Producentem opisywanego mydła do golenia jest Floris London – angielska firma z wielowiekowymi tradycjami.
Więcej na jej temat można przeczytać w recenzji mydła do golenia Floris London Elite.
Opakowanie i postać
Mydło ma w przybliżeniu formę odcinka kuli, jest białe i bardzo twarde. Można je kupić albo jako sam wkład, albo w bardzo ładnym i porządnym, wykonanym z drewna egzotycznego, drewniany tyglu.
Jak na elegancki produkt przystało, marka nie jest wymalowana srebrną farbą na wieczku, ale dyskretnie wytłoczona na dnie tygla.
Zapach
Gdy tylko mydło wpadło w moje ręce, zaraz je rozpakowałem i powąchałem. No cóż, jednak wolę Elite, ale ten zapach też jest bardzo dobry. Trudno jest mi go opisać. To bardzo złożona kompozycja. Z tygla pachnie inaczej niż podczas normalnego użycia. Producent wskazuje na kompozycję otwierającą się bergamotką, cytryną, limoną i mandarynką. Przyznam, że raczej wskazałbym na mandarynkę i bergamotkę. Jednak producent idzie dalej, deklarując obecność bylicy, kolendry i szałwii. Ten ziołowy dodatek jest dobrze wyczuwalny. W linii serca znajduje się jałowiec, cyprys i pomarańcza gorzka (petitgrain). Kompozycję zamyka ambra, drewno cedrowe, mech i piżmo. W mojej ocenie, to zapach raczej dla zwolennika klasycznych aromatów.
Ponieważ miałem również próbkę wody toaletowej, użyłem jej po goleniu. Chwilę później żona zadała mi pytanie, czy kupiłem Aspena, bo przecież nim pachnę. Nie, nawet nie wiem co to Aspen – odpowiedziałem. Szybko zatrudniłem do pracy Internet i po chwili wiedziałem, że Aspen to produkt marki Coty. Sprawdziłem również cenę na Allegro. Co? Tylko 30 zł? No niemożliwe! Przecież EDT Floris JF kosztuje ponad 400 zł. Nie chce się wierzyć, aby te produkty mogły być podobne. Ciekawość mnie zżerała, więc czym prędzej Aspena zamówiłem.
Gdy go otrzymałem, na jedną rękę psiknąłem Florisa, a na drugą Aspena. Linia głowy bardzo podobna. Poczekałem trochę i sprawdziłem linię serca. Znowu łudząco podobny. Upłynęły dwie godziny i sprawdziłem co powie podstawa. No cóż, tu była odrobinę większa różnica, ale żeby była duża, to nie mogę npowiedzieć. Wniosek z tej historii taki: jeśli nie wiecie jak pachnie Floris JF, kupcie Coty Aspen za 30 zł. Zapach jest niezwykle podobny. Zresztą, kolejna podobna kompozycja, to słynny Creed Green Irish Tweed, ale tego na próbę raczej nie kupicie.
W sumie zapach mydła oceniam na 9/10 – jak na mydło świetny. Wodę toaletową „wyceniam” na 7/10 – oczywiście w zestawieniu z innymi wodami.
Skład
Podstawą składu mydła są zmydlone ługami potasowym i sodowym kwas palmitynowy, kwas stearynowy i olej palmowy.
Skład uzupełniają jedynie gliceryna i kwasy tłuszczowe z oleju palmowego.
Na kompozycję zapachową składa się mieszanina substancji aromatycznych (Parfum) oraz cytral (zapach cytryny), geraniol (pelargonia), Lilial (zapach lilii), limonen (skórka cytrynowa), linalol (konwalia), Lyral (lilia, fiołek, cytryna), alpha-isomethyl ionone (zapach fiołkowo-roślinno-drzewny).
Produkt konserwują jedynie dwie substancje: pentetonian pięciosodowy (sekwestrant) oraz sól tetrasodowa kwasu etidronowego (sekwestrant).
Białą barwę podkreśla dodatek bieli tytanowej.
Skład jest klasyczny i niekontrowersyjny. Nie ma tu jakichkolwiek detergentowych polepszaczy piany.
Skład mojego egzemplarza mydła wg INCI to: Potassium Palmate, Sodium Palmate, Potassium Stearate, Potassium Palm Kernelate, Sodium Stearate, Sodium Palm Kernelate, Glycerin, Aqua (Water), Parfum (Fragrance), Palm Kernel Acid, Cl 77891 (Titanium Dioxide), Pentasodium Pentetate, Tetrasodium Etidronate, Citral, Geraniol, Butylphenyl Methylpropional, Limonene, Linalool, Hydroxyisohexyl 3-Cyclohexene Carboxaldehyde, Alpha Isomethyl Ionone.
Wyrabianie piany
Zaniepokojony informacjami, że Floris JF ma problemy z wyrabianiem piany, najpierw sprawdziłem mydło w warunkach „laboratoryjnych”, wyrabiając pianę na dłoni. Z mojego Florisa JF odciąłem plasterek ze spodu i włożyłem do oryginalnego tygla. Następnie wlałem odrobinę gorącej wody z kranu i odczekałem minutę. Trzeba dmuchać na zimne – pomyślałem sobie asekurancko. Następnie mojego powszechnie i publicznie opluwanego, mopowatego borsuka zatrudniłem do kręcenia piany. Gęsty cumulonimbus po prostu eksplodował. Ależ to mydło się pieni!!! Zacząłem wyrabiać pianę na dłoni, ale już wtedy wiedziałem, że to czysta formalność. Ten Floris jest po prostu genialny. Piana ekstremalnie gęsta, kremowa… Gdzie kremowa?! Ona przypomina pianę, którą robię na bezy. Nie ma mowy o zanikaniu, a nawet utracie gęstości. Wszystko na najwyższym poziomie. Nie goliłem się, ale na dłoni sprawdziłem poślizg. Był taki jak w Elite. Po prostu lodowisko. Dla mnie 10/10 we wszystkich kategoriach. Bezapelacyjnie!
Aby każdy mógł się sam przekonać, że nie potrzeba żadnych czarów, aby móc się ogolić w idealnych warunkach, nakręciłem krótki film. Znów dodałem na początku trochę mniej wody, aby nie narobić góry piany w tyglu. Zresztą zobaczcie sami:
http://www.youtube.com/watch?v=zke4aMoRe-0
Jak widać, wszystko z mydłem jest w porządku. Skąd więc biorą się problemy? Jak zwykle odpowiedzialne za nie jest znienawidzone przez nas słowo „reformulacja”. Poczytajcie więcej na ten temat na forum Badger&Blade.
Golenie
Następnego dnia było już golenie. Tym razem postanowiłem zmniejszyć ilość wody, aby sprawdzić jak spadnie poślizg. Bez najmniejszych problemów ukręciłem gęstą, kremową i jeszcze bardziej konkretną pianę. Golenie jak marzenie. Poślizg nieznacznie gorszy, ale nadal świetny, za to amortyzacja po prostu kosmiczna. No i ten zapach! Wszystko super. Trzy przejścia i oczekiwany efekt osiągnięty – idealna gładkość i żadnych zadrapań czy zacięć. Owszem, użyty Feather po czterech goleniach zaczął pokazywać swoje zmęczenia, ale i tak bez problemu dał radę. Golenie oceniam ogólnie na 10/10.
Po goleniu
Po goleniu bardzo wyraźnie wyczuwalna była warstwa emolientu, jaką mydło pozostawia na skórze. Dzięki niej, nakładanie balsamu nie jest konieczne. Świetny zapach jeszcze jakiś czas jest wyczuwalny. Moje wrażenia po goleniu przekładają się na 8/10.
Dostępność i cena
W sklepie firmowym recenzowane mydło dostępne jest w cenie £24, czyli 140 zł. Niestety, trzeba jeszcze zapłacić za przesyłkę, która przy zamówieniu trzech krążków wynosi £15. Jedna sztuka kosztuje więc £29, a więc 169 zł. Mydło Floris JF nie jest dostępne w polskich sklepach internetowych. Na Strawberry.net można je nabyć za 150 zł i tę cenę przyjmuję w dalszych kalkulacjach. Od czasu do czasu w sklepach Floris recenzowane mydło można kupić z 50% rabatem. Zakładając zużycie na poziomie 0,6 g, koszt jednego golenia wynosi 0,90 zł.
Podsumowanie i ocena
Podsumowując, mydło Floris London JF ma u mnie 10 punktów na 10 możliwych. Za zapach mógłbym pół punktu odjąć, ale nie umiem tego zrobić. Czemu? Bo to aromat z najwyższej półki – elegancki i bardzo złożony. Ocena zapachu jest subiektywna i zależna nawet od nastroju. Jestem przekonany, że duża część użytkowników będzie preferowała zapach JF nad Elite. Recenzowane mydło to produkt najwyższej klasy, drogi, ale wart zakupu. Jeśli przypadkiem w styczniu lub w lipcu będziecie w Londynie i natkniecie się na promocję, kupujcie! Upewnijcie się jednak, że lista składników zaczyna się od „Potassium Palmate”.
Moja ocena: 10/10 (wybitny produkt)
- zapach (atrakcyjność, intensywność i trwałość): 9/10,
- właściwości piany (łatwość wyrabiania, trwałość i inne właściwości piany): 10/10,
- efektywność golenia (poślizg, zmiękczanie zarostu, dokładność itp.): 10/10,
- odczucia po goleniu (właściwości pielęgnacyjne, zapach): 8/10,
- opłacalność: 5/10.
Sprawdź w rankingu mydeł i kremów do golenia, jak recenzowany produkt wypada na tle konkurencji.
Ocena ogólna nie uwzględnia opłacalności, ani nie jest średnią poszczególnych ocen cząstkowych.
Punktacja: 1 – tragiczny, 2 – słaby, 3-4 – taki sobie, 5-6 – dobry, 7-8 bardzo dobry, 9 – niemal doskonały, 10 – wybitny
Zapraszam do dyskusji. Każdy komentarz jest dla mnie nagrodą i wzbogaca recenzję. Jeśli chcesz być na bieżąco informowany o nowych wpisach, śledź mnie na Twitterze (polecam), ew. zasubskrybuj blog w WordPressie. Po opublikowaniu nowego wpisu, dostaniesz e-maila.
Niech moim komentarzem będzie fragment książki o przygodach James Bonda „Cyngiel śmierci”. ”…Dobrze było rozpocząć dzień w poczuciu, że wszytsko jest na swoim miejscu. Ogolił się, używając kremu do golenia z pomarańczą i bergamotką, kupionego we Floris przy Jeremyn Street, a potem obmył twarz…”
🙂 Jak na zegarku pojawia mi się informacja o komentarzu i widzę „Drummond”, pojawia się niepokój, co tym razem napisałem źle. 🙂 Zupełnie jak w tym dowcipie z psem:
Przychodzi Pan do domu i widzi, że jego pies nasikał na dywan. Pan złapał psa, wytarł nim osikany dywan i wyrzucił zwierzę przez okno. Kolejnego dnia sytuacja się powtarza – znowu kałuża na dywanie. Pan po raz kolejny łapie psa, wyciera dywan i wyrzuca pupila za okno. Trzeciego dnia Pan wraca do domu i widzi, że dywan jest suchy. Za to pies spogląda skonsternowany na Pana, tarza się na dywanie i po chwili wyskakuje przez okno.
Ale do rzeczy. Floris to firma z tradycjami. To nie podlega wątpliwości. Kosmetyki Floris London nie tylko pojawiają się w książkach, ale i w filmach. W moim ulubionym „Zapachu kobiety” jest również wzmianka o Florisie. Nota bene, to mydło, którym pachnie napotkana w restauracji Donna, to produkt Ogilvy Sisters.
Podobnie jak i Tomek, jestem totalnie zniesmaczony postawą producenta podczas rozpatrywania reklamacji. Sam trochę się w to zaangażowałem i drogą mailową próbowałem pomóc korespondując z właścicielem, p. Edwardem Bodenhamem. Obawiam się, że obecne kierownictwo, to nędzne popłuczyny po ludziach, którzy kierowali tą firmą przez prawie trzysta lat. Myślę, że obecni właściciele będą przez jakiś czas jeszcze odcinali kupony od dorobku ich poprzedników, ale na dłuższą metę nie wróżę firmie sukcesu.
A ja myślałem ,że:”każdy komentarz jest dla mnie nagrodą i wzbogaca recenzję”. 🙂
Swoją drogą, mam nadzieję że się mylę, ale skoro to mi udaje się odnaleźć czasami pewne nieścisłości to czy nie jest tak że, ja po prostu je dokładnie czytam.
Recenzje są naprawdę świetne i z ręką na sercu mówię, że odwala pan kawał dobrej roboty. Oby tylko nie zabrakło panu determinacji i produktów 🙂 do dalszej pracy.
Wiem że to nie koncert życzeń ale bardzo byłbym ciekaw recenzji mydła ZEW, dość reklamowanego w ostatnim czasie w internecie. Producenci chyba trochę już sami powinni zabiegać aby znaleźć się na tej stronie i podesłać próbkę. Chyba że boją się konfrontacji.
Pozdrawiam i Czuwam 🙂
Zdecydowanie każdy komentarz jest dla mnie nagrodą. Twoje czytam z wielką przyjemnością. Jeśli mój żart odebrałeś inaczej, to przepraszam.
Mydłem ZEW już się zainteresowałem.
Jak zwykle dziękuję za komentarz. Dziś nie tarzałem się o dywan i nie wyskoczyłem przez okno. 😉
Pozdrawiam,
Mirek
Dziekuje za recenzje. Mirku bede Cie namawial na sprobowanie Creed Green Irish Tweed, warto 🙂
Moj prywatny ranking Florisa przedstawia sie nastepujaco :
1/ Elite
2/ JF
3/ Sandal
4/ No 89
Czytajac opisy na stronie Florisa za najlepszy obstawialem No.89, jak sie okazalo mylilem sie 🙂 Moj rankig jest dokladnie taki sam odnosnie mydelek jak i EDT.
Psiknąłem się tym Creedem Green Irish Tweed i przyznam, że mnie nie ujął. Kompozycja bez wątpienia świetna, tyle że nie moim typie (poobnie jak JF). Inna sprawa, że nie powinno się po jednym użyciu oceniać perfum, szczególnie tak wybitnych. Co do uszeregowania zapachów Florisa, to co do pierwszej dwójki zgoda. Natomiast No. 89 zamieniłbym z Sandalem miejscami. Generalnie oba nie dla mnie.
Zdecydowanie mamy troszke inne gusta 😉
Tylko troszkę. Wiele ocen jednak mamy podobnych. 🙂 Tak swoją drogą, to aż sprawdziłem tego sandałowca. Dobrze pamiętałem – on się „Santal” nazywa. Poza tym, Floris ma jeszcze jeden zapach, który dzięki uprzejmości ekspedientki w sklepie firmowym, mogłem dłuższy czas używać. Chodzi o Mahon Leather. To jest zdecydowanie pudrowa kompozycja. Bardzo mi się podoba. Myślę, że postawiłbym ją przed Elite i od paru miesięcy zastanawiam się nad zakupem.