardy przeciwników… mi towarzyszy od początku tego stulecia.
Po drugie. CK Eternity jakoś na zapach koloński mi nigdy nie wyglądał… ale może rzeczywiście jakieś nuty są wyczuwalne.
Po trzecie. Mogę podesłać Ci próbki dwóch klasycznych i budżetowych mydeł kolońskich: Vergulde Hand i Erasmic. Z klasycznie kolońskich, ale ze środkowej półki cenowej polecam (bardzo) Tabac (aktualnie nie mam, próbki nie wyślę).
I po czwarte. Przestrzegam przed próbkami 🙂 Aktualnie mam ze dwadzieścia… normalnie nie ma człowiek czasu na golenie się produktami pełno gabarytowymi 🙂