Na temat szkockiego producenta kremu do golenia Arran Aromatics Driftwood Shaving Cream napisałem więcej w recenzji mydła do golenia Bay Citrus.
Opakowanie i postać
Już na pierwszy rzut oka widać, że mamy w rękach produkt aspirujący do klasy luksusowej. Ładne, kartonowe pudełko z oszczędnym, gustownym projektem graficznym robi dobre wrażenie. Nie jest to klasa arbiter elegantiarum, którą w moim zestawieniu okupują kremy Acqua di Parma i Crabtree & Evelyn, ale i tak opakowanie świetnie nadaje się, by krem mógł służyć jak niebanalny prezent.
W opakowani znajduje się 150-mililitrowy słoik wykonany z grubego szkła, zakręcany solidnie wykonanym, plastikowym wieczkiem. Nie za bardzo podoba mi się naklejona etykieta. Wolałbym, aby był to nadruk oraz adekwatne oznaczenie na samym słoiku.
Biały krem jest bardzo rzadki.
Składniki
Po analizie składu poprzednio recenzowanego mydła do golenia Arran Aromatics spodziewałem się, że i krem to nie jest typowa, wielkoseryjna produkcja. Owszem, producent zdecydował się na użycie konserwantów, ale z drugiej strony obficie zaprawił recepturę dodatkiem naturalnych olejków roślinnych.
Podstawą składu kremu są zmydlone wodorotlenkami potasu i sodu z dodatkiem trietanolaminy: kwas stearynowy, kwas mirystynowy i kwasy tłuszczowe oleju kokosowego.
Skład uzupełnia gliceryna oraz olejki roślinne: olejek z drzewa herbacianego, olejek miętowy, olejek z szałwii muszkatołowej, olejek ze skórki mandarynki.
Za zapach, oprócz wymienionych wcześniej olejków roślinnych, odpowiada mieszanina substancji aromatycznych (Parfum), linalol (konwalia), kumaryna (zapach ściętej trawy) i limonen (skórka cytrynowa).
Krem konserwują dwie, stosunkowo często spotykane substancje – metyloizotiazolinon i metylochloroizotiazolinon. Więcej napisałem o nich w recenzji różanego kremu do golenia Taylor of Old Bond Street.
Skład zgodnie z INCI: Aqua (Water), Stearic Acid, Myristic Acid, Coconut Acid, Potassium Hydroxide, Glycerin, Parfum (Fragrance), Triethanolamine, Sodium Hydroxide, Melaleuca Alternifolia (Tea Tree) Oil, Mentha Arvensis (Peppermint Leaf) Oil, Linalool, Coumarin, Limonene, Methylisothiasolinone, Methylchlorisothiazolinone, Salvia Sclarea (Clary Sage) Oil, Citrus Nobilis (Mandarin) Peel Oil.
Zapach
Nawet cytrusowa kompozycja Arran Aromatics była bardzo dobra, więc wiele pozytywnych doznań spodziewałem się po aromacie drzewnym. Nie zawiodłem się. Driftwood to typowy drzewny, suchy, rześki zapach. Nic tu wilgotnych nut, znanych np. z Green Irish Tweed. Driftwood to tropikalne, częściowo nadpalone drewno, wysuszone jak pieprz, ale ciągle trzymające w sobie żywice. Bardzo mi się kojarzy z moim ulubionym Balmain Carbone. Zapach bardzo dobry, choć bardziej podoba mi się jego wersja z twardego mydła.
Producent, jak to zwykle bywa, dostrzega w swoim dziele o wiele więcej szczegółów. Na opakowaniu deklaruje aromat szałwię, bób tonka i mirrę. Na stronie internetowej opisuje zapach inaczej. Linię serca budują olejek lawandynowy (lawenda wielka, łac. Lavandula ×hybrida Reverchon) i lebiodka pospolita (łac. Origanum vulgare). Linia serca to ambra, mandarynka, mirra, szałwia muszkatołowa i paczula.
Przyznam, że mam problem z oceną tego zapachu. Jego klasa nie budzi wątpliwości, ale w kremie do golenia coś w nim nie gra. Dodatkowo, trwałość nie jest najwyższych lotów. Czy zapach zasługuje na 9 punktów? Uwzględniając wszelkie niedoskonałości i odrzucając subiektywny odbiór zapachu, raczej nie. Mimo to tyle przyznam – trochę na wyrost. Takie kompozycje są stosunkowo rzadko spotykane w mydłach i kremach do golenia.
Wyrabianie piany
Niewiele kremów sprawia kłopoty podczas wyrabianie piany, jeśli nie popełni się ewidentnych błędów. W przypadku tak porządnej marki, jaką jest Arran Aromatics jest to raczej niemożliwe. Do pracy zatrudniłem coraz bardziej przeze mnie lubianego chińskiego syntetyka ∅24 mm, marki Maggard Razors. Bez głębszego zastanawiania się odmierzyłem 1,5 g. Chwila pracy strzepniętym pędzlem, kilkukrotne dodanie wody i mamy mnóstwo świetnej jakości piany, nie wykazującej jakiejkolwiek chęci do wysychania i zanikania. Konsystencja jest kremowa, jednak nie tak jak w najlepszych testowanych przeze mnie produktach.
Moja ocena to 9/10.
Golenie
Do golenie wykorzystywałem zarówno maszynki średnio łagodnej – Mühle Sophist (R89), jak i agresywnej Mühle R41. W obu przypadkach użyłem żyletki Feather Hi Stainless.
Na pierwszy ogień poszła głowica R89, która przy odrobinie wprawy goli tak jak trzeba – dość łagodnie i skutecznie. Owszem, trzeba się trochę namachać, ale jeśli połączymy ją z agresywnym ostrzem, osobiście niczego więcej nie potrzebuję. Nie zdziwiłem się, że efekt trójprzejściowego golenia był po prostu optymalny. Poślizg nie daje szansy na grymaszenia, a ochrona dopasowana jest raczej do łagodniejszej maszynki lub nożyka wieloostrzowego.
Swoje spostrzeżenia zweryfikowałem podczas golenia R41. Faktycznie ochrona mogłaby być lepsza. Pokazały to jasno nieliczne czerwone kropki, które zniknęły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki po przemyciu zimną wodą.
Charakterystyka kremu do golenia Arran Aromatics jest bardzo podobna do tej znanej z innych brytyjskich kremów. Czy również i ten produkt wytworzony został w fabryce Creighton? Tego nie wiem, ale Truefitt & Hill i St. James of London golą bardzo podobnie.
Moja ocena to 9/10
Po goleniu
Spodziewałem się trochę więcej od produktu zawierającego wiele naturalnych olejków. Może jednak mają one wyłącznie zapewnić aromat? Wygląda na to, że tak. Skóra bezpośrednio pogoleniu jest lekko nawilżona, ale na tyle lekko, że zdecydowanie doprasza się użycia specjalizowanego preparatu po goleniu. Zapach niestety jest raczej symboliczny i nie za mocno podciąga ocenę. Po uzbrojeniu się w cierpliwość i odczekaniu kilkudziesięciu minut skóra odzyskuje kondycję, ale traci i tak wątły zapach.
Moja ocena to 7/10.
Dostępność i cena
Zważywszy na rosnącą popularność wyższej klasy kosmetyków dla mężczyzn i coraz większej świadomości tradycyjnego golenia, należałoby oczekiwać poprawy dostępności w Polsce recenzowanych przeze mnie produktów. W przypadku Arran Aromatics jest zgoła odwrotnie. Do niedawna krajowym dystrybutorem była Stara Mydlarnia. Najwyraźniej skala sprzedaży nie zachwycała, więc sklep zrezygnował ze sprzedaży szkockich wyrobów. Szkoda. I znowu szczęścia trzeba szukać w Wielkiej Brytanii. Pomijając pojawiające się czasem promocje, recenzowany krem można kupić za około £14.50. Po doliczeniu kosztów przesyłki w wysokości £5 przy zamówieniu na dwie sztuki, otrzymujemy cenę kosmetyku w Polsce w wysokości 109 zł. Zakładając zużycie na poziomie 1,5 g, koszt jednego golenia wynosi 1,09 zł.
Podsumowanie i ocena
Arran Aromatics Driftwood Shaving Cream to luksusowy produkt o wysublimowanym, niebanalnym zapachu, dostarczający oczekiwane dla swej klasy właściwości. Łatwa do wyrobienia, kremowa piana zapewnia świetny poślizg i bardzo dobrą amortyzację, jednocześnie skutecznie zmiękczając zarost. Zapach po goleniu i właściwości pielęgnacyjne mogłyby stać na wyższym poziomie, ale i tak szkocki produkt nie ma się czego wstydzić. Jedynym minusem jest trudna dostępność i co za tym idzie wysoka cena. W przypadku pojawienia się kremu w ofercie promocyjnej, zdecydowanie warto go kupić.
Ocena ogólna: 9/10 (niemal doskonały produkt)
- zapach (atrakcyjność, intensywność i trwałość): 9/10,
- właściwości piany (łatwość wyrabiania, trwałość i inne właściwości piany): 9/10,
- efektywność golenia (poślizg, zmiękczanie zarostu, dokładność itp.): 9/10,
- odczucia po goleniu (właściwości pielęgnacyjne, zapach): 7/10,
- opłacalność: 3/10.
Sprawdź w rankingu mydeł i kremów do golenia, jak recenzowany produkt wypada na tle konkurencji.
Ocena ogólna nie uwzględnia opłacalności, ani nie jest średnią poszczególnych ocen cząstkowych.
Punktacja: 1 – tragiczny, 2 – słaby, 3-4 – taki sobie, 5-6 – dobry, 7-8 bardzo dobry, 9 – niemal doskonały, 10 – wybitny
Zapraszam do dyskusji. Każdy komentarz jest dla mnie nagrodą i wzbogaca recenzję. Jeśli chcesz być na bieżąco informowany o nowych wpisach, śledź mnie na Twitterze (polecam), ew. zasubskrybuj blog w WordPressie. Po opublikowaniu nowego wpisu, dostaniesz e-maila.
Pewnie zauważyłeś już reklamy. Wpływy z nich jak na razie pozwalają na pokrycie drobnego procenta kosztów. Wiem, że ogłoszenia są trochę uciążliwe, ale dzięki nim mam choć trochę wrażenia, że nie pracuję zupełnie za darmo. Jeśli zauważysz w ogłoszeniach coś ciekawego, kliknij – serwis na tym skorzysta.
O czyli kupiłeś krem nie mydło, żeby nie było Paweł kupił krem CB i też pachnie on inaczej niż mydełko. Jednakże zapach w tyglu może być o tyle problematyczny do rozpoznania, gdyż jak ktoś już kiedyś wspomniał (chyba Tomek) tygielek bardzo mocno pachnie drzewem różanym.
Recenzja świetna, a przy zakupie produktu w cenie w której udało się go kupić to już nawet nie ma co dyskutować. Oryginalna cena nie zachęca.
Ja kupiłem zarówno krem jak i mydło w tyglu. Potwierdzam, że zapachy się różnią. Więcej napiszę o tym w recenzji. Oba produkty bardzo dobre, a za niższą cenę, z jakiej dzięki Tobie udało się nam skorzystać, warte kupienia bez zastanowienia. Zresztą i więcej spokojnie można za nie zapłacić. Cena sklepowa wysoka – szczególnie w zestawieniu z kosztem wysyłki.
Wody toaletowej nie kupię, bo sądzę, że Balmain Carbon pachnie jednak lepiej, a to te same klimaty. Nie wąchałem, więc nie wiem na 100%.
Paweł kupił wodę i przerobił ją na AS 😉 Woda też się różniła ;D
Woda jest naprawdę niezła… niestety to tylko 30 ml. Póki co 4 ml przerobiłem na 10 ml AS. Taka próbna produkcja 🙂 … z efektu jestem bardzo zadowolony. Lada dzień kolejne 16 ml przerobię na około 40 ml AS. Reszta zostanie do zużycia jako EDT.
A mydło to pewnie za jakiś rok przetestuję.
Mirku dziekuje serdecznie za ciekawa recenzje.
Kupiłem ten krem od Mirka. Zapach bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Bardzo ładny, bardzo świeży, nietypowy dla kremów do golenia. Z dnia na dzień coraz bardziej mi się ten zapach podoba.
Wczoraj ogoliłem się nim po raz pierwszy. Masakra! Co za piana. Coś wspaniałego. Potwornie gęsta, tłusta. Naprawdę gruba! Pierwsze wrażenie bardzo, bardzo pozytywne.
Na koniec poszedł balsam Bentley jako gratis od Mirka – rewelka!
Produkt doczeka się recenzji na forum.
Cieszę się, że zakup Arrana przypadł Ci do gustu. Zapach faktycznie bardzo dobry. W takim razie koniecznie przejdź się do perfumerii i powąchaj Balmain Carbone. Powinien Ci się spodobać. Trochę mnie dziwi aż tak wysoka ocena właściwości piany. Czyżbym coś przeoczył?… Wydawało mi się, że tym najlepszym jednak trochę ustępuje.
A co do Bentleya. Ja już ich kilka kupiłem. 🙂 Większość na prezent. Wszyscy obdarowani bardzo sobie chwalili. Tyle tylko, że on intensywnie pachnie i najlepiej jak się go używa w zestawieniu z analogiczną wodą toaletową. Z kolei ten Bentley Intense, to jeden z lepszych zapachów wśród tych niedrogich. Sam balsam był ostatnio w Douglasie za stówkę. Kiedyś można było go kupić na Allegro za 60 zł, ale już tego źródła nie widzę.
Ostatnio otworzyłem słoik z tym kremem… oraz z wersją o zapachu Bay Citrus.
Nie wyobrażam sobie wymydlić w pełni całe opakowania, więc chętnie udostępnię komuś próbki. A najchętniej komuś, kto zrewanżuje się jakimś nietestowanym przeze mnie rzemieślniczym mydłem zza oceanu.