Kolejna już osoba pyta o recepturę wody po goleniu. Zaznaczam z góry – nie jestem kosmetologiem, więc moje rady nie mogą być fachowe. Mimo to ulegam i przedstawiam recepturę prostej wody po goleniu, którą każdy sam w domu może przygotować. Empirycznie utwierdziłem się w przekonaniu, że dla mnie idealne stężenie alkoholu to 50%. Osoby bardziej wrażliwe mogą tę zawartość ograniczyć, a inni, dla których szczypanie jest nieodzownym elementem porannych ablucji, mogą płyn wzmocnić. Raczej nie radzę przekraczać 60%.
Do celów kosmetycznych stosuje się zwykle skażony alkohol etylowy, przy czym najlepiej, aby substancjami utrudniającymi spożycie była mieszanina alkoholu izopropylowego i glikolu propylenowego. Z tego co pamiętam, płaciłem ostatnio za litr ok. 5 zł. Oczywiście można użyć spożywczego spirytusu, ale jego cena jest trochę wyższa.
Pozostałe składniki można kupić w wielu specjalistycznych sklepach internetowych. Ja najczęściej korzystam ze zrobsobiekrem.pl. Warto zwrócić uwagę na jakość olejków eterycznych. Produkty przeznaczone do masażu lub do lampek zapachowych, zwykle składają się głównie ze zwyczajnego oleju, a naturalnych olejków eterycznych jest tam niewiele. Jeśli już, bardzo często są to aromaty syntetyczne. Uważać należy na najtańsze oferty. Shit you pay – shit you get.
Konieczna będzie waga z dokładnością pomiaru do 0,1 g. Taki sprzęt na Allegro można kupić za 20-30 zł. Jeśli chcemy zważyć mniejsze ilości, np. 0,05 g, wystarczy zważyć kilka razy więcej substancji, np. 0,5 g, zrobić z niej kreskę na papierze 😉 i podzielić na mniej więcej równe części – w tym przypadku 10.
Asceseos (wersja ascetyczna, czyli minimum minimorum)
Skład
- alkohol skażony (98%) – 50 g
- hydrolat oczaru wirginijskiego – 20 g
- woda destylowana – 17 g
- gliceryna – 10 g
- kompozycja zapachowa – 3 g (olejki eteryczne, ew inne ulubione zapachy, np. wanilia)
Wszystko wlewamy do butelki i wytrząsamy. Jeśli będzie problem z rozpuszczeniem olejków eterycznych, można dodać jakiegoś jakiegoś delikatnego detergentu, np. 0,2 g glukozydu laurylowego ew. przed każdym użyciem wstrząsać.
Luxuria (wersja luksusowa – dla ambitnych)
Skład
- alkohol skażony (98%) – 50 g
- hydrolat oczaru wirginijskiego – 20 g
- gliceryna – 10 g
- 75-procentowy D-pantenol – 2 g,
- sorbitol (70%) – 2 g,
- mleczan sodu – 1 g,
- alantoina – 0,45 g,
- glukozyd laurylowy (detergent) – 0,2 g,
- SLP (emulgator) – 0,2 g,
- ekstrakt aloesu (koncentrat 200x) – 0,1 g,
- guma ksantanowa – 0,05 g,
- kompozycja zapachowa – 3 g (np. olejek sandałowy, cedrowy, lawendowy, wanilia, paczula, wetiweria)
- woda destylowana – dopełnić do 100 g (powinno być ok. 11 g)
Składniki wlewamy do butelki i wytrząsamy. Jeśli pojawi się zmętnienie, należy ostawić na kilka dni do wyklarowania i zlać znad osadu.
Modyfikacje
Przedstawione receptury można i warto modyfikować, dopasowując je do własnych potrzeb.
Jeżeli nie zależy nam na działaniu przeciwzapalnym, można zrezygnować z pantenolu i alantoiny.
Dodatek niewielkiej ilości oleju arganowego poprawi efekt pielęgnacyjny, ale wtedy trzeba popracować nad jego emulgacją.
Zamiast własnej kompozycji zapachowej można część alkoholu i wody destylowanej zastąpić ulubioną wodą toaletową, tak aby w efekcie osiągnąć właściwe stężenie alkoholu. Wody toaletowej wystarczy ok. 30%, bo stężenie substancji zapachowej jest ok. trzy razy mniejsze.
Jeżeli zapragniemy, aby nasza woda nabrała koloru, można skorzystać z powszechnie dostępnych barwników spożywczych. Radzę jednak uważać ich ilością. Proponuję zrobić roztwór wodny i dodawać pojedyncze krople. Pamiętajmy jednak, że barwniki jak to barwniki – barwią. Jeśli nie chcemy, aby skóra po goleniu nie zaczęła nawiązywać do charakteryzacji z filmów „Zmierzch”, warto unikać koloru niebieskiego. Bezpieczne są barwy ciepłe.
Widzę, że istnieje spora możliwość modyfikowania przepisu. A jak z jakością (wartości użytkowe) i trwałością zapachu takiej domowej wody po goleniu?
Lada dzień ruszam z tematem. Koszyk ze składnikami już skompletowany. Suma sumarum niemal stówkę wyszło, więc wcale nie tak tanio 🙂 Do tego woda toaletowa i olejki… ale się pobawię.
„Jeśli nie chcemy, aby skóra po goleniu nie zaczęła nawiązywać do charakteryzacji z filmów „Zmierzch”, warto unikać koloru niebieskiego. ”
szkoda że nie wiedziałem tego wcześniej zanim zrobiłem „avatar AS” 🙂
Fajny i przejrzysty opis, Do „Luxurii” (Astaroth?;)) przydałoby się pare slow wyjaśnienia co który składnik „robi” ułatwi to newbies (takim jak ja) decyzje co dodać a z czego zrezygnować.
Czy ten spirytus skazony jest zupełnie bezzapachowy ?
pozdrawiam
a
Dodam linki do opisów. Kurcze… Wiedziałem, że to się zacznie. 🙂 Artur, sam wiesz, że receptury kosmetyków to temat rzeka. Są do tego całe portale. Ja się na tym nie znam na tyle, aby ludziom doradzać. Ale ok, powynajduję i dodam linki. Nie lubię amatorszczyzny, a w tym przypadku jestem amatorem.
Spirytus skażony alkoholem izopropylowym i glikolem propylenowym pachnie jak spirytus z alkoholu etylowego. Zresztą, jest on używany powszechnie do wyrobu kosmetyków. Jest jeszcze inny rodzaj skażenia – hibitanem, który do wyrobu kosmetyków nie nadaje się.
Pierwsze dwie receptury właśnie zmiksowałem. Teraz niech spokojnie się klarują… później faza testów. Jeśli coś sensownego z tego wyjdzie, to się odezwę.
Nie chciało mi się zbyt długo czekać na to klarowanie, więc odlałem wyniki moich działań już po trzech dniach.
Jestem po dwóch użyciach każdej z mieszanek. Ocena naprawdę dobra. Chyba będę kontynuował tę drogę 🙂 I to – podobnie jak przygotowane już wersje próbne – w dwóch kierunkach:
1. na bazie wód toaletowych (moja wersja testowa to zgodnie z sugestią Mirka – Burberry London)
2. na bazie olejków (wersja testowa to sandałowiec, cedr i hydrolat różany)
Przygotowałem zaledwie 10-mililitrowe próbki, więc szybko je zużyję i popracuję nad kolejnymi recepturami 🙂
No właśnie – możemy „skręcić” taki kosmetyk jaki chcemy, a nie taki na jaki miał pomysł producent wody toaletowej. Taki np. AS Lalique White na lato… z sorbitolem… hmmm… i mieć takiego wyjątkowego Myrsola.
http://www.thepleasureofshaving.com/?p=32
A jak Ci zagrał ten olejek sandałowy z cedrem i różą?
Trudno mi obiektywnie te moje miksy ocenić. Mam do nich swego rodzaju stosunek emocjonalny. Z jednej strony wszelkie niedociągnięcia oceniam krytycznie i będę starał się je korygować… z drugiej zaś myśle sibie, że tylko ja mam takie luksusy 🙂
W moim autorskim miksie cedr zdominował kompozycję; sandał jest bardzo delikatnie wyczuwalny… a róży z tego hydrolatu nie czuję w ogóle. Właściwości dezynfekcyjno-nawilżające z najwyższej półki… bo w kompozycji na bazie Burberry chyba w tym zakresie przedobrzyłem.
No a z tym Lalique White, Mirku nie kuś… bo już mam trzy wody toaletowe z Twojej namowy 🙂
Przynajmniej do budżetowych namawiam. A mógłbym wspomnieć o moim crème de la crème, czyli tom Ford Tuscan Leather… No ale nie wspomnę.
PS. Lalique White – pieprzowy, wytrawny i raczej nietrwały. Dobra alternatywa dla cytrusowych, letnich aromatów. Można kupić za grosze. Piękny flakon. Z tych letnich, to co jakiś czas zastanawiam się nad Tomem Fordem Neroli Portofino, ale za każdym razem dochodzę do wniosku, że szkoda kasy.
PS. Tuscan Lather to nie dość, że świetny, to maksymalnie trwały. Nie pamiętam, abym miał kiedyś trwalszy zapach. Nawet Tobacco Vanille odpada.
🙂 Na tego White’a to pewnie się zdecyduję… w ciemno. Ale ekskluziwy dziesięć razy droższe zdecydowanie odpuszczę.
Ze składu wersji luksusowej wyrzuciłbym glicerynę, przy wilgotności powietrza poniżej 65% wysusza skórę.
Ciekawa uwaga. Jaki w takim razie humektant byś polecił?
W składzie przecież jest alantoina, wystarczy. Jak ktoś chce niech zwiększy jej dawkę. Jest też aloes. Warto spróbować zrobić bez gliceryny, a ewentualnie potem ją dodać jak ktoś się aż tak przy niej upiera.