Producentem recenzowanego produktu jest amerykańska, rzemieślnicza mydlarnia Dr. Jon’s Shaving Soap Co., założona pod koniec 2014 roku przez Jona Eplina w Delaware (Ohio). Jak to często bywa, gdy Jon złapał bakcyla golenia na mokro, postanowił zrobić swoje własne mydło do golenia. Choć założyciel mydlarni wcześniej zajmował się bankowością i finansami, udało mu się stworzyć dobrą recepturę mydła i co nie mniej ważne, nadać mu atrakcyjny zapach.
Produkty Dr. Jon’s szybko zdobyły popularność na amerykańskim rynku. Obecnie oferta mydeł składa się z 9 odmian zapachowych.
Poza mydłami firma produkuje również preparaty po goleniu, mydło kąpielowe a nawet własną marką opatruje akcesoria do golenia – pędzel i maszynkę do golenia oraz stojak. Uśmiech na twarzy wywołują etykiety. Może nie jest to design najwyższych lotów, ale nie da się zaprzeczyć, że projekty mają swój charakter.
Opakowanie i postać
Z opakowaniem recenzowanego mydła zetknąłem się w nowojorskim sklepie Pasteur Pharmacy. Wiem, że nie należy oceniać książki po okładce, ale mając do wyboru tak dużo produktów, również ze względu na plebejsko wyglądającą puszkę, do koszyka załadowałem inne produkty. Przygotowując recenzję korzystałem z próbki w małym, plastikowym opakowaniu. Puszka, jak to puszka – urodą nie grzeszy. Etykieta jest wyrazista. Zresztą wszystkie etykiety mydeł Dr. Jon’s mają w sobie charakterystyczne, amerykańskie festyniarstwo. Bardzo podobne w charakterze są etykiety Phoenix Artisan Accoutrements.
Dr. Jon’s sprzedaje mydła w dwóch ilościach – 2 uncje (57 g) i 4 uncje (113 g). Mniejsza porcja pakowana jest w tę samą puszkę co większa.
Mydło ma konsystencję gęstej pasty i barwę przypominającą pszczeli wosk.
Zapach
Gdy pierwszy raz powąchałem mydła Dr. Jon’s, długo nie wiedziałem co o kompozycji zapachowej myśleć. Może czegoś innego się spodziewałem? Nie wiem. W każdym razie, nie zachwycił mnie. Zmieniłem jednak zdanie, gdy zacząłem wyrabiać pianę. Zapach otworzył się. To słodki, tytoniowy aromat z nienachalną lawendą i czymś słodkim, jakby wanilią. Producent opisuje ten aromat dużo bardziej precyzyjnie. Wyróżnia tradycyjne, męskie nuty: tytoń, bergamotkę i mech dębowy (mąkla tarniowa, oakmoss) połączone z fiołkiem, lawendą i truskawką. Kompozycja jest spójna i trwała. Jeśli zapach mydła nie zostanie przykryty zapachem preparatu po goleniu, zostanie na twarzy dobre kilka godzin po potarciu skóry.
Za zapachem Black Label bez wątpienia stoi wysokiej klasy kompozycja. Zapoznałem się „na sucho” z kilkoma innymi aromatami firmy Dr. Jon’s i w mojej ocenie wśród innych amerykańskich, rzemieślniczych mydlarni, można je postawić na równi z dziełami Phoenix Artisan Accoutrements, ale poniżej Barrister & Mann, Catie’s Bubbles, nie mówiąc o The Los Angeles Shaving Soap Company.
Zapach mydła do golenia Dr. Jon’s Black Label jest bardzo dobry, ale według mnie, jednak nie dorównuje najlepszym konkurentom. Moja ocena to 9/10.
Skład
Producent zdecydował się na recepturę, której podstawą są zmydlone ługiem potasowym kwas stearynowy, masło shea, olej mango, olej awokado, olej rycynowy, olej kokosowy, a nawet tak cudaczne oleje jak olej z wiesiołka i olej limnantesowy.
Poza mydłem i niezmydlonymi tłuszczami produkt zawiera również naturalne olejki eteryczne i aromaty syntetyczne. Nie ma tu konserwantów, polepszaczy i jakichkolwiek dodatków. To jest dopiero naturalny skład. Zobaczymy jak produkt będzie sprawował się w praktyce.
Skład zgodnie z INCI: Stearic Acid, Water, Potassium Hydroxide, Shea Butter, Mango Butter, Avocado Oil, Castor Oil, Coconut Oil, Evening Primrose Oil, Meadowfoam Oil, Essential/Fragrance Oils.
Wyrabianie piany
Pierwszego dnia nie chciałem mieć kłopotów z pianą, więc odważyłem porcję „na bogato”, czyli 1,5-gramową i użyłem niezawodnej maszyny pianotwórczej – pędzla Mühle Sophist Silvertip Badger ∅23 mm. Mydło rozsmarowałem na twarzy i solidnie strzepniętym pędzlem zabrałem się za robotę. O co? No niewiele. Piana powstawała bardzo ospale. Zwilżyłem pędzle i kontynuowałem pracę. Owszem, piana powstała, ale wcale nie było jej dużo. Wystarczyło na trzy oszczędne przejścia.
Kolejnego dnia, myśląc że niepowodzenie spowodowane było po prostu gorszym dniem, odmierzyłem porcję 1-gramową i którą zacząłem wyrabiać chińskim LS-em Silvertip Badger Brush. Oj, było kiepsko. Piany wystarczyło raptem na dwa przejścia, przy czym to drugie przejście było bardzo biedne.
Trzeciego dnia poszedłem na całość. Tym razem odważyłem porcję 2-gramową, a do kręcenia piany zatrudniłem starego, sprawdzonego druha – Mühle Sophsit. Wreszcie osiągnąłem to czego oczekiwałem. Piana była dobra i było jest sporo. Bez problemu wystarczyła mi na trzy obfite przejścia. Mam wrażenie, że trochę jej ubywało w oczekiwaniu na swoją kolej, ale może to tylko wrażenie.
Do kalkulacji kosztów golenia biorę porcję 1,5 gramową, ale jest to według mnie naprawdę najmniejsza możliwa ilość. Najlepsze efekty golenia uzyskiwałem z trochę większymi ilościami mydła.
Ogólnie właściwości piany oceniam na 7/10 – jest niezła, ale wcale łatwo nie powstaje i mam wrażenie, że powoli zanika.
Golenie
Podczas testów użyłem maszynki Mühle Sophist (R89) w której mokrą robotę odwalała nowa, japońska żyletka Feather. Ostatniego dnia zmieniłem żyletkę na pakistańską Treet, a do głowicy R89 dokręciłem krótszą rączkę Mühle Rosegold.
Przez pierwsze dwa dni, gdy próbowałem zwiększyć ilość piany poprzez dodawanie wody, z golenia nie byłem bardzo zadowolony. W sumie nie miałem żadnych istotnych zastrzeżeń, ale miałem wrażenie, że to mydło powinno się lepiej sprawować. Ochrona i zmiękczanie zarostu były bardzo dobre, ale poślizg był umiarkowany. Fakt, że efekt by bardzo dobry, jednak niedosyt pozostał. Dopiero trzeciego dnia, gdy do golenia wziąłem aż dwa gramy mydła, zabieg wyglądał wzorowo. Poślizg istotnie się poprawił, a ochrona była wręcz wyśmienita. Pełną satysfakcję z golenia miałem również czwartego, ostatniego dnia testów. Sprawdzony pędzel Mühle Sophist wytoczył dobrą pianę z dużej porcji mydła, w efekcie czego poślizg był wyśmienity, zarost zmiękczony był doskonale, ochronna warstwa mydła dobrze broniła skórę przed podrażnieniami, więc węglowa żyletka Treet śmigała aż miło.
Charakterystyka mydła Dr. Jon’s przypomina mi tę znaną mi z produktów Meißner Tremonia.
Golenie z mydłem Dr. Jon’s Black Label oceniam na 9/10, ale tyko przy założeniu, że nie żałujemy mydła.
Po goleniu
Liczyłem na to, że oporna w wyrabianiu piana i umiarkowany poślizg zostaną nagrodzone bardzo dobrymi odczuciami po goleniu. Nie zawiodłem się. Ba! Efekt pielęgnacyjny i zapach przerosły moje oczekiwania. Skóra była wypielęgnowana, jedwabiście błyszcząca, pokryta delikatnym emolientowym filmem i pięknie pachnąca. Niewiele używanych przeze mnie mydeł i kremów dorównuje mydłu Dr. Jon’s. Równie dobrze sprawowały się tylko: Martin de Candre, różany Eufros, Mitchell’s Wool Fat, Barrister & Mann, I Coloniali i Queen Charlotte Fougère.
Moje odczucia po goleniu odzwierciedla ocena 10/10.
Dostępność i cena
Produkty Dr. Jon’s nie są dostępne w polskich sklepach wysyłkowych. Można je za to kupić w słoweńskim sklepie TVB Shaving, gdzie puszka o masie 113 g kosztuje 15,35€. Co prawda w momencie przygotowywania recenzji sprzedaż wszystkich amerykańskich mydeł jest wstrzymana, ale najpewniej lada moment ich wysyłka zostanie przywrócona. Do kosztów należy doliczyć opłatę za wysyłkę, które po dodaniu do ceny produktu dają w sumie 20€, czyli 87 zł. Zakładając zużycie na poziomie 1,5 g, koszt jednego golenia wynosi aż 1,15 zł.
Podsumowanie i ocena
Mydło do golenia Dr. Jon’s to solidny, bardzo dobrze pachnący produkt, zapewniający niemal doskonałe warunki golenia i rewelacyjne odczucia go goleniu. Niestety mydło jest mało wydajne i dopiero znacznie większa niż standardowa porcja daje możliwość wyrobienia bardzo dobrej, choć nie rewelacyjnej piany. Czy za to wszystko warto zapłącić aż 1,15 zł? Według mnie nie, ale dużo zależy od oceny zapachu. Ci którzy tytoniową kompozycję Dr. Jones uznają za wybitną, mogą być zadowoleni. Osobom preferującym lżejsze, cytrusowe i kwiatowe kompozycje, zakup mydła Dr. Jon’s Black Label odradzam.
Moja ocena: 9/10 (niemal doskonały produkt)
- zapach (atrakcyjność, intensywność i trwałość): 9/10,
- właściwości piany (łatwość wyrabiania, trwałość i inne właściwości piany): 7/10,
- efektywność golenia (poślizg, zmiękczanie zarostu, dokładność itp.): 9/10,
- odczucia po goleniu (właściwości pielęgnacyjne, zapach): 10/10,
- opłacalność: 3/10.
Sprawdź w rankingu mydeł i kremów do golenia, jak recenzowany produkt wypada na tle konkurencji.
Ocena ogólna nie uwzględnia opłacalności, ani nie jest średnią poszczególnych ocen cząstkowych.
Punktacja: 1 – tragiczny, 2 – słaby, 3-4 – taki sobie, 5-6 – dobry, 7-8 bardzo dobry, 9 – niemal doskonały, 10 – wybitny
Zapraszam do dyskusji. Każdy komentarz jest dla mnie nagrodą i wzbogaca recenzję. Jeśli chcesz być na bieżąco informowany o nowych wpisach, śledź mnie na Twitterze (polecam), ew. zasubskrybuj blog w WordPressie. Po opublikowaniu nowego wpisu, dostaniesz e-maila.
Miroslaw,
Please send me an email concerning the Black Label shaving soap, we have made the soap more firm in newer formulations to reduce the amount of product needed per shave. I would be happy to send you a new version to try out.
Jon Eplin
Recenzja świetna, mydła nie kupiłbym ze względu na tytoniowy zapach, jednakże na pewno któreś by mi pod pasowało. Niestety cena okrutnie odstrasza.
Etykiety bardzo mi się podobają, Hydra wygląda ciekawie.
Moimi faworytami są Hex i Anne Bonny. Prawda, że fajne? No właśnie to jest takie sympatyczne festyniarstwo. Podobnie bawi się Douglas Smythe z Phoenix. Ależ ja lubię to amerykańskie podejście do życia! 🙂 Kwintesencja tego są filmiki na youtubie nakręcane przez Douglasa siedzącego w ubraniu w basenie.
Zapach tytoniowy, ale bardzo dobry. To nie jest tytoń z popielniczki!!! 🙂
Żona pochodzi z Lubelszczyzny, teść pali „czyściocha”, lubię zapach liści tytoniu, ale jakoś to ten z zapachów których bym nie chciał u siebie na skórze 😉
Nam brakuje takiego luzu. Tu etykiety są z jajem, a nie smutne formalne znaczki.
Taka wydajność (2 gramy na dobre golenie) to przy rozwodnionych kremach może być akceptowalna. Ale cieszę się, że jednak dobrą pianę udało się Tobie ukręcić… no i ta ocena zapachu… aż mnie korci, żeby tym mydłem się ogolić… niestety jeszcze pięć produktów jest wyżej na liście.
Po pierwsze dziękuję za próbkę, Paweł!
Według mnie, to niekoniecznie kwestia rozwodnienia, a raczej rodzajów mydeł w tym produkcie. Dzisiaj używałem Los Angeles Topanga Fougère. Konsystencja podobna do Dr. Jon’s Black Label. Tylko że Los Angeles wystarczy 0,8 g. Najważniejsze jest jednak to co napisał Jon, czyli twórca mydła w komentarzu powyżej – ma nową, bardziej wydajną formułę.
Warto zaznaczyć, że lepiej pieniące się mydła mają często gorszy „post shave feeling”. Coś za coś.
Mirku,
Ja nie twierdzę, że to mydło jest rozwodnione, tylko że ma taką wydajność, jak rozwodniony krem. A przyczyna prawdopodobnie zgodna jest z Twoją sugestią.
Nawet za cenę nieco gorszych wrażeń po goleniu wolałbym chyba lepszą pianę… golenie sprawia mi wówczas większą frajdę… a jeśli chodzi o nową formułę, to najpierw muszę zużyć to, co mam… a do tego jest jeszcze wiele dziesiątek mydeł, które chciałbym przetestować zanim po którekolwiek sięgnę po raz wtóry.
Juz dawno mam ochote na jakies mydelko, swoja recenzja nabralem jeszcze wiekszej ochoty. Dziekuje za bardzo fajna recenzje.
Nie wytrzymałem, wczoraj przetestowałem poza kolejnością 🙂
Zaczerpnąłem 1,3 grama a piany miałem więcej niż potrzebowałem… i do tego świetna jej jakość… może to zasługa pędzla Maestro? Dziś nabiorę 1 gram… i mydełko wraca do swojej kolejki 🙂
A jeśli chodzi o zapach, to po niniejszej recenzji chyba moje oczekiwania nadmiernie się rozbudziły. Jest przyjemnie, nawet więcej niż dobrze, ale szału nie ma.