Producentem recenzowanego kremu do golenia jest założona w 1945 roku, włoska mydlarnia Saponificio Bignoli o której parę słów napisałem w recenzji kremu do golenia Saponificio Bignoli Violetta di Parma Sapone da Barba in Crema (Shaving Cream).
Mydlarnia oferuje kremy do golenia w następujących aromatach:
- Violetta di Parma – fiołkowy (recenzja),
- Agrumi Del Mediterraneo – owocowo-cytrusowy,
- Lavanda Balsamica – lawendowo-żywiczny,
- Indian Sandalwood – tego nie mam, ale z opisu zapach powinien być podobny do analogicznego produktu Crabtree & Evelyn
- Young – świeże, nowoczesne, złożone perfumy – czytaj dalej.
Opakowanie i postać
Aluminiowe, zakręcane puszki znamy już z wcześniej recenzowanego kremu do golenia Saponificio Bignoli Violetta di Parma. Zwracają uwagę aluminiowe puszki z wytłoczonym na wieczku logo producenta. Wszystko pięknie wygląda, gdy puszki grzecznie leżą na łazienkowym blacie w oczekiwaniu na swoją kolej. Gorzej, gdy dopadnie je ciekawskie dziecko i zamieni je w krążki do gry w hokeja. Przekonałem się, że metalowe opakowanie wykonane z cienkiej, aluminiowej blachy nie jest specjalnie wytrzymałe. W każdym razie, doznało istotnych obrażeń podczas krótkiego kontaktu z młodym człowiekiem. Może taka sytuacja nie jest typowa, ale mogę sobie wyobrazić przewożenie takiej puszki w bagażu. Jeśli się jej solidnie nie zapakuje, wgniecenia są murowane. Pod tym względem plastikowe i drewniane opakowania lepiej się sprawdzają.
Wewnątrz opakowanie znajduje się miękka, koloru kremowego masa mydlana, bardziej zwarta niż większość kremów do golenia.
Zapach
Czy od aromatów używanych podczas sesji aromaterapii oczekujemy, że będą nawiązywały do modnych perfum? Większość osób chyba zaprzeczy, prawda? Kilka razy z takich zabiegów korzystałem i towarzyszyły mi wtedy prostsze, ale za to bardziej wyraziste kompozycje. Były różne – leśne, orientalne z drewnem sandałowym, a raz bardziej kwiatowe, z dominującym ylang-ylang (czyli jagodlinem wonnym). Mam wrażenie, że podobnie jest z mydłami do golenia. Podczas dość krótkiego zabiegu, ciekawszych doznań możemy doświadczyć ze strony zapachów bardziej intensywnych, ale które w dłuższym czasie stałyby się męczące. Dlatego wielu z nas z przyjemnością sięga do aromat migdałowy – klasykę włoskich balwierzy, bay rum, cytrusy, czy mocne, fryzjerskie aromaty. Raczej nie sprawdzą się one w perfumach, a przynajmniej nie znajdują wielu klientów. Świadczą o tym najlepiej rankingi sprzedaży. Ostatnio miałem okazję wypróbować zapach wody toaletowej Aqua de Colonia Concentrada, wspominany przy okazji recenzji Alvarez Gómez Barberia Crema de Afeitar (Shaving Cream). Kiedyś nawet miałem ochotę sprawić sobie flaszkę. Dobrze, że tak się nie stało, bo rzeczony aromat to po prostu cytryna i to w wydaniu raczej liściastym niż owocowym. Do aromatyzowania toalety i łazienki – super. Myślę, że ta cytryna fajnie zagrałby w kremie do golenia, ale jako woda toaletowa, to według mnie nieporozumienie.
Kompozycja Young to zdecydowanie zapach złożonych perfum, a nie kilka pojedynczych nut. Zapach kremu Young bardzo mi przypomina aromat wody toaletowej Abercrombie & Fitch Fierce. Oj dobry jest ten Fierce. Jeśli poszukujecie świeżego zapachu, ale oczekujecie od niego trwałości i złożoności, to sprawcie sobie próbkę Fierce’a. Wiadomo, że nawet najlepsze perfumy potrafią zmęczyć. Uwielbiam moje Tomy Fordy, ale nawet i one niekiedy (na szczęście bardzo rzadko) mogą wywołać oznaki znudzenia. Abercrombie & Fitch Fierce nie męczy mnie nigdy i na dodatek nie spotkałem osoby, która by go nie lubiła. Z pozostałymi perfumami z mojej skromnej kolekcji już jest różnie. Nic więc dziwnego, że gdy powąchałem pierwszy raz Saponificio Bignoli, niemal wpadłem w ekstazę. Mam!!! Oczywiście nie jest to kopia Fierce’a. To ten sam klimat – też świeży, nowoczesny, złożony zapach. Niekiedy przypomina mi również Yves Saint Laurent L’Homme, choć ten perfumeryjny bestseller coraz bardziej zaczyna mnie irytować, szczególnie po pewnym czasie od aplikacji.
Moja ocena kompozycji zapachowej Young to 10/10. Znów zastrzegam, że trochę mu brakuje do mocarzy rankingum, jak Eufros Premium Rosa Bourbon Shaving Soap, Los Angeles Bespoke Shaving Soap, Wholly Kaw Fougère Bouquet Premium Shaving Soap, Crabtree&Evelyn Moroccan Myrrh Shave Soap czy Crabtree & Evelyn Sandalwood Aromatic Shave Cream, ale spokojnie może iść w szranki z najlepszymi aromatami Saponificio Varesino.
Skład
Skład, jak się należało spodziewać, jest identyczny jak w przypadku wcześniej recenzowanego kremu o aromacie fiołkowym. Różnice sprowadzają się wyłącznie do wzmacniaczy zapachu.
Podstawą składu recenzowanego kremu do golenia są zmydlone wodorotlenkami potasu, sodu i trijetanolaminą kwas stearynowy oraz kwasy tłuszczowe oleju kokosowego.
Skład uzupełniają: gliceryna, olej ryżowy, mleczan mirystylu (tłusty emolient o działaniu odżywczym i kondycjonującym).
Na zapach składają się: mieszanina substancji aromatycznych o nieujawnionym składzie oraz cytronellol (róża i geranium), kumaryna (zapach ściętej trawy) i linalol (konwalia).
Produkt konserwuje i stabilizuje sól sodowa kwasu fitynowego (naturalny antyoksydant o działaniu przeciwzapalnym i chelatującym), związek którego jeszcze nie było wśród składników recenzowanych przeze mnie kosmetyków.
Zawartość trietanolaminy i kwasu mirystynowego jest typowa dla kremów do golenia.
Skład zgodnie z INCI: Aqua (Water), Stearic Acid, Myristic Acid, Potassium Hydroxide, Coconut Acid, Triethanolamine, Sodium Hydroxide, Parfum (Fragrance), Glycerin, Oryza Sativa (Bran Oil), Myristyl Lactate, Sodium Phytate, Citronellol, Coumarin, Linalool.
Wyrabianie piany
Testując wcześniej krem do golenia Saponificio Bignoli, nie do końca zadowolony byłem z produkowanej piany. Owszem, powstawało jej dużo, ale miała tendencje do tworzenia zbyt lekkiej struktury, a na dodatek przy trzecim przejściu potrafiła już być znacznie słabsza. Poza tym krem Saponificio Bignoli źle znosi próby dodawania dużej ilości wody. Nie zamienia się wtedy w płynną lawę, ale rozpuszcza się. `Tego wszystkiego doświadczyłem testując krem Young, z tą różnicą, że nauczyłem się żyć z ograniczeniami i po prostu niektórych rzeczy z tym kremem nie robię. Poza tym zauważyłem, że używając dużego pędzla i wkładając w wyrabianie piany trochę więcej pracy niż zwykle, mogę osiągnąć naprawdę świetne efekty. Broda Świętego Mikołaja jest w przypadku tego kremu murowana i to podczas wszystkich trzech przejść.
Porcja 1-gramowa w zupełności wystarcza na standardowe, trójprzejściowe golenie, w którym za każdym razem można się ucharakteryzować za Świętego Mikołaja. Oszczędni pewnie i z 0,8 g też sobie poradzą.
Ocena 7/10, którą wcześniej przyznałem testując krem fiołkowy jest jednak trochę za niska. Myślę, że bardziej sprawiedliwa będzie nota 8/10.
Golenie
Właściwości goleniowo-jezdne kremu Saponificio Bignoli opisałem już w recenzji fiołkowego aromatu. Young sprawuje się identycznie. Nie ma co liczyć na rekordową ochronę, bo taka nie jest. Jest wystarczająco dobra, bym mógł się komfortowo ogolić maszynką średniej agresywności i dowolną brzytwą. Za to rewelacyjny jest w tych włoskich kremach poślizg.
Ponieważ po długim i dokładnym testowaniu kremu fiołkowego poczułem się tym razem zwolniony z obowiązku używania Mühle R41, moje testy agresywnego sprzętu ograniczyły się do QShave RD263. Dała o sobie znać ostra charakterystyka pracy tej chińskiej maszynki, ale z golenia byłem zadowolony. Pewnie sporą zasługę miał tu doskonały poślizg. W przypadku golenia brzytwą, nie miałem istotnych zastrzeżeń. Brzytwa wymaga dobrego poślizgu i krem Saponificio Bignoli zapewnia to w zupełności. Jedynie co mi trochę przeszkadzało, to możliwość znikania poślizgu po zgarnięciu piany, gdy nie zadbało się o jej odpowiednie nawilżenie.
Goląc się na zmianę mydłem River Valley Trading i Saponificio Bignoli, nie sposób było nie zauważyć supremacji południowoafrykańskiego specyfiku. Oczywiście z pominięciem zapachu. Na tym polu włoskie golidło wygrywało za każdym razem.
Moja ocena golenia to 8/10.
Po goleniu
Krem Saponificio Bignoli w wydaniu Young po goleniu sprawuje się podobnie jak fiołkowa wersja. To taki kremowy standard – brak efektu nawilżenia, lekkie naprężenie i wysuszenie naskórka. Szału nie ma, ale wystarczy dowolny balsam po goleniu, by skóra była w stanie należytym. Jedynym plusem w stosunku do wcześniej testowanego kremu z włoskiego kurnika, jest trochę trwalszy i bardzo przyjemny zapach, za który dorzucam jeden punkt.
Moja ocena to 7/10.
Dostępność i cena
Krem do golenia Saponificio Bignoli Young można kupić w Polsce, w internetowym sklepie Facetaria. Za opakowanie zawierające 175 g produktu trzeba zapłacić 80 zł. Zakładając zużycie na poziomie 1 g, koszt jednego golenia wynosi 0,46 zł.
Podsumowanie i ocena
Korzystanie z kremu do golenia Saponificio Bignoli Young Sapone da Barba in Crema było dla mnie czystą przyjemnością. Mój ulubiony zapach mógł mi towarzyszyć w dokładnym i komfortowym goleniu. Krem pieni się jak głupi i daje dobrą ochronę oraz rewelacyjny poślizg. Drobnymi mankamentami są piana z delikatną tendencją w stronę tych lżejszych oraz umiarkowane właściwości pielęgnacyjne. Mimo tego, krem oceniam jako niemal doskonały. Nie jest przy tym drogi, więc zdecydowanie polecam zakup.
Moja ocena: 9/10 (bardzo dobry produkt)
- zapach (atrakcyjność, intensywność i trwałość): 10/10,
- właściwości piany (łatwość wyrabiania, trwałość i inne właściwości piany): 8/10,
- efektywność golenia (poślizg, zmiękczanie zarostu, dokładność itp.): 8/10,
- odczucia po goleniu (właściwości pielęgnacyjne, zapach): 7/10,
- cena użycia: 0,46 zł,
- opłacalność: 7/10.
Sprawdź w rankingu mydeł i kremów do golenia, jak recenzowany produkt wypada na tle konkurencji.
Ocena ogólna nie uwzględnia opłacalności, ani nie jest średnią poszczególnych ocen cząstkowych.
Punktacja: 1 – tragiczny, 2 – słaby, 3-4 – taki sobie, 5-6 – dobry, 7-8 bardzo dobry, 9 – niemal doskonały, 10 – wybitny
Zapraszam do dyskusji. Każdy komentarz jest dla mnie nagrodą i wzbogaca recenzję. Jeśli chcesz być na bieżąco informowany o nowych wpisach, śledź mnie na Twitterze (polecam), ew. zasubskrybuj blog w WordPressie. Po opublikowaniu nowego wpisu, dostaniesz e-maila.
Pewnie zauważyłeś już reklamy. Wpływy z nich jak na razie pozwalają na pokrycie drobnego procenta kosztów. Wiem, że ogłoszenia są trochę uciążliwe, ale dzięki nim mam choć trochę wrażenia, że nie pracuję zupełnie za darmo. Jeśli zauważysz w ogłoszeniach coś ciekawego, kliknij – serwis na tym skorzysta. Jeśli korzystasz z AdBlocka, proszę dodaj geekhub do listy wyjątków. Dziękuję.
Na zdjeciu L’Homme, opisujesz podobienstwo do La nuit de l’homme? Ciekaw jestem do ktorego z nich jest podobne
Dzięki. Już poprawiłem. Oczywiście chodziło mi o tę wodę ze zdjęcia. Tak jak napisałem, podobne są jakieś nuty, a nie cała kompozycja i to na świeżo, bo później coś się zmienia i one słabną. Fierce wg mnie jest dużo lepszy od YSL L’Homme – świeższy (ale też trwały) i właśnie mniej męczący na dłuższą metę. Tak na marginesie, La Nuit lepiej do mnie przemawia – może dlatego miałem go w głowie pisząc tekst.
Zapach w moim odczuciu nieco chemiczny. Faktycznie pachnie świeżo i nowocześnie. Ja jednak za nim nie przepadam. Zdecydowanie wolę bardziej organiczne, naturalne zapachy. Young bardziej przypomina mi zapach szamponu niż perfum, choć oczywiście da się dopasować do niego zapewne coś z każdego z wymienionych kosmetyków.
Mnie się ten zapach zdecydowanie podoba. Mimo że taki nowoczesny 🙂
Aż mnie naszła chęć, by tego Fierce’a powąchać.