Producentem recenzowanego produktu jest nowojorska firma êShave, założona 1996 roku przez panią Danielle Malka 1996. Ciekawe, że dokładnie w tym samym roku powstała firma The Art of Shaving, której jednym z założycieli był Eric Malka, brat Danielle.
Danielle, choć mieszka obecnie w USA, pochodzi z Francji. Firma êShave w naturalny sposób znajduje kooperantów i podwykonawców swych produktów poza granicami Stanów Zjednoczonych – we Francji, gdzie produkowane są mydła i w Wielkiej Brytanii, gdzie wytwarzane są kremy do golenia. Oferta firmy, której domeną były produkty związane z goleniem, została znacznie rozszerzona, w tym o kosmetyki pielęgnacyjne. Od niedawna wśród produktów êShave znajdują się również maszynki, pędzle i kosmetyki do golenia dla kobiet. Przeglądając ofertę êShave zwraca uwagę wzornictwo. Bardzo podobają mi się stojaki, uchwyty pędzli i rączki maszynek do golenia.
Co ciekawe, produkty êShave rok w rok nagradzane są przez prestiżowe, amerykańskie pisma, takie jak Esquire czy Mens Health. Recenzowany krem do golenia – êShave Verbena Lime Shaving Cream, wyróżniony został przez Men’s Health Magazine tytułem „BEST Shave Cream 2010”.
Producent oferuje kremy do golenia również w innych zapachach: White Tea, Orange Sandalwood, Lavender, Almond i Floral. Dostępna jest też wersja bezzapachowa.
Opakowanie i postać
Ponieważ podczas testów korzystałem z oryginalnej próbki, przedstawione poniżej opakowanie znam jedynie ze zdjęcia. Plastikowy słoik nie zachwyca urodą.
Krem ma białą barwę i typową, bardzo plastyczną konsystencję.
Skład
Producent już na opakowaniu podkreśla, że krem nie jest konserwowany za pomocą parabenów.
Podstawa składu jest typowa. Znajdują się w niej zmydlone wodorotlenkiem potasu i sodu: kwas stearynowy, kwas mirystynowy i kwasy tłuszczowe z oleju kokosowego.
Skład uzupełniają jedynie gliceryna i trietanolamina.
LIsta substancji zapachowych jest za to niezwykle długa. Poza mieszaniną aromatów o nieujawnionym składzie, kompozycja zawiera ekstrakty: skórki cytrynowej, olejek kubebowy, olejek ze skórki limony, olejek ze skórki grapefruita, olejek ze skórki pomarańczy, olejek ze skórki mandarynki, olejek bergamotowy, olejek petitgrain, olejek imbirowy, olejek z gałki muszkatołowej, olejek elemi, olejek z drzewa Ho, olejek geranium, olejek cedrowy, ekstrakt z mąkli tarniowej oraz trzy syntetyczne aromaty: limonen, linalol i cytral.
Zwróćmy uwagę, że w składzie nie ma żadnego konserwanta, a i lista syntetycznych aromatów ograniczona jest do tych niekontrowersyjnych. Dla wielu użytkowników może być to istotną zaletą.
Skład zgodnie z INCI: Purified Water (Aqua), Stearic Acid, Myristic Acid, Potassium Hydroxide, Coconut Acid, Glycerin, Triethanolamine, Sodium Hydroxide, Fragrance (Parfum) (Lemon (Citrus Medica Limonum Peel Extract), Litsea Cubeba, Lime (Citrus Aurantifolia Peel Extract), Grapefruit (Citrus Grandis Peel Extract), Orange (Citrus Aurantium Dulcis Peel Extract), Mandarin (Citrus Nobilis Extract), Bergamot (Citrus Aurantium Bergamia Extract), Petitgrain (Citrus Aurantium Amara Leaf Extract), Ginger (Zingiber Officinale), Nutmeg (Myristica Fragrans), Elemi (Canarium Luzonicum), Ho Wood (Ho Sho Cinnamomum Camphora Sieb), Geranium (Pelargonium Graveolens), Cedarwood (Juniperus Virginiana Extract), Oakmoss (Evernia Prunastrii Extract)), Limonene, Linalool, Citral.
Zapach
Zgodnie z nazwą krem ma aromat cytrusowy, ale jest to odmiana, która mi najbardziej kojarzy się z popularną w polskich domach pelargonią pachnącą (inaczej anginka lub geranium). Zapach jest intensywny, bardzo naturalny i niewątpliwie przyjemny. Do wybitnych kompozycji, znanych choćby z produktów Crabtree & Evelyn czy Saponificio Varesino droga jednak jest bardzo daleka. Nie przyznam za ten zapach więcej niż 8/10, a i tak przymykam oczy na fakt, że w cytrusowych kompozycjach raczej nie gustuję. Swoją drogą zastanawiam się, czy naprawdę do budowy aromatu Verbena Lime należało użyć aż tak wielu, różnych olejków eterycznych.
Wyrabianie piany
Jak zwykle do wyrabiania piany użyłem swojego borsuka Mühle Sophist Silvertip Badger ∅23 mm. Wziąłem dosłownie informację producenta „It will last 4 to 6 month when used with a Badger Hair Shaving Brush making it more economical than the foam in a can. The more hot water you use the richer the lather particularly when lathered with a shaving brush.” Szybko przeliczyłem, że aby 120 g wystarczyło na średnio 5 miesięcy golenia, optymalna porcja mydła do 0,8 g. Hmmm… No jakoś mało prawdopodobne mi się to wydawało, więc postanowiłem zacząć od 1 g. Odważyłem taką właśnie porcję, wtarłem ją w skórę twarzy i przystąpiłem do wyrabiania piany. Owszem, piana powstała bardzo szybko i miała świetną jakość, ale na trzy przejścia było jej za mało. Kolejnego dnia spróbowałem z 1,2 g. Tym razem ilość wystarczyła na trzy przejścia, ale nie powiedziałbym, że piany było za dużo. Trzeciego dnia próbka się skończyła, gdy wyciągnąłem ze słoiczka 1,5 g. O tak! Teraz było tak jak lubię – mnóstwo aksamitnej i bardzo nawilżającej piany, o właściwościach z czołówki specyfików z jakimi miałem do czynienia. Wracając do deklaracji producenta, iż opakowanie wystarcza na 4-6 miesięcy golenia, pozwolę sobie na wyrażenie zdania odrębnego. Nawet te 4 miesiące, które odpowiadają porcji 1,0 g wydają mi się raczej mało możliwe do osiągnięcia. W 6 miesięcy jazdy na jednym opakowaniu, czyli porcji 0,7 g, to już zupełnie nie wierzę. Realną, akceptowalną ilością jest 1,2 g. Zauważmy, że jest to i tak świetny wynik, jak na raczej rzadki krem do golenia.
Ogólnie właściwości piany oceniam na 10/10, choć zaznaczam, że nie jest to poziom Martina de Candre, a raczej Castle Forbes.
Golenie
Golenie z użyciem maszynki Mühle Sophist R89 z żyletką Feather było czystą przyjemnością. W zasadzie do nieczego nie mogłem mieć zastrzeżeń. Zarówno poślizg, ochrona, jak i zmiękczanie zarostu były świetne. Nie mogę napisać, że warunki golenia były najlepsze z jakimi się spotkałem, ale naprawdę do niczego nie miałem zastrzeżeń. Za każdym razem zaliczałem udane, komfortowe golenie, bez jakiegokolwiek zadrapania czy podrażnienia. Może trochę brakowało mi poślizgu, który pozostawałby na skórze jeszcze długo po zgarnięciu piany. Tutaj tego nie było. Oceniając jednak po efektach, ocena 9/10 wydaje się być odpowiednia. Jeśli miałbym porównać właściwości kremu êShave, do jakiegoś innego, testowanego wcześniej produktu, znów na myśl przychodzi mi Castle Forbes.
Po goleniu
Tak jak zwykle, aby ocenić efekt pielęgnacyjny samego kremu wstrzymałem się od użycia balsamu po goleniu. W mojej ocenie, krem zachowuje się po prostu bardzo dobrze jak na krem do golenia, jednak o właściwościach nawilżających trudno w tym przypadku mówić. Na podkreślenie zasługuje fakt, że skóra po goleniu nadal ładnie pachnie. Dla mnie takie właściwości przekładają się na ocenę 7/10.
Dostępność i cena
Produkt nie jest dostępny w Polsce. Na stronie producenta można wybrać kraj wysyłki „Poland”, ale nie pojawia się kalkulacja ceny i finalizacja transakcji nie jest możliwa. Zamawiając przez Amazona.de, 120-gramowe opakowanie kosztuje 89 zł przy zamówieniu na 3 szt. Przyjmując, że na golenie potrzebna jest porcja 1,2 grama, koszt jednego zabiegu wynosi 0,89 zł.
Podsumowanie i ocena
W przypadku tych najlepszych mydeł i kremów do golenia, kluczem do najwyższej noty jest wybitna kompozycja zapachowa. Choćbym nie wiem jak przychylnie oceniał aromat Verbena Lime, mogę go określić po prostu jako bardzo dobry. Podstawowe właściwości nie odbiegają istotnie od luksusowych, angielskich kremów do golenia, takich jak Geo. F. Trumper czy Truefitt & Hill. Być może dla kogoś zaletą kremu êShave jest wyjątkowo naturalny skład, niemal niespotykany wśród kremów do golenia. Ponieważ dla mnie jest to niemal obojętne, nie znajduję powodów, by wpłynęło to na podniesienie oceny ogólnej. Czy wysoką cenę można obronić? Tak jak napisałem wyżej – wszystko w zależności od odbioru zapachu. Dla mnie, kompozycja nie jest aż tak atrakcyjna, aby krem wymagał natychmiastowego kupienia. Chociaż może ten Orange Sandalwood…, a może nie krem tylko mydło?… No właśnie – êShave daje do myślenia.
Moja ocena: 9/10 (niemal doskonały produkt)
- zapach (atrakcyjność, intensywność i trwałość): 8/10,
- właściwości piany (łatwość wyrabiania, trwałość i inne właściwości piany): 10/10,
- efektywność golenia (poślizg, zmiękczanie zarostu, dokładność itp.): 9/10,
- odczucia po goleniu (właściwości pielęgnacyjne, zapach): 7/10,
- opłacalność: 4/10.
Sprawdź w rankingu mydeł i kremów do golenia, jak recenzowany produkt wypada na tle konkurencji.
Ocena ogólna nie uwzględnia opłacalności, ani nie jest średnią poszczególnych ocen.
Punktacja: 1 – tragiczny, 2 – słaby, 3-4 – taki sobie, 5-6 – dobry, 7-8 bardzo dobry, 9 – niemal doskonały, 10 – wybitny
Zapraszam do dyskusji. Każdy komentarz jest dla mnie nagrodą i wzbogaca recenzję. Jeśli chcesz być na bieżąco informowany o nowych wpisach, śledź mnie na Twitterze (polecam), ew. zasubskrybuj blog w WordPressie. Po opublikowaniu nowego wpisu, dostaniesz e-maila.
Dzięki Mirku za recenzję tego produktu.
Na dniach będę publikował recenzję kremu Orange Sandalwood (kolejny test grupowy). Materiał mam już gotowy od miesiąca 🙂 ale jakoś tak przez Święta i organizację grupową się mocno przedłużyło.
Producent zarzucił na mnie haczyk w momencie gdy zakupiłem przypadkowo próbkę kremu Floral. Zauroczył mnie kompletnie. Do tego jak zobaczyłem, że w portfolio jest „smak” Orange Sandalwood a do tego Truskawka zrobiła niezłą promocję – od razu zakupiłem (tak przy okazji, na Truskawce można produkty eShave upolować w korzystnych cenach – a jak się zbierze kilka produktów to i dostawa gratis)
Jak będziesz miał ochotę to próbkę mogę podesłać – ale ja niestety jestem trochę zawiedziony. Zresztą będzie śmiesznie jak opublikuję jak koledzy odebrali zapach – nie wiedząc co to za produkt.
Jeśli chodzi o opakowanie – to tu jest „bieda”. Takiego słoiczka to bym się spodziewał kupując pastę lub gumę do włosów za 15/20 zł.
Jeśli chodzi o naturalny skład i ogromne bogactwo olejków zapachowych – z jednej strony niby fajnie ale z drugiej mamy po pierwsze ciągle słabszą kompozycję od konkurencji i po drugie – dużo większą ilość potencjalnych alergenów! Akurat w kremie Orange Sandalwood też jest ich sporo – i 3-4 osoby odczuwały lekkie pieczenie. Może to inny składnik a może właśnie któryś z olejków.
Ja jeszcze czaję się na mydło – Mandarin, może jakiś zakup grupowy zorganizujemy?
Dzięki za ofertę, ale jeśli jesteś tym Orange Sandalwood nawet trochę zawiedziony, to już mnie ten produkt nie interesuje. Przy tej cenie musiałby być to zapach wybitny. Zakładam, że właściwości podstawowe wszystkich kremów êShave są identyczne.
Zakup grupowy mydła êShave jak najbardziej mnie interesuje. Pozostaje kwestia zapachu. Mandarin? Really?! Co wy w tych cytrusach widzicie?… 🙂
Mnie te wszystkie olejki raczej nie uczulają ani nie podrażniają. W każdym razie nie zauważyłem tego. Więc osobiście nie przeszkadzają mi w składzie. Mam jednak podejrzenia, że p. Danielle nawaliła ich tyle, a później opublikowała to, raczej ze względów marketingowych. Zapach Verbena Lime, tak jak napisałem w recenzji, bardzo mi się podoba, ale zdecydowanie nie jest to aromat powalający na kolana. Po jakiego więc grzyba tyle tych olejków?…
Cały czas zastanawiam się co myśleć o tym êShave… Kurcze, to jest jednak chyba za drogi produkt. Osobiście więcej frajdy mam z użycia T&H 1805. Tańszy i jak dla mnie lepszy. Nie wiem… Jeszcze przetrawię.
Jeśli idzie o zakupy grupowe, to zastanów się nad Czech&Speake. A przy okazji zwracam uwagę na promocję we Florisie. Tym razem za pół ceny chodzi również Elite. Jakby ktoś wybierał się do Londynium, to piszę się na Elite w drewnianym tyglu.
Coś mi się wydaje, że producent wydajność kremu podaje dla golenia przy pojedynczym przejściu. Jest to możliwe przy pomocy maszynki z nożykiem Gillette Fusion.
Ciekawi mnie jakie włosie ma pędzel z tego zestawu eShave:
Niby Finest (w domyśle badger) lecz wygląda jak barwiona szczecina.