Producentem recenzowanego produktu jest angielska firma Geo. F. Trumper (Perfumer and Products) Ltd, opisana szerzej w recenzji różanego kremu do golenia.
Opakowanie i postać
Produkt sprzedawany jest w plastikowych, 75-gramowych tubach, koloru głębokiej, ceglastej czerwieni.
Wylot tuby zamknięty jest plastikową zatyczką, umożliwiającej sprawne dozowanie produktu i szybkie otwieranie oraz zamykanie.
Niby to prosta, plastikowa tuba, ale ogólnie robi ona dobre wrażenie.
Biały krem ma przeciętną gęstość.
Zapach
W recenzji Wickham 1912 Russian Leather krótko opisałem historię powstania w perfumiarstwie rodziny zapachów skórzanych. Europejska arystokracja chętnie kupowała również wyroby skórzane produkowane przez hiszpańskich rzemieślników. Surowcem do produkcji delikatnych rękawiczek była skóra kozic zamieszkujące skalne zbocze Pirenejów. Giemzie, czyli skórze koziej garbowanej chromowo, nadawany był zapach ziół, kwiatów, cywetu i piżma. Na efekt końcowy nakłada się, nieprzyjemny zapach samej skóry, który oczywiście miał być zniwelowany. W pełni na szczęście nie udaje się tego zrobić, dzięki czemu możemy się cieszyć właśnie zapachem skórzanym. Chcąc go odwzorować we współczesnej kompozycji zapachowej, należy sięgnąć po aldehydy, safraleinę czy chinolinę.
Z wcześniejszych kontaktów z produktami Geo. F. Trumper wiedziałem, że co jak co, ale kompozycje zapachowe są atutem angielskiego producenta. Tym więcej spodziewałem się po aromacie o nazwie Spanish Leather. Z tubki zapach nie zachwyca, ale to normalne dla wielu mydeł i kremów do golenia. Gdy zacząłem wyrabiać pianę, cała łazienka wypełniła się wspaniałym, intensywnym aromatem. Róża zastąpiła lawendę znaną mi z niedawno testowanego Wickham 1912 Russian Leather, jednak tutaj zdecydowanie więcej było nut kwiatowych i piżma. Niby na pierwszym planie jest róża, ale zdecydowanie ma ona rozbudowane, drzewno-słodkie tło. Zapach zaliczam do jednych z lepszych z jakimi miałem do czynienia w mydłach i kremach do golenia.
Producent w swej kompozycji wskazuje na piżmo, pracujące w zgodzie z różą, geranium oraz drzewno-przyprawowymi nutami paczuli, sandałowca i wanilii.
Zapach naprawdę wart jest wypróbowania – najlepiej w postaci wody kolońskiej. Wielka, półlitrowa butla kosztuje £58.00, co przekłada się na niecałe 300 zł.
To świetna cena, bo odpowiada 60 zł za standardowy, 100-mililitrowy flakon.
Oczywiście do tego należy doliczyć bardzo wysokie koszty przesyłki no i fakt, że to ilość niemal hurtowa. Jednak nawet, jeśli wraz z dodatkowymi butelkami osiągniemy cenę poniżej 100 zł, transakcja i tak jest bardzo opłacalna. To w końcu woda od Geo. F. Trumper!
Zachęcony niezwykle pozytywnym odbiorem kompozycji Spanish Leather, sięgnąłem również po dwie inne wody produkowane przez Geo. F. Trumper – Sky Cologne i Milk of Flowers. Delikatnie mówiąc, obie nie powaliły mnie na kolana.
Sky Cologne otwiera się rześko, ale zaraz wchodzi coś słodkiego – to samo co trochę mi przeszkadzało w Corte Sabauda. Producent wyróżnia rozmaryn, geranium i piżmo, ale zwraca uwagę, że w sumie użył aż 11 olejków eterycznych. Zapach jest umiarkowanie trwały. Po czterech godzinach należy już się wysilać, aby go poczuć. Ubrania pachną jednak jeszcze wyraźnie następnego dnia. Moja ocena tej kompozycji to 6/10.
Milk of Flowers – słodka, kwiatowa kompozycja nie jest zła, ale jak dla mnie, brakuje jej jakiegoś wyrazistego akcentu. Przez to wydaje mi się trochę mdła, bardziej mydlana niż powinna być. Jednocześnie muszę przyznać, że zapach jest elegancki i choć lekko duszący, kompletnie nieinwazyjny. Intensywność aromatu po 2-3 godzinach jest już stosunkowo niska. To samo muszę zarzucić projekcji. Zauważam pewne cech wspólne z niedawno używaną Mimozą od Czech & Speake, ale z kompozycja Geo. F. Trumper choć mniej intensywna i trwała jest zdecydowanie przyjemniejsza. Oceniam ją na 5/10.
Skład
Podstawą składu angielskiego kremu są zmydlone wodorotlenkami potasu, sodu i trietanolaminą: kwas stearynowy, kwas mirystynowy oraz olej kokosowy.
Skład uzupełnia jedynie gliceryna.
Produkt konserwuje mieszanina metyloparabenu i propyloparabenu.
Na kompozycję zapachową składają się: salicylan benzylu (kwiatowy, balsamiczny), cytronellol (róża i geranium), kumaryna (zapach ściętej trawy), eugenol (goździki) i wyciąg z mąkli tarniowej (Evernia Furfuracea, Oakmoss).
Skład zgodnie z INCI: Aqua (water), Stearic Acid, Myristic Acid, Potassium Hydroxide, Coconut Acid, Glycerin, Parfum (fragrance), Triethanolamine, Sodium Hydroxide, Methylparaben, Propylparaben, Benzyl Salicylate, Citronellol, Coumarin, Eugenol, Evernia Furfuracea (Oakmoss) Extract.
Piana
Właściwości pianotwórcze kremów do golenia Geo. F. Trumper poznałem już wcześniej, ale wtedy miałem znacznie mniejsze doświadczenie w technice golenia na mokro, a co może i ważniejsze, nie dysponowałem syntetycznym Maggardem. Co to dużo gadać, ten pędzel wiele zmienia. Dzięki niemu dużo łatwiej otrzymać idealną, kremową pianę. Jedyna cecha kremu Geo. F. Trumper, o której należy pamiętać, to ostrożna dozowanie wody.
Bez najmniejszego problemu z 1,3-gramowej porcji, korzystając z syntetyka, można wyrobić pianę na trzy przejścia na bogato. Gdy się jednak użyje borsuka, optymalną dla mnie porcją jest już 1,5 g i taką wartość przyjmuję do obliczeń.
Pianę oceniam na 9/10. Punkt odejmuję za wrażliwość na zbyt dużą ilość wody.
Golenie
Nietypowo dla siebie, pierwszego dnia sięgnąłem po brzytwę. Przygotowując się do golenia, postarałem się wyrobić bardziej gęstą pianę. Zależało mi na lepszej ochronie niż na poślizgu. Golenie w dwóch przejściach plus poprawki przebiegło nadzwyczaj dobrze. Co prawda, wiedząc o drobnych uchybieniach w amortyzacji kremu, zachowałem szczególną ostrożność, ale i tak efektem byłem zachwycony – golenie było bardzo dokładne i absolutnie bez podrażnień.
W kolejnych dniach testów użyłem wymiennie maszynek: Mühle Sophist (R89) i Mühle R41 i Gillette Aristocrat. Za każdym razem maszynkach miałem założoną żyletkę Feather.
Gdy sięgałem po głowicę R89, golenie za każdym razem było łagodne i skuteczne, z niepodlegającą dyskusji gładkością osiąganą na koniec. Poślizg znów okazał byś się atutem kremu, ochrona zaś była na tyle dobra, by nie dopuścić do zadrapań, ale nie ograniczać skuteczności ostrza.
W zestawieniu z R41 krem spisywał się zaskakująco dobrze. Jakość poślizgu nie podlegała dyskusji, a i ochrona była na całkiem akceptowalnym poziomie. Tak jak w przypadku golenia brzytwą, z umiarem dociskałem żyletkę i bacznie pilnowałem odpowiedniego kąta natarcia ostrza, więc być może właśnie te środki ostrożności były głównym źródłem sukcesu, bo co by nie mówić wyraźnie czułem kontakt żyletki ze skórą.
Gillette Aristocrat spisywał się trochę gorzej. Być może żyletka nie była już wystarczająco ostra, a może to krem zapewniał mocniejszą ochronę niż to wywnioskowałem po użyciu R89, w każdym razie miałem kłopot z dokładnością golenia. Aby uzyskać oczekiwaną gładkość, musiałem trochę mocniej dociskać głowicę do skóry.
Golenie oceniam na 8/10. Punkty odejmuję za umiarkowaną ochronę.
Po goleniu
Odczucia po goleniu oceniam powyżej przeciętnej, ale w żadnym wypadku angielski krem nie może nawiązać na tym polu walki z liderami rankingu, takimi jak Mitchell’s Wool Fat, Barrister & Mann, Queen Charlotte czy Martin de Candre. Dwa lata temu, gdy po raz pierwszy miałem do czynienia z kremem Geo. F. Trumper, co prawda w wersji różanej, odnosiłem wrażenie, że wysusza on skórę. W przypadku kremu Spanish Leather nic takiego nie zauważyłem. Skóra była w stanie całkiem przyzwoitym, ale zdecydowanie wolałem nanieść nań balsam po goleniu. Tutaj pojawiał się problem, bo sam krem zostawia po sobie wspaniały, choć ulotny zapach. Szkoda mi było go zabijać czymś z zupełnie innej bajki, a tak się złożyło, że nic w klimacie Spanish Leather nie miałem do dyspozycji. Z braku laku wybór padał na różany Coral Skin Food.
Odczucia po goleniu oceniam na 7/10.
Dostępność i cena
Jeszcze niedawno, aby kupić kosmetyki Geo. F. Trumper, trzeba było korzystać z usług zagranicznych sklepów internetowych. Teraz jest inaczej. Większą część asortymentu ma w ciągłej sprzedaży sklep Lulua. 75-gramowa tuba kosztuje 50 zł. Niestety, producent nie oferuje kremu w 200-gramowych słoikach, który w przypadku innych aromatów kosztuje 90 zł. Przyjmując wydajność na poziomie 1,5 g, koszt jednego golenia wynosi 1 zł. Szkoda, że tak dużo. Gdyby krem można było kupić w dużym tyglu, cena golenia wynosiłaby 0,68 zł.
Podsumowanie i ocena
Firma Geo. F. Trumper przyzwyczaiła nas do solidnych, ale jednocześnie dość drogich produktów. W zamian za wysoką cenę otrzymujemy krem do golenia dający świetną pianę i zapewniający komfortowe golenie – bardzo dobry poślizg i przyzwoitą ochronę. Największym jednak atutem produktu jest wspaniały, głęboki i intensywny zapach. Szkoda, że kremu nie da się kupić w większym opakowaniu. Mała tubka nie jest zbyt ekonomiczna, ale i tak krem wart jest uwagi.
Moja ocena: 9/10 (niemal doskonały produkt)
- zapach (atrakcyjność, intensywność i trwałość): 10/10,
- właściwości piany (łatwość wyrabiania, trwałość i inne właściwości piany): 9/10,
- efektywność golenia (poślizg, zmiękczanie zarostu, dokładność itp.): 8/10,
- odczucia po goleniu (właściwości pielęgnacyjne, zapach): 6/10,
- opłacalność: 5/10.
Sprawdź w rankingu mydeł i kremów do golenia, jak recenzowany produkt wypada na tle konkurencji.
Ocena ogólna nie uwzględnia opłacalności, ani nie jest średnią poszczególnych ocen cząstkowych.
Punktacja: 1 – tragiczny, 2 – słaby, 3-4 – taki sobie, 5-6 – dobry, 7-8 bardzo dobry, 9 – niemal doskonały, 10 – wybitny
Zapraszam do dyskusji. Każdy komentarz jest dla mnie nagrodą i wzbogaca recenzję. Jeśli chcesz być na bieżąco informowany o nowych wpisach, śledź mnie na Twitterze (polecam), ew. zasubskrybuj blog w WordPressie. Po opublikowaniu nowego wpisu, dostaniesz e-maila.
Pewnie zauważyłeś już reklamy. Wpływy z nich jak na razie pozwalają na pokrycie drobnego procenta kosztów. Wiem, że ogłoszenia są trochę uciążliwe, ale dzięki nim mam choć trochę wrażenia, że nie pracuję zupełnie za darmo. Jeśli zauważysz w ogłoszeniach coś ciekawego, kliknij – serwis na tym skorzysta. Jeśli korzystasz z AdBlocka, proszę dodaj geekhub do listy wyjątków. Dziękuję.
Nigdy nie przepadałem za takimi zapachami, do wczoraj, jednak przez pewną osobę, nie będę tu wytykał palcami, teraz kombinuję jak tu sprowadzić sobie te pół litra z UK.
Jeżeli krem pachnie podobnie jak EDT to zdecydowanie jest godny uwagi dla wielbisieli takich aromatów.