Jak to często bywa, powód założenia firmy wynikał bezpośrednio z potrzeb jej założyciela – Williama Cariusa. Przy czym, nawet nie chodziło o pieniądze. Pan Carius, osoba o bardzo wrażliwej skórze, doświadczał ciągłych podrażnień wynikających z golenia się maszynkami wieloostrzowymi. Spróbował tego, co każdy z nas – zaczął golić się maszynką na żyletki. Okazało się, że jest osobą bardzo wybredną. Nie mógł znaleźć mydła o odpowiadających my właściwościach, które byłyby tolerowane przez jego skórę. Po pięciu miesiącach prac badawczych, podczas których badał różne składniki, ich proporcje i metody produkcji, doszedł w końcu do receptury mydła, które zdolne było wytworzyć śliską, kremową pianę, o doskonałych właściwościach pielęgnacyjnych. Bill skontaktował się z osobami oddanymi goleniu tradycyjnemu i wysłał im kilka próbek do przetestowania. Testy wypadły pomyślnie i 18 marca 2013 roku w Bostonie firma Barrister & Mann rozpoczęła swoją działalność.
Od samego początku Bill przywiązywał dużą wagę do zapachu swoich produktów. Zwracał na to uwagę bo uważał, że jedną ze słabości producentów mydeł do golenia jest mała gama nudnych zapachów. Firma postawiła na kompozycje oryginalne i zdecydowane.
Poza mydłami do golenia, firma wprowadziła do produkcji bezalkoholowe preparaty po goleniu, oliwki do brody i wąsów, a ostatnio również płyny po goleniu.
Spędziłem kiedyś kilka godzin w nowojorskim sklepie Pasteur Pharmacy, wąchając setki mydeł i kremów do golenia. Potwierdzam, że produkty Barrister and Mann pachną wyjątkowo dobrze i zdecydowanie wyróżniają się zapachem. Czas sprawdzić, jak spisują się w praktyce
Opakowanie i konsystencja
Mydło zapakowane jest w porządny, duży, biały słoik. Etykiety nadrukowane są na folii i są całkowicie wodoodporne. Wieczko odkręca się lekko i pewnie, pomimo tego, że jego brzegi nie mają wyżłobień.
Grafika na wieczku zaprojektowana jest ze smakiem. Ornament świetnie gra z klasycznym krojem pisma.
Wewnętrzna średnica opakowania to 93 mm. Mydło zajmuje połowę wysokości słoika, więc pozostałe 15 mm świetnie nadaje się do ładownia pędzla. Wspominałem już kiedyś o perfekcyjnej wielkości opakowaniu na mydło? Barrister & Mann pakuje swoje produkty właśnie w taki sposób.
Mydło jest stosunkowo twarde, jednak bez problemu można wyskrobać je łyżeczką, po czym upchać w razie potrzeby w innym naczyniu. Masa jest jednorodna.
Ach, gdyby opakowanie było ciemne… Ileż lepiej pasowałoby do mojej łazienki.
Zapach
Mydło pachnie naprawdę ciekawie i bardzo przyjemnie. Dla wielbicieli herbaty, skojarzenie będzie oczywiste. To Earl Grey!
Pierwszą i oczywistą nutą jest olejek bergamotowy, jednak już po chwili wyłania się zdecydowana woń lawendy. Deklarowanej przez producenta szałwii muszkatołowej i paczuli ja nie wyczuwam.
Zapach jest trwały i towarzyszy nam podczas golenia i po jego zakończeniu. Producent zapewnia, że aromat pochodzi wyłącznie z naturalnych olejków eterycznych, ale i bez tego wyraźnie czuć, iż zapach jest naturalny i nie ma w nim, często w innych mydłach odnajdowanej chemicznej ostrości. Jeśli idzie o intensywność zapachu, to jestem usatysfakcjonowany. Może wolałbym odrobinę silniejszą woń? Choć z drugiej strony, może zapach byłby zbyt narzucający się?… Jeśli mam takie wątpliwości to znaczy, że wszystko jest w najlepszym porządku.
Pomimo tego, że zapach Cheshire bardzo mi się podoba, nie uważam, aby dorównywał złożonością i finezją, najlepszym, perfumiarskim kompozycjom, takim jak Floris, Penhaligon’s, Czech & Speake, a nawet Saponificio Veresino, które dla mnie stanowią „Klasę I”. Barrister & Mann to jednak „Klasa II” i więcej niż 9/10 puntów dostać nie może.
Warto dodać, że do produkcji mydeł Barrister&Mann nie są używane gotowe kompozycje. Zamiast tego, olejki mieszane są bezpośrednio przed użyciem.
Skład
To zupełnie inne podejście do receptury mydła, niż zastosowane w ascetycznym Martin de Candre (https://geekhub.pl/?p=1372). Amerykańscy mydlarze postawili na bardzo bogaty, ale naturalny skład. Przyznam, że to podejście bardziej mi odpowiada.
Podstawą składu jest świetnie sprawdzająca się formuła, w której główną rolę pełni stearynian potasu. Dalej widzimy stearynian sodu oraz mydło potasowe i sodowe z łoju. W mniejszych ilościach w składzie znajdują się również inne mydła: mydło potasowe i sodowe oleju rycynowego, mydło potasowe i sodowe masła kokum, mydło potasowe i sodowe oleju kokosowego,
Wszystko zaprawione jest dodatkiem gliceryny, lanoliny, alantoiny, białka jedwabiu i octanem tokoferylu (witamina E – antyoksydant i naturalny konserwant).
Producent nie skąpił na naturalnych olejkach i wyciągach roślinnych: olejek z bergamotki, olejek z szałwi, olejek lawendowy, olejek z paczuli, mleko kokosowe, masło shea.
Same dobre rzeczy, które nie wzbudzają wątpliwości co do możliwości wywołania podrażnień i reakcji alergicznych.
Skład zgodnie z INCI: Ingredients: Potassium Stearate, Sodium Stearate, Potassium Tallowate, Sodium Tallowate, Aqua, Glycerin, Citrus bergamia (Bergamot) Oil, Salvia sclarea (Clary Sage) Oil, Lavandula Angustifolia (Lavender) Oil, Pogostemon cablin (Patchouli) Oil, Potassium Ricinoleate, Sodium Ricinoleate, Coconut Milk, Potassium Kokum Butterate, Sodium Kokum Butterate, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Potassium Cocoate, Sodium Cocoate, Lanolin, Allantoin, Silk Protein, Tocopherol Acetate.
Wyrabianie piany
Już w opisie produktu firma zaznacza, że mydło wymaga trochę więcej wody niż zwykle. Ponieważ na początku chciałem się upewnić, czy oceniona przeze mnie porcja mydła okaże się wystarczająca, zamiast kręcić pędzlem w tyglu, odważyłem dokładnie 1 g, roztarłem na twarzy i przystąpiłem do wyrabiania. Lekko strzepniętym pędzlem zacząłem wywijać na twarzy esy-floresy. Na początku miałem wrażenie, że piany będzie za mało, ale po dwukrotnym dodaniu wody, wszystko było jak należy. Piana ma bardzo dobrą konsystencję i jest jej wystarczająca ilość. Zaznaczam – wystarczająca ilość, co nie znaczy, że jest szczególnie obfita.
Co do ilości produktu, to miałem rację – 1 gram to dobra ilość. No dobrze, chyba wolałbym dla pełnego luksusu mieć trochę więcej piany, ale do obliczeń taką ilość można przyjąć.
Nie jest to jednak mydło proste. Wyrabianie piany wymaga trochę zachodu i dopiero po kilku razach udało mi się dojść do wprawy. Trzeba uważać, aby nie dodać za dużej ilości wody, bo po przekroczeniu cienkiej czerwonej linii, piana zaczyna płynąć i może być kłopot podczas drugiego, a szczególnie trzeciego przejścia.
Piana jest trwała. Jeśli idzie o konsystencję, to wiele zarzucić jej nie można. Jest kremowa, ciągnąca się, a przy nabieraniu palcem tworzą się charakterystyczne dzioby – oczywiście wyłącznie pod warunkiem prawidłowego jej wyrobienia. Nie ma mowy o widocznych pęcherzykach powietrza, ale do idealnej struktury, jaką ma np. Martin de Candre jednak trochę brakuje.
Jak dla mnie, piana zasługuje na 8/10 punktów. Muszę trochę odjąć za trudność w wyrobianiu oraz za umiarkowaną obfitość.
Golenie
Już podczas wyrabiania piany wiedziałem, że mam do czynienia ze świetnym produktem. Golenie tylko to potwierdziło Zarówno poślizg jak i amortyzacja są na bardzo wysokim poziomie. Produkt idealnie zgrywa poślizg z ochroną i w efekcie, za każdym razem otrzymywałem idealną gładkość, bez jakiegokolwiek podrażnienia. Niewiele z testowanych przeze mnie mydeł tak dobrze wypada.
Goliłem się różnymi maszynkami – Mühle Sophist (R89), Mühle R41, Weberem oraz namówiony przez Tomka – hybrydą R41 z rączką Weber Classic. Pomimo, że pierwsze skrzypce w każdej maszynce grało agresywne ostrze Feather, żadnych, najdrobniejszych nawet zadrapań podczas golenia nie zaliczyłem. Absolutnie rewelacja! To mydło zostało zrobione dla mnie.
Mam wrażenie, że producent nie jest koniunkturalistą. Mógł ująć trochę olejków i wyciągów roślinnych i zrobić rewelacyjnie pieniące się mydło. Najwyraźniej jednak, jego cel był inny. Chciał zrobić produkt, który przede wszystkim będzie wspaniale pielęgnował skórę i zapewniał jak najlepsze warunki golenia. Piana była na drugim planie. Czy to był dobry wybór? Według mnie, zdecydowanie tak.
Wrażenia po goleniu
W niektórych mydłach do golenia, pomimo zastosowania wielu składników, które teoretycznie powinny mieć zbawienny wpływ na skórę, wyraźnego efektu nie zauważam. Zupełnie inaczej sprawa się ma w przypadku testowanego produktu. Skrajnie inaczej! Odczucia po goleniu z użyciem Barrister & Mann Cheshire są po prostu rewelacyjne. Skóra jest miękka i nawilżona. Naprawdę! Czuć wyraźnie działanie lanoliny i dodatek olejków. Przy każdym potarciu twarzy, czuć przyjemny zapach. Jak to wiele razy deklarowałem, jestem zwolennikiem specjalizacji. Uważam, że mydło do golenia ma być mydłem, a nie kremem do twarzy. Jednak mydło Barrister & Mann pokazuje, że nie muszę mieć racji. Jestem w kropce. Czyżby Mitchell’s Woolfat został zdetronizowany? Na chwilę zostawmy uzasadnione roszczenia właśnie ujawnionego pretendenta, bo trzeba przyznać punkty. Ile? Oczywiście 10/10.
Dostępność i cena
Mydła Barrister & Mann nie są dostępne w Polsce, ale na szczęście można je zamówić w kilku europejskich sklepach internetowych. W TVB Shaving można kupić wyroby tej marki, ale niestety, nie ma tam testowanego produktu. Kalkulację robię więc na podstawie cen bezpośrednio od producenta, gdzie przy zakupie trzech 106-gramowych opakowań, po uwzględnieniu kosztów transportu, otrzymujemy cenę jednej sztuki w wysokości $24, czyli 92 zł. Zakładając średnie zużycie na poziomie 1 g, cena jednego, standardowego golenia wynosi 0,87 zł. To bardzo dużo – na poziomie najdroższych, luksusowych mydeł do golenia. Pamiętajmy jednak, że nasi koledzy z USA, mogą cieszyć się mydłem Barrister & Mann dużo taniej, bo już za 0,53 zł.
Podsumowanie i ocena
Mydło Barrister & Mann to naprawdę rewelacyjny, choć nie najłatwiejszy produkt. Najważniejsze, że zapewnia wymarzone warunki golenia – świetnie zbalansowany poślizg z ochroną, wsparte bardzo dobrym zmiękczaniem zarostu. Wrażenia po goleniu równie są jak najlepsze – skóra pięknie pachnie, jest miękka i wypielęgnowana. Jedynie pianę mogłoby się wyrabiać łatwiej, ale cóż – najwyraźniej zawsze musi być jakieś ale. W efekcie przyznaję 9 punktów. Mam wrażenie, że Barrister & Mann zasługuje na więcej i choć jest lepszy niż większość produktów z oceną „9”, na pełne nie zasługuje. Notę te rezerwuję dla naprawdę wybitnych Niestety, produkt jest w mojej ocenie trochę za drogi. Jednak pomimo wysokiej ceny, polecam.
Moja ocena: 9/10 (niemal doskonały produkt)
- zapach (atrakcyjność, intensywność i trwałość): 9/10,
- właściwości piany (łatwość wyrabiania, trwałość i inne właściwości piany): 8/10,
- efektywność golenia (poślizg, zmiękczanie zarostu, dokładność itp.): 10/10,
- właściwości pielęgnacyjne i wrażenie po goleniu: 10/10,
- opłacalność: 4/10.
Ocena ogólna nie uwzględnia opłacalności, ani nie jest średnią poszczególnych ocen.
Punktacja: 1 – tragiczny, 2 – słaby, 3-4 – taki sobie, 5-6 – dobry, 7-8 bardzo dobry, 9 – niemal doskonały, 10 – wybitny
Zapraszam do dyskusji. Każdy komentarz jest dla mnie nagrodą. chcesz być na bieżąco informowany o nowych wpisach, śledź mnie na Twitterze (polecam), ew. zasubskrybuj blog w WordPressie. Po opublikowaniu nowego wpisu, dostaniesz e-maila.
Dzięki za recenzję, takie mydła nazywam „podwójne” (potasowo-sodowe) Widać panowie Barniste&Mann dali trochę więcej dodatkowych składników niż zwykle się dodaje, zwłaszcza maseł roślinnych jak widzę, no i łoju tez nie pożałowali…
Poza tym jedwab dla poślizgu, no, no, full wypas 🙂
Moim zdaniem czarne pudełeczko z taką grafiką, wyglądałoby jak z domu pogrzebowego, lepiej niech zostaną przy białym, świetnie pasuje do czarnych blatów (widać na foto) więc nie narzekaj 🙂
pozdrawiam
a
Dziekuje za swietna receznje oraz za probke z ktora mialem mozliwosc sie zapoznac. Piana jaka udalo mi sie uzyskac z kremu moze nie miala objetosci ani struktury Cumulonimbusa, ale wlasciwosci amortyzacyjne, poslizowe i nawilzajace miala bardzo dobre. Zapach jest przyjemny i dosc intensywny co mi osobiscie odpowiada. Jak juz wykoncze moje zapasy napewno skusze sie na cale opakowanie.
Jak będziesz kupował całe opakowanie, to kup inny zapach. Ten mogę Ci dać razem z pudełkiem. Zostało mi sporo. Rozważ zapach, którego ja nie miałem okazji powąchać i którego nie ma obecnie w ofercie. Chodzi o orientalny Barrister & Mann Rhapsody. Jest dużo bardziej złożony niż ten Cheshire.
Dzieki Mirek za cenna uwage, tyle tylko, ze najblizsze zakupy planuje dopiero za jakies 3 lata 😉
To prawda mydło Cheshire jest troszkę wymagające, ale za włożony trud potrafi się wspaniale odpłacić. Pierwsze golenie z próbki jaką otrzymałem załamało mnie, pianę wyrabiałem w kubku borsukiem pure budger Semogue i nie mogłem ukręcić nawet przyzwoitej piany, przy drugim przejściu praktycznie nie miałem już piany. Przeczytałem Twoją recenzję i zmieniłem sposób. Dziś goliłem się dobrze wymoczonym pędzlem Maestro, pianę wyrabiałem bezpośrednio na twarzy i kolosalna zmiana, piany jest wystarczajaco dużo, golenie jest przyjemne i w dodatku ten zapach. Nigdy w mydłach nie czułem tak naturalnego zapachu, tu faktycznie czuć zapach herbatki Earl Grey. Także podsumowując bardzo dobre mydło.