Producent recenzowanego kremu do golenia, firma Jack Black LLC, założona została w roku 2000 przez panią Curran Dandurand, jej męża Jeffa i Emily Dalton. Pamiętajmy, że choć nie było to przecież dawno, niewiele firm zajmowało się produkcją wysokiej jakości kosmetyków pielęgnacyjnych dla mężczyzn.
Produkty Jack Black bardzo szybko zdobyły wielką popularność na rynku amerykańskim. W ofercie znajdują się obecnie preparaty oczyszczające skórę, kremy i olejki nawilżające, specjalizowane preparaty do pielęgnacji ust i oczu, preparaty przeciwstarzeniowe, cała gama kosmetyków do golenia, kolekcja preparatów do pielęgnacji ciała i włosów, a nawet perfumy. Na uwagę zasługują specjalizowane preparaty lecznicze – łagodzący żel po goleniu, żel przeciwzmarszczkowy, balsam ograniczający wrażenie tłustej skóry, preparat do walki z wrastającymi włoskami, chusteczki do głębokiego oczyszczania skóry, antybakteryjny żel ze związkami srebra do oczyszczania zacięć oraz łagodzący tonik. Oferta firmy robi naprawdę duże wrażenia. Można ją przejrzeć w witrynie internetowej producenta.
Kolejny miejscem, gdzie natknąłem się na kosmetyki Jack Black i gdzie ich się nie spodziewałem, był zakład fryzjerski York Barber Shop, przy Alei Lexington 981 w Nowym Jorku. Golą tam wyłącznie z użyciem preparatów Jack Black.
Opakowanie i postać
Krem ma białą barwę, typową, miękką konsystencję i sprzedawany jest dość eleganckich, plastikowych, zakręcanych słoikach. Słoik choć wykonany jest z tworzywa, przypomina kolorem kobaltowe szkło.
Ja korzystałem z próbki, którą dostałem w sklepie Sephora w Philadelphii z takiego słoika:
Zapach
Wiecie jak pachnie Arko? Uprzedzę od razu – Jack Black pachnie inaczej. Wyobraźcie sobie luksusowe wydanie kompozycji zapachowej Arko, bez tej chemicznej toaletowej kostki zapachowej. Zostawiamy za to delikatne cytrusy, świeżość i orzeźwienie. Wszystko absolutnie nienachalne. Zapach fajny, ale oczywiście bez szaleństw. Sprawiedliwa ocena to 7/10. Jak na taki mało wyrazisty, cytrusowy aromat, to i tak bardzo wysoko.
Skład
Już pierwszy rzut oka na skład nie napawa optymizmem. Lauroilosarkozynian sodu (detergent) na pierwszym miejscu z pewnością pokryje się z gustem zwolenników domowych mieszanek do golenia bazujących na szamponie. Niestety mi tak zabieg się nie podoba.
Podstawą składu obok wspomnianego wyżej lauroilosarkozynianu sodu są zmydlone ługiem potasowym: kwas stearynowy, kwas mirystynowy, kwas palmitynowy, kwas laurylowy.
Skład uzupełnia gliceryna i cała gama olejków i ekstraktów roślinnych: olejek z orzechów macadamia, olejek jojoba, olej sojowy, wyciąg z liści gorysza miarza (Peucedanum Ostruthium), wyciąg z liści budlei dawida (Buddleja Davidii), wyciąg z liści bylicy skalnej (Artemisia Umbelliformis), wyciąg z szarotki alpejskiej (Leontopodium Alpinum), wyciąg z kwiatów nagietka, wyciąg z liści rozmarynu, wyciąg z kwiatów pelargonii pachnącej, olejek z kwiatów rumianu rzymskiego, olej kokosowy, Cetyl PEG/PPG-10/1 Dimethicone (czynnik kondycjonujący skórę, emulgator), Perfluorononyl Dimethicone (czynnik kondycjonujący skórę).
Nie obyło się bez konserwantów i stabilizatorów: fenoksyetanolu (konserwant), wersenianu sodu (sekwestrant), glikolu butylenowego (humektant), butylokarbaminianu jodopropynylu (konserwant), gumy ksantanowej (zagęstnik).
Co tu dużo gadać. Oparcie składu o syntetyczny detergent w mojej ocenie kompromituje producenta. Rozumiem, że nie miał wyjścia, jeśli chciał zawrzeć w składzie tak dużo olejków roślinnych. Z drugiej strony, no właśnie – tak dużo naturalnych substancji, które bez wątpienia mogą mieć pozytywne działanie.
Skład zgodnie z INCI: Water (Aqua), Sodium Lauroyl Sarcosinate, Stearic Acid, Myristic Acid, Palmitic Acid, Potassium Hydroxide, Lauric Acid, Glycerin, Macadamia Ternifolia (Macadeamia) Nut Oil, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Oil, Glycine Soja (Soybean) Oil, Peucedanum Ostruthium Leaf Extract*, Buddleja Davidii Leaf Extract*, Artemisia Umbelliformis Extract*, Leontopodium Alpinum (Edelweiss) Extract*, Calendula Officinalis (Calendula) Flower Extract, Rosmarinus Officinalis (Rosemary) Leaf Oil, Pelargonium Graveolens Flower Oil, Anthemis Nobilis Flower Oil, Cocos Nucifera (Coconut) Oil, Cetyl PEG/PPG-10/1 Dimethicone, Perfluorononyl Dimethicone, Phenoxyethanol, Disodium EDTA, Butylene Glycol, Iodopropynyl Butylcarbamate, Xanthan Gum *Certified Organic
Wyrabianie piany
Z kreme Black Jack Supreme Cream, wyrabianie piany jest zadaniem banalnie łatwym. Porcja 1,5 g w połączeniu z pędzlem Mühle Sophist Silvertip Badger Brush, za każdym razem po minucie wyrabiania na twarzy dawała idealną, aksamitną, ciągnącą się, świetnie nawilżającą pianę. Powtarzam – za każdym razem. Tolerancja dla wody jest duża, więc bez problemu, w zależności od upodobań, można cieszyć się pianą konkretną lub trochę płynącą. Pod tym względem, to jeden z najlepszych produktów jaki testowałem. Moja ocena to 10/10.
Golenie
Już pierwsze pociągnięcie ostrza żyletki Feather, wpiętej do maszynki Mühle Sophist (R89) pokazało, że mam do czynienia z bardzo dobrym produktem. Zwraca uwagę świetny poślizg, nie wybitny, ale naprawdę niewiele od niego odbiega. Jednak to co naprawdę zaskakuje, to genialna amortyzacja. Zaznaczam, że podczas przeprowadzania testów używałem kremu z malutkiego opakowania testowego, które otrzymałem w Sephorze w Philadelphi. Na wieczku widniało oznaczenia „JB”. Zaznaczam to, bo dopiero podczas przygotowywania recenzji przeczytałem pełen „Triple Cushion Shave Lather”. Świetnie, że dopiero wtedy, bo nie mogłem się zasugerować, a wrażenia naprawdę było doskonale odczuwalne. W efekcie przejechałem pod włos podbródek już w czasie pierwszego przejścia. Wiem, wiem – nie powinienem, ale naprawdę naskórek wyszedł na tym bez szwanku. Zapach podczas golenia jest dobrze wyczuwalny i przyjemny. Nic wielkiego, ale podoba mi się to eleganckie wydanie „kompozycji” Arko. Ogólnie golenia oceniam na 10/10. Naprawdę, sam jestem zaskoczony tak wysoką notą.
Po goleniu
No w końcu musi ten krem mieć jakieś wady. Jak zwykle przeprowadzając testy zrezygnowałem z naniesienia balsamu po goleniu. Na początku czułem lekkie ściągnięcie skóry, ale minęło to szybko. Później było już tylko lepiej. Skóra powoli odzyskiwała nawilżenie. Znak, że emolienty obecne w kremie zaczęły działać. Zapach, który od samego początku jest bardzo delikatny, po godzinie znika całkowicie. Ogólnie właściwości pielęgnacyjne oceniam na 8/10. Dobra robota!
Dostępność i cena
Krem jest dostępny w wielu sklepach stacjonarnych w USA. Widziałem go we wszystkich Sephorach oraz w wielu drogeriach sieciowych. W centrach handlowych można go było kupić w butikach The Art of Shaving. Cena detaliczna to $24. W brytyjskim sklepie Mankind (mankind.co.uk) słoik o pojemności 8 uncji, czyli 227 g, można go kupić za €22,95, czyli 99 zł. Zakładając zużycie na poziomie 1,5 g otrzymujemy cenę standardowego, trójprzejściowego golenia w cenie 0,65 zł.
Podsumowanie i ocena
Trudna sprawa z tym podsumowaniem, bo mam mocno mieszane uczucia. Niby nie mam problemu z „chemicznym” składem, ale lauroilosarkozynian sodu?… Z gołą babą?…, w windzie?… Z drugiej strony genialna piana i rewelacyjne golenie. Zapach… Nie zachwyca, ale jest odświeżający i naprawdę przyjemny. Gdyby nie skład, dałbym może i 9, choć mocno przeszkadzałby mi jednak zapach. Ale na szczęście o chemicznym składzie nie mogę zapomnieć, więc 8/10 to wszystko co Jack Black Triple Cushion Shave Lather Supreme Shaving Cream może dostać. Czy polecam? W sumie krem nie jest taki drogi, a oferuje lepsze warunki golenia niż wiele, podobnie wycenianych, a nawet droższych angielskich konkurentów. Jeśli komuś zależy na najwyższej klasie ochronie, produkt wart jest wypróbowania. Doświadczeni zwolennicy tradycyjnego golenia z pewnością znajdą lepiej pachnący produktu z bardziej klasyczną recepturą.
Moja ocena: 8/10 (bardzo dobry produkt)
- zapach (atrakcyjność, intensywność i trwałość): 7/10,
- właściwości piany (łatwość wyrabiania, trwałość i inne właściwości piany): 10/10,
- efektywność golenia (poślizg, zmiękczanie zarostu, dokładność itp.): 10/10,
- odczucia po goleniu (właściwości pielęgnacyjne, zapach): 8/10,
- opłacalność: 5/10.
Sprawdź w rankingu mydeł i kremów do golenia, jak recenzowany produkt wypada na tle konkurencji.
Ocena ogólna nie uwzględnia opłacalności, ani nie jest średnią poszczególnych ocen.
Punktacja: 1 – tragiczny, 2 – słaby, 3-4 – taki sobie, 5-6 – dobry, 7-8 bardzo dobry, 9 – niemal doskonały, 10 – wybitny
Zapraszam do dyskusji. Każdy komentarz jest dla mnie nagrodą i wzbogaca recenzję. Jeśli chcesz być na bieżąco informowany o nowych wpisach, śledź mnie na Twitterze (polecam), ew. zasubskrybuj blog w WordPressie. Po opublikowaniu nowego wpisu, dostaniesz e-maila.
Cieszę się z tego testu, ponieważ sam używałem tego kremu jakieś pół roku temu.
Nie jest chyba zbyt popularny w Polsce, a zdecydowanie jest wart uwagi (i zakupu).
Dla mnie świetny krem ze względu na amortyzację i braku efektu ściągania oraz wysuszania skóry.
Dodatkowo nie pozostawia białych śladów, co w maszynkach z czarnymi powłokami jest dodatkowym atutem. Zapach – rzecz gustu, ale na pewno jest delikatny, przyjemny i lekko odświeżający.
Autorowi polecałbym przetestowanie kremu Piccadilly Sandalwood Shaving Cream.
On również wywarł na mnie bardzo dobre wrażenie.
Dzięki za komentarz. Przy okazji spróbuję kupić ten Piccadilly Sandalwood Shaving Cream. Prawdę powiedziawszy, pierwszy raz o nim słyszę. Powoli odgrzebuję się z zapasów próbek i pełnych opakowań, więc może będzie okazja, żeby uzupełnić stany magazynowe. 🙂
Nie spotkałem się jeszcze ze złymi opiniami na temat tego kremu,
a MANTIC59 umieścił go na swojej liście najlepszych kremów do golenia:
http://sharpologist.com/2014/08/best-shaving-cream.html
Dziekuje za fajna recenzje, chemiczny sklad troszke zniecheca do zakupu.
Ano właśnie… Nie jest to fajne.
Teraz testuję „naturalny” specyfik z firmy Organique, w którym rownież szampon (SLS) jest głównym składnikiem pianotwórczym. Dokąd ten świat idzie?… Przecież mydło jest tak tanie! Czy naprawdę nie można się obejść bez tych polepszaczy?!
Gdzie w składzie jest SLS(Sodium Lauryl Sulfate)?
„acylosarkozyniany Sodium Lauroyl Sarcosinate bardzo dobre właściwości pianotwórcze, szczególnie w twardej wodzie łagodzą działanie SLS i SLES,
stosuje się je głównie w kosmetykach drogich, „ekskluzywnych””
Dzięki za wskazanie mojego błędu. Oczywiście masz rację, bo choć oba detergenty mogą mieć ten sam skrót, „SLS” stosuje się tylko do Sodium Lauryl Sulphate. Już poprawiłem w tekście.