Producentem recenzowanych żyletek jest japońska firma FEATHER Safety Razor Co., Ltd.. Przedsiębiorstwo powstało 1932 roku jako Seki Safety Razor, by w 1953 roku przyjąć obecną nazwę. Pierwszymi produktami firmy było żyletki wykonywane ze stali węglowej. Dopiero w 1964 roku zaczęto wytwarzać żyletki nierdzewne.
Przedsiębiorstwo zaczęło wprowadzać na rynek kolejne produkty, w tym jednorazowe ostrza chirurgiczne (1969), jednorazowe skalpele (1970), mikroskalpele do operacji oka (1984), ostrza do operacji neurologicznych (1995). Wystarczy porozmawiać z dowolnym chirurgiem, aby dowiedzieć się, że Feather do porządna firma.
Poza specjalistycznymi produktami chirurgicznymi, Feather znany jest z produkcji wysokiej klasy ostrzy do brzytew oraz narzędzi do stylizacji włosów. Na rynku można również dostać maszynki na wymienne nożyki wieloostrzowe, maszynki na żyletki, brzytwy na nożyki, a także klasyczne brzytwy z niewymiennym ostrzem.
Oferta ostrzy do golenia jest naprawdę imponująca. Poza klasycznymi żyletkami, logo z piórkiem dumnie noszą również ostrza do brzytew oraz ostrza do maszynek „single edge”, w tym również wykonane ze stali węglowej.
Więcej informacji na temat firmy Feather można znaleźć na jej witrynie internetowej.
Dość szybko po rozpoczęciu golenia się maszynką na żyletki sięgnąłem po te japońskie ostrza. Po prawie dwóch latach ich używania postanowiłem opisać swe wrażenia.
Wykonanie i wygląd
Plastikowe opakowanie z żółtą etykietą zawiera 10 ostrzy, każde zawinięte w papierek. Również i ten producent ma zwyczaj uwalania żyletek w kleju. Jasne, że w niczym to nie przeszkadza, poza ew. negatywnymi doznaniami estetycznymi.
W sprzedaży dostępne są również ostrza pakowane pudełka z innymi etykietami – żółta z napisami po angielsku, czarne z napisami po angielsku i czarne z napisami kanji. Sam ich nie testowałem, ale przeważają informacje, że to dokładnie ten sam produkt. Spotkać można również masę wzajemnie się wykluczających opinii, że „żółte” golą lepiej, albo „te z krzaczkami” są ostrzejsze. Dopóki nie zobaczę wyników porządnie zrobionych testów w ciemno, przyjmuję że wszystkie dostępne w sprzedaży Feathery są takie same.
W porównaniu z innymi żyletkami, ostrza Feather są stosunkowo sztywne, przez to mniej drżą podczas pracy.
Golenie
Początki użytkowania japońskich ostrzy nie były dla mnie łatwe. Braki techniki dawały o sobie znać. Już od pierwszego pociągnięcia ostrza po skórze wiedziałem, że nie ma żartów, pomimo że używałem dość łagodnej maszynki Mühle R89. Strach pomyśleć co będzie z agresorem – R41.
Jakoś podejrzanie gładko idzie… – pomyślałem, gdy pierwszy raz goliłem się japońskim ostrzem. Wcześniej używałem tureckich żyletek Derby i wyraźnie czułem opór jaki napotyka ostrze. Ucieszyłem się z tej odmiany, aż zobaczyłem na twarzy kilka czerwonych kropek. Co?! Przy pierwszym przejściu?! Dalsze moje pociągnięcia maszynką były już dużo bardziej ostrożne, ale i tak golenie skończyłem na dwóch przejściach. Zacięcia co prawda nie zaliczyłem, ale liczne zadrapania nie były powodem do dumy. Następnego dnia doszedłem do wniosku, że jednak użyję tureckich żyletek Derby, które z dużo większą wyrozumiałością pozbawiają mnie zbędnego owłosienia. Kolejnego dnia, gdy skóra doszła do siebie, znowu mogłem sięgnąć po japońskie ostrza. Tym razem było dużo lepiej. Po pierwsze żyletka była już odrobinę stępiona pierwszym goleniem, a po drugie, nauczony pokory, goliłem się o wiele delikatniej. W efekcie szybko uzyskałem idealną gładkość. Po trzech przejściach poprawki nie były potrzebne.
Przez pierwsze kilka tygodni golenie nową żyletką Feather nie należało do przyjemności. Szczególnie to pierwsze golenie nową żyletką. Ostrze było dla mnie po prostu zbyt ostre. Wolałem je drugiego i trzeciego dnia. Wraz z nabywaniem doświadczenia, nawet ten pierwszy dzień stawał się przyjemny. Nauczyłem się, że trzeba wtedy szczególnie delikatnie przyciskać maszynkę do skóry. Wraz z nabywanym doświadczeniem Feather stawał się coraz bardziej łagodny – szczególnie w R89.
W przypadku użycia Mühle R41, Feather jest dla mnie niemal nieodzowny. Każda inna żyletka pracuje gorzej. Pewnie to kwestia wprawy, ale nawet obecnie, gdy od półtora roku regularnie używam agresora, tylko z Featherem mogę mówić o jako takim komforcie.
Feather Hi-Stainless to żyletka bardzo ostra, perfekcyjnie, z bardzo niewielkim oporem zbierająca zarost. Wymaga zachowania szczególnej ostrożność podczas golenia skóry z niedoskonałościami, zwłaszcza pierwszego dnia. Na japońskie ostrza trzeba uważać – źle dobrany kąt natarcia lub zbyt mocny docisk Feather surowo karze zacięciami. Zapewnia doskonałe golenie, nawet przez 5 dni. W R89 nawet to czwarte-piąte golenie wypada bardzo dobrze. Bez większego problemu można ogolić się również, szósty, a przy starannym przygotowaniu twarzy, również i siódmy raz.
Co innego w R41. Tutaj Feather znacznie szybciej się starzeje i otrze dogorywa w trzecim goleniu. . Z reguły kończę zab, bo właśnie wtedy świetnie zbalansowana jest ostrość ostrza. Przy użyciu Feather można osiągnąć bardzo gładkie, wręcz idealne golenie, a podrażnienia i zacięcia należą do rzadkości.
Inaczej oceniałem te żyletki rok temu, inaczej patrzę na nie obecnie. Kiedyś uważałem je za zbyt szalone i za to szaleństwo odejmowałem punkt. Teraz przyznaję pełną dziesiątkę.
Dostępność i cena
Tak jak można się było spodziewać, żyletek Feather raczej nie kupimy w drogerii, chyba, że trafimy sprzedawcę będącego zwolennikiem golenia tradycyjnego. W polskich sklepach internetowych cena recenzowanego ostrza wynosi ok. 1,7 zł (np. facetaria.pl), przy zakupie 50 szt. Swoje żyletki kupiłem poprzez serwis ebay (100 FEATHER Hi-Stainless Platinum Double Edge Razor Blades). Za paczkę 100 sztuk, z wliczonym transportem z Tajlandii płaci się mniej niż 100 zł. Ja ostatnio zapłaciłem 90,27 zł. Przesyłka idzie ok. 14 dni i ze względu na wartość zwolniona jest z cła i VAT-u. Jeśli płaci się poprzez PayPal, transakcja jest raczej bezpieczna. Jeszcze nie słyszałem, żeby ktoś z takiego zakupu był niezadowolony. Do kalkulacji kosztu golenia biorę cenę 1 zł za ostrze. Jedna żyletka wystarcza mi bez problemu na pięć goleń, co oznacza, że koszt jednego zabiegu wynosi 0,20 zł
Podsumowanie i ocena
Żyletki Feather to bez wątpienia jedne z najlepszych ostrzy na rynku. Dzięki swej bezkompromisowej ostrości zapewniają wyjątkowo dokładne golenie, nawet przy użyciu łagodnych maszynek. Ich użycie, szczególnie w bardziej agresywnych maszynkach, wymaga wprawy, ale początkowe trudności z nawiązką szybko zostaną zrekompensowane. Szczególnie polecam osobom, które zdobyły już pierwsze szlify w tradycyjnym goleniu.
Jakość i komfort golenia oceniam na: 10/10 (ocena ogólna)
- Ostrość: 10/10
- Łagodność: 6/10
- Cena ostrza: 1,00 zł
- Cena golenia: 0,20 zł
- Opłacalność zakupu: 7/10
Sprawdź w rankingu żyletek, jak recenzowany produkt wypada na tle konkurencji.
Ocena ogólna nie uwzględnia opłacalności, ani nie jest średnią poszczególnych ocen cząstkowych.
Punktacja: 1 – tragiczny, 2 – słaby, 3-4 – taki sobie, 5-6 – dobry, 7-8 bardzo dobry, 9 – niemal doskonały, 10 – wybitny
Zapraszam do dyskusji. Każdy komentarz jest dla mnie nagrodą i wzbogaca recenzję. Jeśli chcesz być na bieżąco informowany o nowych wpisach, śledź mnie na Twitterze (polecam), ew. zasubskrybuj blog w WordPressie. Po opublikowaniu nowego wpisu, dostaniesz e-maila.
Akurat ja jestem jednym z niewielu przypadków, którym Feathery nie bardzo odpowiadają i dużo bardziej cenię inne żyletki (zwłaszcza te już niedostępne – London Bridge i Polsilvery ’76)
Feather przy pierwszym goleniu jest zdecydowanie zbyt ostry – każda z kilkunastu prób – kończyła się przynajmniej podrażeniami.
Drugie golenie jest zawsze fantastyczne – żyletka ciągle sunie praktycznie bez oporów kosząc zarost ale tym razem zawsze obywało się bez podrażnień.
Niestety w moim przypadku, przy trzecim goleniu odczuwam wyraźny spadek komfortu – ani razu nie udało mi się „przejść” trzeciego golenia.
Z tego wychodzi iż dla mnie nie jest to żyletka idealna. Nie jest nawet bardzo dobra. 1 świetne golenie + 1 „przegolenie” to jednak zbyt mało.
Będę jeszcze musiał spróbować z R41 jak tylko zawita w moje progi – może wtedy zmienię zdanie.
Aha, jeszcze jedno. Nie do końca się zgodzę z opinią o kleju – „Jasne, że w niczym to nie przeszkadza, poza ew. negatywnymi doznaniami estetycznymi”. Wrażenia estetyczne to jedno ale dodatkowo nie jeden raz zdarzyło mi się, że żyletka przykleiła się do głowicy maszynki zostawiając na niej lepką warstwę. I nie było to łatwe do zmycia. I nie, nie zostawiłem żyletki na kilka dni – to było 2 dni po pierwszym goleniu.
Oczywiście jest wiele zmiennych, mających wpływ na percepcję jakości ostrza żyletki, ale w przypadku Feathera stawiałbym raczej na technikę. Im dłużej będziesz piórek używał, tym bedą łagodniejsze.
Podobnie jak Spectrum, nie przepadam za tymi żyletkami.
Chociaż muszę przyznać, że jest to marketingowy majstersztyk „najostrzejsza” żyletka na rynku.
Ta żyletka nie jest nawet w 10 moich ulubionych.
Osobną kwestią którą warto poruszyć jest źródło ich pochodzenia (Tajlandia) i fakt, że japońska fabryka nie bardzo chce potwierdzić autentyczność tych ostrzy. Warto by się przyjrzeć tej kwestii, szczególnie gdy jest się miłośnikiem tych ostrzy …
Tak jak zastrzegłem poprzednio – wiele czynników może mieć wpływ na pracę żyletki, więc to co piszę dotyczy wyłącznie moich subiektywnych odczuć. Żółtych Featherów próbowałem z trzech źródeł, w tym z polskiego sklepu. Wszystkie według mnie zachowywały się identycznie. W mojej ocenie są najostrzejsze. Polsilvery są wg mnie istotnie mniej ostre.
Zennhorst, naprawdę nie wiesz czemu japońska fabryka chce zdyskredytować szary kanał sprzedaży?! Kasa, kochany, kasa!!! Z tego samego powodu w Lexusie nie mogę przeprogramować radia na europejskie „połówki” UKF.
Na początku mojej przygody z Goleniem Tradycyjnym Feathery były dla mnie zbyt ostre. Niby samo golenie nie było złe, lecz niestety na twarzy pojawiały się czerwone plamki krwi. Dodatkowo czułem, że żyletka jest bardzo agresywna. Gdy wróciłem do nich po kilku miesiącach okazało się, że straciły całą agresywność. Mało tego czym dłużej ich używam, tym sprawiają wrażenie bardziej łagodnych. Obecnie to najłagodniejsza i najlepsza żyletka z jaką miałem do czynienia.
Największą wadą Featherów dla mnie jest to, że czym dłużej ich używam, tym mniejszą ochotę mam na inne żyletki, a niestety narobiłem spore zapasy Tritonów R3 i Astr SP.
Dziekuje Mirku za ciekawa recenzje. Jedne z moich ulubionych zyletek, podobnie jak kolega Tomasz, wraz z poprawa techniki Feathery stracily troszke na swojej agresji podczas pierwszego uzycia, wczesniej przed pierwszym uzyciem tepilem zyletke polerujac na dloni.