Producentem recenzowanego kremu do golenia jest angielski dystrybutor kosmetyków i sprzętu do golenia – firma Cyril R. Salter, założona w 1940 roku.

cyril-r-salter-logo

Poza sprzedażą różnorodnych towarów, przedsiębiorstwo oferuje również wyroby firmowane własną marką. Pełną ofertę można znaleźć oczywiście drogą internetową, ale wcześniej należy zarejestrować swoje konto dystrybucyjne, ponieważ Cyril R. Salter nie prowadzi sprzedaży detalicznej.

Opakowanie i postać

Duży, 165-gramowy, granatowy plastikowy słoik robi dobre wrażenie. Być może producent mógłby się postarać o ciekawszy nadruk, ale również i w obecnej postaci niczego nie trzeba się wstydzić.

Opakowanie kremu do golenia Cyril R. Salter Indian Sandalwood Shaving Cream
Opakowanie kremu do golenia Cyril R. Salter Indian Sandalwood Shaving Cream

Jak na krem, konsystencja jest całkiem zwarta. W zasadzie produkt mógłby być z powodzeniem klasyfikowany jako miękkie mydło.

Konsystencja kremu do golenia Cyril R. Salter Indian Sandalwood Shaving Cream
Konsystencja kremu do golenia Cyril R. Salter Indian Sandalwood Shaving Cream

Zapach

Recenzowany krem pachnie naprawdę dobrze. Aromat jest intensywny i bardzo charakterystyczny. Czuć podobieństwo z czerwonym Proraso, ale angielski krem ma zdecydowanie bardziej luksusowy, pełniejszy charakter. To zdecydowanie jedna z ciekawszych kompozycji zapachowych, z jakimi miałem dotychczas kontakt w świecie golenia tradycyjnego.

Sandałową kompozycję Cyril L. Saltera zaliczam do najlepszych z jakimi miałem okazję się zetknąć w świecie golenia tradycyjnego. Nie dość tego, że jest złożona z wielu intrygujących aromatów, to jest mocna. Sam aromat sandałowy wcale nie jest taki dominujący. Czuć ją podczas całego golenia i długo po jego zakończeniu.

Zapach zasługuję na 9/10. Jeszcze niedawno dałbym my pełną dziesiątkę, ale teraz postanowiłem zarezerwować ją dla kompozycji genialnych.

Skład

Podstawą składu są zmydlone wodorotlenkami potasu i sodu oraz trietanolaminą: kwas stearynowy, kwas mirystynowy i olej kokosowy.

Skład uzupełniają: gliceryna,  eter stearylowy polipropyloglikolu 15 (środek zmiękczający i wygładzający), lauroilosarkozynian sodu (detergent).

Za stabilizację i konserwację produktu odpowiadają: fenoksyetanol (konserwant), etyloheksylogliceryna (wspomagacz konserwantów o właściwościach pielęgnacyjnych), octan tokoferylu (antyoksydant i naturalny konserwant), azotan magnezu, chlorek magnezu, metylochloroizotiazolinon (konserwant), metyloizotiazolinon (MIT, konserwant).

Na kompozycję zapachową składa się: mieszanina substancji aromatycznych (Parfum), linalol (konwalia), olejek sandałowy, geraniol (pelargonia), kumaryna (zapach ściętej trawy), eugenol (goździki), cytronellol (róża i geranium), alkohol benzylowy (jaśmin), aldehyd cynamonowy (cynamon), limonen (skórka cytrynowa).

Beżową barwę pogłębia dodatek karmelu.

Trochę dziwi użycie polepszacza piany – lauroilosarkozynianu sodu (detergent).

Skład zgodnie z INCI: Water, Stearic Acid, Myristic Acid, Potassium Hydroxide, Coconut Acid, Glycerin, Triethanolamine, Ppg-15 Stearyl Ether, Parfume (Fragrance), Phenoxyethanol, Sodium Lauroyl Sarcosinate, Sodium Hydroxide, Linalol, Santalum Album (Sandalwood) Oil, Ethylhexylglycerin, Tocopheryl Acetate, Geraniol, Coumarin, Eugenol, Citronellol, Benzyl Alcohol, Cinnamal, Limonene, Magnesium Nitrate, Magnesium Chloride, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, Caramel

Wyrabianie piany

Pianę wyrabiałem syntetykiem Maggarda – 22, 24 i, uwaga!, tada, tada, tada, 26 mm. Borsuka już po prostu nie używam. Nie widzę żadnej korzyści, więc po co się męczyć?

Za każdym razem uzyskiwałem idealną, ciągnącą się pianę. Mogłem dodawać więcej wody, trochę jej oszczędzać, słowem – dowolnie regulować nawodnienie i nic się złego nie działo. Piana była trwała. Ucieszyło mnie to, bo różnie mogło być po dodaniu polepszacza piany.

Pierwszego dnia spróbowałem ze standardową, 1,5-gramową porcją. Piany było w bród. Postanowiłem, że następnego dnia spróbuję z mniejszą, 1,3-gramową ilością. I znów nie miała co narzekać na objętość gęstej, brody Św. Mikołaja. Może dam radę ukręcić wystarczającą ilość piany z 1,1 g kremu? Spróbowałem i okazało się, że ten krem ma taką wydajność jak niektóre mydła. Dało się!

Pianę oceniam na 9/10.

Golenie

Pierwsze golenie z użyciem Mühle Sophist (R89) i japońskim ostrzem Feather było dobre, ale wcale nie idealne. Do poślizgu nie miałem zastrzeżeń, choć i ten mógłby być o włos lepszy, jednak ochrona… Nie nie wiem… Dlaczego po goleniu pojawiło się kilka czerwonych kropek?

Z R41 wszystko było w najlepszym porządku. Zaliczyłem raptem dwie czerwone kropki, które zniknęły po przemyciu zimną wodą.

Krem Cyril R. Saltera sprawdziłem również w zestawieniu z brzytwą Charlex 1/1. Podobnie jak w przypadku R41 nie narzekałem na podrażnienia, a i czerwonych kropek nie zauważyłem.

Na koniec, na kilka dni wróciłem do Mühle R89. Znów było bardzo dobrze, jednak powodów do piania z zachwytu nie miałem.

Za golenie nie dam jednak więcej nić 8/10. Może to tylko na mojej skórze ten krem się sprawdza tylko bardzo dobrze, a nie genialnie?

Po goleniu

Trochę ściągnięta skóra, ale nie mogę powiedzieć, że była specjalnie wysuszona. Duży plusem jest zapach, który daje o sobie znać jeszcze przez 1,5 godziny.

Moja ocena to 7/10. Ocenę podnosi ładny zapach.

Dostępność i cena

Recenzowanego krem można kupić w Polsce w firmie Dzik i Borsuk. Słoik kosztuje 50 zł. Zakładając zużycie na poziomie 1,1 g, cena jednego golenia wynosi 0,33 zł. 

Podsumowanie i ocena

Krem Cyril R. Salter Indian Sandalwood Shaving Cream okazał się dla mnie bardzo ciekawym, wartościowym odkryciem. Duża w tym zasługa świetnego zapachu i  bardzo atrakcyjnej ceny. To produkt, który oferuje naprawdę solidne właściwości – super pianę, wystarczająco dobry poślizg i akceptowalną ochronę. Gdyby cena kremu za użycie oscylowała wokół 0,60-0,70 zł, można byłoby mieć drobne pretensje do właściwości, ale za 0,33 zł nie mam zastrzeżeń. Produkt zdecydowanie wart kupienia.

Moja ocena: 9/10 (niemal doskonały produkt)

  • zapach (atrakcyjność, intensywność i trwałość): 9/10,
  • właściwości piany (łatwość wyrabiania, trwałość i inne właściwości piany): 9/10,
  • efektywność golenia (poślizg, zmiękczanie zarostu, dokładność itp.): 8/10,
  • odczucia po goleniu (właściwości pielęgnacyjne, zapach): 7/10,
  • cena za jedno golenie: 0,33 zł,
  • opłacalność: 9/10.

Sprawdź w rankingu mydeł i kremów do golenia, jak recenzowany produkt wypada na tle konkurencji.

Ocena ogólna nie uwzględnia opłacalności, ani nie jest średnią poszczególnych ocen cząstkowych.

Punktacja: 1 – tragiczny, 2 – słaby, 3-4 – taki sobie, 5-6 – dobry, 7-8 bardzo dobry, 9 – niemal doskonały, 10 – wybitny

Zapraszam do dyskusji. Każdy komentarz jest dla mnie nagrodą i wzbogaca recenzję. Jeśli chcesz być na bieżąco informowany o nowych wpisach, śledź mnie na Twitterze (polecam), ew. zasubskrybuj blog w WordPressie. Po opublikowaniu nowego wpisu, dostaniesz e-maila.

Pewnie zauważyłeś już reklamy. Wpływy z nich jak na razie pozwalają na pokrycie drobnego procenta kosztów. Wiem, że ogłoszenia są trochę uciążliwe, ale dzięki nim mam choć trochę wrażenia, że nie pracuję zupełnie za darmo. Jeśli zauważysz w ogłoszeniach coś ciekawego, kliknij – serwis na tym skorzysta. Jeśli korzystasz z AdBlocka, proszę dodaj geekhub do listy wyjątków. Dziękuję.

blokowanie-reklam

Ten post ma 7 komentarzy

  1. Wojtek

    Jeden z lepszych kremów z jakimi miałem do czynienia. Potężny zapach, nic co miałem tak mocno nie pachnie. Nawet krem Arran Driftwood, który pachnie mocno, chowa się przy kremie Cyril R. Slater.

    Jednak tygiel to mała katastrofa. Widać i czuć tani plastik. Do tygla TOBS mu daleko. Jedyny plus to to, że jest twardy i nie gnie się jak Vulfix.

    Ostatnio przestałem zwracać uwagi na pielęgnację skóry po goleniu, ponieważ i tak zawsze coś po zabiegu stosuję – krem, balsam lub tonik.

    Jesteś w stanie stwierdzić, kto może produkować ich krem? Nie widziałem wcześniej takiej kompozycji.

    1. Mirosław Florek

      Hmmm… Mnie właściwości nie zachwyciły. Dla mnie to po prostu bardzo dobry krem. Zapach – fakt, super. Nie wiem kto im ten krem robi. Też próbowałem znaleźć producenta.

      Przyznam jednak, że dużo bardziej mi pasuje Indian Sandalwood od Crabtree & Evelyn. Fakt, jest dużo droższy.

  2. Laki_Luk

    Mirku,

    Jak się Tobie sprawuje ten Maggard 26 mm? Jakąś znaczącą różnicę w stosunku do MR 24 mm widzisz?

    1. Mirosław Florek

      Będzie recenzja. Tak różnica jest spora. Większy pędzel sprawuje się gorzej niż 24 mm. Ma większy backbone i dla mnie jest po prostu nieporęczny. Z kolei 22 mm jest za mały – zarówno ten normalny Plissoft jak i ten farbowany.

      1. Laki_Luk

        No proszę.
        Ale przynajmniej uniknę kolejnego eksperymentu zakupowego.
        Dzięki za info…

  3. Rasierklinge

    Kremy tej marki są już dostępne w Polsce, u sprzedawcy dzikiborsuk_pl na Allegro

    1. Mirosław Florek

      Dzięki za info. Poprawię recenzję.

Dodaj komentarz