Zapach
Gdy pierwszy raz powąchałem mydło, które zgodnie z nazwą miało pachnieć kompozycją fougère, pomyślałem że producent pomylił opakowania. Najmocniej daje o sobie znać zapach naturalnego mydła, którego skład oparty jest na łoju. Nadal nie wiecie jak pachnie Valobra Fougere? Pachnie szarym mydłem. No dobrze… – nie tylko. Czuć, że jest to szare, kiepsko perfumowane mydło, bo z nut typowych dla fougère ja wyczuwam jedynie lewendę. Zapach jest na szczęście bardzo naturalny, ale żeby od razu określać go mianem Fougere?! Według mnie, to spore nadużycie, żeby nie użyć cisnącego się na usta słowa – bezczelność. Szanowny producencie, przejdź się do perfumerii i powąchaj jakiś kosmetyk w stylu fougère. Nie musi to być od razu Fougère Royale. Wystarczy Penhaligon’s English Fern, albo Yves Saint-Laurent Rive Gauche. Aby nie wprowadzać klientów w błąd, proponuję nad słowem Fougere dopisać „Doveva essere di”.
Po dłuższym użyciu zapach niestety zaczął mnie męczyć. Jest ciężki i nie ma w nim cienia świeżości. Jeżeli jest to zapach otoczenia paproci, to z podmokłego, butwiejącego lasu. Poprosiłem o ocenę zapachu kilka osób. Wszyscy określili go jako nieprzyjemny.
Zadałem pytanie producentowi, czy mydło pachnie zgodnie z jego intencją. Przecież coś mogło źle pójść podczas produkcji. To się przecież zdarza. Otrzymałem odpowiedź:
Please note, that for the shaving soap Valobra prefers to keep the scent less intense than for a toilet soap, in order to avoid any possible irritation for the skin.
Producent więc twierdzi, że mydło do golenia jest słabiej perfumowane, aby uniknąć podrażnień. No cóż… najwyraźniej to był ich pomysł. Wygląda na to, że mydlarnie takie jak Saponificio Varesino, Floris London, Penhaligon’s, D. R. Harris czy Crabtree &Evelyn mają jakiś unikalny patent na dobre aromatyzowanie produktu, który jednocześnie nie uczula.
W mojej ocenie, taki zapach nie może liczyć na ocenę wyższą niż 3/10 i to tylko dlatego, że zapach jest naturalny.
Wyrabianie piany
Do wyrabiania piany używałem pędzla Mühle Sophist Silvertip Badger ∅23 mm. Będąc wytrwałym w próbach wyczucia aromatu fougère, powierzchnię mydła zalałem cienką warstwą gorącej wody. Po minucie wodę z tygla wykorzystałem do przemycia skóry twarzy i zacząłem kręcić pędzlem w tyglu. Po ok. 30 sekundach zdecydowałem, że mydła powinno być tyle ile trzeba, więc zacząłem wyrabiać pianę na twarzy. Na początku wcale nie było łatwo. Wody w pędzlu było za mało. Po trzykrotnym zwilżeniu końcówek włosia pędzla, piana zaczęła nabierać właściwego kształtu. Nie jest to typowa, puchowa, gruba pierzynka, ale również nie można powiedzieć, żeby piana była mizerna. Jest kremowa, o konsystencji jogurtu i bardzo wilgotna. W żadnym wypadku nie zanika ani nie wysycha. Ilość była całkowicie wystarczająca na trzy przejścia. Piana przypominała mi tę znaną z mydła I Coloniali, ale była od niej bardziej obfita.
Następnego dnie spróbowałem ograniczyć czas ładowania pędzla do 20-25 sekund, bo tyle zwykle potrzebuję, gdy używam „normalnego” mydła. Gdy zacząłem wyrabiać pianę, odkryłem że jest jest sporo mniej i nie jest taka jak za pierwszym razem. Ponieważ tym razem goliłem się iKonem tylko w dwóch przejściach, niespecjalnie mi to przeszkadzało.
Kolejnego dnia zmieniłem pędzel na wielkie Proraso, będące inaczej zapakowaną Omegą Pro. Znów to samo – świetna, naprawdę idealna piana, o wymarzonej wilgotnej strukturze.
Przyszedł czas na policzenie zużycia. W przypadku mydła, zwykle robię to tak, że używam krążka jak sztyftu. Niektóre mydła są na tyle twarde, że bardzo trudno aplikuje się je w ten sposób. Z Valobrą takiego kłopotu nie ma. Odmierzyłem trochę więcej – 0,7 g biorąc poprawkę na fakt, że mydło trochę napęczniało od wody. I co? I nic. Marna, żałosna wręcz piana. Zmyłem szybko i przystąpiłem do ponownej aplikacji. Tym razem starłem 1,1 g. Dopiero teraz piana wyszła jak trzeba. Z czymś takim spotkałem się po raz pierwszy. Jak dotąd, ani jedno twarde mydło nie wymagało nabrania tak dużej ilości.
Właściwości piany oceniam na 9/10 – może być świetna, ale jej wyrobienie wcale nie musi być banalnie proste. Dlatego odejmuję jeden punkt.
Golenie
Tu wreszcie można było się przekonać o klasie włoskiego produktu. Golenie przebiegało świetnie. Poślizg był na bardzo wysokim poziomie. Nie był taki jak we Florisie, ale za to pozostawał po zgarnięciu piany. Do amortyzacji nie można się przyczepić. Wrażenia są zależne od rodzaju użytej maszynki i żyletki. Gdy używałem Valobry z Aristocratem i Derby, zastanawiałem się, czy nie wolałbym, aby ochrona była trochę mniejsza. Gdy do golenia używałem iKona z Featherem, ochrony trochę mi brakowało. Golenie z użyciem Mühle Sophist (R89) było po prostu idealne – świetny poślizg, odpowiednia ochrona, co efekcie dało gładkość nie budzącej jakiejkolwiek wątpliwości, bez śladu podrażnienia. W zasadzie to powinienem napisać, że w żadnym zestawieniu nie dorobiłem się jakichkolwiek podrażnień, nie mówiąc o zadrapaniach czy zacięciach. Słowem – pełen komfort i świetna jakość golenia.
Ogólnie golenie oceniam na poziomie 9/10.
Po goleniu
Właściwości pielęgnacyjne mydła Valobra oceniam na przeciętnym poziomie. Ok, może jest trochę lepiej niż w przypadku przeciętnych mydeł, ale i tak oczekiwałem dużo ciekawszych wrażeń po goleniu – szczególnie w kontekście maila, którego otrzymałem od producenta. Skóra na szczęście nie była wysuszona, ani napięta. Nie czułem jakiejś dramatycznej potrzeby nałożenia balsamu po goleniu, ale jak już do tego doszło, sprawiło mi to przyjemność. Oczywiście o intensywnym wspaniałym zapachu po goleniu nie ma co marzyć, ale przyznaję, że aromat który pozostaje na skórze jest czysty i przyjemny. Wrażenia po goleniu odzwierciedla ocena 6/10.
Podsumowanie i ocena
Wybór mydła Valobra to według mnie nieporozumienie. Za mniejsze pieniądze można kupić masę dużo lepszych produktów, poczynając od prawie cztery razy tańszego Musgo Real, który ma prawdziwy zapach fougère, poprzez trzy razy tańszego Haslingera, kończąc na I Coloniali, Taylor of Old Bond Street, Mitchell’s Wool Fat. Co ja tam będę wymieniał?… Wystarczy powiedzieć, że Valobra Fougere jest droższa od niemal wszystkich mydeł do golenia, a nawet większości kremów. Byłbym naprawdę bardzo rozżalony, gdybym kupił to mydło dla siebie i musiał z się nim, przez kilka miesięcy, co rano się spotykać. Czy polecam taki zapach? W żadnym wypadku! Powiem więcej – nie kupię jakiegokolwiek mydła do golenia Valobra, bo zaakceptowany przez producenta zapach fougère świadczy o tym, że nasze wrażliwości są z zupełnie innych światów.
Moja ocena: 7/10 (bardzo dobry produkt)
- zapach (atrakcyjność, intensywność i trwałość): 3/10,
- właściwości piany (łatwość wyrabiania, trwałość i inne właściwości piany): 9/10,
- efektywność golenia (poślizg, zmiękczanie zarostu, dokładność itp.): 9/10,
- odczucia po goleniu (właściwości pielęgnacyjne, zapach): 6/10,
- opłacalność: 3/10.
Ocena ogólna nie uwzględnia opłacalności, ani nie jest średnią poszczególnych ocen.
Punktacja: 1 – tragiczny, 2 – słaby, 3-4 – taki sobie, 5-6 – dobry, 7-8 bardzo dobry, 9 – niemal doskonały, 10 – wybitny
Zapraszam do dyskusji. Każdy komentarz jest dla mnie nagrodą. chcesz być na bieżąco informowany o nowych wpisach, śledź mnie na Twitterze (polecam), ew. zasubskrybuj blog w WordPressie. Po opublikowaniu nowego wpisu, dostaniesz e-maila.